05.06.2022, 18:04:30
Runemaster - Wanderer (2020)
tracklista:
1.Raven Lord 06:36
2.Hagalaz 07:43
3.The Blood Dimmed Tide 01:05
4.Inscription in Metal 04:58
5.Pyres of Heathen Kings 04:48
6.Helm of Awe 06:29
7.Mannaz (Immortal Journey of the Chainless Mind) 06:06
8.Maelstrom 01:05
9.The Hidden Force 04:10
10.Rider of the Nine 06:03
11.Ascendant Lunar Runes 07:48
rok wydania: 2020
gatunek: epic heavy metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Guv - śpiew, gitara
Aidan - gitara
Ed - gitara basowa
Keith (Keith Blaikie) - perkusja
Długo, ale konsekwentnie RUNEMASTER z Edynburga w Szkocji dążył do wydania swojej pierwszej płyty. Po falstarcie w latach 2007-2008 postanowili spróbować jeszcze raz w 2014 i po kilku EP digital w końcu uzyskali kontrakt płytowy z niemiecką wytwórnią Rafchild Records, która wydała debiutancki album "Wanderer" w lipcu 2020. Materiał ten wcześniej, w marcu, został przedstawiony przez zespół na platformie Bandcamp.
Ogólnie można powiedzieć, że to epic heavy metal z pewnymi elementami viking metalu, ale ucieczki od porównań z PRIMORDIAL nie ma. Cech wspólnych bardzo dużo i te tempa, umiarkowane i dostojne są mocno zbliżone do wskazanego pierwowzoru. Bardzo często podobne są także konstrukcje i aranżacje, utwory rozpoczynają się od długich wstępów, także akustycznych i semi ambientowych i może nawet przeciągają to ponad miarę, jak w Mannaz i Inscription in Metal (przypomina się album "Exile Amongst the Ruins"), trzeba jednak powiedzieć, że gdy się już rozkręcą, to ta gitarowa maszyna wspierana przez grzmiącą sekcję rytmiczną robi bardzo dobre wrażenie. Tak jest właśnie w Mannaz, w Hagalaz i Pyres of Heathen Kings i taki perkusyjny mocny wstęp jak tutaj zawsze jest w cenie. Guv jako wokalista jest bardzo dobry, powiem więcej, jest lepszy od Alana Averilal z roku 2018, także dlatego, że nieco ostrzejsze medievalowe partie wokalne nie rażą prostacką brutalnością. Moc i ciężar dobrane są w tych kompozycjach znakomicie, może poza ostatnim Ascendant Lunar Runes. Tu akurat jest wszystko nieco lżejsze i to nie do końca trafne rozwiązanie. Odrobina więcej siły i zabrzmiałoby to zdecydowanie bardziej przekonująco. Dwa razy odchodzą od stylu wyznaczonego przez PRIMORDIAL i pokazują się jako zespół uniwersalnie epic heavy metalowy. No, może konkretyzując, zespół z obszarów DOOMSWORD. Tak się ta płyta zresztą zaczyna niezwykle interesującym, dostojnym i pełnym heroicznej elegancji utworem Raven Lord. Jest tu także mroczna, przytłaczająca jak należy atmosfera. Zdecydowanie ponad poziom ogólny albumu wyrasta Helm of Awe i roztacza się tu magia dumnego, polatującego ku niebu heroicznego grania DOOMSWORD, ale także OLD SEASON z debiutu, a Guv radzi sobie wcale nie gorzej od Franka Brennana. Wyborny refren, wyborne ozdobniki gitarowe cały czas prowadzące tę kompozycję dostojne, spokojne, pełne treści solo. Najlepsza na płycie szybka część instrumentalna, zagrana z power metalową energią. Także The Hidden Force wyróżnia się tu melodią o dużym ładunku ekspresji i dramatyzmu. True epic heavy metal! Zresztą dostojnie galopujący masywny Rider of the Nine z odgłosami średniowiecznej bitwy pod koniec wcale mu nie ustępuje.
Absolutnie zgrana ekipa i to się czuje od pierwszej do ostatniej sekundy. Każdy wie co tu robić, każdy każdego dopełnia.W opcji masteringu - znakomicie dobrano ten sound ogólny, głęboki i mocny, ale bez brutalności, a już brzmienie perkusji, zwłaszcza bębnów jest mistrzowskie. Bardzo dobry zespół i udana płyta, która może zwróci na nich uwagę szerszej publiczności, do tej pory zasłuchanej w PRIMORDIAL.
Absolutnie zgrana ekipa i to się czuje od pierwszej do ostatniej sekundy. Każdy wie co tu robić, każdy każdego dopełnia.W opcji masteringu - znakomicie dobrano ten sound ogólny, głęboki i mocny, ale bez brutalności, a już brzmienie perkusji, zwłaszcza bębnów jest mistrzowskie. Bardzo dobry zespół i udana płyta, która może zwróci na nich uwagę szerszej publiczności, do tej pory zasłuchanej w PRIMORDIAL.
ocena: 8,2/10
new 5.06.2022