Fairyland
#1
Fairyland - The Fall Of An Empire (2006)

[Obrazek: R-5862539-1407173553-8210.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Endgame 01:16
2.The Fall of an Empire 05:55
3.Lost in the Dark Lands 06:01
4.Slaves Forlorn 01:11
5.The Awakening 04:50
6.Eldanie Uellë 05:21
7.Clanner of the Light 06:01
8.To the Havenrod 01:05
9.The Walls of Laemnil 05:57
10.Anmorkenta 06:01
11.In Duna 05:02
12.The Story Remains 10:38
13.Look into Lost Years 03:04

rok wydania: 2006
gatunek: epic symphonic power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Max Leclercq - śpiew
Anthony Parker - gitara
Thomas Cesario - gitara, gitara basowa
Pierre-Emmanuel Desfray - perkusja
Philippe Giordana - instrumenty klawiszowe, śpiew

Francuski FAIRYLAND potrzebował kilku lat, by w końcu zdecydować się na tę nazwę, nadaną ostatecznie w roku 2003 (poprzednio między innymi FANTASIA), a lider Philippe Giordana był w tym czasie mało znanym klawiszowcem z Nicei.
Świat muzyczny zwrócił uwagę na FAIRYLAND w roku 2003 za sprawą ich pierwszej płyty, na której zaśpiewała Elisa Candelas Martín, która niedawno przedtem rozstała się z DARK MOOR. Płyta "Of Wars in Osyrhia" z melodyjnym metalem symfonicznym cieszyła się sporym zainteresowaniem, ale niebawem Elisa odeszła i grupa na jakiś czas zniknęła ze sceny.
Giordana nie zrezygnował jednak i zorganizował nowy skład, w którym znalazło się miejsce dla wokalisty Maxa Leclercqa, znanego z dwóch pierwszych albumów MAGIC KINGDOM Dushana Petrossi. Kredyt zaufania musiał dla nowej grupy być spory, bo płytę "The Fall of an Empire" wydała znamienita wytwórnia "Napalm Records".

FAIRYLAND prezentuje symfoniczny, epicki metal w łagodnej formie power metalowej i całość sprawa wrażenie fantasy konceptu o dobrze zaplanowanej strukturze. Dominuje francuska zwiewność (The Walls of Laemnil), typowo francuskie eleganckie i wysmakowanie wykorzystanie stylu neoklasycznego (The Fall of an Empire), chóry i znakomite wykonanie, przy czym Giordana jest zdecydowanie godnym szacunku wirtuozem.
Bardzo dużo wnosi na tym albumie Max Leclercq, który śpiewa znakomicie, lepiej i pewniej niż w MAGIC KINGDOM. Tu nawet ta ekipa podgrywa w pewnych miejscach tylko pod niego, by dać mu się wykazać wybornym opanowaniem wokalnego rzemiosła, które w jego wykonaniu jest czymś więcej niż tylko rzemiosłem. Poza nim i chórami, można tu usłyszeć także piękny śpiew Sarah Layssac w klasycznie symfonicznym songu In Duna oraz Florę Spinelli z KERION w patetycznym, ale jakże łagodnym zakończeniu tego albumu  - Look into Lost Years.
Najsłynniejszą zapewne kompozycją z tej płyty jest symfoniczny epicki kolos power metalowy The Story Remains, w którym grupa włożyła wiele wysiłku w dopieszczanie szczegółów i to słychać, choć sama melodia jest nie zanadto zapadająca w pamięć. Za to klawisze, pianino oraz zagrywki gitarzystów wyśrubowane i technicznie bardzo zaawansowane. Zwraca uwagę również znakomita gra perkusisty Pierre-Emmanuela Desfray i jego zróżnicowane partie.

Muzyka FAIRYLAND jest epicka, ale z pewnością nie tą epickością amerykańską czy grecką. To granie lekkie, barwne, o zmiennych klimatach, nie za szybkie, raczej lekkie  w pracy gitar i z klawiszami znajdującymi się z gitarami w planach niemal równoległych. Tak jest w symfonicznie bogato zrobionych Lost in the Dark Lands i te symfoniczne plany mocno wpływają na klimat tych kolejnych opowieści heroic fantasy. Czasem trochę mroku, czasem trochę patetyczności i posągowego monumentalizmu. Zawsze bogate chóry, zrobione w wysmakowanym eleganckim francuskim stylu (The Awakening).
Klawisze, pianino, tła symfoniczne i łagodność lekkiego songu to Eldanie Uellë i w takim graniu FAIRYLAND wypada szczególnie dobrze. Trochę tu maniery BLIND GUARDIAN i te śladowe ilości power folka w opcji średniowiecznej też tu są słyszalne. Gdy zwracają się ku bardziej typowemu fantasy power metal, to brzmią bardziej po włosku i akurat Clanner of the Light to raczej numer przeciętny. W bardzo interesującym, chłodniejszym Anmorkenta słychać klasyczny francuski rys progresywny, w tej melodyjnej odmianie, która niby wskazuje na melodię, ale jednak niuanse aranżacyjne są ważniejsze.
Coś z RHAPSODY, coś z francuskiego melodyjnego metalu progresywnego. Różne inspiracje i w sumie bardzo dobra płyta, która zresztą była impulsem do tworzenia podobnej muzyki także poza Francją.

Album ten cieszył bardzo przychylnym przyjęciem i mówiono o narodzinach nowej gwiazdy na firmamencie symfonicznego power metalu, ale Giordiana ten skład w roku 2007 rozwiązał. Prawdziwe powody tej decyzji nie są do dziś do końca jasne.
Trzeci album FAIRYLAND nagrany został w zupełnie innym składzie. Pierre-Emmanuel Desfray w 2009 dołączył do HEAVENLY, w 2011 zagrał także na kolejnej płycie tunezyjskiego MYRATH.


ocena: 8,4/10

new 11.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Fairyland - Score to a New Beginning (2009)

[Obrazek: R-6337786-1416785730-9421.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Opening Credits 01:29
2.Across the Endless Sea Part II 05:18
3.Assault on the Shore 05:09
4.Master of the Waves 06:08
5.A Soldier's Letter 05:26
6.Godsent 04:55
7.At the Gates of Morken 04:57
8.Rise of the Giants 04:18
9.Score to a New Beginning 09:00
10.End Credits 03:09

rok wydania: 2009
gatunek: symphonic power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Marco Sandron - śpiew
Chris Menta - gitara
Fabio D'Amore - gitara, gitara basowa
Willdric Lievin - perkusja
Philippe Giordana - instrumenty klawiszowe, gitara akustyczna, śpiew
oraz Goście

Philippe Giordana do nagrania trzeciej płyty FAIRYLAND zebrał nowy skład, zaprosił niezliczoną liczbę gości, w tym Georga Neuhausera z SERENITY i Alexa Corona z REVOLTONS, mix i mastering pozostawił zaufanym Francuzom, pojawiło się także wielu fotografów. Podstawowy skład był również interesujący przede wszystkim ze względu na powierzenie obowiązków głównego wokalisty Włochowi Marco Sandronowi, w tym czasie niezwykle popularnej grupy modern progressive metalowej PATHOSRAY. Ciekawym zabiegiem było ustawienie Chrisa Menta jako gitarzysty rytmicznego (poza tylko A Soldier's Letter) i pozostawienie gitary prowadzącej gościom, w tym Corona, Alessio Velliscig z PATHOSRAY i gitarzystom francuskim. Na basie i raz jako gitarzysta solowy zagrał Fabio D'Amore, oczywiście także z PATHOSRAY, na perkusji Willdric Lievin, który zagrał na pierwszym albumie FAIRYLAND.
Album, zresztą dosyć szumnie reklamowany, ukazał się nakładem Napalm Records w kwietniu 2009 roku.

