18.07.2018, 17:40:14
Sinsid - Mission from Hell (2018)
tracklista:
1.The Sinsid Prelude 04:08
2.Steel Riders 03:51
3.Hellhammer 04:39
4.Sons of the North 04:02
5.Internal Pit 07:15
6.Revenge by Death 03:59
7.Mission from Hell 05:10
8.Union Sign 03:35
9.Lost & Lonely 06:19
10.Land of Doom 08:22
rok wydania: 2018
gatunek: heavy metall
kraj: Norwegia
skład zespołu:
Terje Singh Sidhu - śpiew
Sten Roger Knutsen - gitara
Even Håvold - gitara
Grzegorz Urbański - gitara basowa
Robin Wick - perkusja
Debiut formacji z Haugesund, grającej razem od roku 2012, wydany w czerwcu przez wytwórnię Pitch Black Records. Jest w tym zespole akcent polski, bowiem basistą jest Grzegorz Urbański ze Szczecina, który niegdyś grał w death metalowej grupie DISHED i od 2014 gra w niej ponownie po jej reaktywacji. Tu jednak gra heavy power metal, bo taką muzykę proponuje SINSID.
Heavy power metal bywa nudny, gdy grany jest w średnim tempie, a melodie są mało wyraziste.
Niestety, tak to wygląda w SINSID. Tworzą niby jakiś ponury duszny nastrój (Internal Pit oraz szczególnie Land of Doom na końcu), ograniczony zasięgiem gitar, lecz nie wychodząc poza układ kilku powtarzających się riffów, tworzą zamknięty krąg, z którego nie bardzo potrafią wyjść sami, a tym bardziej wyprowadzić słuchacza. Jest w tym coś pomiędzy chłodem szwedzkim, a mocą z heavy power z USA, jednak amerykańska zadziorność czy drapieżność gdzieś wyparowała.
W takim monotonnym repertuarze trudno oceniać jest sekcję rytmiczną, bo pole do popisu ma mizerne, natomiast gra gitarzystów jest co najwyżej przeciętna. Całość powinien tu jakoś spinać wokalista, ale to śpiewak taki sobie.
Tytuły w rodzaju Steel Riders, Hellhammer, Revenge by Death wskazują, że powinniśmy mieć do czynienia z rycerskim, epickim heavy power, tymczasem to raczej karykaturalne odzwierciedlenie takiej muzyki. Hellhammer to w ogóle raczej stoner odegrany z niby heavy powerową twardością. Tutaj bardzo dobre partie perkusji to wszystko, co można pochwalić.
Ogólnie chwalić nie ma czego, a fatalne "bojowe" chórki lepiej pominąć milczeniem. Prymitywizm "epicki" Revenge by Death czy też Mission from Hell po prostu poraża. REBELLION po ciężkiej chorobie całego zespołu i w trakcie rekonwalescencji.
Debiut formacji z Haugesund, grającej razem od roku 2012, wydany w czerwcu przez wytwórnię Pitch Black Records. Jest w tym zespole akcent polski, bowiem basistą jest Grzegorz Urbański ze Szczecina, który niegdyś grał w death metalowej grupie DISHED i od 2014 gra w niej ponownie po jej reaktywacji. Tu jednak gra heavy power metal, bo taką muzykę proponuje SINSID.
Heavy power metal bywa nudny, gdy grany jest w średnim tempie, a melodie są mało wyraziste.
Niestety, tak to wygląda w SINSID. Tworzą niby jakiś ponury duszny nastrój (Internal Pit oraz szczególnie Land of Doom na końcu), ograniczony zasięgiem gitar, lecz nie wychodząc poza układ kilku powtarzających się riffów, tworzą zamknięty krąg, z którego nie bardzo potrafią wyjść sami, a tym bardziej wyprowadzić słuchacza. Jest w tym coś pomiędzy chłodem szwedzkim, a mocą z heavy power z USA, jednak amerykańska zadziorność czy drapieżność gdzieś wyparowała.
W takim monotonnym repertuarze trudno oceniać jest sekcję rytmiczną, bo pole do popisu ma mizerne, natomiast gra gitarzystów jest co najwyżej przeciętna. Całość powinien tu jakoś spinać wokalista, ale to śpiewak taki sobie.
Tytuły w rodzaju Steel Riders, Hellhammer, Revenge by Death wskazują, że powinniśmy mieć do czynienia z rycerskim, epickim heavy power, tymczasem to raczej karykaturalne odzwierciedlenie takiej muzyki. Hellhammer to w ogóle raczej stoner odegrany z niby heavy powerową twardością. Tutaj bardzo dobre partie perkusji to wszystko, co można pochwalić.
Ogólnie chwalić nie ma czego, a fatalne "bojowe" chórki lepiej pominąć milczeniem. Prymitywizm "epicki" Revenge by Death czy też Mission from Hell po prostu poraża. REBELLION po ciężkiej chorobie całego zespołu i w trakcie rekonwalescencji.
Paradoksalnie najlepiej wypada tu prościutki, wzmocniony rokendrolem "piwny" niemiecki Union Sign, trochę w stylu MESSENGER, by nie powiedzieć STEELPREACHER. Tak, tak, tego STEELPREACHER z Koblenz/Arzbach, Rhineland-Palatinate...
Żartowałem. Jeśli czegoś tu można posłuchać, to zapewne tylko chyba łagodnej, metalowej kompozycji Lost & Lonely. Jest zaduma, jest smutek, jest refleksja i jest ogólnie lepsza trochę gra całego zespołu. Jest też dobre mocne rozkręcenie całości w tym razem zupełnie solidnej porcji solowego grania gitarzystów.
Całość była ostatecznie poddana obróbce w Anglii i to słychać. Odkąd w UK zaczęto grać heavy power na poważnie, to powstał pewien specyficzny szarobury stalowy sound gitar i to słychać także tutaj. Także głośna sekcja rytmiczna i wysunięty zdecydowanie przed gitary wokalista to brytyjski styl ustawiana brzmienia.
Ogólnie jest to muzyka grubo poniżej standardów dobrej płyty z heavy power metalem, tu ani niszczącym mocą, ani rycerskim, ani przebojowym zestawem kompozycji.
Bardzo marny to zespół po prostu.
ocena: 3,7/10
new 18.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"