Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian - New Era Pt. 1 (2005)
Tracklista:
1. Incipit 01:01
2. Beyond The Gate 05:38
3. Eternal Light 05:12
4. Nocturnal Fires 06:54
5. Anuby's Call 05:10
6. Incitement 06:19
7. Screams Of Agony 05:11
8. Where I Can Fly 05:29
9. Crystal Lake 05:25
10. Entering The Cage (Instr.) 01:04
11. Cage Of Light 08:08
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Joe Cargianelli - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Fulvio Manganini - bas
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe
DERDIAN to zespół drugiej fali włoskiego melodic power metalu. Założony w roku 1998 zadebiutował dosyć późno, bo w marcu 2005, dzięki włoskiej wytwórni Steelheart Records.
Wystartował ze swoim debiutem bogatszy o doświadczenia całej plejady innych, mniej lub bardziej znanych grup z tego kraju.
Wnioski wyciągnął skromne, bo ten album jest nagrany z zachowaniem wszystkich kanonów takiej muzyki. Symfoniczne intro i natychmiast powerowa galopada łącząca styl HELLOWEEN i flower metalu włoskiego w "Beyond The Gate". Pewnym novum są bardzo wyeksponowane i bardzo głośne partie symfoniczne i klawiszowe. Klawisze typowe dla stylu włoskiego, lekko progresywne i bardziej radosne niż dostojne. Ten utwór dale doskonały obraz albumu jako całości. Jest to muzyka dynamiczna i wszystko jest tu bardzo głośne. Gęsta perkusja, głośne gitary, mnóstwo ozdobników i solówek, głośny wokalista i zamaszyste riffy. Zgrabnie potrafią łączyć niemal romantyczne melodie z neoklasycznym fundamentem jak w bardzo udanym "Eternal Light", albo dołożyć troszkę łagodnej epickości jak w "Nocturnal Fires". Tu może przydałoby się mimo wszystko troszkę zwolnić przynajmniej do tempa sympatycznego melodyjnego solo gitarowego.
Jak to bywa na włoskich albumach, jest też odrobina starożytności, tym razem egipskiej, w dobrej, lekko połamanej kompozycji "Anuby's Call". Nieźle słucha się "Incitement", rozdmuchanego i zamaszystego numeru w głównym nurcie grania power metalowego. Trochę neoklasyki i staranie rozplanowanych wokali z chórkami czyni z tego utworu kąsek możliwy do strawienia i o pewnych cechach oryginalnych, przy czym jest wrażenie, jakby to nie było do końca na poważnie. Zresztą cała płyta jest pozbawiona tej śmiertelnej powagi chociażby KALEDON, do którego grupie DERDIAN wcale nie jest tak daleko.
"Screams Of Agony" to utwór w sferze pomysłu kontynuujący poprzedni i na podobnym solidnym poziomie. Obowiązkowa ballada przy pianinie bliska temu co pokazywał onegdaj LABYRINTH czy VISION DIVINE i tu brawa, bo wyszło to bardzo ładnie i to pod każdym względem. Aranżacja tła i pianino oraz spokojne zagrywki gitarzystów wysmakowane i tu zwrotki lepsze od refrenu. Zaraz potem ostro i groźnie w "Crystal Lake", zwłaszcza na początku gdy atakują bębny, potem zaś lekkie zaskoczenie, bo znów coś z VISION DIVINE i prób nadania tej kompozycji cech progresywnych. Jest umiarkowany mrok i czynnik zaskoczenia. Sprytnie i zgranie zrobiony utwór zacierający helloweenowe skojarzenia z początku płyty. Po raz kolejny też klawiszowiec Garau udowadnia, że jest najmocniejszym punktem tej ekipy. Skoczny neoklasyczny wstęp "Entering The Cage" do "Cage Of Light" zrobiony znakomicie, a kończący ten album najdłuższy utwór podsumowuje wszystko co było wcześniej.
Wykonanie bardzo dobre, zabrakło jednak w tej galopadzie jakiejś bardziej wyrazistej melodii.
Płyta jest więcej niż dobra, dosyć złożona, brzmienie bez występującego często na płytach z Włoch z taką muzyką nadmiernego zmiękczenia i wygładzenia. Jest to granie wyraziste, "kolorowe" intensywnymi kolorami. Nie nudzi, nie dłuży się, a jedyne lekkie minusy to wokalista solidny, ale bez blasku i trochę za mało wyrazistych melodii w najbardziej galopujących, speedowych utworach.
Solidny debiut solidnego zespołu drugiej włoskiej fali.
Ocena: 7.5/10
19.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian - DNA (2018)
tracklista:
1.Abduction 01:12
2.DNA 05:27
3.False Flag Operation 05:00
4.Never Born 05:43
5.Hail to the Masters 04:27
6.Red and White 05:04
7.Elohim 05:26
8.Nothing Will Remain 05:31
9.Fire from the Dust 06:21
10.Destiny Never Awaits 05:41
11.Frame of the End 05:00
12.Part of This World 06:05
13.Ya nada cambiara 05:31
rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Ivan Giannini - śpiew
Enrico Pistolese - gitara, śpiew
Dario Radaelli - gitara
Marco Banfi - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe
Było oczywiste, że zlot słynnych wokalistów na poprzednim albumie "Revolution Era" z 2016 roku to wydarzenie jednorazowe. W roku ubiegłym Ivan Giannini rozwiał wątpliwości, kto zaśpiewa na kolejnej płycie DERDIAN i powrócił do zespołu. Siódmy LP DERDIAN i trzeci z Ivanem Giannini.
Nie jest już oczywiście tak kolorowo i uroczyście jak w roku 2016... Jest Giannini, bardzo solidny wokalista i rzemieślnik zarazem. Jest też klasyczny standardowy rytm i pęd DERDIAN ugładzonych gitar i klawiszy Garau. Swoją drogą Garau mógłby już po tylu latach zagrać w tle coś ciekawszego. Za to Pistolese jest kapitalny, gdy wysuwa się przed szereg. Nie jest to może wybitny technik, ale jak już zagra solo, to serce chwyta na bank.
DERDIAN ma rzadko spotykaną umiejętność nagłego udramatyzowania zwykłego włoskiego flower power i w DNA zrobił to w pewnym momencie wspaniale. To samo można powiedzieć o Nothing Will Remain, który zapowiada się jak kolejna semi progresywna ballada przy pianinie, a rozwija się jako nieco teatralny jasny melodic power w japońskim stylu. W False Flag Operation jest też ten teatr jaki się u nich pojawia od czasu do czasu, niewątpliwe przypominający narrację EVIL MASQUERADE. Trochę neoklasyki, trochę egzotyki, trochę nowoczesności i robiących klimat klawiszy i już DERDIAN można słuchać bez zniecierpliwienia. DERDIAN warto jest zawsze posłuchać, gdy grają takie zamaszyste romantyczne songi w stylistyce power jak Never Born. Wspaniały numer z wycyzelowanymi smaczkami jak w LABYRINTH czy VISION DIVINE i jedynie może solo klawiszowe Garau nie jest zanadto atrakcyjne. Nadrabia tu jednak Pistolese.
Hail to the Masters... No oni chyba nigdy nie zapomną cyklu "New Era". Klasyk w tym stylu, z chórkami rycersko-folkowymi, ze stylizacjami na muzykę dawną i krużgankową atmosferą. No, może trochę więcej elegancji zaczerpniętej od RHAPSODY. Dużo RHAPSODY w DERDIAN także w Red and White, ale to jest z pewnością udany italian flower power.
A rycerski pompatyczny Elohim ma z kolei ten patent, który czyni z DERDIAN tak interesujący zespół. No przecież to, co zrobili w metalowej interpretacji zupełnie niemetalowej muzyki w połowie utworu jest doskonałe! Albo zupełnie nowe wykorzystanie motywu menueta w bardzo stylowym Part of This World, który jednocześnie jest i nie jest kompozycją w stylu neoclassical. Czasem jednak pewne rzeczy przerysowują jak zwykle i progresywny DERDIAN zapatrzony zbytnio w VISION DIVINE w Fire from the Dust psuje nieco obraz całości. Za to Destiny Never Awaits jest fantastyczny w tych zmianach wolniejszych romantycznych partii na szybsze i ma doprawdy jedną z tych melodii, którymi DERDIAN czarował już na poprzednich albumach. Tyle, że w Frame of the End naprawdę jest nieciekawy i zupełnie bezstylowy. Takie kompozycje to w przypadku DERDIAN przypadłość od LP "Limbo".
Na koniec to co Włosi lubią najbardziej, czyli zagrany w białych koszulach i białych rękawiczkach oraz zaśpiewany po włosku Ya nada cambiara. Niech będzie, że to podpatrzone zostało u RHAPSODY, ale co z tego? Bardzo to eleganckie i arystokratyczne.
Album poza Japonią ukazał się jako self release, jednak DERDIAN jest w Japonii na tyle lubiany i popularny (tekst Never Born wersji dla Japonii jest po japońsku!) , że Kings Records od razu przygotował wersję dla Japonii. Produkcja jest doskonała. Zresztą, który album DERDIAN był źle wyprodukowany? Pistolese zadbał po raz kolejny o krystaliczny wieloplanowy sound.
DERDIAN po raz kolejny pokazał, że można być włoskim zespołem melodic power, który gra atrakcyjną muzykę. Wpływy słynniejszych grup są słyszalne, ale DERDIAN potrafi tak zróżnicować swój styl, że ich LP nie są zbiorami bliźniaczych numerów podanych w ramach jednego schematu. DERDIAN jest też przystępny, nawet gdy skręca na lekko progresywne obszary. DERDIAN nie jest ani tandetny w prezentacji swojego włoskiego powermetalu, ani nadmiernie napuszony.
Ekipa z Mediolanu nadal w czołówce.
ocena: 8,3/10
new 31.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian - New Era Pt. 2 - War of the Gods (2007)
Tracklista:
1. Overture 01:42
2. New Era 05:30
3. Betrayer 06:08
4. I Don't Wanna Die 05:24
5. Golstar's Rage 07:06
6. Why 05:55
7. Back to the Crystal 07:02
8. Immortal's Lair 09:15
9. The Hunter 05:57
10. Before the War 01:49
11.War of the Gods 08:26
Rok wydania: 2007
Gatunek: Melodic Epic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Joe Cargianelli - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Fulvio Manganini - bas
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe
DERDIAN chyba pozazdrościł grupie KALEDON stworzonego przez nich Universum i wykreował własny, dotrzymując słowa i nagrywając drugą część "New Era". Tym razem wydawcą była amerykańska wytwórnia Magna Carta Records, zasadniczo specjalizująca się w metalu progresywnym. Album ukazał się w sierpniu 2007, a w grudniu również w Japonii.
Progresywnego grania DERDIAN nie proponuje i progresji jest tyle, ile zawsze jest w zwartych albumach o charakterze konceptualnym, czyli dawka interludiów i preludiów mniej lub bardziej wyrafinowanych...
Tu wszystko rozpoczyna się od bojowej uwertury, prowadzonej przez litaury Giordiano, pełnej męskich rycerskich wokali, a potem... Czego nie można odmówić DERDIAN to energii w power metalu na neoklasycznej osnowie i to słychać we wstępie do New Era, który to utwór przypomina zasadnicze fakty z historii i jest pompatycznie i melodyjnie z Cargianelli na planie pierwszym, który ogólnie jest na tym albumie głośny, rozkrzyczany nawet i znacznie bardziej słyszalny od klawiszy, które może i są zmasowane, ale na planie zdecydowanie dalszym. Wstawka symfoniczna jest tu po prostu fenomenalna i chyba dlatego, że jest zupełnie inna niż te, którymi zazwyczaj raczy RHAPSODY. DERDIAN gra ostro i twardo rzeczy niesamowicie romantyczne i pod tym względem to fenomen na skalę całych Włoch. Wojenna opera w dumnym stylu kontynuowana jest w Betrayer i tego się słucha nadspodziewanie dobrze, mimo umiarkowanie zmanierowanych wokali. No po prostu aż się chce chwycić za claymore albo inny dwuręczny miecz. Barwnie, ciekawie DERDIAN opowiada swoją historię, zgrabnie operując w podgatunku power epic metal.
Te sola gitarowe są zniewalające, chyba dlatego, że są tak bardzo melodyjne, tak pełne czytelnego dramatyzmu. Tak jest praktycznie w każdej kompozycji, nawet w tych nieco zbyt słodkich i ugładzonych jak I Don't Wanna Die, choć i tu refren jest urzekający prostą, nieco naiwną melodią. Ponadto jak zgrabnie przechodzą tu do mocniejszych akcentów! Nie może być bardziej klasycznej kompozycji w stylu heroic italian power metal niż Golstar's Rage i tu bardzo dużo jest wzięte ze stylistyki KALEDON, ale biją KALEDON doprawdy udaną melodią, ciepłym dramatyzmem, patosem i doskonałą robotą sekcji rytmicznej, bo ta gra na tym LP wyjątkowo dobrze i pewnie. Tradycyjne na takich płytach następuje potem wyciszenie w songu przy pianinie, tutaj we Why i jest dobrze, przynajmniej na tyle, że kolejny taki song włoski nie irytuje.
