23.05.2021, 23:04:05
Millennial Reign - Carry the Fire (2015)
Tracklista:
1. Forever Changed 05:25
2. Way Up High 05:01
3. Millennial Reign 04:20
4. Men Stand Alone 05:28
5. Save Me 05:15
6. This Day 05:04
7. Will You 05:11
8. Innocent Cry 05:23
9. Not on My Own 04:47
10. I'll Try 04:54
Rok wydania: 2015
Gatunek: Heavy Metal/Power Rock
Kraj: USA
Skład:
James Guest - śpiew
Dave Harvey – gitara
Muzycy sesyjni:
Jason Donnelly - gitara
Daniel Almagro - bas
Wayne Stokely- perkusja
SteelHammer
Tracklista:
1. Forever Changed 05:25
2. Way Up High 05:01
3. Millennial Reign 04:20
4. Men Stand Alone 05:28
5. Save Me 05:15
6. This Day 05:04
7. Will You 05:11
8. Innocent Cry 05:23
9. Not on My Own 04:47
10. I'll Try 04:54
Rok wydania: 2015
Gatunek: Heavy Metal/Power Rock
Kraj: USA
Skład:
James Guest - śpiew
Dave Harvey – gitara
Muzycy sesyjni:
Jason Donnelly - gitara
Daniel Almagro - bas
Wayne Stokely- perkusja
Historia MILLENNIAL REIGN zaczyna się w 2010 roku, kiedy Dave Harvey należał jeszcze do amerykańskiego ASKA i był to jedynie projekt poboczny, który z czasem przeistoczył się w pełnoprawny zespół.
W 2012 roku wydany został debiut, zatytułowany Millennial Reign z nieznanymi muzykami sesyjnymi, gdzie Harvey zagrał na gitarze i basie oraz skomponował wszystkie utwory, jednak ta płyta została zbyta milczeniem. To był mało interesujący glam metal i heavy metal, bardzo przewidywalny i niesamowicie stereotypowy o bardzo poprawnym wykonaniu z ciągotami do STRYPER. Wydany został własnym nakładem, ale brak sukcesu nie zniechęcił Harveya, który postanowił zebrać nowy skład, z sekcją rytmiczną z progressive metalowego INFIDEL RISING, drugim gitarzystą sesyjnym oraz nieznanym wokalistą James Guest.
W takim składzie nagrany został album, którego wydaniem zajął się szwedzki Ulterium Records. Premiera odbyła się 30 października 2015 roku z okładką autorstwa utalentowanego i charakterystycznego Felipe Machado Franco.
Sama muzyka już niestety tak charakterystyczna i wyróżniająca się nie jest. Euro power w amerykańskim wykonaniu z naleciałościami glamu, co słychać w okropnych przerywnikach klawiszowych i lepiej brzmią, kiedy grają w typowo szwedzkim stylu w Way Up High niż kiedy próbują importu z USA w Men Stand Alone z fatalnymi przejściami albo oklepanym do bólu, klasycznie amerykańskim This Day. Za mało prężenia mięsni i spalin motocykla, aby to było prawdziwa, i zbyt twarde na skandynawski płynny i klasyczny metal i w tych momentach brzmią bardziej jak TAROT.
Syntezatory i sample są na tym albumie fatalne i rzutują na całość kompozycji, najgorsze i najbardziej agresywne są w Will You, który bezsilnością swojego refrenu przypomina raczej amerykańskie czasy kryzysu, podkreślając tym samym, że twórczości STRYPER do końca nie porzucił.
Innocent Cry to marna muzyka, zabijająca kompletnie motyw, który wspaniale wykorzystało DESERT na swoim debiucie w 2010 roku z wybornymi dzwonami. Power rock w Not My Own nie porywa, dlatego też na końcu zaskakuje bardziej tradycyjny, heavy metalowo pędzący I’ll Try. Na tle metalu ogólnie nic szczególne, ale jest to kompetentnie zagrane i nawet refren może się podobać w swojej sztampowości.
Produkcja solidna w wykonaniu Gary Long i J.T. Longoria z ostrzejszymi gitarami i przestrzennymi, choć niezbyt potężnymi bębnami, z wokalistą umiejscowionym gdzieś w centrum.
Oni potrafią grać, co do tego nie ma wątpliwości i gitarzyści są tutaj sprawni, kilka sol jest dobrych, ale całościowo jest to równie poprawne jak same kompozycje, które niczym szczególnym się nie wyróżniają, tak jak wokalista James Guest, który przez większość czasu próbuje uchodzić chyba za Kotipelto albo Kakko w swoich wysokich tonach. Bezskutecznie i wypada to dość blado.
Ogólnie przeciętny album głównego nurtu heavy metalu z elementami power rocka, który niczym szczególnym się nie wyróżnia. Tak jak Harvey uznaje, że album z 2012 roku nie istnieje, bo i nie ma się czym chwalić, tak i ten nie jest wielkim powodem do dumy.
Jako że był to skład raczej typowo sesyjny, więcej już sekcja rytmiczna jak i drugi gitarzysta na kolejnym LP już się nie udzielali, a wokalista James Guest nagle opóścił zespół w 2018 roku.
Ocena: 6/10