Dendera
#1
Dendera - The Killing Floor (2013)

[Obrazek: R-8608817-1465052591-2658.jpeg.jpg]

tracklista:
1.For Vengeance 06:06
2.My Mercy 05:07
3.Senlac Hill 05:37
4.The Killing Floor 06:08
5.Hatechild 05:02
6.The Predator 04:57
7.Bridges Will Burn 05:52
8.Till We Fall 06:51

rok wydania: 2013
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Ashley Edison - śpiew
Tony Fuller - gitara
Stephen Main - gitara
Bradley Edison - gitara basowa
Andy Finch - perkusja

DENDERA z Portsmouth po raz pierwszy zaprezentował się na niskonakładowym mini albumie "We Must Fight" w roku 2011. Grupa zwróciła na siebie uwagę i w efekcie mała wytwórnia londyńska Metalbox wydała pierwszą płytę długogrającą DENDERA w roku 2013. Większość kompozycji pochodzi z "We Must Fight", ale tamto wydawnictwo miało naprawdę bardzo mały zasięg.
 
DENDERA to zespół w każdym calu brytyjski i całkowicie pod względem rozpoznawalny. Masywne riffy a la JUDAS PRIEST czy HALFORD łączą się tu z pewną melodyka typową dla IRON MAIDEN, bo Ashley Edison w refrenach zwłaszcza, przypomina Dickinsona.  Równocześnie jednak ekipa z Portsmouth nikogo bezpośrednio nie kopiuje, jak to czyni chociażby MONUMENT i raczej należy mówić o inspiracjach, wspartych nowocześniejszymi rozwiązaniami, i pod tym względem DENDERA przypomina ABSOLVA.
Mocne rytmiczne kompozycje okraszone zapadającymi w pamięć refrenami to podstawa tego albumu i lekko mroczny For Vengeance i My Mercy to bardzo udane numery w kategorii tradycyjny angielski heavy metal.
Niekiedy, jak  w Senlac Hill odwołują się do thrashowej riffowej estetyki i grają celowo surowej w zwrotkach niż w refrenie, podkreślającym swojego rodzaju ponurą epickość. Posępnie grać chyba lubią bo The Killing Floor to właśnie taki heavy metal posępny, bardzo rytmiczny przy tym, a bojowa historia nabiera tu specyficznego mrocznego wymiaru, a w pewnym momencie nawet psychodelicznego. Umieją być także klasycznie rycersko-epiccy w znakomitym Hatechild i ta kompozycja wyróżnia się świetnym uzupełnianiem się mroku i rozpoznawanej melodii refrenu. Interesujący jest również dumny i monumentalnie patetyczny Bridges Will Burn z  chyba najlepszą partią solowa gitary na całej płycie.
Grupa nie ustrzegła się i metalowej sałaty w postaci nijakiego The Predator, także zakończenie w postaci Till We Fall trochę pachnie bezsensem grania FURY UK.O ile instrumentaliści są po prostu dobrzy w tym co robią, to wokalista Ashley Edison jest postacią wybitną. Ma doskonały mocny głos, drapieżny kiedy trzeba i wspaniale naśladujący Dickinsona gdy bardziej krzyczy i śpiewa wyżej. A robi to wszystko bezbłędnie i niezmiernie przekonujący. Autentyczny męski heavy metalowy frontman!
Produkcja jest wyborna. Mięsiste gitary o głębokim tonie, świetnie ustawiona perkusja, bas słyszalny zza ściany gitar (Till We Fall !) oraz ustawiony na przedzie Ashley Edison. Jak widać skromny budżet nie jest przeszkodą w tworzeniu dobrego soundu.

Jeśli spojrzeć na to bardzo ogólnie, to DENDERA jest w jakimś stopniu logiczną kontynuacją metalowej filozofii wyznawanej przez Blaze Bayley'a, i to zarówno w BLAZE jak iw BLAZE BAYLEY. Prezentuje bardzo dobre kompozycje, ograniczone jedynie przywiązaniem do brytyjskiej szkoły tradycyjnego heavy metalu. Rasowy heavy metalowy band, który ta płytą nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i fani jeszcze o nim usłyszą.

ocena: 8/10

new 1.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Dendera - Pillars Of Creation (2015)

[Obrazek: R-11404692-1515746605-3575.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Claim Our Throne 05:47
2.Bloodlust 05:06
3.In High Tide 06:01
4.Disillusioned 06:39
5.The Daylight Ending 05:41
6.The Chosen One 05:00
7.Unholy 04:27
8.Edge of Tomorrow 08:45

rok wydania: 2015
gatunek: heavy/power metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Ashley Edison - śpiew
Tony Fuller - gitara
Stephen Main - gitara
Bradley Edison - gitara basowa
Andy Finch - perkusja

Jest to druga płyta DENDERA, która została wydana  w czerwcu 2015 roku przez Metalbox Recordings z Londynu.

Jeśli w stosunku do muzyki z debiutu można było wskazywać pewne bezpośrednie inspiracje, to tym razem zespół stworzył swój własny, rozpoznawalny styl. Ciężkie, ponure, głębokie, drapieżne gitary budują masywne kompozycje o heavy/power metalowym charakterze, klimat jest duszny i niepokojący, a całość ogólnie odbiega od klasycznych standardów metalowych uważanych za brytyjskie. DENDERA nie dąży do chwytliwości i przebojowości na siłę, ta pojawia się sama w refrenach o dużej mocy rażenia, jak ten z Claim Our Throne.
Czasem są nawet prawie brutalni (Bloodlust), zestawiając to ze znacznie lżejszymi heavy classic refrenami, ale to zderzenie nie zawsze daje właściwy efekt. Dosyć długie są te numery i sporo czasu poświęcają na powtarzające się dwugitarowe natarcia zbudowane po części na thrashowym fundamencie (In High Tide). Potrafią także zejść do niemal power/doomowych temp, jak w Disillusioned, kompozycji nad wyraz ciekawej, mającej gdzieś korzenie w occult metalowej stylistyce i podobny klimat, można nawet też powiedzieć, że nasyconym stoner psychodelicznym metalem. To, że należą do Drugiej Nowej Fali NWOBHM słychać w pełnym różnych stylistycznych smaczków, lekko zakręconym, a przy tym bardzo w sumie przebojowym The Daylight Ending i tu zrobili to znacznie lepiej niż to na co dzień robi i robił KAINE. Sporo melodyjnego dramatyzmu jest w wolniejszym The Chosen One, a w rytmicznym Unholy może podobać się praca gitar i zdecydowanie w dążeniu do znakomitego refrenu. Doskonały numer z przebojowością nienachalną i pozbawioną cech radiowej komercji.
Najdłuższy numer pozostawiony został na koniec. Edge of Tomorrow jest progresywny w rytmie gitar i ogólnie połamanej i pokomplikowanej melodii, i chyba zanadto pokomplikowanej. Jest tu i romantyczne solo, i bardzo łagodna część druga, ale ogólnie to taki progresywny akcent na tym LP zbędny. Dobre to, ale nic ponadto.

Jak na DENDERA przystało, mamy tu dopracowane sola gitarowe oraz oczywiście wyborny wokal Ashley'a Edisona, który śpiewa jeszcze pewniej i ze zwiększoną paletą środków wyrazu, niż na debiucie. Napędza to wszystko twardo i zdecydowanie grająca sekcja rytmiczna.
Produkcja bardzo dobra, choć zasadniczo można odnieść wrażenie stalowej surowości ustawionej nieco sztywno, ale taki zapewne był zamysł i zmiękczają to wszystko jedynie selektywne partie, gdzie grają lżej łagodniej.
Ekipa z Portsmouth pokazała się jako grupa po raz kolejny z bardzo dobrej strony, prezentując muzykę dojrzałą i w zdecydowanej większości stanowiąca plon własnych pomysłów kompozytorskich.
W roku 2017 DENDERA zaprezentował jeszcze mini-LP "Blood Red Sky - Part One", a ostatnio pojawiły się informacje o przygotowywaniu nowej płyty długogrającej.


ocena: 8/10

new 26.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Dendera - Mask of Lies (2024)

[Obrazek: 1230389.jpg?5435]

tracklista:
1.Face to Face 01:21
2.Mask of Lies 04:50
3.Scream in Silence 04:17
4.Fading 04:20
5.Guiding Light 05:18
6.The Fall 05:48
7.Drift Away 05:31
8.Inside My Head 04:27
9.Stare Into The End 03:20
10.Drag Me Below 05:05

rok wydania: 2024
gatunek: modern progressive heavy metal/metalcore
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Ashley Edison - śpiew
Tony Fuller - gitara
David Stanton - gitara
Bradley Edison - gitara basowa
Andy Finch - perkusja

DENDERA nakładem własnym 15 czerwca 2024 wydaje swój trzeci, po długiej przerwie, pełnometrażowy CD. Ostatnim studyjnym wydawnictwem był mini album "Part Two: Reborn Into Darkness" z roku 2020 i już wtedy słychać było, że grupa odchodzi od tradycyjnego heavy metalu na rzecz nowocześniejszych i bardziej ekstremalnych form metalowej muzyki. Było jednak melodyjnie i było obiecująco na przyszłość.

Ta przyszłość ujawniła się na "Mask of Lies".
Brutalne wokale w połączeniu ze śpiewem i aranżacjami, które można odnieść do kategorii modern w progresywnym, miejscami bardzo mało czytelnym sosie. Dużo estetyki melodic metalcore, bo nieraz te refreny są może nie boysbandowe, ale rockowo przystępne, choć żadnego w tej kategorii nie można nazwać atrakcyjnym. Dużo chaosu, naporu, ataków dla samych ataków i Mask of Lies jako kompozycja tytułowa zaczyna tę serię tak w miarę sensowny sposób, potem jest już jednak tylko powielanie tych samych wzorów w prawie wszystkich utworach, tylko po prostu w gorszym wydaniu. Jeden raz zdecydowanie łagodnieją w balladowym songu Stare Into The End, praktycznie rockowym, a może raczej progressive rockowym i ładnie zaśpiewał to Ashley Edison, ogólnie jednak brak tu tak oryginalności w melodii i to jest po prostu dobry utwór, a podobnych słyszało się wiele. Nie można też oprzeć się wrażeniu, że dwa razy przynajmniej, czyli w Drag Me Below i The Fall DENDERA kieruje się na obszary muzyczne wyznaczone przez EVERGREY. W Drag Me Below mamy najlepsze solo gitarowe na płycie, a w The Fall najlepszy, melancholijny refren. Reszta albumu jest po prostu nieinteresująca, rozmywająca się w chaosie i takiej muzyki wychodziło ostatnio bardzo dużo na świecie, a wnosiła ona bardzo mało do mixów gatunkowych z tego terytorium. Guiding Light to pierwszy z brzegu przykład zmarnowanego, poza niezłym refrenem, potencjału. Ogólnie za dużo wokalnych ryków, za dużo mieszania gatunków w niestrawnej konwencji.

DENDERA chciał być zapewne zespołem oryginalnym, ale zagubił się w tworzeniu tej oryginalności na siłę i dołączył do kategorii zapoznanych geniuszy, których się po prostu ciężko słucha.
No i tej faktycznej oryginalności jest dosłownie zero. Chyba nie tędy droga do sukcesu.


Ocena: 5,5/10

new 6.06.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości zespołu DENDERA
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości