08.12.2019, 12:55:17
Stormburner - Shadow Rising (2019)
tracklista:
1.We Burn 04:30
2.Metal In the Night 04:34
3.Shadow Rising 04:24
4.Demon Fire 05:05
5.Ragnarök 04:54
6.Men at Arms 04:22
6.Men at Arms 04:22
7.Eye of the Storm 04:01
8.Into the Storm 04:38
9.Rune of the Dead 06:48
10.Ode to War 05:24
rok wydania: 2019
gatunek: heavy metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Micke Stark - śpiew
Mats Hedström - gitara
Tommi Korkeämäki - gitara
Tommy Jee - gitara basowa
Stefan Essmyren - perkusja
Jest to debiut formacji ze Sztokholmu, założonej w roku 2016, w której frontmanem jest znany ze STEEL ATTACK i STARBLIND Micke Stark. Stark śpiewa więc po raz drugi w nowym zespole, który jednak stylistycznie jest bliższy STEEL ATTACK, gdzie grał na perkusji. Pozostali członkowie zespołu są mniej znani, choć basistę Tommy Jee można usłyszeć także na jedynym LP heavy metalowej grupy SKELLINGTON z roku 2007, a Matsa Hedströma w zespole gothic metalowym FURIAM. Album został wydany w grudniu 2019 przez Pure Steel Records.
Nie wnikając zbyt głęboko w kwestię, na ile STORMBURNER wpisuje się w nurt neotraditional heavy metal w Szwecji w głównym komercyjnym nurcie, trzeba od razu powiedzieć, że jest to zdecydowane nawiązanie do STEEL ATTACK z epoki przed hemlinowskiej oraz z pewnością do tego, co grał przez ostatnie dziesięć lat WOLF, a w ostatnich latach AIR RAID. Jest to heavy metal bardzo tradycyjny, zakotwiczony w aranżacjach i stylu melodii lat 80-tych, zdecydowanie bardziej pure niż ekipy w stylu STEELWING czy KATANA i jest to na pewno granie szczere i prawdziwe. No i jest tu bardzo dużo nawiązań do stylu MANOWAR, zwłaszcza w drugiej części albumu.
Na pewno trzeba oddać Starkowi to, że śpiewa tu bardzo dobrze i jeszcze raz potwierdza, że jest równie dobrym perkusistą jak wokalistą, zwłaszcza, gdy kompozycje są tradycyjne w heavy metalowym stylu. Takie tu one właśnie są, tyle że od lat tradycyjny heavy metal szwedzki boryka się z zasadniczym problemem stworzenia atrakcyjnego i autentycznie porywającego materiału i chyba tylko AIR RAID jest tu chlubnym wyjątkiem. Na szczęście STORMBURNER przynajmniej nie stawia na nadmiernie agresywny sound i słucha się tego wszystkiego bez oznak zmęczenia nadmiernie ryczącymi gitarami i ogólnym wrażeniem tworzenia agresywnego klimatu na siłę. Trudno jednak uznać ten zestaw kompozycji za szczególnie zapadający w pamięć, to wszystko już kiedyś gdzieś było, było w We Burn, Metal In the Night i w Shadow Rising. Umiarkowane tempa, umiarkowanie prosta konstrukcja, typowe wsparcie chórków i raczej typowe, średniej klasy sola gitarowe. Niespecjalnie też tu błyszczy sekcja rytmiczna i gra perkusisty jest raczej zachowawcza i ospała.
Zdecydowanie znakomite wysokie dramatyczne zaśpiewy ratują od monotonii wolniejsze utwory w epickim wyrazie takie jak Demon Fire, przy czym na pewno wyróżnia się zdecydowanie barbarzyński i true metalowy Ragnarök. Z drugiej strony jednak manowarowy Men at Arms jest tylko po prostu dobry w próbach odtworzenia klasycznego stylu amerykańskiego z lat 80-tych. Solidne, ale w jakiś sposób bardzo niemieckie w tej prostocie przekazu. To zresztą można powiedzieć także i o Eye of the Storm. No dobrze się tego słucha, ale do zachwytu daleko. Bardzo dobry refren pojawia się w rytmicznym i dynamicznym Into the Storm, jednak spory schematyzm jest w tym wszystkim i dopiero dostojny, miarowy Rune of the Dead oferuje nieco więcej, ale tylko nieco, bo jak wspomniałem już wcześniej to wszystko już było.
Natomiast zakończenie jest znakomite. Ode to War to autentycznie epicki utwór z chórami, monumentalny, wspierany symfoniką i pełnym true ekspresji wokalem Starka. Duma, podniosły nastrój, uroczysty bojowy klimat. Klasa! Jaka szkoda, że STORMBURNER nie poszedł tą drogą większej ilości kompozycji, bo otrzymalibyśmy true heavy z najwyższej półki. A tak jest to po prostu solidny album inspirowany MANOWAR i klasycznym szwedzkim power/heavy spod znaku czołowych ekip heavy z tego kraju.
Album wyprodukował... Ronny Hemlin. Wyprodukował bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że sound jest prawdziwy i nie napakowany nowinkami technicznymi, klasyczny i czytelny. Jeszcze jeden przyczynek do porównań ze STEEL ATTACK.
Aktor główny - Micke Stark i uznanie za wyborne wokale na tym albumie. Odnoszę wrażenie, że ten zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeszcze o nim w przyszłości usłyszymy i co więcej, usłyszymy lepsze kompozycje, niż na tej po prostu dobrej płycie.
ocena: 7,6/10
new 8.12.2019
Tommy Jee - gitara basowa
Stefan Essmyren - perkusja
Jest to debiut formacji ze Sztokholmu, założonej w roku 2016, w której frontmanem jest znany ze STEEL ATTACK i STARBLIND Micke Stark. Stark śpiewa więc po raz drugi w nowym zespole, który jednak stylistycznie jest bliższy STEEL ATTACK, gdzie grał na perkusji. Pozostali członkowie zespołu są mniej znani, choć basistę Tommy Jee można usłyszeć także na jedynym LP heavy metalowej grupy SKELLINGTON z roku 2007, a Matsa Hedströma w zespole gothic metalowym FURIAM. Album został wydany w grudniu 2019 przez Pure Steel Records.
Nie wnikając zbyt głęboko w kwestię, na ile STORMBURNER wpisuje się w nurt neotraditional heavy metal w Szwecji w głównym komercyjnym nurcie, trzeba od razu powiedzieć, że jest to zdecydowane nawiązanie do STEEL ATTACK z epoki przed hemlinowskiej oraz z pewnością do tego, co grał przez ostatnie dziesięć lat WOLF, a w ostatnich latach AIR RAID. Jest to heavy metal bardzo tradycyjny, zakotwiczony w aranżacjach i stylu melodii lat 80-tych, zdecydowanie bardziej pure niż ekipy w stylu STEELWING czy KATANA i jest to na pewno granie szczere i prawdziwe. No i jest tu bardzo dużo nawiązań do stylu MANOWAR, zwłaszcza w drugiej części albumu.
Na pewno trzeba oddać Starkowi to, że śpiewa tu bardzo dobrze i jeszcze raz potwierdza, że jest równie dobrym perkusistą jak wokalistą, zwłaszcza, gdy kompozycje są tradycyjne w heavy metalowym stylu. Takie tu one właśnie są, tyle że od lat tradycyjny heavy metal szwedzki boryka się z zasadniczym problemem stworzenia atrakcyjnego i autentycznie porywającego materiału i chyba tylko AIR RAID jest tu chlubnym wyjątkiem. Na szczęście STORMBURNER przynajmniej nie stawia na nadmiernie agresywny sound i słucha się tego wszystkiego bez oznak zmęczenia nadmiernie ryczącymi gitarami i ogólnym wrażeniem tworzenia agresywnego klimatu na siłę. Trudno jednak uznać ten zestaw kompozycji za szczególnie zapadający w pamięć, to wszystko już kiedyś gdzieś było, było w We Burn, Metal In the Night i w Shadow Rising. Umiarkowane tempa, umiarkowanie prosta konstrukcja, typowe wsparcie chórków i raczej typowe, średniej klasy sola gitarowe. Niespecjalnie też tu błyszczy sekcja rytmiczna i gra perkusisty jest raczej zachowawcza i ospała.
Zdecydowanie znakomite wysokie dramatyczne zaśpiewy ratują od monotonii wolniejsze utwory w epickim wyrazie takie jak Demon Fire, przy czym na pewno wyróżnia się zdecydowanie barbarzyński i true metalowy Ragnarök. Z drugiej strony jednak manowarowy Men at Arms jest tylko po prostu dobry w próbach odtworzenia klasycznego stylu amerykańskiego z lat 80-tych. Solidne, ale w jakiś sposób bardzo niemieckie w tej prostocie przekazu. To zresztą można powiedzieć także i o Eye of the Storm. No dobrze się tego słucha, ale do zachwytu daleko. Bardzo dobry refren pojawia się w rytmicznym i dynamicznym Into the Storm, jednak spory schematyzm jest w tym wszystkim i dopiero dostojny, miarowy Rune of the Dead oferuje nieco więcej, ale tylko nieco, bo jak wspomniałem już wcześniej to wszystko już było.
Natomiast zakończenie jest znakomite. Ode to War to autentycznie epicki utwór z chórami, monumentalny, wspierany symfoniką i pełnym true ekspresji wokalem Starka. Duma, podniosły nastrój, uroczysty bojowy klimat. Klasa! Jaka szkoda, że STORMBURNER nie poszedł tą drogą większej ilości kompozycji, bo otrzymalibyśmy true heavy z najwyższej półki. A tak jest to po prostu solidny album inspirowany MANOWAR i klasycznym szwedzkim power/heavy spod znaku czołowych ekip heavy z tego kraju.
Album wyprodukował... Ronny Hemlin. Wyprodukował bardzo dobrze, przede wszystkim dlatego, że sound jest prawdziwy i nie napakowany nowinkami technicznymi, klasyczny i czytelny. Jeszcze jeden przyczynek do porównań ze STEEL ATTACK.
Aktor główny - Micke Stark i uznanie za wyborne wokale na tym albumie. Odnoszę wrażenie, że ten zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeszcze o nim w przyszłości usłyszymy i co więcej, usłyszymy lepsze kompozycje, niż na tej po prostu dobrej płycie.
ocena: 7,6/10
new 8.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"