Ta płyta jest jednym wielkim niewypałem. Poza pewną ilością udanych symfonizacji Giordiano, jest to zbiór bezbarwnych melodic metalowych kompozycji, gdzie Sandron zdziera gardło w swoim stylu z zapałem godnym lepszej sprawy, zazwyczaj w towarzystwie zaproszonych pań lub panów. Wokale żeńskie są bardzo przeciętne, gitary prowadzące nudne i z mało intrygującymi solami, sekcja rytmiczna tylko podgrywa i wszystko wygląda na pompowane sztucznym entuzjazmem zmęczonych lub zniechęconych ludzi zebranych w miejscu bez wyraźnego celu. Patos i heroizm jest udawany, melodic metalowe refreny bezbarwne, a aranżacje ogólne albo prymitywne, albo przekombinowane i częściowo nieczytelne.
Across the Endless Sea Part II zniechęca już na początku, bezradność w niby romantycznie epickim songu A Soldier's Letter jest porażająca, instrumentalny nic nie wyraża i nadaje się co najwyżej na intro po wykonaniu istotnych cięć, a kolos tytułowy, który ma tu być zapewne punktem kulminacyjnym, jest po prostu nudny i zupełnie pozbawiony francuskiego polotu. Marco Sandron i Georg Neuhauser w duecie próbują tu coś zrobić, coś uratować, ale tu po prostu ratować nie ma czego, tym bardziej, że i refren jest miałki i orkiestracje zupełnie poniżej poziomu przyzwoitości. Owszem, w każdej z tych kompozycji są jakieś okruchy dobrej muzyki i może najwięcej w miarę 'słuchalnym' i umiarkowanie heroicznym Godsent, ale to wyłącznie zasługa fenomenalnego tu Sandrona.

Dobra jest jedynie produkcja, choć i tu można by powiedzieć, że odpowiedzialny za mix Willdric Lievin ustawił swoją perkusję za głośno, a klawiszom i symfonizacjom brak głębi.
Zasadniczo ta płyta została przyjęta bardzo krytycznie i stworzony z mozołem skład FAIRYLAND poszedł w rozsypkę. Giordana nigdy grupy oficjalnie nie rozwiązał, nawet w latach 2013 - 2015 pozyskał nowych członków, w tym wokalistę WIND ROSE Francesco Cavalieri, ale jak do tej pory zespół nic nowego nie wydał.


ocena: 4,5/10

new 24.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Fairyland - Osyrhianta (2020)

[Obrazek: R-15567157-1594109244-1295.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Age of Birth 02:57
2.Across the Snow 05:15
3.The Hidden Kingdom of Eloran 06:13
4.Eleandra 04:12
5.Heralds of the Green Lands 04:36
6.Alone We Stand 04:40
7.Hubris et Orbis 05:54
8.Mount Mirenor 07:15
9.Of Hope and Despair in Osyrhia 12:02
10.The Age of Light 04:02

rok wydania: 2020
gatunek: symphonic power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Francesco Cavalieri - śpiew
Sylvain Cohen - gitara
Willdric Lievin - gitara basowa
Jean-Baptiste Pol - perkusja
Philippe Giordana - instrumenty klawiszowe


Zapowiedzi były już dawno, nie wszyscy wierzyli, że się spełnią obietnice Giordany dotyczącej nowej płyty, ale jednak po 11 latach jest. A wydała ją wytwórnia Massacre Records w maju.
Skład grupy oczywiście zmienił się bardzo znacznie, przy czym uzdolniony multiinstrumentalista Willdric Lievin zagrał tym razem na basie, na perkusji zaś Jean-Baptiste Pol, znany zapewne najbardziej z KERION. Także z KERION wywodzi się gitarzysta Sylvain Cohen. Największe na pewno zainteresowanie wzbudziło pojawienie się w FAIRYLAND interesującego wokalisty z włoskiego power metalowego WIND ROSE, Francesco Cavalieri.
Najważniejsze są jednak oczywiście klawiszowe i symfoniczne plany samego Philippe Giordana.

Intro The Age of Birth jest pompatyczne i bombastyczne z długą narracją i daje spore nadzieje, jednak mdła melodia i marne plany symfoniczne w Across the Snow niweczą to dobre wrażenie niemal natychmiast. Francesco Cavalieri coś próbuje ratować, ale ogólnie dostosowuje się do ogólnego poziomu. Coś z THY MAJESTIE w gorszej formie, coś z KALEDON z tych słabszych płyt...
The Hidden Kingdom of Eloran jest szybszy, żwawszy, bardziej heroiczny, ale to granie jakiego od lat przybywa w równie ogranej formie, a do wszystkich odmian RHAPSODY z ostatnich lat raczej daleko. Pewne dawki klawiszy są w stylu progresywnym i za bardzo to nie wpływa pozytywnie na klimat kompozycji. Zupełnie nieudany jest zahaczający o rock/power komercyjny Eleandra, gdzie te klawisze są prawie zupełnie oderwane od melodii głównej. Siłowo rozegrano zdecydowanie power metalowy Heralds of the Green Lands i jest to słaba kopia ostatniego RHAPSPDY OF FIRE z męczącymi galopadami i pasażami klawiszowymi. Cavaleri zaś śpiewa po prostu źle, jak zresztą prawie na całej płycie.
Słuchając folk/power krużgankowego songu barda Alone We Stand ma się wrażenie obcowania z muzyką WIND ROSE z wcześniejszych płyt i tu WIND ROSE też wygrywa... Zresztą, podobnie jak w przypadku Hubris et Orbis, gdzie słoneczne galopady gitarowo/klawiszowe mieszają się z mdłym rock/metalem i chórami pompatycznymi, a zarazem nieszczerymi.
Mount Mirenor to niewypał instrumentalny, bo jakieś wyblakłe chóry w tle w pewnym momencie i słabo zarysowane wokalizy żeńskie się tu nie liczą. Jako utwór metalowo symfoniczny zupełnie bez polotu.
Kolos został umieszczony pod koniec i zaczyna się ten Of Hope and Despair in Osyrhia długo, łagodnie na początku, potem skręca w obszary melodic progressive power, choć zapewne chodziło tu o stworzenie efektu cinema, ale nie wyszło. Do przodu jak KALEDON, miałko jak na metal francuski w tkaniu tej pajęczyny aranżacyjnej. Cavalieri to nie Tiranti ani Luppi i w tym przypadku to bardzo słychać. Potem strzeliste motywy w stylu THY MAJESTIE w rezultacie prowadzące donikąd i te 12 minut to w zasadzie czas stracony, z zupełnie niezapadającym w pamięć finałem.
Sentymentalna podróż w przeszłość to Elisa C. Martín w The Age of Light na zakończenie, niczym nie wyróżniającym się hymnowo/cukierkowym utworze, przypominającym debiut FAIRYLAND "Of Wars in Osyrhia" z nią w roli głównej.

Słabą stroną całości są blade chóry, naprawdę zdecydowanie poniżej oczekiwań. Ponadto jakoś niespecjalnie zostały one zrealizowane, ten plan, w którym się znajdują jest zbyt pastelowo zrealizowany. Sylvain Cohen, podobnie jak KERION jest gitarzystą niczym się nie wyróżniającym i jego solowe popisy w zasadzie tu przechodzą bez echa i jedynie na plus udane partie perkusji. Sound francuski, łagodnie zarysowany, nawet zbyt łagodnie i jakoś dla epickości preferowanej tu nieco na siłę to na dobre nie wychodzi.
Bardzo to przeciętna płyta, z motywami ogranymi i mocno kontrowersyjnym miejscami wykonaniem. Rozczarowanie, tym bardziej, że ta ekipa miał sporo czasu, bo kilka lat, by się zgrać i stworzyć bardziej interesujące melodie i aranżacje.
Oczywiście szkoda, bo Philippe Giordana to muzyk uzdolniony, ale od dekady ogarnięty twórczą niemocą.


ocena: 5,8/10

new 24.05.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości