15.10.2020, 10:49:34
Septem - Living Storm (2016)
tracklista:
1.Lord of the Wasteland 05:53
2.Living Storm 05:36
3.Midnight Sky 06:00
4.Milestones 07:42
5.Cielo Drive 07:27
6.Waiting for Dawn 06:10
7.Montezuma II 05:00
8.The Crystal Prison 05:06
rok wydania: 2016
gatunek: heavy/power metal
kraj: Włochy
skład zespołu:
Daniele Armanini - śpiew
Enrico Montaperto - gitara
Francesco Scontrini - gitara, śpiew (harsh)
Andrea Albericci - gitara basowa
Matteo Gigli - perkusja
SEPTEM z La Spezia dziesięć lat czekał na swój debiut w roku 2013. Nadir Music wydał album "Septem" z kompozycjami z dotychczasowego etapu działalności grupy, ale nie było nic specjalnie ciekawego i ta muzyka była mało wyrazistym mixem heavy metalu, thrashu i niejasno zarysowanej epiki. Sukcesu nie było, ale zespół się tym nie zraził, utrzymał kontrakt z Nadir Music i w lipcu 2016 zaprezentował drugi LP z nową muzyką.
Tym razem wszystko jest mocniejsze, bardziej w zwartej manierze heavy/power, melodie są wyraziste, z heroicznym zacięciem no i Daniele Armanini śpiewa zdecydowanie lepiej. Grupa wykorzystuje brutalniejsze harsh wokale poboczne Francesco Scontrini w umiejętny sposób, nakładając je na mocne gitarowe ataki z niewielką dawką thrashowej estetyki i pod tym względem SEPTEM zbliża się do współczesnej sceny power z USA. Twardo i zdecydowanie grają w openerze Lord of the Wasteland, kompozycji melodyjnej, jasno wyrażonej melodią i w aspektach dbałości o melodie i refreny grupa zdecydowanie stoi na europejskim gruncie. Jest pełna ekspresji o podłożu classic metalowym w Living Storm, moc dwóch gitar jest z nimi, a refren jest znakomity i potoczysty. Główny riff ma niewątpliwie pochodzenie z epoki NWOBHM i nowe spotyka tu stare. Świetnie krąży główny motyw gitarowy w wolniejszym i nieco łagodniejszym Midnight Sky, z bardzo udanym sentymentalnym refrenem. I tu brutalniejsze akcenty pojawiają się także, ale zasadniczo tylko jako ozdobnik w środkowej części kompozycji. Z energią, zębem i zaciętością rozgrywają dwa długie utwory w środkowej części albumu i jeśli szukać najlepszych fragmentów inspirowanych thrashową stylistyką, to można je usłyszeć w Milestones, o mocno epickim charakterze. Po raz kolejny potoczysty, zapadający w pamięć refren, zaśpiewany oczywiście w opcji clean vocal. W drugiej części jest zdecydowanie bardziej delikatnie, nostalgicznie i onirycznie momentami, a potem się to doskonale rozwija w melodyjnych solach gitarowych wysokiej klasy. Początek Cielo Drive zwiastuje może pewien eksperyment progresywny, ale nic podobnego, to po raz kolejny numer dynamiczny, heroiczny, a ekspresja gitarzystów w tworzeniu melodyjnego duetu jest godna szacunku. Tu także znajdują czas i miejsce na bardziej klimatyczny fragment, w stylu horror metalu i efekt osiągają poprzez wycyzelowane zagrywki gitarzystów, harsh i nieco odmienny styl śpiewania Daniele Armanini. Mocny heavy/power zbliżający SEPTEM do Ameryki to Montezuma II i tu słychać ten amerykański styl chociażby w sposobie prowadzenia refrenu.
Trochę gorzej na tle ogólnym wypada raczej mało interesujący semi balladowy song Waiting for Dawn i słychać, że grupa nie ma tu pomysłu na przykuwający uwagę motyw przeowodni, choć gitary akustyczne, odgrywające tu znaczącą rolę są wysokiej klasy. Natomiast melodyjne bardziej classic heavy zakończenie w postaci nostalgicznego, poetyckiego, ale zdecydowanie wykonanego The Crystal Prison po raz kolejny podkreśla klasę zespołu. Refren jest wspaniały i chyba można powiedzieć, że najbardziej udany ze wszystkich na całym albumie.
Tym razem wszystko jest mocniejsze, bardziej w zwartej manierze heavy/power, melodie są wyraziste, z heroicznym zacięciem no i Daniele Armanini śpiewa zdecydowanie lepiej. Grupa wykorzystuje brutalniejsze harsh wokale poboczne Francesco Scontrini w umiejętny sposób, nakładając je na mocne gitarowe ataki z niewielką dawką thrashowej estetyki i pod tym względem SEPTEM zbliża się do współczesnej sceny power z USA. Twardo i zdecydowanie grają w openerze Lord of the Wasteland, kompozycji melodyjnej, jasno wyrażonej melodią i w aspektach dbałości o melodie i refreny grupa zdecydowanie stoi na europejskim gruncie. Jest pełna ekspresji o podłożu classic metalowym w Living Storm, moc dwóch gitar jest z nimi, a refren jest znakomity i potoczysty. Główny riff ma niewątpliwie pochodzenie z epoki NWOBHM i nowe spotyka tu stare. Świetnie krąży główny motyw gitarowy w wolniejszym i nieco łagodniejszym Midnight Sky, z bardzo udanym sentymentalnym refrenem. I tu brutalniejsze akcenty pojawiają się także, ale zasadniczo tylko jako ozdobnik w środkowej części kompozycji. Z energią, zębem i zaciętością rozgrywają dwa długie utwory w środkowej części albumu i jeśli szukać najlepszych fragmentów inspirowanych thrashową stylistyką, to można je usłyszeć w Milestones, o mocno epickim charakterze. Po raz kolejny potoczysty, zapadający w pamięć refren, zaśpiewany oczywiście w opcji clean vocal. W drugiej części jest zdecydowanie bardziej delikatnie, nostalgicznie i onirycznie momentami, a potem się to doskonale rozwija w melodyjnych solach gitarowych wysokiej klasy. Początek Cielo Drive zwiastuje może pewien eksperyment progresywny, ale nic podobnego, to po raz kolejny numer dynamiczny, heroiczny, a ekspresja gitarzystów w tworzeniu melodyjnego duetu jest godna szacunku. Tu także znajdują czas i miejsce na bardziej klimatyczny fragment, w stylu horror metalu i efekt osiągają poprzez wycyzelowane zagrywki gitarzystów, harsh i nieco odmienny styl śpiewania Daniele Armanini. Mocny heavy/power zbliżający SEPTEM do Ameryki to Montezuma II i tu słychać ten amerykański styl chociażby w sposobie prowadzenia refrenu.
Trochę gorzej na tle ogólnym wypada raczej mało interesujący semi balladowy song Waiting for Dawn i słychać, że grupa nie ma tu pomysłu na przykuwający uwagę motyw przeowodni, choć gitary akustyczne, odgrywające tu znaczącą rolę są wysokiej klasy. Natomiast melodyjne bardziej classic heavy zakończenie w postaci nostalgicznego, poetyckiego, ale zdecydowanie wykonanego The Crystal Prison po raz kolejny podkreśla klasę zespołu. Refren jest wspaniały i chyba można powiedzieć, że najbardziej udany ze wszystkich na całym albumie.
Dumny, podniosły, wręcz monumentalny. Piękny.
Gitarzyści grają kunsztownie i pomysłowo, wokal jest bardzo dobry, a harsh wręcz wyborny i Francesco Scontrini byłby doskonałym frontmanem w każdym extreme metalowym zespole. Tu trzeba nadmienić, że w roku 2017 opuścił on ten zespół i na obecny moment chyba się nie udziela w innym bandzie.
Realizacja jest bardzo wysokich lotów. Klarowny, kruszący sound gitar, rozległe ustawienie perkusji, głęboki bas. Trochę w tym pierwiastka modern i extreme, ale to nie dziwi, skoro zrealizował to Tommaso Talamancaz SADIST.
Inaczej niż wszyscy lub prawie wszyscy we Włoszech SEPTEM podszedł do spraw aranżacyjnych, tworząc styl własny i rozpoznawalny, poparty bardzo dobrymi umiejętnościami muzyków, także kompozytorskimi.
Ciekawy, wartościowy album z czymś więcej, niż tylko standardowym włoskim heavy/power.
Gitarzyści grają kunsztownie i pomysłowo, wokal jest bardzo dobry, a harsh wręcz wyborny i Francesco Scontrini byłby doskonałym frontmanem w każdym extreme metalowym zespole. Tu trzeba nadmienić, że w roku 2017 opuścił on ten zespół i na obecny moment chyba się nie udziela w innym bandzie.
Realizacja jest bardzo wysokich lotów. Klarowny, kruszący sound gitar, rozległe ustawienie perkusji, głęboki bas. Trochę w tym pierwiastka modern i extreme, ale to nie dziwi, skoro zrealizował to Tommaso Talamancaz SADIST.
Inaczej niż wszyscy lub prawie wszyscy we Włoszech SEPTEM podszedł do spraw aranżacyjnych, tworząc styl własny i rozpoznawalny, poparty bardzo dobrymi umiejętnościami muzyków, także kompozytorskimi.
Ciekawy, wartościowy album z czymś więcej, niż tylko standardowym włoskim heavy/power.
ocena: 8,8/10
new 15.10.2020
new 15.10.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"