20.06.2018, 08:58:08
Elixir - The Son of Odin (1986)
Tracklista:
1. The Star of Beshaan 05:30
2. Pandora's Box 04:35
3. Hold High the Flame 03:51
4. Children of Tomorrow 04:53
5. Trial by Fire 03:52
6. Starflight 03:55
7. Dead Man's Gold 04:21
8. Treachery (Ride Like the Wind) 03:30
9. Son of Odin 05:55
Rok wydania: 1986
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Paul Taylor - śpiew
Phil Denton - gitara
Norman Gordon - gitara
Kevin Dobbs - bas
Nigel Dobbs - perkusja
Ocena: 8,5/10
21.10.2008
Tracklista:
1. The Star of Beshaan 05:30
2. Pandora's Box 04:35
3. Hold High the Flame 03:51
4. Children of Tomorrow 04:53
5. Trial by Fire 03:52
6. Starflight 03:55
7. Dead Man's Gold 04:21
8. Treachery (Ride Like the Wind) 03:30
9. Son of Odin 05:55
Rok wydania: 1986
Gatunek: Traditional Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Paul Taylor - śpiew
Phil Denton - gitara
Norman Gordon - gitara
Kevin Dobbs - bas
Nigel Dobbs - perkusja
Historycznie ELIXIR odnosi się do NWOBHM, muzycznie już jednak nie bardzo...
Wystartowali w roku 1983, początkowo z wokalistką Sally Pike, którą jednak szybko i na zawsze w 1984 zastąpił Paul Taylor. Załapać się na końcówkę głównej fali NWOBHM grupie płytowo się nie udało i debiut wydany nakładem własnym przypadł na rok 1986, gdy do takiej muzyki przypięto etykietę "heavy metal" i nowego w tym już nic nie było. Ciekawe jest jednak to, że wśród grup brytyjskich był to w charakterze granego metalu jeden z bardziej "amerykańskich" zespołów w swej rycerskości i epickości na poziomie EXXPLORER czy też OMEN.
Dwie mocne, stosunkowo ostre i ciężkie gitary i średnio wysoki czysty wokal Taylora i dużo rycerskiego heavy w umiarkowanym tempie granego zdecydowanie i pewnie. Tak po amerykańsku, jak w "The Star of Beshaan" czy też w niezwykle udanym "Trial by Fire" o cechach kompozycji power metalowej z apokaliptycznymi ozdobnikami gitarowymi. Na tym albumie pojawia się w ramach epic fantasy grania sporo znakomitych melodii jak w jednym z najbardziej rozpoznawalnych "Pandora's Box". Szybsze kompozycje noszą, obok cech amerykańskich, także śladowe ilości motoryki IRON MAIDEN, co słychać w "Hold High the Flame" oraz w "Children of Tomorrow" z surowym riffem przewodnim. Na pewno najwięcej ironowego grania jest w melodyjnym "Treachery", co jednak nie dziwi, bo jest to jedna z najwcześniejszych kompozycji zespołu, zaprezentowana zresztą rok wcześniej na singlu.
Album jest bardzo wyrównany i zdecydowanie słabszych numerów tu nie ma, jedynie może linia melodyczna "Starflight" jest niedopracowana i główny motyw jakoś się rozmywa. Zdecydowanie może się podobać wokalista i sekcja rytmiczna braci Dobbsów z bardzo dobrymi zagrywkami basisty, co słychać chociażby w wolniejszym "Dead Man's Gold". Pewien niedosyt budzą może tylko sola gitarzystów, na dobrym poziomie, ale jednak znamionujące poziom techniczny obu wioślarzy daleki od medalowych pozycji w ramach krajowej konkurencji. Płyta ma znakomite epickie zakończenie w postaci monumentalnego "Son of Odin" jednego z najlepszych true epic metalowych numerów brytyjskich z lat 80tych, których zresztą przyznać należy w tym kraju nie powstało wiele. Jest tu wielka siła przekazu stworzona z kombinacji pełnych dostojeństwa majestatycznych riffów.
Szukając analogii muzycznych w UK, ciężko by było znaleźć zespół grający tak konsekwentnie podobny heavy metal o cechach epicko -rycerskich. Może TREDEGAR, ale ta grupa nie miała żadnych metalowych odniesień do USA. Również samo brzmienie, dobre, z lekka surowe to bardziej Ameryka, niż JUDAS PRIEST czy IRON MAIDEN połowy lat 80tych.
Ten LP, mimo swojej niewątpliwej wartości, jakoś nie zdołał przekonać do siebie Brytyjczyków.
ELIXIR działał nadal, ale nigdy nie zdołał wywalczyć większej popularności kończąc swój pierwszy etap istnienia w roku 1990 po wydaniu drugiej płyty "Lethal Potion".
Wystartowali w roku 1983, początkowo z wokalistką Sally Pike, którą jednak szybko i na zawsze w 1984 zastąpił Paul Taylor. Załapać się na końcówkę głównej fali NWOBHM grupie płytowo się nie udało i debiut wydany nakładem własnym przypadł na rok 1986, gdy do takiej muzyki przypięto etykietę "heavy metal" i nowego w tym już nic nie było. Ciekawe jest jednak to, że wśród grup brytyjskich był to w charakterze granego metalu jeden z bardziej "amerykańskich" zespołów w swej rycerskości i epickości na poziomie EXXPLORER czy też OMEN.
Dwie mocne, stosunkowo ostre i ciężkie gitary i średnio wysoki czysty wokal Taylora i dużo rycerskiego heavy w umiarkowanym tempie granego zdecydowanie i pewnie. Tak po amerykańsku, jak w "The Star of Beshaan" czy też w niezwykle udanym "Trial by Fire" o cechach kompozycji power metalowej z apokaliptycznymi ozdobnikami gitarowymi. Na tym albumie pojawia się w ramach epic fantasy grania sporo znakomitych melodii jak w jednym z najbardziej rozpoznawalnych "Pandora's Box". Szybsze kompozycje noszą, obok cech amerykańskich, także śladowe ilości motoryki IRON MAIDEN, co słychać w "Hold High the Flame" oraz w "Children of Tomorrow" z surowym riffem przewodnim. Na pewno najwięcej ironowego grania jest w melodyjnym "Treachery", co jednak nie dziwi, bo jest to jedna z najwcześniejszych kompozycji zespołu, zaprezentowana zresztą rok wcześniej na singlu.
Album jest bardzo wyrównany i zdecydowanie słabszych numerów tu nie ma, jedynie może linia melodyczna "Starflight" jest niedopracowana i główny motyw jakoś się rozmywa. Zdecydowanie może się podobać wokalista i sekcja rytmiczna braci Dobbsów z bardzo dobrymi zagrywkami basisty, co słychać chociażby w wolniejszym "Dead Man's Gold". Pewien niedosyt budzą może tylko sola gitarzystów, na dobrym poziomie, ale jednak znamionujące poziom techniczny obu wioślarzy daleki od medalowych pozycji w ramach krajowej konkurencji. Płyta ma znakomite epickie zakończenie w postaci monumentalnego "Son of Odin" jednego z najlepszych true epic metalowych numerów brytyjskich z lat 80tych, których zresztą przyznać należy w tym kraju nie powstało wiele. Jest tu wielka siła przekazu stworzona z kombinacji pełnych dostojeństwa majestatycznych riffów.
Szukając analogii muzycznych w UK, ciężko by było znaleźć zespół grający tak konsekwentnie podobny heavy metal o cechach epicko -rycerskich. Może TREDEGAR, ale ta grupa nie miała żadnych metalowych odniesień do USA. Również samo brzmienie, dobre, z lekka surowe to bardziej Ameryka, niż JUDAS PRIEST czy IRON MAIDEN połowy lat 80tych.
Ten LP, mimo swojej niewątpliwej wartości, jakoś nie zdołał przekonać do siebie Brytyjczyków.
ELIXIR działał nadal, ale nigdy nie zdołał wywalczyć większej popularności kończąc swój pierwszy etap istnienia w roku 1990 po wydaniu drugiej płyty "Lethal Potion".
Ocena: 8,5/10
21.10.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"