Lux Perpetua
#1
Lux Perpetua - The Curse of the Iron King (2017)

[Obrazek: R-9900954-1488210397-1286.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Celebration 01:29
2.Curse of the Iron King 05:19
3.The Legend 04:27
4.Army of Salvation 04:01
5.An Old Bard 06:03
6.Eversong 03:37
7.Riders of the Dead 03:58
8.Rebellion 05:15
9.The Werewolf 07:34
10.Desert of Destiny 06:14
11.Consolation 02:22
12.Straight Back to Hell 03:46

rok wydania: 2017
gatunek: melodic epic power metal
kraj: Polska

skład zespołu:
Artur Rosiński - śpiew
Tomasz Sałaciński - gitara
Mateusz Uściłowski - gitara
Krzysztof Direwolf - gitara basowa
Paweł Zasadzki - perkusja
Magdalena Tararuj - instrumenty klawiszowe

O polskim heavy metalu i power metalu pisać nie lubię, bo specjalnie nie ma o czym i chwalić się w świecie nie ma czym za bardzo... O LUX PERPETUA pewnie też bym nie napisał, ale coś kolega wspomniał, no i jak się okazuje, to jest zreformowany SENTINEL, chyba najbardziej niedoceniony zespół power metalowy w Polsce, który pamiętam jeszcze z czasów, gdy usilnie promowałem znakomity NIGHT MISTRESS.
LUX PERPETUA pochodzi z Warszawy, pod aktualną nazwą występuje od 2009 i wydał płytę nakładem Underground Symphony. Ta słynna włoska wytwórnia z małymi wyjątkami nie wydaje byle czego, więc samo zaistnienie LUX REPETUA pod ich flagą nie mogło być przypadkiem. US to wytwórnia specyficzna, nastawiona na promocję zespołów włoskich, wymagająca i hermetyczna dla muzyki spoza Italii, choć naturalnie były wyjątki.

To, że wydali ten LP mnie wcale nie dziwi. Warszawiacy grają power metal heroiczny, w manierze włoskiej, z klawiszami, szybki i melodyjny. Grają tak jak cały Legion Włoski, tyle, że lepiej.
Tak, grają lepiej. To, do czego KALEDON dochodził kilkanaście lat, LUX PERPETUA zrobił w dwa, jakie zajęło im nagranie tego albumu. Artur Rosiński to bardzo dobry wokalista, odległy od większości zmanierowanych włoskich kastratów, psujących wysiłki instrumentalistów. Wysokie zaśpiewy wyborne, takie ze starej amerykańskiej szkoły, no i świetny classic metalowy zadzior w głosie. Gitarzyści są biegli w tym co robią, zdyscyplinowani w grze zespołowej, grają bardzo porządne, czytelne sola, których po prostu słucha się z przyjemnością. Sekcja rytmiczna? Czy można grać lepiej w tych tempach? Przecież nie, i jako fan basu muszę specjalnie pochwalić Direwolfa za kilka smaczków jakie wrzucił, a on już z pewnością wie, o co mi chodzi. No i klawisze, zmora polskiego power metalu. Te disco polowe klawisze bajerfula z remizy... Nie tutaj. Tutaj rządzi Magdalena i to są znakomite partie, gustowne, epickie, starannie zaplanowane i uzupełniające, a nie zagłuszające gitarzystów. Wybornie zgrany zespół, po prostu wybornie.
Co do kompozycji. No co tu można oczekiwać od heroic power metalu w manierze włoskiej? Niewiele nowego, no chyba, że mowa o RHAPSODY z ostatnich lat. Tymczasem LUX PERPETUA gra melodie świeże, atrakcyjne, wciągające w refrenach i podbarwione stylem szwedzkim. To z małymi wyjątkami kompozycje niszczące i ekscytujące, co ciekawe, nawet wtedy, gdy muszą coś pokazać w obowiązkowych rycerskich krużgankowych opowieściach bardów i minstreli. Do takich utworów, jak Eversong gdzie BLIND GUARDIAN spogląda z ciemnego kąta, podchodzę z rezerwą, ale tu zrobili świetny numer, bez rozglądania się na boki. Gustowne, eleganckie, z własną, a nie skopiowaną melodią. Jest na tej płycie moc energii, moc galopad  zgrabnych i ekscytujących, moc epickich refrenów i aranżacji budzących szacunek. Nie ma także zanudzania w kompozycjach dłuższych, jak The Werewolf czy zgrabnym łagodniejszym Desert of Destiny. 
Może i Rebellion jest nieco słabszym punktem tego albumu, ale nie słabym, bo słabych kawałków tu po prostu nie ma.
Są za to zapadające w pamięć killery w rodzaju Curse of the Iron King, brawurowego The Legend czy też Army of Salvation, no i naturalnie wspaniałego Riders of the Dead. I to oczywiście nie wszystko!

Produkcyjnie strzał w dziesiątkę. Może i nie było tu najdroższego studio, ale to ludzie decydują o tym, jak to będzie brzmieć, a nie elektronika stołu mikserskiego. Soczysty, mięsisty sound gitar, sekcja rytmiczna zdecydowanie ustawiona ofensywnie i bardzo dobrze, no i doskonałe umiejscowienie w przestrzeni instrumentów klawiszowych. Wokal ustawiony centralnie, wysunięty jak należy przed gitary i Artur jest słyszalny cały czas jak należy, nawet wtedy, gdy w danym momencie wychodzi na piwo. Piękny sound!

Zazwyczaj tak trochę z zażenowaniem słucha się polskich produkcji power metalowych, których zresztą nie ma znowu tak wiele. W przypadku LUX PERPETUA zażenowania nie ma. Jest duma z wybornego bandu ze stolicy.
Niech Moc będzie z Wami!


ocena: 9,5/10

new 3.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości