From the Depth
#1
From the Depth - Back to Life (2011)

[Obrazek: R-4843042-1377229140-8511.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Back to Life 01:10
2. Live for Today 03:49
3. Our Music our Souls 04:38
4. Don't Forget Who You Are 04:06
5. Lack of Emotion 03:48
6. The Will to Be the Flame 03:51
7. The Cruel Kindness 05:19
8. You Just Have to Fly 05:23
9. Straight to the Source 04:18
10. Nenia 03:33
11. Nothing to You 05:00
12. Leading My Essence Above All 02:55

Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic/Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Raffaele Albanese - śpiew
Alessandro Cattani - gitara
Davide Castro - instrumenty klawiszowe
Alessandro Karabelas - bas
Cristiano Battini - perkusja

Barwny korowód nowych melodic power metalowych zespołów z Włoch zdaje się nie mieć końca.
Teraz dołączył do niego swoim płytowym debiutem FROM THE DEPTH z Parmy.Grupa składa się z muzyków do tej pory bliżej nieznanych poza Raffaele "Raffo" Albanese, który tu pełni obowiązki wokalisty a nie gitarzysty jak w również parmeńskim symphonic power metalowym WINTER HAZE, który już jakiś czas temu pożegnał.Album został wydany przez brytyjską wytwórnię Rising Records w listopadzie 2011.

Tu jako wokalista się sprawdza i śpiewa dobrze może poza utworem "Don't Forget Who You Are", tyle że muzyka FROM THE DEPTH jest właściwie bliźniaczo podobna do tego, co od kilkunastu lat serwują bandy flower power metalowe z Italii i cech własnych praktycznie nie posiada. Na szczęście nie ma tu pseudo progresywnych tasiemców, ale są te jakże rozpoznawalne "włoskie klawisze" nawet w tych bardziej melodic metalowych, niż powerowych utworach jak "Nothing to You".
Niestety, nie odmawiają sobie takiego utworu jak pastelowa ballada przy klawiszach i z symfoniką w tle jak "Nenia" i tu nudzą niemiłosiernie i lepiej już prezentują się w takich szybszych numerach melodic power, jak "Live for Today" czy "You Just Have to Fly" z szybką perkusją, melodyjnymi solami i dialogami gitarowo-klawiszowymi. Nieoryginalne, ale dobrze zrobione, podobnie jak "Our Music Our Souls" z wesołymi klawiszami w tle i zdecydowanie tu brylujący szybki z zębem gitarowym zagrany "The Will to Be the Flame". Bardzo dobre sola są na tym albumie, czy też raczej zgrabnie ożenione z klawiszami w efektowne bukiety. No i jeszcze jedno. Znakomity perkusista Cristiano Battini. Dynamit power melodic metalu tylko szkoda, że nieco ostrzej nie ustawiono mu instrumentu w procesie produkcji. No, ale wtedy by nie pasował do kolorowego radosnego soundu całości.
Bombastyczne i pompatyczne granie włoskie reprezentuje taki sobie raczej wolny i klasycznie z pianinem i klimatem zrobiony "The Cruel Kindness", tyle że tu brak motywu chwytającego za serce.
Tak po prostu poprawnie. Za to przyjemnie brzmi nieco wolniejszy rytmiczny i z fajnym przejściem do refrenu "Straight to the Source".

Taka to w sumie dobra płyta w gatunku melodic power, bez hitów i bez błysku, ale i bez kompromitujących wpadek. Oblicza własnego brak, ale jest solidna produkcja, godny wyróżnienia perkusista i kilka po swojemu odegranych znanych motywów.


Ocena: 7/10

21.11.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
From the Depth - Moments (2020)

[Obrazek: R-15929168-1610785132-5275.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Immortal 04:55     
2. Spread Your Fire 04:55     
3. Ten Years 05:09     
4. Streets of Memory 04:20     
5. Hypnos 01:51     
6. Forget and Survive 04:48     
7. Just Ice 07:46     
8. Missed 04:51     
9. A Matter of Time 05:47     
10. Somewhere 04:22

Rok wydania: 2020
Gatunek: Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Raffaele Albanese - śpiew
Gianpiero Milione - gitara
Simone Martinelli - gitara
Santo Clemenzi - bas
Cristiano Battini - perkusja

Gościnnie:
Davide Castro - instrumenty klawiszowe
Oreste Giacomini - instrumenty klawiszowe
Andrea De Paoli - instrumenty klawiszowe


2020 rok, świat obiega szokująca wiadomość - z czeluści do życia powraca FROM THE DEPTH i ma zostać wydany nowy album nakładem Rockshots Recods 28 sierpnia.
Przez te lata skład się zmienił, teraz jest dwóch gitarzystów, ale pozostała ta sama sekcja rytmiczna, a klawiszowców gościnnie występujących jest trzech, w tym tytan LABYRINTH Andrea De Paoli.

Do nagrań została zaproszona cała rzesza gości również do chórów, jednych sławnych, jak Tiranti i Voli, inni mniej. Można odnieść wrażenie, że ten album wydaje się być lansowany jako wielkie wydarzenie, wielki powrót, ale to wrażenie mylne. I to bardzo.
Debiut, który nagrany został prawie 10 lat temu nie prezentował sobą niczego nowego, i podobna sytuacja ma miejsce tutaj. Jest kopiowanie SECRET SPHERE z czasów Roberto Messina w Immortal i Spread Your Fire. Jest i typowy włoski flower power w Forget and Survive z potęgą naiwności KALEDON polanego sosem HELLOWEEN i to jest muzyka tylko dla zaprawionych w boju, którzy jeszcze nie mają dość muzyki infantylnej, skierowanego do jak najbardziej zdziecinniałego odbiorcy, zagrane kompletnie bez klasy i szacunku. Kompletne przeciwieństwo TWILIGHT FORCE.
VISION DIVINE odzywa się w Ten Years i jest to niestety granie bardzo przewidywalne, z fatalnym zakończeniem.
Paoli to klasa sama w sobie i tam, gdzie gra jest to występ na poziomie, trudno też coś zarzucić sekcji rytmicznej i gitarzystom, bo starają się grać ciekawie i zdarzy im się odegrać wariację na temat czy to LABYRINTH, czy SECRET SPHERE, i to na całkiem niezłym poziomie, ale bez iskry i ikry, na poziomie odtwórczym ze słabo zaznaczoną inwencją własną.
Po części ciekawe jest Streets of Memory, bo jest w tym coś z LABYRINTH, wydaje się też odzywać bardziej infantylna wersja SHINING FURY w Forget and Survive.
Just Ice niby nie jest złe, ale WINTERS DAWN i ich nostalgiczne, niemal momentami płaczliwe granie to raczej Grecja, a takie rzeczy bardziej stonowane o klasę wyżej grali Czesi z SEBASTIEN. Nawet miejsce na IRON MAIDEN się tutaj znalazło! Najlepszą częścią są ostatnie dwie minuty, gdzie atakują epiką na miarę ICY STEEL i to jest zrealizowane naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że dobre przychodzi na końcu.
Są inspiracje TEMPERANCE w Missed, ale Albense daje do zrozumienia jedynie, że nie jest Pastorino. A Matter of Time to miał być chyba miks TEMPERANCE, EDGE OF FOREVER i SECRET SPHERE, które najbardziej słychać w refrenie, tylko dlaczego te chóry są tak słabe? Na plus bardzo dobre solo.
Na końcu Somewhere, która miała być chyba nawiązaniem do SECRET SPHERE i wokalnie jest to zrealizowane bardzo, bardzo dobrze, aż chce się bić oklaski. Kiedy jednak to się dopiero zaczyna rozkręcać, to się kończy, bo ostatnie dwie i pół minuty to strata czasu przy nic niewnoszących samplach.
Idealne podsumowanie albumu, który tak naprawdę nic nowego nie wnosi.

Brzmienie? Przecież to oczywiste, że bez zarzutu, bo inne płyty z Domination Studio Simone Mularoniego nie mają prawa wyjść, tylko szkoda jego pracy na płytę tak nijaką.
Po przesłuchaniu tego LP jest mi autentycznie smutno i przykro, bo chciałbym dać ocenę dobrą, powiedzieć, że to poziom albumu poprzedniego, nawet że to jest wydarzenie godne wszystkich biorących w tym udział.
Mimo usilnych chęci nie jestem w stanie.
Problemem nie jest wtórność tego wszystko czy że technicznie jest to poziom nieco ponad rzemiosła.
Problemem są kompozycje, które w większości nie wychodzą poza poziom coverbandu, momentami zahaczając brutalne uproszczenie.
Ten album chyba byłby lepszy, gdyby powstał jako rocznicowe wydanie włoskiej sceny metalowej, przypominające o zespołach znanych i takich, które znać warto.
Bo płyta jako taka broni się samodzielnie raczej słabo i jest ona wymierzona chyba tylko do osób, które mają dość niskie wymagania nawet co do samej sceny włoskiej, która przecież w ostatnim czasie wydaje się rozwijać dość prężnie albo po prostu rozpoczynających przygodę i chcą wyjść poza strefę komfortu. Tylko taka płyta do poszukiwań może raczej zniechęcić.
Ale może takie osoby uznają ją za dobrą. W końcu są tacy, którym podobają się ostatnie płyty DRAGONFORCE i wielkim wydarzeniem była każda kolejna płyta POWER QUEST, NANOWAR i SLAYER ostatnich 25 lat czy garażowego dema black metalowego shoegeze ze Sri Lanki.
Niestety, do mnie, osoby bardzo pobłażliwej, która potrafi wybaczyć wtórność i lubi metal z dozą naiwności, ta muzyka nie trafia.


Ocena: 6.1/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rockshots Recods
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości