Fellowship
#1
Fellowship - The Sabrelight Chronicles (2022)

[Obrazek: 1041178.jpg?1106]

tracklista:
1.Until the Fires Die 05:14
2.Atlas 04:54
3.Glory Days 04:53
4.Oak and Ash 04:52
5.Hearts Upon the Hill 04:25
6.Scars and Shrapnel Wounds 03:55
7.The Hours of Wintertime 05:44
8.Glint 05:10
9.The Saint Beyond the River 04:06
10.Silhouette 04:25
11.Still Enough 05:39
12.Avalon 09:08

rok wydania: 2022
gatunek: melodic symphonic power metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Matthew Corry - śpiew
Sam Browne - gitara
Brad Wosko - gitara
Daniel Ackerman  - gitara basowa
Callum Tuffen - perkusja


15 lipca 2022 włoska wytwórnia Scarlet Records zaprezentuje debiut nowej grupy brytyjskiej FELLOWSHIP z Harwich.

Bez względnych wstępów. Takiej muzyki w gatunku symphonic melodic power metal po prostu ostatnio brakowało. Łagodnej, nad wyraz melodyjnej i delikatnej, bez extreme wstawek i nieczytelnych aranżacji. Jakże to przy tym brytyjskie, bo nasuwają się w licznych szybkich partiach skojarzenia z wczesnym DRAGONFORCE (w tym Glory Days, Oak and Ash), a w ogólnym klimacie z najlepszymi dokonaniami POWER QUEST. Jest też w stonowany sposób podany pierwiastek arturiański, nie tylko w przypadku końcowego rozbudowanego Avalon. Zresztą, akurat ta kompozycja jest tylko po prostu dobra, niczym nie zaskakuje i jakby trochę przedłużają ją na siłę... Dwa wielkie atuty - wokalista Matthew Corry, to pierwszy z nich. Być może jego styl śpiewania w średnio wysokich rejestrach może się niektórym wydać nieco manieryczny, no ale jak śpiewać będąc bardem, minstrelem takie teksty z kręgu heroic fantasy jakie tu dominują? Świetnie śpiewa i słucha się go z przyjemnością, jak prowadzi to wszystko głosem bez najmniejszego zawahania i bez żadnego technicznego błędu. Drugi atut to gitarzyści ze wskazaniem na nowego brytyjskiego Guitar Hero Sama Browne'a. Co za niezwykłej urody sola okraszone odrobiną neoklasyki się tu pojawiają raz po raz, a każde inne, swoiste. Pięknie gra. I jeszcze trzeci atut, który się rozpoznaje nie od samego początku. Callum Tuffen. Atomowy perkusista. Coś niesamowitego na tle ospałych bębniarzy z Anglii, jakich zazwyczaj się słucha na płytach z nudnym brytyjskim heavy metalem. Callum Tuffen - dynamit, inwencja i inteligencja.
Można powiedzieć, że nie jest to muzyka oryginalna? Właśnie że jest, bo to nie kopiowanie ekip włoskich czy szwedzkich, a symfoniczne granie z Albionu, przy czym tej rozbuchanej symfoniki tu wcale nie ma tak wiele i przeważnie we wstępach. Jest wspaniale fanfarowo w Until the Fires Die, eksplodują heroiczne, pogodne refreny w niemal wszystkich utworach i jak to porywa w Glory Days! I wybornie także w Oak and Ash. Rewelacyjne, słoneczne, epickie refreny! Ta ciepła łagodność Scars and Shrapnel Wounds zachwyca, a przecież to taka prosta kompozycja.
W pewnych momentach przypominają także fiński ARION z dobrych czasów, jak w Atlas w rockowych zagrywkach. Czasem grają wolniej i bardziej uroczyście, jak w Hearts Upon the Hill i arturiański styl dominuje w uroczy sposób... Delikatnie, epicko w The Hours of Wintertime z dosyć dramatycznym, podniosłym refrenem i jest kolejny hit! W Glint zbliżają się miejscami o estetyki nieśmiertelnego FALCONER i są kapitalni z Coory'm na czele. Hymnowy styl w The Saint Beyond the River jest porywający i w najlepszej, światowej tradycji hymnowego podejścia do metalu. Perfekcja! A balladowy, baśniowy song Silhouette z pianinem i planem symfonicznym poruszający i pełen spokojnej elegancji. Ten refren, ten refren... Wzorcowy, brawurowo rozegrany Still Enough z potoczystym refrenem to kolejny hit. Ileż tych hitów na tej płycie! POWER QUEST nie grał podobnych rzeczy z takim wdziękiem.

I jeszcze ten klasyczny, brytyjski sound power metalowy. To nie mogło być zrealizowane inaczej.
Wspaniały zespół i na swój sposób antyteza GLORYHAMMER. Sensacja z Harwich, Essex, England!



ocena: 9,8/10

1.06.2022

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Fellowship - The Skies Above Eternity (2024)

[Obrazek: 1260533.jpg?3724]

Tracklista:
1. Hold Up Your Hearts (Again) 05:00
2. Victim 05:38
3. The Bitter Winds 05:46
4. Dawnbreaker 05:34
5. Eternity 04:51
6. King of Nothing 04:24
7. World End Slowly 04:46
8. A New Hope 04:46
9. Memories on the Wind 02:06

Rok wydania: 2024
Gatunek: Melodic Symphonic Power Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Matthew Corry - śpiew
Sam Browne - gitara
Brad Wosko - gitara
Ed Munson  - bas
Callum Tuffen - perkusja


Przez dwa lata koncertowania FELLOWSHIP zaczął zyskiwać jeszcze większą sławę i umacniać swoją pozycję na scenie power metalowej. W tym czasie doszedł nowy basista, Ed Munson i to tyle z historii. Drugi album zostanie wydany przez włoskiego magnata Scarlet Records 22 listopada 2024 roku.

FELLOWSHIP na tym albumie zagrało inaczej, chociaż nadal jest to power metal z kręgów fantasy, to tolkienowski klimat nie jest tutaj aż tak namacalny. Rozpoczynający ten LP Hold Up Your Hearts (Again) jeszcze tego tak nie zdradza i to kompozycja, która spokojnie mogłaby się znaleźć na debiucie. Inspiracje POWER QUEST są tutaj silne i zrealizowane znakomicie. Matthew Corry... Śpiewa jeszcze lepiej niż na debiucie i nie ma tutaj nuty manieryzmu z LP poprzedniego. Ta pewność siebie, ten żar w głosie czarują, hipnotyzują nawet bardziej niż na debiucie i znakomity Victim tylko uwydatnia jego talent, chociaż nie tylko jego.
W materiałach prasowych zespół obiecywał inspiracje japońskim power metalem i w Victim wkraczamy w rejony KNIGHTS OF ROUND z rozkładem instrumentów na swoje role i każdy z instrumentalistów tutaj ma szansę zabłysnąć. Znakomita sekcja rytmiczna, choć może nie tak precyzyjna, jak w GALNERYUS, ale jak tutaj solami gitarowymi miażdży Browne! Tutaj tylko udowadnia swoją pozycję brytyjskiego Guitar Hero. Plus za znakomitą partię środkową w stylu AZRAEL! The Bitter Winds zaczyna się bardziej epicko, bardziej wieloplanowo, ze wspaniałymi solami gitarowymi Browne i tak, to oczywiście GALNERYUS! Słusznie tutaj celują w okres z Masatoshi Ono, w tej kompozycji gdzieś pomiędzy rycerskością Phoenix Rising a fantastycznie prowadzonymi orkiestracjami i chórami z Angel of Salvation. Bardzo odważnie zagrane i zabrakło tylko Yuhki, aby to był pełnoprawny GALNERYUS.
Przebojowy Dawnbreaker rockowym feelingiem jest gdzieś pomiędzy Resurrection a Vetelgyus, Eternity odważnie uderza bezpośrednio w Vetelgyus. Matthew Corry to najprawdziwszy czarodziej i jak magiczny jest kompromis FELLOWSHIP z GALNERYUS w znakomitym World Ends Slowly. Co za refren, co za sola i pełna finezji gra sekcji rytmicznej!
W A New Hope wracamy do Europy, do MAJESTICA i TWILIGHT FORCE, gdzie pierwiastek neoklasyczny został wpleciony wzorowo. Zakończenie to Memories on the Wind... Oczywiście, że GALNERYUS.
Najsłabsza kompozycja? King of Nothing, to po prostu dobre granie w stylu POWER QUEST, ale refrenowi zabrakło przebojowości i elegancji FELLOWSHIP, jaką można usłyszeć we wcześniejszych utworach.

Brzmienie jest znakomite, sekcja rytmiczna ma więcej głębi niż na LP poprzednim i instrumenty mają więcej przestrzeni. A znakomity bard Matthew Corry w centrum. Po prostu mistrz.
Potknięcia są dobre, zabrakło jednak klawiszowca z prawdziwego zdarzenia i jakiegoś kolosa trwającego chociaż osiem minut, aby można było ten LP nazwać pogromcą ostatnich LP GALNERYUS, chociaż jest to o wiele, wiele lepsze od Between Dread and Valor, a do tegorocznego The Stars Will Light the Way zabrakło naprawdę niewiele.
Słychać jednak, że FELLOWSHIP ma dobry gust muzyczny i japońskie inspiracje brali nie tylko od najlepszych, ale i wyciągnęli z tego wiele słusznych wniosków, nagrywając kolejny znakomity album do swojej dyskografii i nadal rozpoznawalny jako FELLOWSHIP.
Brawo, brawo i chwała dla FELLOWSHIP za granie tak eleganckiego power metalu.


Ocena: 9/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Scarlet Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości