26.04.2024, 22:02:58
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.04.2024, 22:07:30 przez SteelHammer.)
Accept - Humanoid (2024)
Tracklista:
1. Diving into Sin 04:00
2. Humanoid 04:35
3. Frankenstein 04:14
4. Man Up 05:08
5. The Reckoning 04:34
6. Nobody Gets Out Alive 04:06
7. Ravages of Time 04:15
8. Unbreakable 04:53
9. Mind Games 04:05
10. Straight Up Jack 03:27
11. Southside of Hell 04:56
Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Mark Tornillo - śpiew
Wolf Hoffmann - gitara
Uwe Lulis - gitara
Martin Motnik - gitara basowa
Christopher Williams - perkusja
Ja rozumiem hołd, szacunek do przeszłości, ale zostało to zagrane bez wiary, bez życia i bez ciekawych melodii. Tak się powrotów do przeszłości zwyczajnie nie gra i na to trzeba mieć pomysł. Niestety, pomysłów jak widać zabrakło, a można było to zrobić, jak pokazał chociażby tegoroczny LP JUDAS PRIEST.
Ocena: 6/10
SteelHammer
Podziękowania dla wytwórni Napalm Records za udostępnienie materiałów do recenzji.
Tracklista:
1. Diving into Sin 04:00
2. Humanoid 04:35
3. Frankenstein 04:14
4. Man Up 05:08
5. The Reckoning 04:34
6. Nobody Gets Out Alive 04:06
7. Ravages of Time 04:15
8. Unbreakable 04:53
9. Mind Games 04:05
10. Straight Up Jack 03:27
11. Southside of Hell 04:56
Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Mark Tornillo - śpiew
Wolf Hoffmann - gitara
Uwe Lulis - gitara
Martin Motnik - gitara basowa
Christopher Williams - perkusja
To już 17 album w trwającej niemal 50 lat karierze ACCEPT, tym razem z dwoma gitarzystami, a Philip Shouse ma być gitarzystą koncertowym. Tym razem wydawcą jest austriacki magnat Napalm Records.
Oczywiście odnośnie nowego albumu ACCEPT pojawią się bardzo ważne pytania, na które należy zainteresowanym udzielić odpowiedzi. Czy ACCEPT zagrał w końcu jak JUDAS PRIEST? Ryk gitary nie oznacza od razu drugiego Painkillera. Czy Frankenstein ma coś wspólnego z IRON MAIDEN? No nie.
Najważniejszym, najbardziej palącym pytaniem jest oczywiście co tym razem zagrało ACCEPT i odpowiedź jest równie oczywista - nic nowego, a chwilami po staremu, tylko gorzej. Jaki jest ACCEPT każdy widzi i brakuje figur retorycznych na napisanie "to już było" czy " to jest nieoryginalne". Niestety, powrotu do 2010 czy 2012 tutaj nie ma, chyba że za powrót uznamy resztki tego dynamicznego, szorstkiego stylu Man Up, bo Ravages of Time jak na ACCEPT wydaje się zbyt rockowy i radiowy jak na balladę.
A to wszystko rozpoczyna się od Diving Into Sin i Humanoid. Poprawnie, oczywiście nic nowego, z bardzo mocnymi zapożyczeniami z twórczości UDO i nawet Tornillo jest tutaj bliżej Kaprala niż kiedykolwiek, co jest ogromnym rozczarowaniem. Kapral jest tylko jeden, a największym atutem Tornillo jest to, jakie są granice zdarcia jego gardła. Tutaj tego jego heavy metalowego żaru jest dosłownie garstka.
Frankenstein to klasycznie ACCEPT, ale zagrane bez polotu i ciekawiej było na Objection Overruled. Tornillo ogólnie jest tutaj spokojniejszy i nie ma tutaj ostrej jazdy jak na Too Mean to Die. To spuszczenie z pary słychać w Unbreakable i to niewyobrażalne, że nie ma tutaj ryczących gitar, chociaż może to dobry moment, aby wspomnieć, że to najlepiej zagrane na tym LP sola przez Hoffmanna i Lulisa, który czasami ucieka się nie tylko do twórczości wczesnego ACCEPT, ale i prostoty GRAVE DIGGER. Sola są proste i porównanie z natarciem na trzy gitary na Too Mean to Die by było zwyczajnie niesprawiedliwe, ale w ich grze jest mało inwencji. Magia ostatnich lat kompletnie wyparowała.
Stronę techniczną można by było wybaczyć, gdyby były ciekawe kompozycje, ale to wszystko nie tylko już było, ale i było lepiej. Straight Up Jack to poziom Balls to the Wall i tak wygląda cały LP. Lekko, heavy metalowo, jakby czas się dla nich zatrzymał w latach 1982-1985.
Jedynym pozytywnym przebłyskiem "reaktywowanego" ACCEPT jest Southside of Hell, zagrany dynamicznie i właściwie zaśpiewany przez Tornillo, ale to zdecydowanie za mało, aby uznać ten album za dobry czy nawet lepszy od 'Stampede'.Ja rozumiem hołd, szacunek do przeszłości, ale zostało to zagrane bez wiary, bez życia i bez ciekawych melodii. Tak się powrotów do przeszłości zwyczajnie nie gra i na to trzeba mieć pomysł. Niestety, pomysłów jak widać zabrakło, a można było to zrobić, jak pokazał chociażby tegoroczny LP JUDAS PRIEST.
Sekcja rytmiczna gra bez szału i bez energii, a i mastering Andy Sneapa niewiele tutaj wnosi. Sztuczny sound vintage osiągnięty nowoczesnymi środkami. Nic specjalnego jak zawartość tego LP.
Jedynymi osobami, które będą zadowolone z tej płyty to najbardziej zatwardziali z tradycjonalistów fani Balls to the Wall i Metal Heart. Innej opcji nie widzę.
Tytuł i okładka wydają się bardzo trafne, bo to granie odhumanizowane, kompletnie anonimowe i bez tego, co sprawiło, że tłumy na punkcie ACCEPT oszalały w ciągu ostatniej dekady.
Ocena: 6/10
SteelHammer
Podziękowania dla wytwórni Napalm Records za udostępnienie materiałów do recenzji.