Wild Dogs
#1
Wild Dogs - Reign of Terror (1987)

[Obrazek: R-2639641-1340637721-8310.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Metal Fuel (in the blood) 4:55
2. Man Against Machine 03:47
3. Call of the Dark 04:15
4. Siberian Vacation 04:37
5. Psychoradio 04:17
6. Streets of Berlin 05:10
7. Spellshock 03:44
8. Reign of Terror 05:49
9. We Rule the Night 05:22

Rok wydania: 1987
Gatunek: Speed/Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Michael Furlong - śpiew
Jeff Mark - gitara
Rick Bartel - bas
Deen Castronovo - perkusja

"Reign of Terror" to trzecia płyta WILD DOGS z Portland i pierwsza bez Matta McCourta. Jego odejście było dla zespołu poważnym ciosem, bowiem to z nim właśnie tę ekipę kojarzono, a jego głos nadał kompozycjom WILD DOGS specyficznego kolorytu. Grupa do nagrania tego albumu pozyskała nowego wokalistę, Michaela Furlonga, do tej pory bliżej nieznanego i niezwiązanego wcześniej z żadnym zespołem heavy power metalowym z bogatej sceny Portland. Tym razem album wydała wytwórnia Enigma.

WILD DOGS pozostał na tym albumie wierny swojemu stylowi, który przyniósł wcześniejszą popularność. Ponownie charakterystyczna gitara Jeffa Marka wspierana przez znakomitą sekcję rytmiczną z Castronovo i power heavy na granicy speed metalu w pewnych momentach, ozdobiony dobrymi rozpoznawalnymi refrenami. Zachowana została również ta lekko mroczna atmosfera i "Metal Fuel" na początku jednoznacznie wskazuje, że grupa chce zachować swoje poprzednie oblicze. Dominuje wyważona agresja i melodia i jak wcześniej - znakomicie wypadają w szybkich numerach. "Man Against Machine" rozegrany jest kapitalnie. Słychać, że Mark bardzo się stara urozmaicić maksymalnie te kompozycje jakby lekko w obawie, czy Furlong będzie wystarczająco atrakcyjny jako wokalista. Furlong jest atrakcyjny i spisuje się tu znakomicie. To ostry głos, zdecydowany, w pewnych aspektach nawet lepszy niż Matt McCourt mimo tego, że jego rozpiętość głosu jest nieduża. Minimalna chrypka, ostrożne wchodzenie w wyższe rejestry, a jednak w kolejnym, dynamicznym "Call of the Dark" bardzo ładnie prowadzi całość. Można jedynie mieć pewne zastrzeżenia do samego ustawienia go w przestrzeni. Jest lekko cofnięty, zupełnie niepotrzebnie, zresztą. Nieco słabsza kompozycją jest tu "Siberian Vacation" i nie po raz pierwszy okazuje się, że wolniej grający WILD DOGS już tak nie porywa. Tu jednak można podziwiać Castronovo. Jego popis w tym w sumie co najwyżej dobrym utworze jest fantastyczny. Ten mroczniejszy WILD DOGS z chórkami i bardziej tradycyjny heavy metal to tym razem "Streets of Berlin". Pewna próba nadania temu epicko klimatu nie do końca jest udana. Pod tym względem znacznie lepiej prezentuje się bardzo surowo zagrany i zaśpiewany "We Rule the Night".
Gdy grają "Psychoradio", ponownie wybijają zęby i ten speed powerowo rozegrany rock'n'roll jest jedną z najlepszych kompozycji zespołu. Nie zwalniają tempa w kolejnym, bardzo melodyjnym, ale i agresywnym "Spellshock". Utwór tytułowy wyraźnie przypomina kompozycje z dwóch płyt poprzednich, wokalnie też jakby bardziej odpowiadałby McCourtowi i chyba jeden jedyny raz wokal Furlonga jest lekko nieprzekonujący.

Ten album rozwiał wątpliwości, czy McCourt był w tym zespole niezbędny. Nie był. Grupa poradziła sobie bardzo dobrze, prezentując udane kompozycje w swoim stylu z wokalem Furlonga, któremu doprawdy niewiele można zarzucić. Mark zagrał tu kilka fantastycznych solówek, a praca sekcji rytmicznej z czarodziejem Castronovo, to jak zwykle niedościgniony wzór do naśladowania dla innych grup, grających taki metal w USA w tym czasie.
Sama produkcja mogłaby być nieco lepsza, ale w zasadzie nie odbiega ona od standardu tego okresu, ani od dwóch albumów poprzednich zespołu.
Występ Furlonga okazał się jednorazowy i zespół do nagrania kolejnej płyty musiał szukać kolejnego frontmana. Następna płyta jednak się nie ukazała i zespół zniknął ze sceny na bardzo wiele lat.



Ocena: 8.7/10

22.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Wild Dogs - Wild Dogs (1983)

[Obrazek: R-3149278-1340555736-4078.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Life Is Just a Game 03:08
2. The Tonight Show 03:16
3. The Evil in Me 04:10
4. Born to Rock 03:44
5. Never Gonna Stop 03:41
6. Two Wrongs 03:24
7. Take Another Prisoner 05:46
8. I Need a Love 03:33
9. You Can't Escape Your Lies 04:45

Rok wydania: 1983
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Matt McCourt - śpiew
Jeff Mark - gitara
Danny Kurth - gitara basowa
Deen Castronovo - perkusja


Matt McCourt, jedna z najbardziej barwnych i znaczących postaci amerykańskiej sceny heavy metalowej na przestrzeni ostatnich prawie czterdziestu lat, miał debiut nieco niefortunny, bo jako basista MALICE w latach 1981-1982 właściwie nic nie zdziałał. Lepiej poszczęściło mu się w innym, bazującym na Portland w Oregon WILD DOGS, który założył w roku 1981, i który debiutował w roku 1983 w barwach Shrapnel Records albumem zatytułowanym po prostu "Wilds Dogs".

Ekipa WILD DOGS grała wtedy heavy metal, wymykający się jednoznacznym klasyfikacjom, zresztą jak wielu grup z USA szukających swojej tożsamości. Jeśli Born to Rock jest swojego rodzaju manifestem grupy, to korzenie tej kompozycji głęboko wrastają w glamowy grunt i tego glamu w mocniejszej wersji, jaką proponował między innymi RATT, jest na tym LP więcej, bo gęsto akcentowany basem The Tonight Show oraz I Need, a Lovetakże zalicza się do tej kategorii. Amerykanie podpatrują także scenę NWOBHM w chłodnej melodyce The Evil in Me, gdzie Matthew McCourt śpiewa trochę w punkowej manierze, a Jeff Mark ujawnia swój gitarowy talent w ostrych solówkach i ostrych riffach. Właśnie... WILD DOGS nie jest zespołem glamowym i chyba specjalnie ten LP otwiera dynamiczny i fantastycznie melodyjnie drapieżny Life Is Just a Game. Jest tu i speed metal, i classic heavy w chwytliwym refrenie, i coś z rodzącej się estetyki USPM także. Bez wątpienia, jest to jedna z najważniejszych kompozycji WILD GODS z wczesnego okresu działalności i wyznaczająca główny styl tej ekipy na wiele następnych lat. Czy pełen ekspresji Never Gonna Stop czerpie ze stylistyki IRON MAIDEN? Oczywiście, że tak w tych gitarowych przejściach i stylu gry perkusisty, ale dewastujący Two Wrongs, z kapitalnym, nośnym refrenem, to już co najwyżej pewne odniesienia do heavy metalu z Newcastle w zdecydowanej amerykańskiej odmianie. Tak, zniszczenie!
Surowszy heavy metal nawiązujący do NWOBHM z Newcastle słychać także w może nieco przydługim jak na specyfikę tego albumu Take Another Prisoner, no i w szybkim w riffach You Can't Escape Your Lies, który czerpie wprost ze stylu RAVEN.

Matt McCourt pokazał się jako bardzo dobry wokalista i charyzmatyczny frontman na koncertach, na które waliły tłumy.
Technika basisty Danny Kurth znakomita i to on tu nieraz zastępuje drugą nieistniejącą gitarę. Ciekawe, że uznawany potem za jednego najlepszych amerykańskich perkusistów Deen Castronovo specjalnie niczym szczególnym się tu nie wyróżnia.
Album ma dosyć dobre brzmienie nawet na winylu, zresztą proste, z ostrą gitarą, głośną perkusją i pięknie ustawionym basem. Wtedy w USA na topie speców od masteringu był Paul Stubblebine i w tym samym roku stworzył on sound takich słynnych grup jak EXCITER, CULPRIT, STEELER i THE RODS.
Choć część krytyki bardzo chłodno odniosła się do debiutu WILD DOGS, to dla publiczności metalowej nagle zaświeciła kolejna gwiazda. Jednak album " Man's Best Friend" z roku 1984 był znacznie mniej metalowy, a bardziej rockowy i część fanów debiutu nie była nim zainteresowana, co przełożyło się na sprzedaż. Spowodowało to, że Shrapnel nie przedłużył z zespołem kontraktu, a zniechęcony Matt McCourt na jakiś czas pożegnał się z zespołem.


ocena: 8/10

new 20.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości