Artem Illusio
#1
Artem Illusio - Artem Illusio (2021)

[Obrazek: 949195.jpg?5835]

tracklista:
1.Beast 04:16
2.The Temple of My Soul 03:49
3.Pharaoh 04:58
4.Forgiven by the Sun 05:29
5.Limits of Our Sin 03:44
6.Teacher 04:55
7.In Vain 04:36
8.Widow's Mirror 05:29

rok wydania: 2021
gatunek: progressive power metal
kraj: Szwajcaria

skład zespołu:
Max Morton - śpiew
Corsin Stecher - gitara
Ursin Camenisch - gitara
Peter Jemmi - gitara basowa
Dario Jemmi - perkusja



Gdy w roku 2011 recenzowałem album MORTON sadziłem, że pójdzie za tym coś więcej w przyszłości. Tymczasem Maksym jakoś zamilkł na dziesięć lat i dopiero teraz można go posłuchać w szwajcarskim zespole ARTEM ILLUSIO, który debiutuje w maju 2021 wydanym nakładem albumem zatytułowanym po prostu "Artem Illusio".

Muzycy tej grupy nie są znani szerzej, choć grupa występowała wcześniej pod nazwą Satöry. Okazuje się jednak, że to zespół kompetentny i doskonale zgrany, a co więcej, oferujący bardzo interesującą muzykę. Generalnie jest to progresywny melodyjny power metal, gdzie w klimatycznej otoczce, którą w swoim czasie roztaczał austriacki CRIMSON CULT, pojawiają się pięknie wymodelowane muzycznie niespodzianki rodem ze STYGMA IV i tak tego Salzburga jest tu więcej niż Helwecji, a wszystko w umiarkowanie mocnej konwencji stylu amerykańskiego zespołów, które tam grały lub grają inteligentny power metal. Trudno powiedzieć, jak by się to wszystko prezentowało bez Mortona, ale ukraiński wokalista rozgrywa tu swoją życiową partię i jego wokale są po prostu fenomenalne, zarówno w wyższych, pełnych elegancji dramatycznych partiach, jak i tych mocno nastawionych na melodię, po trosze romantycznych i poetyckich.
Unosi się ponad gitarami, dopełnia je, buduje nastrój, gdy te mu tworzą bardziej monolityczny podkład muzyczny i naprawdę ubarwia on tę muzykę w niezwykły sposób.
Album nie jest długi, ale nasycony dramatycznym i mistycznym miejscami power metalem, jak w ubarwionym growlami Beast z potężnymi akordami gitarowymi, krążącym basem i onirycznymi wstawkami. Bardzo dobrze brzmią wysokie zaśpiewy w The Temple of My Soul, przypominające te pana Tate w bardziej melodyjnych kompozycjach QUEENSRYCHE i Morton jest tu nowym mistrzem takich interpretacji. Jest to granie masywne, ale pełne rozległych przestrzeni i planów dalszych, tworzonych co ciekawe bez uciekania się do instrumentów klawiszowych. Jest coś z ARTENSION, RING OF FIRE czy ADAGIO w umiarkowanym zaznaczeniu elementów neoklasycznych w epickim jądrze Pharaoh i prowadzeniu kompozycji w refrenie, z ciekawym wykorzystaniem ornamentacji orientalnych głosów żeńskich i łagodnej gitary akustycznej w Forgiven by the Sun, przypominającym w części pierwszej tradycyjny prog rock, by potem rozwinąć się w ostry power metal naznaczony ciętymi riffami. W Limits of Our Sin pozornie zagrali bardziej radiowo, bardziej przebojowo, ale to wszystko pozostaje w konwencji progressive, tyle że jest to bardzo chwytliwe, szczególnie oczywiście w nośnym refrenie i jest to w zasadzie jedyna kompozycja z bardziej zaznaczonym, gustownym planem klawiszowym.
Nastrój, nostalgia, pastelowa melancholia to pełen uroku zagrany wolniej Teacher i ten urok w refrenie jest po prostu zniewalający. Przepiękny refren, który Szwajcarów zbliża do EVERGREY!
Dla odmiany w  In Vain przytłaczają ciężkimi, mrocznymi riffami granymi z konsekwentną precyzją i niemal miejscami wchodzą na obszary CANDLEMASS i ogólnie posępnego heavy/doom, czy raczej power/doom i jest i mitycznie, i mistycznie. Znakomita partia z narracją została tu umieszczona z wielkim wyczuciem. Pianino rozpoczyna ostatni Widow's Mirror i jest to ogólne zniszczenie w nader eleganckim stylu coś łączącego styl szwedzki i amerykański, a sama melodia po prostu tryska gejzerem ciepłego, wzniosłego dramatyzmu. Kapitalny utwór na zakończenie tej płyty, taki podsumowujący wszystko w czytelnym i ekscytującym stylu z dodatkiem brutalniejszych partii wokalnych.

Może się podobać finezyjna gra sekcji rytmicznej braci Jemmi, stanowiąca wyborne uzupełnienie pełnej elegancji i zdecydowania gry gitarzystów. Piękna realizacja w stylu "sharp & clear" i ze zdecydowanym ukłonem w stronę Mortona jako wokalisty. Jego ekspozycja jest zrobiona wyśmienicie, ponadto też bardzo mi się tu podoba mocny, metaliczny bas, który czasem słusznie wysuwa się do przodu.
Doprawdy, ekipa wysokiej klasy profesjonalistów przygotowała jeden z najlepszych jak do tej pory albumów z progressive melodic power metalem w roku bieżącym.
Płyta zdecydowanie warta uwagi. No i Morton... Mistrz!


ocena: 9,1/10

new 28.05.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości