Serious Black
#1
Serious Black - As Daylight Breaks  (2015)

[Obrazek: R-10779125-1504178615-3964.jpeg.jpg]

tracklista: (wydanie AFM Records - Limited Edition AFM 517-9)
1.I Seek No Other Life 03:13
2.High and Low 03:38
3.Sealing My Fate 04:29
4.Temple of the Sun 01:14
5.Akhenaton 04:20
6.My Mystic Mind 04:16
7.Trail of Murder 02:52
8.As Daylight Breaks 04:30
9.Someone Else's Life 03:51
10.Setting Fire to the Earth 04:22
11.Older and Wiser 03:58
12.Listen to the Storm 04:46
13.Fly On 05:32
14.No Son of Mine (Genesis cover) 06:22

rok wydania: 2015
gatunek: melodic heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Roland Grapow - gitara
Dominik Hindinger - gitara
Mario Lochert - gitara basowa
Thomen Stauch - perkusja
Jan Vacik - instrumenty klawiszowe


Chyba Grapow musiał nieco odpocząć od MASTERPLAN po klapie ostatniej płyty i wpadł na pomysł utworzenia kolejnej super grupy, która grałaby melodyjny heavy/power metal na hard rockowej podbudowie. Wstępnie uzgodniwszy pewne rzeczy jeszcze roku 2013 z Mario Lochertem z EMERGENCY GATE ostatecznie na początku 2014 roku zebrał imponujący skład z Urbanem Breedem, Dominikiem Hindingerem z EDENBRIDGE, Thomenem Stauchem (BLIND GUARDIAN, SAVAGE CIRCUS, IRON SAVIOR) i klawiszowcem Janem Vacikiem i już w styczniu 2015 roku pilotowany singlami ukazał się pierwszy album SERIOUS BLACK, wydany przez AFM Records, a niebawem i przez inne wytwórnie, oczywiście także Japonii.

Magnesem rzecz jasna nie było tu tylko nazwisko Grapowa ale i Urbana Breeda. Urban od czasów BLOODBOUND nie udzielał się w tak mocno nastawionych na melodie projektach, w bułgarskim PROJECT ARCADIA zaśpiewał rzeczy bardziej progresywne i kwestia co pokaże w repertuarze gdzieś tam zbliżającym się do obszarów lekko komercyjnych była bardzo interesująca. Single rozwiały wątpliwości. Urban Breed niszczy jak zwykle, a może nawet jeszcze bardziej, bo o taki rockowy feeling trudno go było podejrzewać.
Na tej płycie SERIOUS BLACK nie gra ani powerrocka z turbodoładowaniem jak późny SILENT FORCE, ani bujającego melodic heavy/hard rocka jak REDRUM z Bormannem, ani nic w stylu DYNAZTY. Najbliżej tu chyba do MASTERPLAN z czasów DiMeo, chociaż High and Low mógłby pasować także do Jorna Lande...
Jest to bardzo elegancka muzyka z masywnymi klawiszami Vacika, super przebojowymi refrenami, chórkami z perfekcyjnymi harmoniami wokalnymi, finezyjnymi, starannie zaplanowanymi solami Grapowa no i z wspaniałymi partiami Urbana Breeda, którego się tu słucha z największa przyjemnością. Kompozycje nie są zbyt długie, ot, w radiowej długości się to wszystko mieści, nie ma też monumentalizmu (no, może poza fragmentami bardzo udanego My Mystic Mind), rycerskości i kolosów (poza coverem GENESIS dostępnym w wersji limitowanej).
Jest atmosfera rockowej zabawy, ale nie trywialnej i prostackiej. Podkreślam, to niezwykle elegancki i wysmakowany rodzaj melodyjnego, powiedzmy heavy/power metalu, wygładzonego i niezwykle starannie wyprodukowanego w Monachium.
Ciepłe, mocne, przestrzenne brzmienie z krystaliczną czystością soundu każdego z instrumentów, przy czym w żadnym wypadku nie można tu mówić i jakiejś sterylności.
Utworów jest dużo, zarówno szybszych i dynamiczniejszych jak doskonały High and Low jak i o charakterze balladowym. Tak, w As Daylight Breaks Urban jest bardzo romantyczny przy pianinie, a potem jeszcze bardziej romantyczny gdy się to rozwija pod łagodne hymny w stylu AVANTASIA. Bardzo to radiowe, no i oczywiście Japończycy mają się czym zachwycać...
Do najlepszych należy trwający niecałe trzy minuty Trail of Murder z fantastycznym refrenem chyba podpatrzonym w Finlandii u TWILIGHTNING albo DREAMTALE, ale kto by się tam przejmował takimi drobiazgami. Mocniejszy i agresywniejszy jest Older and Wiser, z bardzo potoczystym przebojowym refrenem i tu ponadto zwraca uwagę znakomita gra Staucha.
Jest i tu rzecz jasna nieco słabszych melodyjnych kawałków (w tym Listen to the Storm), ale trudno jest utrzymać poziom - killer za killerem jeśli gra się akurat taką muzykę (chociaż DYNAZTY czy THE UNITY to potrafi...). Jest tu także oparty na motywach orientalnych w zwrotkach Akhenaton z bardzo, ale to bardzo przeciętnym refrenem, który zapewne na albumie chociażby REDRUM by się nie znalazł, bo to zostało już zagrane setki razy.
Rzadko się zdarza, żeby na edycjach limitowanych znajdowały się kompozycje lepsze niż te na wersjach podstawowych. Tu akurat się tak zdarzyło, bo Someone Else's Life jest wspaniały, wspaniały jak najwspanialsze kompozycje MASTERPLAN z Jornem Lande. A do tego Urban Breed zaśpiewał to kapitalnie i jest to najlepszy jego wokalny występ na tym albumie.
Trzeba też przyznać, że i drugi bonusowy numer, nostalgiczny refleksyjny Fly On jest również bardzo interesujący.

Solidna, profesjonalna robota.
Grapow jako niespokojny duch pożegnał się z SERIOUS BLACK w roku 2015, by wziąć się ponownie za MASTERPLAN, co nie przekreśliło istnienia zespołu. Jego miejsce zajął grecki heros Bob Katsionis i na następnych płytach w pewnym stopniu wykorzystane zostały jego doświadczenia z bandu, w którym gra najlżejszą muzykę metalową czyli OUTLOUD. Grupa generalnie przeszła na pozycje melodyjnego radiowego rocka, z pewnymi tylko metalowymi inklinacjami.


ocena: 8/10

new 4.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Serious Black - Suite 226 (2020)

[Obrazek: R-14739072-1580893090-6863.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Let Me Go 03:20
2.When the Stars Are Right 03:54
3.Solitude Etude 04:20
4.Fate of All Humanity 03:52
5.Castiel 05:30
6.Heaven Shall Burn 03:30
7.Way Back Home 04:12
8.We Still Stand Tall 04:31
9.Come Home 05:00
10.Suite 226 08:41

rok wydania: 2020
gatunek: melodic power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Urban Breed - śpiew
Dominik Hindinger - gitara
Mario Lochert - gitara basowa
Ramy Ali - perkusja

W roku 2020 SERIOUS BLACK powraca jako zespół power metalowy. Czas pogrywania lekkiego i niezbyt oryginalnego melodic rocka minął, nie ma Holzwartha ani Katsionisa, jest za to znakomity Rami Ali (FREEDOM CALL, EVIDENCE ONE, IRON MASK, ANGEL OF EDEN). Album "Suite 226" przedstawiła wytwórnia AFM Records w styczniu 2020.

Dosyć dynamiczny mocny power metal ze znacznie lżejszymi refrenami niż można by oczekiwać po agresywnych, nowoczesnych riffach Dominika Sebastiana Hindingera, który tu sobie pozwala na więcej niż w VISION OF EDEN. Ten Lp sprawia wrażenie ogólnie nowoczesnego, ale nie modern i tak prezentuje się także początek w postaci Let Me Go czy też potoczystego i specyficznie łagodnie klimatycznego When the Stars Are Right. No, solidnie to się prezentuje, ale równocześnie nie bardzo porywa. Po wysłuchaniu Solitude Etude powstaje wrażenie, że SERIOUS BLACK przerzuca most pomiędzy brzegiem bardziej ambitnego grania power metalu, może nawet na lekko zarysowanym progresywnym fundamencie w zwrotkach, a fanami melodic heavy i power z naciskiem na easy melodic w refrenach.
Zdecydowanie w kierunku radia i niemal pop rocka zwracają się w zdecydowanie nieciekawym Fate of All Humanity oraz w lekko przesłodzonej w części pierwszej i nazbyt nacechowanej nachalnym rysem progresywnym kompozycji Castiel.
Fakt, sieją zniszczenie niesamowicie inteligentnie opracowanym i pełnym niespodzianek, zrobionym z fantastycznym timingiem Heaven Shall Burn i to jest zdecydowanie punkt płyty wart szczególnej uwagi. Szkoda, że taki naiwny i miałki melodic pop metal Way Back Home jest następny na liście. Chwytliwy, bujający melodic power metal jest fajny, gdy niesie przy okazji coś więcej, czasem trudno określić co. Na pewno to coś ma w sobie We Still Stand Tall i pewnie dlatego, że to świetne połączenie pewnych najlepszych wzorców HELLOWEEN i THE FERRYMEN i buja na luzie elegancką melodią zagraną  z luzem i swoistą lekkością. Piękna jest także romantyczna melodia spokojnego Come Home, szkoda tylko, że tu Urban Breed nie dał z siebie więcej. Paradoksalnie, jest to jeden ze słabiej zinterpretowanych przez niego utworów na tej płycie. Niemniej melodia wysokiej klasy!
Na zakończenie ponad osiem minut metalu specyficznego, nieco odmiennego w Suite 226. Głoś żeński, orientalne motywy, mocne power metalowe akordy o patetycznym i pompatycznym wydźwięku, specyficzna aura mroku i klimat niemieckiego, trudniejszego melodyjnego progresywnego metalu sięgającego do czasów lat 90tych, ale bezpośrednio nikogo niekopiującego. Bardziej optymistyczne i bardziej pesymistyczne nuty się tu mieszają, łączą i przenikają. Spore zaskoczenie na tej zasadniczo nieskomplikowanej płycie. Pianino, symfoniczne plany dalsze i doskonały sposób realizacji wokalu, ale także chyba Urban Breed w takiej muzyce nastroju czuje się najlepiej. Nie jest to arcydzieło, ale z pewnością zmienia optykę spojrzenia na całość muzyki z tego albumu.

Ali gra świetnie jak zwykle i z dużą kreatywnością, której w FREEDOM CALL pokazać nie mógł do roku 2018, bardzo zgrabne są także aranżacje ogólne, także w planie drugim oraz pewna liczba, choć nie wszystkie, solówek Dominika Sebastiana. Niestety, gwiazda największego formatu, czyli Urban Breed zawodzi. Może nie zawodzi w przyjętej konwencji lekkiego rock metalowego śpiewu, ale to nie jest ten Urban Breed chociażby z BLOODBOUND, już o TAD MOROSE nie wspominając. Trochę to takie miałkie i zachowawcze w większości utworów.
Nieco sztucznego power metalowego ożywienia, trochę odgrzewanych patentów na refreny, niby oryginalnych, ale budzących jakieś niejasne skojarzenia z melodic metalem drugiego rzutu, skandynawskiego głównie, trochę udawania zespołu bezkompromisowego, ale w jedwabnym szlafroku...
Do tego bardzo gładka, ale maskowana nie na fińską realizacja masteringu przez Mika Jussila i to takie brzmienie kosmopolityczne, współcześnie komercyjne, ostre nie ponad miarę i selektywne ponad miarę właśnie. Bardzo dobre, ale jest tu spory ładunek sterylności.
Dobra płyta doświadczonej ekipy, ale nie wnosi ona niczego, coby wzbudziło zachwyt. Przede wszystkim, to co zagrane z werwą power metalową ma raczej po prostu dobre tylko melodie. Urban Breed nie błyszczy i w sumie tyle... Nazwiska przyciągną, muzyka chyba trochę rozczaruje. Niemniej, obrany kierunek wydaje się słuszny.


ocena: 7,4/10

new 2.02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Serious Black - Vengeance Is Mine (2022)

[Obrazek: MzYtMTczNy5qcGVn.jpeg]

tracklista:
1.Rock with Us Tonight 04:14
2.Out of the Ashes 04:33
3.Fallen Hero 03:19
4.Senso della vita 04:53
5.Ray of Light 04:48
6.Soul Divider 03:43
7.Tonight I'm Ready to Fight 04:50
8.Just for You 04:11
9.Soldiers of Eternal Light 04:06
10.The Story 03:51
11.Queen of Lies 03:54
12.Album of Our Life 03:51
13.Alea Iacta Est 03:10

rok wydania: 2022
gatunek: heavy metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Nikoła Mijić - śpiew
Dominik Hindinger - gitara
Mario Lochert - gitara basowa
Ramy Ali - perkusja
oraz
Bob Katsionis - instrumenty klawiszowe


W roku 2021 zakończyła się epoka Urbana Breeda w SERIOUS BLACK. Nie trzeba chyba nikomu uświadamiać, jak ważną rolę pełni wokalista w zespołach grających melodyjny power i heavy metal. Charyzmatyczny frontman to połowa sukcesu. W SERIOUS BLACK wybór padł na Serba Nikołę Mijića. Na scenie metalowej występuje on już od ponad dwudziestu lat w grupach z Serbii, Węgier, a od roku 2013 także w słynnej melodic heavy metalowej formacji EDEN'S CURSE, która, jak warto przypomnieć, reaktywowała się także w roku ubiegłym. To, co wart jest Nikola udowodnił już wcześniej, a teraz udowadnia na nowej płycie SERIOUS BLACK "Vengeance Is Mine" wydanej 25 lutego przez niemiecką wytwórnię AFM Records.

W przypadku tego zespołu zawsze jakoś przy każdej kolejnej płycie oczekiwania były większe, niż ostatecznie zaprezentowany rezultat. Tym razem czaruje głosem Nikoła, a grupa odeszła od wymuszonego poniekąd stylem wokalnym Breeda melodic power metalu na rzecz melodic heavy metal z elementami hard rocka i miejscami AOR, choć nie jest to album klawiszowy. Trzeba jednak przyznać, że Bob Katsionis jak zwykle wykonał swoje partie z wielkim artyzmem.
Na takich albumach wypatruje się przede wszystkim melodyjnych, zapadających w pamięć i poruszających hitów. Tym razem ekipie SERIOUS BLACK parokrotnie się się udało. Zdecydowanie i bezwzględnie na pierwszym miejscu jest po prostu wspaniały, wzruszający song The Story z tłem symfonicznym i potężnym refrenem o hymnowym charakterze. No po prostu nieprawdopodobna moc i wokalny majstersztyk Mijića. Takie proste, takie piękne. Nieśmiertelny hit! W EDEN'S CURSE nie miał on okazji zaprezentować się w takiej kompozycji. I właśnie te łagodne, lekko sentymentalne, ciepłe kompozycje w umiarkowanych i wolnych tempach są solą tego albumu. Tak jak wsparty pianinem poetycki Ray of Light w stylu męskich songów ACCEPT z Tornillo. Doskonale się prezentują bujający w spokojnym, miarowym tempie Senso della vita (wyborny refren, wyborny!). I jakże dumnie i majestatycznie rozbrzmiewa wstęp do Album of Our Life, by potem rozwinąć się w kolejny rozmarzony i poetycki song metalowy w heroicznej manierze.
Mocniejsze, rytmiczne utwory z pewnymi cechami hard'n'heavy (Rock with Us Tonight, Out of the Ashes) są po prostu dobre, sympatyczne w tym swobodnym wykonaniu i obdarowane przez Nikołę dodatkowym kolorytem, przy czy trzeba powiedzieć, że jak zwykle cała ekipa gra znakomicie i to się bardzo liczy, gdy utwory nie są przecież jakoś specjalnie złożone.
Jest i odrobina przebojowo i radiowo potraktowanego heroizmu w niezłym Fallen Hero oraz klasyczny heavy metal w odmianie rycerskiej ze zgrabnym refrenem heroicznym i ostrą gitarą w Soul Divider. I wielka klasa w świetnie akcentowanym Tonight I'm Ready to Fight i podobnie kiedyś czarował w refrenach DREAM EVIL. Just for You także jest blisko DREAM EVIL i FIREWIND, ale jednak nie wyróżnia się niczym szczególnym. Bardziej nastrojowy, potoczysty i zagrany najbardziej power metalowo na tym albumie Queen of Lies może natomiast się zdecydowanie podobać. Rozległy, wsparty klawiszami drugiego planu refren jest świetny, podobnie jak wirtuozerskie po prostu solo Dominika. Przy tej okazji - Rami ali to jest jednak jeden z najlepszych europejskich perkusistów ostatnich lat. Te jego niektóre zagrywki zmuszają do oklasków na stojąco. I pozostajemy na stojąco przy Alea Iacta Est. Tak się to właśnie powinno zakończyć. Jeszcze jeden najwyższej klasy refren, ale przecież ta ze zwrotek jest tu jedną z najbardziej udanych na płycie.

Lochert mix, Jussila - mastering. Kapitalny jest to sound, bezbłędnie tym razem dobrany pod względem soczystości mocy. Siła i łagodność w jednym. I Mijić. Zniszczenie!
Tym razem trafili w sedno. Są może i nieco słabsze momenty na tle największych killerów, ale jest idea muzyczna zrealizowana z konsekwencją i znawstwem, i doprawdy przypomina się jakże podobna idea z pierwszych albumów wymienionego już wcześniej DREAM EVIL.
Godna polecenia, najlepsza jak do tej pory płyta SERIOUS BLACK.


ocena: 9/10

new 27.02.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Serious Black - Rise of Akhenaton (2024)

[Obrazek: 1238758.jpg?0545]

Tracklista:
1. Open Your Eyes 04:12         
2. We Are the Storm 03:47         
3. Silent Angel 04:22       
4. Take Your Life 03:28         
5. Shields of Glory 03:52         
6. When I'm Gone 03:47        
7. United 03:33         
8. Rise of Akhenaton 04:35         
9. Virtual Reality 03:47         
10. I Will Remember 04:59         
11. Metalized 03:30

Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal/AOR
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Nikoła Mijić - śpiew
Dominik Hindinger - gitara
Mario Lochert - bas
Ramy Ali - perkusja

Gościnnie:
Bob Katsionis - gitara, instrumenty klawiszowe


Po dwóch latach, stale od lat pod marką AFM Records, zostaje wydany kolejny album SERIOUS BLACK, z premierą planowaną na 27 września 2024 roku.

Nikoła Mijić jest równie znakomity jak dwa lata temu. To głos o ogromnej sile rażenia, ze znakomitym, rockowym feelingiem, bardzo naturalny i przyjemny dla ucha i miło jest go usłyszeć po raz drugi w SERIOUS BLACK w tak dobrej dyspozycji głosowej. Nawet jeśli kompozycje nie są tak dopracowane i chwilami uderzają w rock bardziej komercyjny, znany z okresu 2016-2020 tego zespołu, chociaż nie brakuje też tutaj wpływów solowej twórczości Boba Katsionisa, który zagrał tutaj również na gitarze. Jego wpływy słychać w Silent Angel, We Are The Storm to podniosły rock nieźle zrealizowany, ale typowy dla Niemiec. 
Miłym zaskoczeniem jest Open Your Eyes, utrzymany w stylu MASTERPLAN z masywnym refrenem i potężnymi gitarami. Take Your Life jest bardziej rycerski i w stylu DREAM EVIL, udany i solidny, z kolei Shields of Glory to znów coś z MASTERPLAN i to jest najmocniejszy punkt tego LP.
Brakuje na tym albumie kompozycji bardziej dynamicznych i rytmicznych, jak to było na Vengeance is Mine. Jest wolniej, spokojniej, piękniej zaśpiewane (When I'm Gone!), ale brakuje mocy, brakuje tych koncertowych, bogatych formalnie refrenów, tutaj wszystko jest jakby bezpieczniej i bardziej miękkie. United jest dobre jako lżejsza wersja DREAM EVIL, chociaż tutaj można chwilami odnieść wrażenie, że więcej tu EUROPE niż DREAM EVIL.
Tytułowy Rise of Akhenaton przywołuje wspomnienia z czasów Urbana Breeda z motywem ancient, chociaż bardziej progressive metalowa natura planów dalszych ponownie wskazuje raczej na solową twórczość Boba Katsionisa. Tego albumu słucha się dobrze, ale brakuje tutaj killera z prawdziwego zdarzenia, chaotyczny Virtual Reality ma w sobie więcej hard'n'heavy niż BEAST IN BLACK i częśćiej odnosi się wrażenie, że to kontynuacja Suite 226 niż znakomitego Vengeance is Mine, gdzie wykonanie było solidne, ale nic realnie nie zachwycało. Różnicą jest oczywiście Nikoła Mijić, bo on tu zachwyca, tak jak rockowy I Will Remember bliski twórczości VOODOO CIRCLE, chociaż bliżej tutaj do okresu z Herbiem Langhansem niż czarodziejem Davidem Readmanem. Na koniec bardziej metalowy Metalized, energiczny i udany, ale bezpieczny. DREAM EVIL i Suite 226 słyszalne.

Brzmienie jest dobre, ale brakuje tutaj znakomitej głębii, jakiej nadał Mika Jussila swoim masteringiem w 2022 roku. Jest dobry, typowo teutoński sound z surowymi bębnami.
Sola gitarowe może są nieco bardziej wymyślne, ale nie jest to gra, która ma ogromny wpływ na kompozycje, z kolei Rami Ali tym razem gra niezwykle zachowawczo, co jest do niego niepodobne.
Suite 226 MKII, a może i MASTERPLAN 2007 MKIII, przynajmniej tam, gdzie jest bardziej metalowo.
To dobry i bezpieczny album, trudno jednak nie kryć rozczarowania po znakomitym Vengeance is Mine, jednak fani Suite 226 powinni być zadowoleni, bo to muzyka skierowana szczególnie do nich.


Ocena: 7.7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości agencji PR All Noir.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości