20.08.2020, 18:12:05
Eleventh Hour - Memory of a Lifetime Journey (2016)
Tracklista:
1. Sunshine's Not Too Far 06:06
2. All I Left Behind 05:24
3. Jerusalem 05:22
4. Back to You 05:34
5. Sleeping in My Dreams 05:07
6. Long Road Home 06:35
7. Requiem from a Prison 05:20
8. Island in the Sun 04:10
9. After All We've Been Missing 04:50
10. Here Alone 04:57
Rok wydania: 2016
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Włochy
Skład:
Alessandro Del Vecchio - śpiew
Aldo Turini - gitara
GianMaria "Black Jin" Godani - bas
Luca Mazzucconi - perkusja
Alberto Sonzogni - instrumenty klawiszowe
Tracklista:
1. Sunshine's Not Too Far 06:06
2. All I Left Behind 05:24
3. Jerusalem 05:22
4. Back to You 05:34
5. Sleeping in My Dreams 05:07
6. Long Road Home 06:35
7. Requiem from a Prison 05:20
8. Island in the Sun 04:10
9. After All We've Been Missing 04:50
10. Here Alone 04:57
Rok wydania: 2016
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Włochy
Skład:
Alessandro Del Vecchio - śpiew
Aldo Turini - gitara
GianMaria "Black Jin" Godani - bas
Luca Mazzucconi - perkusja
Alberto Sonzogni - instrumenty klawiszowe
Zespół bliżej nieznanego gitarzysty Aldo Turini, składający się z postaci w większości dość nieznanych, którzy nie mogą pochwalić się zbyt wielkimi osiągnięciami poza demami i jedną płytą. Wyjątkiem jest bardzo dobrze znany Alessandro Del Vecchio, multiinstrumentalista, wokalista EDGE OF FOREVER, bliski przyjaciel zespołu SECRET SPHERE i producent wielu płyt wytwórni Frontier Records.
Tutaj obyło się bez wytwórni i płyta została wydana nakładem własnym w 2016 roku, w ograniczonej ilości na CD i cyfrowo na Amazon.
Muzyka to SECRET SPHERE z wpływami EDGE OF FOREVER i nutką ADAGIO. No i oczywiście LABYRINTH, bo czym byłaby włoska płyta bez ich wpływów?
Poziom wykonania jest tutaj niezaprzeczalny i klawisze Sonzogni to poziom, jakiego od Włoch należy oczekiwać, tak jak cała muzyka. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej wychodzi muzyka schematyczna i niezbyt zaskakująca oryginalnością, a jedynie wykonana na solidnym poziomie. Bo i z byle kim Del Vecchio raczej nie współpracuje.
Oczywiście wokalnie sprawdza się bardzo dobrze i nie można mu tutaj niczego zarzucić i nawet w poprawnie brzmiącej balladzie Here Alone, która na myśl przywodzi RHAPSODY OF FIRE, daje radę i udaje mu się przelać emocje. Chociaż może to miał być LABYRINTH z czasów Return to Heaven Denied?
Zaczyna się to bardzo energicznie i Sunshine's Not Too Far brzmi bardzo dobrze. Świetne klawisze, dynamika i energia, słychać SECRET SPHERE w refrenie i coś z LABYRINTH.
All I Left Behind klawiszami we wstępie przypomina francuskie wykonanie ADAGIO, podobnie chóry, refren za to raczej utrzymany w rockowej lekkości EDGE OF FOREVER. Potem kontratak LABYRINTH w Jerusalem, przynajmniej w zwrotkach, w refrenach bardziej obecny jest GREAT MASTER, ale niestety wybitnie słabo wypada tutaj część folkowa i niestety to jest tylko poprawna kompozycja.
EDGE OF FOREVER jest w Back to You i trochę przesadzili z tymi pościelowymi kompozycjami, bo zaraz po tym jest ballada dość senna Sleeping in My Dreams. Znacznie lepiej wypadają w utworach dynamiczniejszych, jak dumny Long Road Home, ale największym killerem jest chyba Requiem From a Prison. Proste i czytelne, ze świetnymi klawiszami, coś z LABYRINTH, coś ze SECRET SPHERE i pojedynek Turini/Sonzogni, których jest o wiele za mało na tej płycie. Island in the Sun to znów coś z EDGE OF FOREVER, coś z GREAT MASTER i może trochę SECRET SPHERE i potrafi to być dość ciężko strawne i ja osobiście preferuję takie proste kompozycje jak After All We've Been Missing. Może jest to tylko dobre granie i szkoda, że zwalniają po świetnym wstępie, ale jest to znacznie łatwiej przyswajalne, mimo że to raczej pozostałości po EOF.
Bardzo dobre brzmienie w wykonaniu Alessandro Del Vecchio, ze świetnie ustawioną sekcją rytmiczną, która jest selektywna i wysunięcie basu jest zawsze na plus.
Solidny występ wszystkich muzyków, ze wskazaniem na wokalistę, ale kompozycyjnie to raczej bezpieczne rejony włoskiego metalu progresywnego pokroju zespołów EMPTY TREMOR, oczywiście w znacznie przystępniejszej formie.
Do geniuszu daleko, ale bez wątpienia jest to solidnie zagrana i dobrze przemyślana płyta.
Po nagraniu debiutu o zespole raczej nie było głośno, nie zainteresowała się nim żadna wytwórnia, co dziwne, biorąc pod uwagę kontakty Del Vecchio, ale może to miał być zwykły przyjacielski projekt bez zobowiązań. Od 2018 roku nie przejawia sobą zbyt wielkiej aktywności.
Niewiele na to wskazuje, ale kto wie, może kiedyś powrócą z drugą płytą, bo bez wątpienia słychać tutaj jakiś potencjał.
Ocena: 7.8/10
SteelHammer