Pilgrim
#1
Pilgrim - Misery Wizard (2012)

[Obrazek: R-4679945-1378273280-3169.jpeg.jpg]
 
Tracklista:
1. Astaroth 06:32
2. Misery Wizard 10:44
3. Quest 09:52
4. Masters of the Sky 10:59
5. Adventurer 04:29
6. Forsaken Man 12:54

Rok wydania: 2012
gatunek: Doom Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
The Wizard (Jonathan M. Rossi)- śpiew, gitara
Count Elric the Soothsayer (Eric Dittrich) - gitara basowa
Krolg Splinterfist Slayer of Men (Nick Nosach) - perkusja

W ostatnim czasie coraz bardziej powraca do łask w USA tradycyjny doom.
Wśród najnowszych nabytków tej sceny PILGRIM z Rhode Island zdecydowanie należy zaliczyć do czołówki. Debiut tego zespołu wydany w styczniu przez Metal Blade Records,  to doprawdy uczta złożona z riffów najbardziej tradycyjnych dla ST.VITUS, dla ekip Hellhound i dla starego BLACK SABBATH, przy czym to nie jest płyta stoner/doom, bo ma wyraźnie epicki charakter, a tematyka obraca się w obszarach fantasy, miecza, magii i wszystkiego, co z tym jest związane.

Z jakąż przyjemnością słucha się tych zagrywek w dosyć powolnym "Astaroth" niemiłosiernie typowym i jednocześnie hipnotycznie wciągającym. Dodatkowego smaku dodaje starodawne brzmienie, przybrudzone, lekko rozmyte w tej ryczącej gitarze i melodia jak soczewka skupiająca wszystko, co najlepsze w amerykańskim klasycznym doom metalu.
Długie kompozycje, długo się rozpoczynające, transowe, ponure w większości i hipnotyzujące, przy czym może bardzo wolny "Misery Wizard" nieco mniej, niż jeszcze wolniejszy niemal funeralny "Forsaken Man", który tak na dobrą sprawę rozkręca się z lekka w połowie w atmosferze brudu i sprzężeń i poraża dostojeństwem melodii o fantastycznej wyważonej rytmice w sabbathowskich klimatach pomieszanych dodatkowo z SAINT VITUS i odrobiną wczesnego CATHEDRAL, który tu jakoś cały czas pozostając w cieniu, jest jednak dostrzegalny. W jakiś sposób okładka go sygnalizuje... Wokal jest lekko schowany, jakby przytłoczony przez gitarę i bas, ale dobiega wystarczająco donośnie w manierze wysokiego śpiewu i jest bardzo ważnym elementem tego posępnego spektaklu. Bardzo ponurego i niemal psychodelicznego w "Masters of the Sky". Przytłaczający doom metal, trzeba przyznać i do tego przytłaczający bez agresji i epatowania nadmierną mocą. To jest ciężkie i duszne, ale równocześnie lekko przyswajalne, mimo określonej surowości i zdecydowanego nihilizmu w "Quest" z nagłym gitarowym przyśpieszeniem. Najszybszy jest tradycyjnie najkrótszy jednocześnie "Adventurer" i to heavy/doom wysokiej klasy z wyrazistą melodią.

Starodawny doom w starodawnym brzmieniu w wykonaniu nowego zespołu, wykorzystującego stare, sprawdzone pomysły.


Ocena: 8,8/10

29.01.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości