25.06.2018, 21:19:57
Soulblaze - Soulblaze (2005)
Tracklista:
1. Resurrection 05:10
2. Fire Of Hate 04:14
3. Lady Hawk 06:26
4. Winged Heart 04:33
5. Losing My Soul 05:29
6. End Of Season 03:17
7. Time 04:55
8. Evil Of The Night 04:57
9. Escape 06:48
10. Killing Flame 04:30
11. The Lasting Light 08:10
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Wild Steel - śpiew
Cesare Rizzo - gitara
Ricky Palombo - bas
Matteo Ricordo - perkusja
Ocena: 5.3/10
27.09.2008
Tracklista:
1. Resurrection 05:10
2. Fire Of Hate 04:14
3. Lady Hawk 06:26
4. Winged Heart 04:33
5. Losing My Soul 05:29
6. End Of Season 03:17
7. Time 04:55
8. Evil Of The Night 04:57
9. Escape 06:48
10. Killing Flame 04:30
11. The Lasting Light 08:10
Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Włochy
Skład zespołu:
Wild Steel - śpiew
Cesare Rizzo - gitara
Ricky Palombo - bas
Matteo Ricordo - perkusja
Ta grupa powstała z inicjatywy znanego włoskiego wokalisty, Wild Steela, w 2005 roku i nagrała tylko ten jeden album, wydany przez Underground Symphony.
Tym razem Wild Steel zwrócił się ku power metalowi bliższemu typowemu włoskiemu flower speed power melodic z typowymi dla tego nurtu wątkami fantasy i rycerskimi.
Album jest bardzo typowy dla Włoch, brak tu tylko bardziej rozbudowanych partii klawiszowych. No, brak nie tylko tego. Brak niemal wszystkiego. Wysoko śpiewający Wild Steel w konwencji speed power wypada bardzo przeciętnie. Bardzo przeciętni są też towarzyszący mu muzycy. Słychać to zarówno w grze gitarzysty, szybkiego ale pozbawione inwencji, jak i w tym, jak tu się prezentuje sekcja rytmiczna, dążąca do celu zbyt prostymi środkami.
Utwory zarówno te bardzo szybkie czy też nieco wolniejsze są bardzo siebie podobne. Są też podobne do tego, co grał i KALEDON, DRAKKAR i HIGHLORD oraz wiele innych zespołów, tyle że zdolnych przykuć uwagę przynajmniej kilkoma interesującymi melodiami. Wolniejsze partie są tu spotykane rzadko, przeważają proste galopady melodic power, wszystkie niemal jednakowe i oparte na dwóch, trzech riffach. Pewną odmianą jest wolniejszy, wzbogacony o gitarę akustyczną utwór balladowo-epicki "Winged Heart", jednak tylko w pierwszej części, bo potem, zamiast jakoś zbudować opowieść i klimat, to znów wpadają w speed manię i wszystko zaczyna się od nowa. W "Losing My Soul" zespół próbuje grać bardziej wyrafinowany power metal w stylu LABYRINTH, jednak, jak i zresztą na całej płycie, brak tu melodii, która by przykuwała uwagę na dłużej niż kilka sekund. Nawet akustyczna ballada "Losing My Soul" jest nudna i tyle.
Z tych szybkich kompozycji najlepiej prezentuje się "Evil Of The Night", nie oznacza to jednak, że to bardzo dobry utwór. Zapewne na lepszych płytach zginąłby w tłumie, ale nie ma tu przynajmniej bezsensownego ciągłego pędzenia do przodu. Jak na ironię tym razem za to jakoś niemrawo wypada tu rozkrzyczany zazwyczaj Wild Steel.
Końcowa część albumu jest trochę lepsza niż początek i kto dotrwa do "Escape" może usłyszeć nieco sympatycznego grania łagodniejszego, także akustycznego i bliższego tradycyjnemu heavy metalowi. "Killing Flame" także ma w sobie więcej z rycerskiego heavy metalu, odegranego szybko, z melodic power energią, szkoda tylko, że solo gitarowe jest takie nieciekawe. Ładna jest krótka część instrumentalna i drugie solo oraz motyw główny, jednak ta kompozycja nie jest reprezentatywna dla całości i bardziej przypomina nagrania Wild Steela z SHADOWS OF STEEL. Zgodnie z tradycją takich albumów, na koniec kolos "The Lasting Light", który jest powtórzeniem głównych błędów, popełnionych w innych utworach.
Nie zachwyca także ostre, suche brzmienie całości, chociaż fragmenty z gitarami akustycznymi oraz klawisze w tle są bardzo dobrze zrealizowane.
Wyjątkowo przeciętny to album i to pod każdym względem. Wild Steel chyba zadawał sobie z tego sprawę i zespół został rozwiązany. Uważam, że bez szkody dla włoskiej sceny melodic power metal.
Album jest bardzo typowy dla Włoch, brak tu tylko bardziej rozbudowanych partii klawiszowych. No, brak nie tylko tego. Brak niemal wszystkiego. Wysoko śpiewający Wild Steel w konwencji speed power wypada bardzo przeciętnie. Bardzo przeciętni są też towarzyszący mu muzycy. Słychać to zarówno w grze gitarzysty, szybkiego ale pozbawione inwencji, jak i w tym, jak tu się prezentuje sekcja rytmiczna, dążąca do celu zbyt prostymi środkami.
Utwory zarówno te bardzo szybkie czy też nieco wolniejsze są bardzo siebie podobne. Są też podobne do tego, co grał i KALEDON, DRAKKAR i HIGHLORD oraz wiele innych zespołów, tyle że zdolnych przykuć uwagę przynajmniej kilkoma interesującymi melodiami. Wolniejsze partie są tu spotykane rzadko, przeważają proste galopady melodic power, wszystkie niemal jednakowe i oparte na dwóch, trzech riffach. Pewną odmianą jest wolniejszy, wzbogacony o gitarę akustyczną utwór balladowo-epicki "Winged Heart", jednak tylko w pierwszej części, bo potem, zamiast jakoś zbudować opowieść i klimat, to znów wpadają w speed manię i wszystko zaczyna się od nowa. W "Losing My Soul" zespół próbuje grać bardziej wyrafinowany power metal w stylu LABYRINTH, jednak, jak i zresztą na całej płycie, brak tu melodii, która by przykuwała uwagę na dłużej niż kilka sekund. Nawet akustyczna ballada "Losing My Soul" jest nudna i tyle.
Z tych szybkich kompozycji najlepiej prezentuje się "Evil Of The Night", nie oznacza to jednak, że to bardzo dobry utwór. Zapewne na lepszych płytach zginąłby w tłumie, ale nie ma tu przynajmniej bezsensownego ciągłego pędzenia do przodu. Jak na ironię tym razem za to jakoś niemrawo wypada tu rozkrzyczany zazwyczaj Wild Steel.
Końcowa część albumu jest trochę lepsza niż początek i kto dotrwa do "Escape" może usłyszeć nieco sympatycznego grania łagodniejszego, także akustycznego i bliższego tradycyjnemu heavy metalowi. "Killing Flame" także ma w sobie więcej z rycerskiego heavy metalu, odegranego szybko, z melodic power energią, szkoda tylko, że solo gitarowe jest takie nieciekawe. Ładna jest krótka część instrumentalna i drugie solo oraz motyw główny, jednak ta kompozycja nie jest reprezentatywna dla całości i bardziej przypomina nagrania Wild Steela z SHADOWS OF STEEL. Zgodnie z tradycją takich albumów, na koniec kolos "The Lasting Light", który jest powtórzeniem głównych błędów, popełnionych w innych utworach.
Nie zachwyca także ostre, suche brzmienie całości, chociaż fragmenty z gitarami akustycznymi oraz klawisze w tle są bardzo dobrze zrealizowane.
Wyjątkowo przeciętny to album i to pod każdym względem. Wild Steel chyba zadawał sobie z tego sprawę i zespół został rozwiązany. Uważam, że bez szkody dla włoskiej sceny melodic power metal.
Ocena: 5.3/10
27.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"