25.06.2018, 21:57:35
Spellcaster - Under the Spell (2011)
Tracklista:
1. Spellbound 01:40
2. Chainsaw Champion 05:32
3. Molten Steel 04:22
4. Locked On 05:00
5. Power Rising 04:39
6. Nite of the Hellbeast 03:18
7. Sands of Fear 05:38
8. Spellcaster 06:19
Rok wydania: 2011
Gatunek: Speed/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Thomas Adams - śpiew
Cory Boyd - gitara
Tyler Loney - gitara
Gabe Franco - bas
Shad Covert - perkusja
Ocena: 8,9/10
12.07.2011
Tracklista:
1. Spellbound 01:40
2. Chainsaw Champion 05:32
3. Molten Steel 04:22
4. Locked On 05:00
5. Power Rising 04:39
6. Nite of the Hellbeast 03:18
7. Sands of Fear 05:38
8. Spellcaster 06:19
Rok wydania: 2011
Gatunek: Speed/Power Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Thomas Adams - śpiew
Cory Boyd - gitara
Tyler Loney - gitara
Gabe Franco - bas
Shad Covert - perkusja
Tak jak w przyrodzie, tak i w muzyce heavy metal nic nie ginie. Portland w stanie Oregon w latach 80-tych był ostoją speed/power metalu i z tego miasta wywodziło się mnóstwo zespołów słynnych do dziś i takich już zapomnianych, które jednak ukształtowały pewien rozpoznawalny styl i wykrystalizowały wizję tego odłamu metalu nie tylko w USA.
Duży wzrost zainteresowania wśród fanów i muzyków neotradycyjnym graniem w ostatnich latach nie ominął także Portland i sformowany w 2009 SPELLCASTER gra metal w najprostszej linii odwzorowujący dokonania starych mistrzów z tego miasta. Złożony z muzyków młodych, którzy wcześniej nie udzielali się w innych grupach, zadebiutował swoim LP w rok po wydaniu EP "Spells of Speed", tym razem już w barwach wytwórni Heavy Artillery.
SPELLCASTER oferuje wycieczkę w przeszłość, bez nowatorstwa i eksperymentów. Ta płyta mogła równie dobrze powstać w roku 1985 i do spragnionych muzyki tamtych czasów jest adresowana. Łagodny akustyczny wstęp z dawką wzniosłego hymnowego grania w instrumentalnym "Spellbound" to tylko przygrywka do metalu bezkompromisowego i w pełni amerykańskiego. Mroczny początek "Chainsaw Champion", ekstatyczny okrzyk wokalisty i już znajdujemy się w krainie ostrych riffów, wielkich szybkości i epicko rycerskiej, aczkolwiek surowej stylistyki. Apokaliptyczne sola, agresywny często, ale czysty wokal i pewna dawka thrashowych rozwiązań przywodzących na myśl najstarszy OVERKILL, chociażby. Stare dobre czasy i stare i powszechnie znane riffy, charakterystyczne amerykańskie chórki, tradycyjne rozwiązania to twardo zagrany "Molten Steel" oraz "Locked On" ze znakomitym monumentalnym wstępem. Bardzo pewnie grają ci dwaj młodzi gitarzyści, grają rzeczy proste, ale z niezachwianym przekonaniem, jak ci którzy robili to przed nimi w Portland ćwierć wieku wcześniej.
Udane sola, mroczne zwolnienia, dobrze dobrane zmiany tempa... dobrze, bardzo dobrze się tego słucha. Znakomicie wypada tryskający gitarową energią i zbudowany na przemyślanych galopadach "Power Rising". Sekcja rytmiczna bombarduje cały czas, także blachami co jednak ważne, nie jest nadmiernie głośna i słychać, że w tym aspekcie ekipa SPELLCASTER nie chciała na siłę upodabniać się do grup z lat 80-tych. Album jest bardzo wyrównany, bez słabych punktów i utrzymany w jednolitym stylu. "Nite of the Hellbeast" logicznie wynika z kursu obranego przez zespół, a precyzyjnie rozplanowany i rozegrany "Sands of Fear" nawiązuje i może konkurować z najlepszymi nastawionymi na melodyjny refren numerami z tego rodzaju metalem z Portland. Na koniec flagowy "Spellcaster", nieco wolniejszy w pierwszej części, potem rozkręca się, staje się brutalny, surowy i pełen ciętych thrashowych zagrywek i bojowych chórków.
Muzyka z przeszłości, na jakiej młodym niedoświadczonym zespołom łatwo się poślizgnąć. Ci panowie jednak poradzili sobie znakomicie, bo słychać, że czują takie granie, absolutnie amerykańskie i w tym konkretnym przypadku dokładnie zdefiniowane i podane według prostej i skutecznej recepty.
Bardzo udana płyta, zdecydowanie godna polecenia miłośnikom speed power metalu, gatunku wydawać by się mogło już wymierającego.
Konkretne granie. Tak to się robi w Portland.
Duży wzrost zainteresowania wśród fanów i muzyków neotradycyjnym graniem w ostatnich latach nie ominął także Portland i sformowany w 2009 SPELLCASTER gra metal w najprostszej linii odwzorowujący dokonania starych mistrzów z tego miasta. Złożony z muzyków młodych, którzy wcześniej nie udzielali się w innych grupach, zadebiutował swoim LP w rok po wydaniu EP "Spells of Speed", tym razem już w barwach wytwórni Heavy Artillery.
SPELLCASTER oferuje wycieczkę w przeszłość, bez nowatorstwa i eksperymentów. Ta płyta mogła równie dobrze powstać w roku 1985 i do spragnionych muzyki tamtych czasów jest adresowana. Łagodny akustyczny wstęp z dawką wzniosłego hymnowego grania w instrumentalnym "Spellbound" to tylko przygrywka do metalu bezkompromisowego i w pełni amerykańskiego. Mroczny początek "Chainsaw Champion", ekstatyczny okrzyk wokalisty i już znajdujemy się w krainie ostrych riffów, wielkich szybkości i epicko rycerskiej, aczkolwiek surowej stylistyki. Apokaliptyczne sola, agresywny często, ale czysty wokal i pewna dawka thrashowych rozwiązań przywodzących na myśl najstarszy OVERKILL, chociażby. Stare dobre czasy i stare i powszechnie znane riffy, charakterystyczne amerykańskie chórki, tradycyjne rozwiązania to twardo zagrany "Molten Steel" oraz "Locked On" ze znakomitym monumentalnym wstępem. Bardzo pewnie grają ci dwaj młodzi gitarzyści, grają rzeczy proste, ale z niezachwianym przekonaniem, jak ci którzy robili to przed nimi w Portland ćwierć wieku wcześniej.
Udane sola, mroczne zwolnienia, dobrze dobrane zmiany tempa... dobrze, bardzo dobrze się tego słucha. Znakomicie wypada tryskający gitarową energią i zbudowany na przemyślanych galopadach "Power Rising". Sekcja rytmiczna bombarduje cały czas, także blachami co jednak ważne, nie jest nadmiernie głośna i słychać, że w tym aspekcie ekipa SPELLCASTER nie chciała na siłę upodabniać się do grup z lat 80-tych. Album jest bardzo wyrównany, bez słabych punktów i utrzymany w jednolitym stylu. "Nite of the Hellbeast" logicznie wynika z kursu obranego przez zespół, a precyzyjnie rozplanowany i rozegrany "Sands of Fear" nawiązuje i może konkurować z najlepszymi nastawionymi na melodyjny refren numerami z tego rodzaju metalem z Portland. Na koniec flagowy "Spellcaster", nieco wolniejszy w pierwszej części, potem rozkręca się, staje się brutalny, surowy i pełen ciętych thrashowych zagrywek i bojowych chórków.
Muzyka z przeszłości, na jakiej młodym niedoświadczonym zespołom łatwo się poślizgnąć. Ci panowie jednak poradzili sobie znakomicie, bo słychać, że czują takie granie, absolutnie amerykańskie i w tym konkretnym przypadku dokładnie zdefiniowane i podane według prostej i skutecznej recepty.
Bardzo udana płyta, zdecydowanie godna polecenia miłośnikom speed power metalu, gatunku wydawać by się mogło już wymierającego.
Konkretne granie. Tak to się robi w Portland.
Ocena: 8,9/10
12.07.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"