Co więcej, część instrumentalna jest i tym razem urzekająca wystudiowanym romantyzmem gitary. Potem jednak zaliczają wpadkę wchodząc na obszary RHAPSODY w Back to the Crystal i taki poziom komplikacji ich nieco przerasta, a już na pewno poza refrenami. Centralny kolos tym razem jest nieco odsunięty w czasie, pojawia się późno i tak naprawdę to zadziwia. Niby to wszystko już było, ale przecież nie tak. Fenomenalne prowadzenie tego symfoniką z niezniszczalnymi rycerzami na planie pierwszym, niby też coś pomiędzy KALEDIN a THY MAJESTIE, jest ten patos włoski, to specyficzne przerysowanie, ale trzyma w napięciu, co więcej chce się słuchać tej symfoniki, na nią się tu czeka. Trochę wokalnie to może i momentami siada, może Fabio czy Roberto by to zaśpiewali lepiej, ale jest dobrze, jest dobrze!
Jeśli patos i monumentalizm to nic tu nie przebije The Hunter, bo jak się okazuje można być patetycznym grając szybko. No po prostu moc, także w tych bojowych mocnych chórkach. Może i nawinie nieco, ale co z tego, skoro melodia i aranżacja jest najwyższej klasy?
No i finał złożony z Before the War i War of the Gods. Pompatycznie, dramatycznie, melodyjnie, w klasycznym włoskim stylu i z absolutnie fenomenalnym refrenem. Coś pięknego po prostu w połączeniu z tymi fanfarami. Tak wdzięcznie i lekko to zostało zagrane, tak subtelnie zaaranżowane w pewnych miejscach, zwłaszcza tych wolniejszych. Jeden z najbardziej udanych i zapadających w pamięć finałów na włoskich płytach tego gatunku. No i samo zakończenie, mówiące, że jeszcze nie koniec...
Odważnie zagrała ekipa DERDIAN, bez kompleksów i bez zahamowań. Grają swoje, instrumentalnie i wokalnie nadspodziewanie ciekawie. Ponadto ten sound jest bardzo dobry, z opcji "sharp & clear", a słyszalność każdego instrumentu jest doskonała, po prostu doskonała!
Ten album kiedyś traktowałem z pewnym lekceważeniem, ale następne lata pokazały, że tak zagrać potrafi we Włoszech mało kto i gatunek stopniowo upada w czystej formie. Pewne rzeczy się docenia z perspektywy czasu i tego co się w muzyce dzieje.
ocena: 9/10
new 21.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian - New Era Pt. 3 - The Apocalypse (2010)
Tracklista:
1. Preludio 01:43
2. The Spell 05:57
3. Battleplan 05:02
4. Black Rose 04:22
5. Her Spirit Will Fly Again 05:36
6. Dreams 05:10
7. Divine Embrace 05:19
8. The Prophecy 04:51
9. Burn 04:51
10. Forevermore 06:14
11. Revolt 06:18
12. Presagio 02:30
13. The Apocalypse 06:25
Rok wydania: 2010
Gatunek: Melodic Epic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Joe Cargianelli - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Marco Banfi - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe, pianino
Minęły trzy lata od Part 2 "Nowej Ery" i w marcu 2010 nakładem znanej amerykańskiej wytwórni Magna Charta Records specjalizującej się w metalu progresywnym ukazał się LP "New Era Pt.3 - The Apocalypse". Grupa z nowym basistą Marco Banfi pozyskanym już w roku 2007 nagrała go w 2009 i choć część druga New Era spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem postanowiła to zrobić tym razem nieco inaczej.
Przede wszystkim nie dać się zaszufladkować jako flower power band włoski i nie zrobić czegoś, co by dawało możliwość porównywania tego z KALEDON. Dwa Kaledony to by było jednak za wiele. Ponadto grupa doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że nie dysponuje ani tak doskonałym technicznie wokalistą jak największe heroiczne power metalowe zespoły z Italii, ani także instrumentalistami klasy światowej. Ponadto rzecz i środki, jakie można było przeznaczyć na realizację, to nie był przecież budżet tych Największych i Najsłynniejszych.
DERDIAN opowiedział więc trzecią część historii zupełnie inaczej i tym zabrzmiał jak barwne muzycznie grupy hiszpańskie DARK MOOR i LORIEN z określoną dawką teatru francuskiego HEAVENLY. Co więcej, ta barwność została jeszcze mocniej podkreślona style operetkowym, a nie operowym oraz pierwiastkiem ludowej kultury miejskiej południa Europy z okresu po średniowiecznego w charakterze narracji, przy czym na pewno nie jest rys o charakterze folkowym.
