25.06.2018, 08:32:12
Raising Fear - Mythos (2005)
Tracklista:
1. Thorr 07:12
2. Thesus 05:03
3. Fenrir 05:43
4. Montezuma 06:54
5. Merlin 04:35
6. The Goddess 07:25
7. Charon 06:18
8. Ocasta 04:52
9. Gilgamesh 06:52
10. Angel Witch (Angel Witch cover) 03:33
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Rob DellaFrera - śpiew
Alberto Toniolo - gitara
Yorick - gitara
Frana - bas
Cristian Galimberti - perkusja
Ocena: 8.5/10
4.04.2009
Tracklista:
1. Thorr 07:12
2. Thesus 05:03
3. Fenrir 05:43
4. Montezuma 06:54
5. Merlin 04:35
6. The Goddess 07:25
7. Charon 06:18
8. Ocasta 04:52
9. Gilgamesh 06:52
10. Angel Witch (Angel Witch cover) 03:33
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Rob DellaFrera - śpiew
Alberto Toniolo - gitara
Yorick - gitara
Frana - bas
Cristian Galimberti - perkusja
Zespołów o tej nazwie jest, lub było kilka, w tym dwa w samych Włoszech. Ten pochodzi z Vicenzy i promo z 2003 roku utorowało mu drogę do wydania dwóch płyt przez Dragonheart w latach 2005-2006."Mythos" zaprezentowany został w lutym 2005.
Grupa, choć obraca się w klimatach mitologicznych i fantasy, nie należy do kręgu flower power. Gra muzykę cięższą, gdzie wpływy power metalu z obu półkul są podlane sosem tradycyjnego heavy, a także speed metalu, typowego dla lat 80-tych i 90-tych.
Debiut "Mythos" ma ciekawą konstrukcję, zawiera bowiem dziewięć słynnych mitów, opowiedzianych metalowym językiem. Mity te pochodzą z różnych epok i różnych kultur, tyle że od strony muzycznej to trochę trudno rozpoznać, bo zespół nie stosuje orientalnych czy "starożytnych" motywów i te mity mają wyrażenie w zasadzie tylko w warstwie tekstowej.
"Thorr" oczywiście brzmi dumnie i pewien chłód północy tam się wyczuwa. To klasyczny rycerski power metal, z ładną częścią łagodniejszą, z gitara akustyczną i lżejszym śpiewem.
Warte uwagi są sola gitarowe, pełne treści, bardzo melodyjne i te w "Thorr" należy do najlepszych i najbardziej wzniosłych. Zespół jednak nie jest przykładem grupy typowo epickiej. Te wolniejsze tempa występują jako składnik dodatkowy i początek "Thesus", wolny i mroczny, to tylko wstęp do dynamicznego speed heavy power, pełnego dosyć ciężkich riffów i kruszących galopad. Ten styl kontynuuje "Fenrir" i tu dużo jest z grania amerykańskiego. Choć melodie klimatu epok, z jakich te opowieści pochodzą nie oddają, to są bardzo dobre. Spokojniejszy "Montezuma" w tym towarzystwie jest nieco bezbarwny, mimo zastosowania ciekawych rozwiązań w backing vocalach, nadrabia za to dynamiczny "Merlin" z szarżującym basem, prosty i bardziej w stylu melodyjnego heavy power niemieckiego. "The Goddess" to utwór najdłuższy, częściowo balladowy, w drugiej części bardziej smutny, nieco surowy i z kolejnym pięknym solem, bardzo romantycznym i nostalgicznym. W "Charon" mamy interesujące połączenie wszystkich stylów, jakie zespół prezentuje na tym albumie. Heavy power w amerykańskim stylu w zwrotkach, epickie refreny z niemal doomowo grającą druga gitarą i fragmenty bardzo łagodne. RAISING FEAR, w przeciwieństwie do wielu innych zespołów z kręgu melodyjnego heavy power, potrafi na tym albumie utrzymywać zainteresowanie przez cały czas trwania utworów, dzieje się tu dużo i te zmiany temp i melodii są dobrze pomyślane. Końcowa część albumu to dynamiczny heavy power, grany szybko i zdecydowanie w "Ocasta" i w znakomitym "Gilgamesh", gdzie skromny, akustyczny wstęp nie zwiastuje aż takiego potężnego natarcia, jakie rozwija się potem. Znakomity numer, kwintesencja rycerskiego heavy power.
Tu też należy pochwalić bardzo kompetentnego w tej ostrzejszej konwencji wokalistę DellaFrera. Zresztą w tych wszystkich stylach, w jakich mu tu przyszło zaśpiewać, prezentuje się bardzo solidnie, operując głosem męskim, ale gdy trzeba wejść w wyższe rejestry też nie słychać fałszu czy nadmiernego wysiłku.
Ten album jest bardzo interesujący. Może nawet dobrze, że tu nie ma "ancient" wstawek i silenia się na granie muzyki z "danej epoki". Jest bardzo dobrze wyprodukowany power i heavy power, i rycerski i epicki bez monumentalizmu, niby typowy, ale jednak nietuzinkowy. Muzycy tworzą zespół bardzo zgrany i nie tylko te solowe popisy gitarzystów są warte uwagi. Warto posłuchać, jak tu gra perkusista i basista.
Jedna z bardziej interesujących płyt z taką muzyką z Włoch i ten zespół wiedział, jak utrzymać zainteresowanie słuchacza przez cały czas.
Grupa, choć obraca się w klimatach mitologicznych i fantasy, nie należy do kręgu flower power. Gra muzykę cięższą, gdzie wpływy power metalu z obu półkul są podlane sosem tradycyjnego heavy, a także speed metalu, typowego dla lat 80-tych i 90-tych.
Debiut "Mythos" ma ciekawą konstrukcję, zawiera bowiem dziewięć słynnych mitów, opowiedzianych metalowym językiem. Mity te pochodzą z różnych epok i różnych kultur, tyle że od strony muzycznej to trochę trudno rozpoznać, bo zespół nie stosuje orientalnych czy "starożytnych" motywów i te mity mają wyrażenie w zasadzie tylko w warstwie tekstowej.
"Thorr" oczywiście brzmi dumnie i pewien chłód północy tam się wyczuwa. To klasyczny rycerski power metal, z ładną częścią łagodniejszą, z gitara akustyczną i lżejszym śpiewem.
Warte uwagi są sola gitarowe, pełne treści, bardzo melodyjne i te w "Thorr" należy do najlepszych i najbardziej wzniosłych. Zespół jednak nie jest przykładem grupy typowo epickiej. Te wolniejsze tempa występują jako składnik dodatkowy i początek "Thesus", wolny i mroczny, to tylko wstęp do dynamicznego speed heavy power, pełnego dosyć ciężkich riffów i kruszących galopad. Ten styl kontynuuje "Fenrir" i tu dużo jest z grania amerykańskiego. Choć melodie klimatu epok, z jakich te opowieści pochodzą nie oddają, to są bardzo dobre. Spokojniejszy "Montezuma" w tym towarzystwie jest nieco bezbarwny, mimo zastosowania ciekawych rozwiązań w backing vocalach, nadrabia za to dynamiczny "Merlin" z szarżującym basem, prosty i bardziej w stylu melodyjnego heavy power niemieckiego. "The Goddess" to utwór najdłuższy, częściowo balladowy, w drugiej części bardziej smutny, nieco surowy i z kolejnym pięknym solem, bardzo romantycznym i nostalgicznym. W "Charon" mamy interesujące połączenie wszystkich stylów, jakie zespół prezentuje na tym albumie. Heavy power w amerykańskim stylu w zwrotkach, epickie refreny z niemal doomowo grającą druga gitarą i fragmenty bardzo łagodne. RAISING FEAR, w przeciwieństwie do wielu innych zespołów z kręgu melodyjnego heavy power, potrafi na tym albumie utrzymywać zainteresowanie przez cały czas trwania utworów, dzieje się tu dużo i te zmiany temp i melodii są dobrze pomyślane. Końcowa część albumu to dynamiczny heavy power, grany szybko i zdecydowanie w "Ocasta" i w znakomitym "Gilgamesh", gdzie skromny, akustyczny wstęp nie zwiastuje aż takiego potężnego natarcia, jakie rozwija się potem. Znakomity numer, kwintesencja rycerskiego heavy power.
Tu też należy pochwalić bardzo kompetentnego w tej ostrzejszej konwencji wokalistę DellaFrera. Zresztą w tych wszystkich stylach, w jakich mu tu przyszło zaśpiewać, prezentuje się bardzo solidnie, operując głosem męskim, ale gdy trzeba wejść w wyższe rejestry też nie słychać fałszu czy nadmiernego wysiłku.
Ten album jest bardzo interesujący. Może nawet dobrze, że tu nie ma "ancient" wstawek i silenia się na granie muzyki z "danej epoki". Jest bardzo dobrze wyprodukowany power i heavy power, i rycerski i epicki bez monumentalizmu, niby typowy, ale jednak nietuzinkowy. Muzycy tworzą zespół bardzo zgrany i nie tylko te solowe popisy gitarzystów są warte uwagi. Warto posłuchać, jak tu gra perkusista i basista.
Jedna z bardziej interesujących płyt z taką muzyką z Włoch i ten zespół wiedział, jak utrzymać zainteresowanie słuchacza przez cały czas.
Ocena: 8.5/10
4.04.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"