25.06.2018, 18:00:48
Savage Grace - Master of Disguise (1985)
Tracklista:
1. Lions Roar 01:02
2. Bound to Be Free 04:25
3. Fear My Way 04:22
4. Sins of the Damned 04:19
5. Into the Fire 03:29
6. Master of Disguise 04:02
7. Betrayer 04:56
8. Sons of Iniquity 04:40
9. No One Left to Blame 04:11
Rok wydania: 1985
Gatunek: Speed/Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Mike Smith - śpiew
Chris Logue - gitara
Brian East - bas
Dan Finch - perkusja
Ocena: 8,3/10
17.07.2010
Tracklista:
1. Lions Roar 01:02
2. Bound to Be Free 04:25
3. Fear My Way 04:22
4. Sins of the Damned 04:19
5. Into the Fire 03:29
6. Master of Disguise 04:02
7. Betrayer 04:56
8. Sons of Iniquity 04:40
9. No One Left to Blame 04:11
Rok wydania: 1985
Gatunek: Speed/Heavy/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Mike Smith - śpiew
Chris Logue - gitara
Brian East - bas
Dan Finch - perkusja
Założony w 1981 w Los Angeles SAVAGE GRACE nosił początkowo nazwę MARQUIS DE SADE, przybrał glamowy image i postanowił szybko zawojować power rockową scenę amerykańską. Okazało się to jednak trudne i zespół uzyskał kontrakt płytowy dopiero w roku 1985 i to we Francji w wytwórni Black Dragon Records.
Nagrany w czteroosobowym składzie album "Master Of Disguise" to zestaw power metalowych kompozycji naznaczonych speedem i melodiami bardziej typowymi dla klasycznego heavy metalu jak w "Lions Roar-Bound To Be Free" z taką na luzie podaną dawką epicko-rycerskiego grania, tu akurat mocno w riffach wzorowanego na IRON MAIDEN. Kompozycje zazwyczaj eksplodują w solach gitarowych Chrisa Louge, który także wspiera wokalnie Mike Smitha, bardzo dobrego wokalistę nieco także przypominającego Bruce Dickinsona. Męski dalekosiężny głos doskonale radzący sobie także gdy trzeba było zaśpiewać wyżej lub bardziej rycersko.
Ogólnie te kompozycje mają więcej wspólnego z NWOBHM i zdecydowanie z IRON MAIDEN niż z power metalem amerykańskim. Dumnie galopuje w seriach klasycznych dla UK riffów bojowy "Fear My Way", który mógłby znaleźć się i na "The Number Of The Beast" podobnie jak i bardzo szybki dynamiczny "Sins Of The Damned" z morderczymi wokalami i pirotechnicznym popisem Louge, Bojowe maidenowskie melodie to także "Into The Fire", w którym nie odpuszczają ani na sekundę czy też rozpoczynający się od znakomitego perkusyjnego wstępu "Master Of Disguise" z niezmiernie nośną melodią pełną heavy metalowej dumy. Jedynie chłodny pełen długich ostrych gitarowych wybrzmiewań "Betrayer" jest bardziej osadzony w amerykańskiej tradycji grania metalu, a "Sons Of Iniquity" stanowi swoistą mieszankę true grania LIEGE LORD i IRON MAIDEN. Na sam koniec dają mocnego speedowego kopa w "No One Lrft To Blame" w bojowym jak wszystko na tym albumie i tu także słychać, że i basista Brian East nie stroni od zagrywek w stylu Harrisa.
Ogólnie to taki IRON MAIDEN na speedzie, chociaż czasem i zdarzają się im łagodniejsze i wolniejsze partie. Jednak rzadko. Płyta kipi energią wybuchowych solówek, zaciętej doskonale zgranej sekcji rytmicznej i okraszona jest wybornym zaiste wokalem. Pod względem produkcyjnym mogłoby być lepiej - nieco suchy to sound, ale ani malutka Important Records (która pierwotnie wydała ten LP niemal domowym sposobem w USA), ani wytwórnia Black Dragon do potentatów nie należały i album jest na miarę możliwości finansowych i tak prezentując się pod tym względem lepiej niż większość płyt ze speed heavy/power wydawanych w USA przez mniejsze wytwórnie.
Ten LP cieszył się sporym powodzeniem w Europie, w USA jednak wyraźnie wytykano mu "europejskie" korzenie.
Potem zespół przeszedł serię zmian personalnych, co jednak nie przeszkodziło w wydaniu drugiego albumu "After The Fall Of Grace" w roku następnym.
Nagrany w czteroosobowym składzie album "Master Of Disguise" to zestaw power metalowych kompozycji naznaczonych speedem i melodiami bardziej typowymi dla klasycznego heavy metalu jak w "Lions Roar-Bound To Be Free" z taką na luzie podaną dawką epicko-rycerskiego grania, tu akurat mocno w riffach wzorowanego na IRON MAIDEN. Kompozycje zazwyczaj eksplodują w solach gitarowych Chrisa Louge, który także wspiera wokalnie Mike Smitha, bardzo dobrego wokalistę nieco także przypominającego Bruce Dickinsona. Męski dalekosiężny głos doskonale radzący sobie także gdy trzeba było zaśpiewać wyżej lub bardziej rycersko.
Ogólnie te kompozycje mają więcej wspólnego z NWOBHM i zdecydowanie z IRON MAIDEN niż z power metalem amerykańskim. Dumnie galopuje w seriach klasycznych dla UK riffów bojowy "Fear My Way", który mógłby znaleźć się i na "The Number Of The Beast" podobnie jak i bardzo szybki dynamiczny "Sins Of The Damned" z morderczymi wokalami i pirotechnicznym popisem Louge, Bojowe maidenowskie melodie to także "Into The Fire", w którym nie odpuszczają ani na sekundę czy też rozpoczynający się od znakomitego perkusyjnego wstępu "Master Of Disguise" z niezmiernie nośną melodią pełną heavy metalowej dumy. Jedynie chłodny pełen długich ostrych gitarowych wybrzmiewań "Betrayer" jest bardziej osadzony w amerykańskiej tradycji grania metalu, a "Sons Of Iniquity" stanowi swoistą mieszankę true grania LIEGE LORD i IRON MAIDEN. Na sam koniec dają mocnego speedowego kopa w "No One Lrft To Blame" w bojowym jak wszystko na tym albumie i tu także słychać, że i basista Brian East nie stroni od zagrywek w stylu Harrisa.
Ogólnie to taki IRON MAIDEN na speedzie, chociaż czasem i zdarzają się im łagodniejsze i wolniejsze partie. Jednak rzadko. Płyta kipi energią wybuchowych solówek, zaciętej doskonale zgranej sekcji rytmicznej i okraszona jest wybornym zaiste wokalem. Pod względem produkcyjnym mogłoby być lepiej - nieco suchy to sound, ale ani malutka Important Records (która pierwotnie wydała ten LP niemal domowym sposobem w USA), ani wytwórnia Black Dragon do potentatów nie należały i album jest na miarę możliwości finansowych i tak prezentując się pod tym względem lepiej niż większość płyt ze speed heavy/power wydawanych w USA przez mniejsze wytwórnie.
Ten LP cieszył się sporym powodzeniem w Europie, w USA jednak wyraźnie wytykano mu "europejskie" korzenie.
Potem zespół przeszedł serię zmian personalnych, co jednak nie przeszkodziło w wydaniu drugiego albumu "After The Fall Of Grace" w roku następnym.
Ocena: 8,3/10
17.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"