Powstało kolorowe, pełne nagłych zwrotów akcji, chóralnych refrenów i lekko podanej epickości widowisko, gdzie jeszcze dodatkowo gdzieś tam słychać echa starego EDGUY, a wszyscy się przy tym bardzo dobrze bawią.
Fantastyczny jest początek tej płyty z tak swobodnie podaną gorącą melodyką z małymi odniesieniami do neoklasyki. Doprawdy wyborne są i The Spell i Battleplan a zadziorność refrenów i urok melodii niesamowity. Zdecydowany, dosyć wysoki wokal Cargianelli, który tu jest w wybornej dyspozycji, dużo drobnych wartości, wodewilowe klawisze, partie żeńskie operatica Elisy Stefanoni (RUSTLESS, EVENOIRE) pęd i niesamowita energia chóralnych tawernowych refrenów. Po prostu przepięknie grają!
Łagodniej i bardziej nastrojowo jest w Black Rose z pianiem, kompozycji przypominającej te zrobione z rozmachem romantyczne numery DARK MOOR o niezwykłej przebojowości i tu poradzili sobie znakomicie z tym w sumie trudnym zadaniem. Pierwsza klasa! Fanfarowy atak w pełnym radosnego pędu Her Spirit Will Fly Again jest bardzo dobry, a potem, gdy to tak zaczyna nabierać mocy w chóralnych refrenach, jest jeszcze lepiej i nawet mega teatralnie ! Może i chwilami jest to trochę przerysowane, ale zapomina się o tym natychmiast przy kapitalnym Dreams z pięknymi ornamentacjami neoklasycznymi, dumnym operetkowo zrobionymi, i jednocześnie w czystej stylistyce melodic power metal. Świetna robota gitarzystów, luz, swoboda i zwiewność na najwyższym poziomie.
Elegancki, wyważony power metal w stylu HEAVENLY grają w Divine Embrace, w The Prophecy znowu połączyć operetkę z ciepłym dramatyzmem i epickością w łagodnej romantycznej formie. Absolutnie refren w stylu najlepszego HEAVENLY!
Jedynym bardziej włoskim akcentem jest może na tym albumie Burn, z dosyć masywnymi klawiszami i tu mniej lub bardziej świadomie w tym melodyjnym pędzie i stylu epickiej narracji zbliżają się do THY MAJESTIE i KALEDON.
Zaskakujące jest nagłe rock/metalowe wyciszenie w Forevermore i tu jest przepiękny duet Elisa Stefanoni - Joe Cargianelli, do przepięknej romantycznej melodii z pianinem w dalszym planie. Revolt ma wyborny, pełen dramatyzmu początek potem się rozpędza epicko, jednak tu akurat wykorzystanie głosu żeńskiego to pomysł średnio udany, a melodia po prostu dobra i ta kompozycja nieco rozczarowuje. Za to neoklasyczna instrumentalna miniatura Presagiozostała rozegrana brawurowo i prowadzi do finału, czyli do The Apocalypse, operetkowego zwieńczenia, gdzie DERDIAN bierze się ponownie za bary z HEAVENLY i gdy dochodzi do starcia na najwyższym poziomie to jest na pewno remis. Bardzo udane zakończenie tego albumu, dynamiczne, szybkie i wysmakowane w formie i licznych ozdobnikach z fantastycznym solem gitarowym na czele.
Wykonanie jest mistrzowskie i aż trudno uwierzyć, że to ten sam zespół co w roku 2005.
Po raz kolejny album zrealizował Danilo Di Lorenzo i to jest robota znakomita. Specyfika polega na tym, że tu każdy instrument oraz wszystkie wokale umieszczone są w oddzielnych planach i suma tego wszystkiego daje niezwykły efekt barokowego przepychu. Efekt jest tym większy, że sound instrumentów jest niebywale wyrafinowany, zrobiony pod ten królewski sound DARK MOOR. Doskonała, po prostu doskonała realizacja.
DERDIAN zerwał z manierą włoską, zagrał śmiało, a nawet zuchwale, nagrywając album godny najlepszych osiągnięć DARK MOOR i HEAVENLY. Pt3 kończy sagę "New Era". Jest to także ostatni występ w DERDIAN Joe Caggianell. W roku 2012 odchodzi i niebawem staje na czele progressive power metalowego STARBYNARY. Jego miejsce zajmuje Ivan Giannini (ELEGACY, IVORY).
ocena: 9,4/10
new 17.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian -Limbo (2013)
Tracklista:
1. Carpe Diem 01:25
2. Dragon Life 05:04
3. Forever in the Dark 07:15
4. Heal My Soul 06:32
5. Light of Hate 05:16
6. Terror 06:31
7. Limbo 08:28
8. Kingdom of Your Heart 06:12
9. Strange Journey 05:42
10. Hymn of Liberty 08:04
11. Silent Hope 07:26
Rok wydania: 2013
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ivan Giannini - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Luciano Severgnini - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe, pianino
Ponieważ New Era zakończyła się na części trzeciej, DERDIAN z nowym wokalistą Ivanem Giannini musiał wymyślić coś nowego w formule swojej muzyki. Postawiono na dwa elementy - wydłużenie i urozmaicenie formalne kompozycji i głos znakomitego Ivana. Zostało to przedstawione na albumie "Limbo" wydanym nakładem własnym w marcu 2013 oraz w lipcu w Japonii przez Spiritual Beast.
Zrezygnowano z epickiego konceptu, ale nie zrezygnowano z barwnej, wielowątkowej formy przekazu i tego operetkowego lub wodewilowego szlifu całości i to się sprawdza w fenomenalnym Dragon Life, gdzie Ivan rozkręca się z sekundy na sekundę, a doskonałe melodic power metalowe motywy spiętrzają się w wybornym finale. Kapitalny, pełen świeżości utwór!
I zaraz potem kolejny pełen pasji i elegancji numer w stylu DARK MOOR z orkiestracjami i łagodnie zarysowanym fundamentem neoklasycznym. Doskonały refren, w stylu rozległych refrenów HEAVENLY i to drugi wyborny utwór na tej płycie. Lekkie neoklasyczne zabarwienie zawsze ma tu pozytywny wpływ i w galopującym klasycznym melodic power metalowym Light of Hate jest to bardzo ważne i stanowi wstęp do potężnych, pompatycznych i ultra chwytliwych refrenów ze wsparciem chórków. Moc!
W niespodziewany sposób rozkwita refren w Terror, wspaniały refren w kompozycji pełnej różnych metalowych odcieni, o lekko progresywnym zabarwieniu i teatralnym przekazie. Wokale Ivana są tu po prostu dewastujące w niemal operowym stylu! Absolutny Mistrz! Tytułowy Limbo wynika bezpośrednio z Terror i to wielowątkowa kompozycja o nowoczesnym, długim, instrumentalnym wstępie, by potem w umiarkowanych tempach malować różne nastroje w pompatycznej i dramatycznej ciepłej oprawie. Czegoś tu jednak brakuje do pełni szczęścia. Może zmniejszenia dawki elementów progresywnych i extreme metalowych, bo i takie tu się pojawiają w bardziej ponurej części?
Tam, gdzie tempa są wolniejsze, a melodie prostsze i bliższe typowemu melodic heavy, grają kompozycje dobre, ale niezbyt w opcji tych melodii oryginalne jak w Heal My Soul czy Strange Journey. Inna sprawa, że akurat Strange Journey ma ten refren prosty, ale niesamowicie zaraźliwy. A takim wspomnieniem epickich power metalowych dni chwały DERDIAN jest bardzo dobry heroiczny Kingdom of Your Heart i jeszcze raz czarują w refrenie do utworu, wydawać by się mogło na początku powszedniego. Piękne partie basu i pianina się tu przeplatają, pojawia się romantyczne podniosłe solo... Tak się powinno grać takie kompozycje właśnie.
Na wolne, balladowe, pełne monumentalizmu i zadumy czeka się na włoskich płytach zawsze z zainteresowaniem. Tu DERDIAN przedstawia przecudownej urody melancholijnego potwora Hymn of Liberty. Niesamowite wokale, niesamowite emocje, niesamowite aranżacje i ogólnie po prostu coś pięknego. I wreszcie na koniec, po raz kolejny popis operetkowy Silent Hope w metalowej oprawie i dumna, pełna żaru melodia ma tu doskonały, muzyczny fundament klawiszowy w stylu neoklasycznym. Wyborne, pełne przestrzeni i pędu zakończenie tej płyty.
Klawisze Garau są pełne zwiewnej elegancji i nie wysuwają się do przodu, sola pełne łagodnej ekspresji, galopady zgrabne i często z wykorzystaniem nietypowych motywów, mocna sekcja rytmiczna z nowym basistą Luciano Severgnini, no i oczywiście Ivan na planie pierwszym. A warto go było wyraźnie postawić na tym pierwszym planie. I co bardzo ważne, znakomite, bogate i interesujące partie instrumentalne. Tu jest czego posłuchać, znacznie więcej, niż tylko solo gitarzysty.
Wyśmienite to instrumentalnie przemyślała ekipa DERDIAN.
Danilo Di Lorenzo, który zrealizował ten album od strony soundu, niczym tu nie ustępuje maestrii Simine Mularoni. Znakomity sound po prostu, pełen głębi, klarowności i tak zarówno rozpoznawalny jako włoski, jak i poniekąd francuski i hiszpański w wielu aspektach.
A jeśli szukać jeszcze jakichś powiązań, to gdzieś w oddali czuje się wpływ muzycznej filozofii Tobiasa Sammeta.
Oczywiście, tej najlepszej.
ocena: 9,6/10
new 15.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian -Human Reset (2014)
Tracklista:
1. Eclipse 01:14
2. Human Reset 05:52
3. In Everything 06:16
4. Mafia 06:40
5. These Rails Will Bleed 02:48
6. Absolute Power 05:26
7. Write Your Epitaph 04:08
8. Music Is Life 06:25
9. Gods Don't Give a Damn 05:44
10. After the Storm 04:58
11. Alone 07:23
12. Delirium 01:15
13.My Life Back 06:34
Rok wydania: 2014
Gatunek: progressive melodic power metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Ivan Giannini - śpiew
Enrico Pistolese - gitara
Dario Radaelli - gitara
Luciano Severgnini - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Marco Garau - instrumenty klawiszowe, pianino
Sukces "Limbo" DERDIAN postanowił zdyskontować natychmiast i już w lipcu 2014 nakładem własnym (w Japonii Spiritual Beast) ekipa z Mediolanu przedstawiła kolejny album - 'Human Reset".
Trudno powiedzieć czy to z powodu znacznego zwiększenia popularności, czy też fenomenalnego wokalu Ivana DERDIAN zdecydował się stanąć w szranki z największymi sławami melodic progressive power metalu włoskiego takimi jak VISION DIVINE, SECRET SPHERE czy LABYRINTH i nagrał album z muzyką stanowiącą odpowiednik stylu tych grup z lat poprzedzających wydanie "Human Reset". To nie wyszło do końca przekonująco z dwóch powodów. Po pierwsze, umiejętności instrumentalistów DERDIAN, choć wysokie, nie dorównują kunsztowi czy to gitarzystów czy klawiszowców wskazanych grup i pewne rzeczy nie są w tych kompozycjach instrumentalnie na podobnym poziomie, a po drugie Ivan Giannini zaśpiewał na tym albumie nieco poniżej oczekiwań. Owszem stara się, nie odpuszcza ani na chwilę, ale czuć tu jakieś zmęczenie, a może i ciężar odpowiedzialności za dorównanie takim mocarzom jak Tirani, Conti, Messina czy Lione. On nie jest od nich gorszy, ale śpiewa jednak w kompozycjach formalnie uboższych i z mniej wysublimowanymi melodiami.
Naprawdę takie utwory jak Human Reset, Mafia, Absolute Power czy My Life Backsą solidne, ale to nie jest poziom mistrzowski klasyków włoskiego stylu. Znacznie lepiej to wygląda gdy kładą nacisk na chwytliwe i pełne rozmachu melodyjne refreny w stylu SECRET SPHERE i refren z Write Your Epitaph jest znakomity. Mocno kombinują w Gods Don't Give a Damn, ale takie kombinacje są zdecydowanie bardziej interesujące w wykonaniu VISION DIVINE. Jeśli jednak Alone miał być odpowiednikiem romantycznych, pełnych pianina i przestrzeni w refrenach songów VISION DIVINE z Luppi, to tu DERDIAN spisał się świetnie, a Ivan zaśpiewał fenomenalnie.
Do najlepszych utworów należą też te z elementami neoklasycznymi i wyrazistymi refrenami w stylu tych z "Limbo" (trochę tego stylu zostało) In Everything, bardzo krótki zarazem treściwy These Rails Will Bleed, czy też po raz kolejny operetkowo-wodewilowy Music Is Life z pełną wdzięku partia pianina i w takim stylu to DERDIAN nie ma sobie równych.
W kwestii produkcji. Ustawiono sound tradycyjny dla stylu, choć już w roku 2012 SECRET SPHERE nagrał płytę o ciekawszym, nowocześniejszym brzmieniu, a ostatnie albumy LABYRINTH czy VISION DIVINE także miały świeższy, bardziej współczesny sound, tak klawiszy, jak i gitar. Tu jest to bardzo włoskie, bardzo typowe i bardzo zachowawcze.
To jest realnie patrząc bardzo dobra płyta, ale jednak w stosunku do poprzedniej z Ivanem jednak słabsza i to sporo. Mimo starań wyszło nieco sztywno i akademicko w formie. Trudno powiedzieć na ile efekt pracy DERDIAN wpłynął na decyzję Ivana, który w roku 2015 opuścił zespół. Powrócił jednak w 2017 i zaśpiewał na najnowszej płycie DERDIAN "DNA" z 2018 roku.
ocena: 8/10
new 18.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Derdian - New Era Pt. 4 - Resurgence (2023)
tracklista:
1. Grin Of Revenge 5:43
2. The Evil Messiah 5:46
3. Face To Face 4:05
4. Dorian 4:44
5. Black Typhoon 5:23
6. Resurgence 5:12
7. All Is Lost 5:29
8. Derdian 4:57
9. Astar Will Comeback 5:18
rok wydania: 2023
gatunek: symphonic power metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Ivan Giannini - śpiew
Enrico Pistolese - gitara, śpiew
Dario Radaelli - gitara
Marco Banfi - gitara basowa
Salvatore Giordano - perkusja
Epickie historie mają zazwyczaj ciąg dalszy. Tak jest także w przypadku sagi "New Era" i DERDIAN nakładem własnym wyda Część 4 w październiku.
Skład od czasu prezentacji w roku 2018 "DNA" pozostał niemal ten sam, ale to "niemal" to odejście na początku tego roku Marco Garau, który w ramach swojego nowego zespołu MAGIC OPERA przedstawił już dwie znakomite płyty w roku 2021 i 2023. Warto przypomnieć, że był on filarem DERDIAN niemal od początku jego istnienia, czyli od 2003.
DERDIAN radzi sobie bez niego i przedstawia płytę ze stosunkowo ambitną formą power metalu, która jest w jakiejś mierze symfoniczna, ale nie na tyle, by zaliczyć ją do gatunku symphonic power. Zawiera w sobie elementy aranżacyjne, typowe dla włoskiego progressive power, jednak to także tylko elementy, które nie kierują zespołu na tory LABYRINTH. Jest to album umiarkowanie epicki i fantasy heroiczny w wymowie i klimacie, i dlatego też nie jest również kolejną próbą na polu typowego, włoskiego fantasy flower power, przez co nie da się porównać chociażby z KALEDON. Sporo jest tu poetyckiej zadumy i melancholii, na tym opierają się takie kompozycje jak All Is Lost i w nich zwłaszcza ujawnia się ogromny talent wokalny Ivan Giannini, który jeśli chodzi o te mocniejsze i szybsze kompozycje, to w przeszłości śpiewał je bardziej przekonująco. Mroczniejszy klimat, cięższy sound gitar i podniosła atmosfera czyni z Face To Face najlepszym utworem na tej płycie. Bardzo udany jest także szybszy, z chwytliwą melodią The Evil Messiah, który przypomina te podszyte lekką progresją killery SECRET SPHERE.
Jest jednak i sporo rzeczy, które mają pewne cechy genialności w oddzielnych motywach, jak Astar Will Comeback, Grin Of Revenge, czy Black Typhoon, szczególnie gdy są to momenty dumne i epickie, jednak z niejasnych powodów są one chowane gdzieś za nie do końca uzasadnionymi zmianami tempa i stylu melodii i jest to w ostatecznym rozrachunku niekonkretne.
Jest także zdecydowanie nawiązane do najstarszego stylu DERDIAN w szybszych, zrobionych z określonym rozmachem Derdian i Resurgence i to brzmi solidnie, choć niespecjalnie oryginalnie. Pewnie także i Dorian można zaliczyć do tej grupy, ten utwór jest raczej jednak tylko średnich lotów z bardzo już zgranych przez wszystkie włoskie zespoły refrenem. Tak, zadziorna melodia zwrotek jest lepsza.
Realizacja jest znakomita, tak w opcji mixu jak i masteringu (oczywiście Simone Mularoni!). Tam, gdzie trzeba czuje się wieloplanowość, a w innych miejscach wyodrębnienie popisów poszczególnych instrumentalistów. Jak zwykle wszystko zostało zagrane na bardzo wysokim poziomie, ale chyba wypada w końcu specjalnie docenić grę perkusisty Salvatore Giordano.
W sumie jest to album bardzo dobry, nieco miejscami trudniejszy w odbiorze niż poprzednie, jednak pozostaje wrażenie, że można było, dysponując tymi pomysłami, zrobić to jeszcze lepiej.
ocena: 8/10
new 14.08.2023
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości zespołu DERDIAN
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
|