25.06.2018, 21:15:59
Soul of Steel - Destiny (2011)
Tracklista:
1. Intro 01:24
2. Swordcross 04:38
3. Running In The Fire 05:16
4. Reborn 05:40
5. Wild Cherry Trees 03:48
6. Till The End Of Time 03:21
7. Endless Night 06:56
8. Wings Of Fire 05:55
9. Destiny 05:05
Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy
skład zespołu:
Gianni Valente - śpiew
Nicola Caroli - gitara
Valerio De Rossa - gitara
Daniele Simeone - instrumenty klawiszowe
Vito Laghezza - bas
Lorenzo Chiafele - perkusja
Ocena: 7.7/10
28.01.2011
Tracklista:
1. Intro 01:24
2. Swordcross 04:38
3. Running In The Fire 05:16
4. Reborn 05:40
5. Wild Cherry Trees 03:48
6. Till The End Of Time 03:21
7. Endless Night 06:56
8. Wings Of Fire 05:55
9. Destiny 05:05
Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Włochy
skład zespołu:
Gianni Valente - śpiew
Nicola Caroli - gitara
Valerio De Rossa - gitara
Daniele Simeone - instrumenty klawiszowe
Vito Laghezza - bas
Lorenzo Chiafele - perkusja
Jest to kolejny debiut z Włoch i kolejna ekipa grająca power metal. Ekipa z okolic Tarentu prezentuje swój pierwszy album nakładem słynnej wytwórni Underground Symphony w końcu stycznia 2011.
Nie jest to wyniosła sztuka dla sztuki LABYRINTH, nie jest to pełen rozmachu styl RHAPSODY OF FIRE, nie jest to też kopiowanie HELLOWEEN przez TRICK OR TREAT.
MARTIRIA? Może trochę tak, bo to ciepły power metal o rycersko-epickim zabarwieniu, ale bez szczęku oręża i teatru THY MAJESTIE.
To proste i szczere granie w "Running In The Fire" z wokalistą o przyjemnym, niewyrobionym jeszcze głosie, ale głosie prawdziwym i wyrażającym prawdziwe emocje. Dominują gitary, proste sola i odrobiną instrumentów klawiszowych, tylko gdzieś towarzyszących w tle i długich, progresywnych pasaży klawiszy z HIGHLORD czy KALEDON tu nie ma. Naiwne może są te galopady, jak w "Reborn", a i sekcja rytmiczna wiele tu nie pokazuje, ale czy to zawsze musi być chirurgiczna precyzja SECRET SPHERE czy ARTHEMIS? Przecież nie. Ładny jest akustyczny z pianinem "Wild Cherry Trees". Ładny, przyjemny, odprężający.
Ta muzyka SOUL OF STEEL jest bardzo prosta i wyraża rzeczy proste. Metal nie musi być skomplikowany, aby mógł się podobać. "Till The End Of Time" może się podobać właśnie dlatego, że te środki wyrazu są tu proste. Jest chwytliwy motyw główny, ciepły refren, jest też wiara w to, co się robi. Metal musi być szczery, bo ta muzyka wyrasta z rocka, a ten był zawsze szczery i prawdziwy. Tak, takie granie, jak w "Endless Night" było już nie raz, zwłaszcza we Włoszech, ale to granie tym razem rycerzy łagodnych. To nie jest zaawansowane technicznie granie, jest jednak jasne i promienne, a takiego jest w epoce metalowej brutalizacji coraz mniej. Fajna jest ta końcówka albumu. Bardzo dobrze się słucha tych zagranych nie za szybko opowieści bardów, zwłaszcza "Wings Of Fire", ale i też spokojny balladowy utwór "Destiny" jest taki wyważony i ogrzany południowym słońcem.
Ta płyta młodej ekipy nie mogła powstać w Szwecji czy Niemczech. Musiało ją ogrzać śródziemnomorskie słońce. Także pod względem miękkiego brzmienia, które dojrzewało w jasnych promieniach. Ładne to brzmienie, innego tu z pewnością dobranego być nie mogło.
Jasne, że to nie jest zespół wirtuozów. Wiele by można tu wytknąć błędów, wiele poprawić... Tylko po co? Wtedy to pewnie już by nie był SOUL OF STEEL.
Dobra płyta z prostym, szczerym graniem.
MARTIRIA? Może trochę tak, bo to ciepły power metal o rycersko-epickim zabarwieniu, ale bez szczęku oręża i teatru THY MAJESTIE.
To proste i szczere granie w "Running In The Fire" z wokalistą o przyjemnym, niewyrobionym jeszcze głosie, ale głosie prawdziwym i wyrażającym prawdziwe emocje. Dominują gitary, proste sola i odrobiną instrumentów klawiszowych, tylko gdzieś towarzyszących w tle i długich, progresywnych pasaży klawiszy z HIGHLORD czy KALEDON tu nie ma. Naiwne może są te galopady, jak w "Reborn", a i sekcja rytmiczna wiele tu nie pokazuje, ale czy to zawsze musi być chirurgiczna precyzja SECRET SPHERE czy ARTHEMIS? Przecież nie. Ładny jest akustyczny z pianinem "Wild Cherry Trees". Ładny, przyjemny, odprężający.
Ta muzyka SOUL OF STEEL jest bardzo prosta i wyraża rzeczy proste. Metal nie musi być skomplikowany, aby mógł się podobać. "Till The End Of Time" może się podobać właśnie dlatego, że te środki wyrazu są tu proste. Jest chwytliwy motyw główny, ciepły refren, jest też wiara w to, co się robi. Metal musi być szczery, bo ta muzyka wyrasta z rocka, a ten był zawsze szczery i prawdziwy. Tak, takie granie, jak w "Endless Night" było już nie raz, zwłaszcza we Włoszech, ale to granie tym razem rycerzy łagodnych. To nie jest zaawansowane technicznie granie, jest jednak jasne i promienne, a takiego jest w epoce metalowej brutalizacji coraz mniej. Fajna jest ta końcówka albumu. Bardzo dobrze się słucha tych zagranych nie za szybko opowieści bardów, zwłaszcza "Wings Of Fire", ale i też spokojny balladowy utwór "Destiny" jest taki wyważony i ogrzany południowym słońcem.
Ta płyta młodej ekipy nie mogła powstać w Szwecji czy Niemczech. Musiało ją ogrzać śródziemnomorskie słońce. Także pod względem miękkiego brzmienia, które dojrzewało w jasnych promieniach. Ładne to brzmienie, innego tu z pewnością dobranego być nie mogło.
Jasne, że to nie jest zespół wirtuozów. Wiele by można tu wytknąć błędów, wiele poprawić... Tylko po co? Wtedy to pewnie już by nie był SOUL OF STEEL.
Dobra płyta z prostym, szczerym graniem.
Ocena: 7.7/10
28.01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"