16.06.2018, 19:41:05
AxeWitch - The Lord of Flies (1983)
Tracklista:
1. Axe Victim 04:51
2. Just Another Lunatic 04:16
3. High Power 05:46
4. Let The Strings Cry Out 01:27
5. Sinner 04:40
6. The Arrival Of The Flies (Part 1) 02:10
7. The Lord Of Flies 06:01
8. Down Town 04:57
9. Seven Angels 04:35
Rok wydania: 1983
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Anders Wallentoft - śpiew
Magnus Jarl - gitara
Mikael Johansson - gitara
Tommy Brage - bas
Mats Johansson - perkusja
Ocena: 4.7/10
23.08.2008
Tracklista:
1. Axe Victim 04:51
2. Just Another Lunatic 04:16
3. High Power 05:46
4. Let The Strings Cry Out 01:27
5. Sinner 04:40
6. The Arrival Of The Flies (Part 1) 02:10
7. The Lord Of Flies 06:01
8. Down Town 04:57
9. Seven Angels 04:35
Rok wydania: 1983
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Anders Wallentoft - śpiew
Magnus Jarl - gitara
Mikael Johansson - gitara
Tommy Brage - bas
Mats Johansson - perkusja
Zespołów startujących na fali wzrostu zainteresowania heavy metalem w Szwecji na początku lat 80-tych XX wieku było dużo. Niektóre z nich zakończyły swoja karierę na maxi singlu czy mini LP, inne, jak właśnie AXE WITCH, zdołały osiągnąć więcej. Ich pierwszy mini LP "Pray To Metal" z 1982 był na tyle zadowalający, że pozwolił na nagranie pełnego albumu i uzyskanie kontraktu ze stawiającą pierwsze kroki szwedzką wytwórnią Fingerprint Records.
Właściwym debiutem był rok 1983 i LP "The Lord Of Flies". Tu też mamy do czynienia z klasycznym heavy metalem - dwie ryczące ostro gitary i głośna sekcja rytmiczna z wyeksponowaną perkusją. Średnie tempa i... Bardzo średni wokalista Anders Wallentoft. Bardzo matowy głos i ospała maniera wykonawcza działają usypiająco na słuchacza, z tym że dobre popisy gitarzystów nieco dodają emocji. "Axe Victim", "Just Another Lunatic" mijają bez większych emocji. Dynamiki mało, prostego riffowania zapożyczonego od zespołów NWOBHM całe mnóstwo. Same melodie gdzieś zbliżającą i do grania rycerskiego i do tego heavy metalu w bardziej komercyjnej radiowej odmianie. Następny "High Power" ma żywy motyw przewodni, lecz niespodziewanie przechodzi w bardzo słaby refren. Jest tu trochę instrumentalnych wypełniaczy, wstawionych nieco bez głowy oraz nudny "Sinner", gdzie są i echa słabego kopiowania rodzącego się amerykańskiego power metalu. Tytułowy "The Lord Of Flies" najdłuższy i w lekko epickim stylu też nie jest w stanie zbytnio zaciekawić. Obiecujący początek z krótkimi solami gitarowymi przechodzi w granie znów tym średnim, pozbawionym przy tym energii, tempie, znaczonym od czasu do czasu ciekawszym gitarowym motywem, wrzuconym nie zawsze w najlepszym do tego miejscu. Ponadto wokal kładzie wszystko. I tak już do końca płyty. "Down Town" lekko galopuje w jak zwykle ospałym tempie, a na koniec w równie tradycyjnym heavy metalowym nudzą jak poprzednio i tylko nagły okrzyk w prawym kanale nieoczekiwanie wyrywa z odrętwienia, lecz tylko na chwilę.
Album jak na ówczesne warunki jest nieźle wyprodukowany, może jedynie gitary mogły by być mniej ryczące. Przy jednostajnym riffowaniu to ich brzmienie jest mocno męczące.
Niestety, mimo że zespół nie kopiował w prosty sposób grup brytyjskich, to ta próba wypracowania własnego stylu jest nieudana. Najbardziej zabrakło tu atrakcyjnych melodii i wokalisty, który by rozwiał ogólna monotonię. AXE WITCH tym albumem nie zdołał dołączyć do szwedzkiej czołówki, jednak mimo to otrzymał kolejną szansę i zaprezentował dalsze płyty.
Właściwym debiutem był rok 1983 i LP "The Lord Of Flies". Tu też mamy do czynienia z klasycznym heavy metalem - dwie ryczące ostro gitary i głośna sekcja rytmiczna z wyeksponowaną perkusją. Średnie tempa i... Bardzo średni wokalista Anders Wallentoft. Bardzo matowy głos i ospała maniera wykonawcza działają usypiająco na słuchacza, z tym że dobre popisy gitarzystów nieco dodają emocji. "Axe Victim", "Just Another Lunatic" mijają bez większych emocji. Dynamiki mało, prostego riffowania zapożyczonego od zespołów NWOBHM całe mnóstwo. Same melodie gdzieś zbliżającą i do grania rycerskiego i do tego heavy metalu w bardziej komercyjnej radiowej odmianie. Następny "High Power" ma żywy motyw przewodni, lecz niespodziewanie przechodzi w bardzo słaby refren. Jest tu trochę instrumentalnych wypełniaczy, wstawionych nieco bez głowy oraz nudny "Sinner", gdzie są i echa słabego kopiowania rodzącego się amerykańskiego power metalu. Tytułowy "The Lord Of Flies" najdłuższy i w lekko epickim stylu też nie jest w stanie zbytnio zaciekawić. Obiecujący początek z krótkimi solami gitarowymi przechodzi w granie znów tym średnim, pozbawionym przy tym energii, tempie, znaczonym od czasu do czasu ciekawszym gitarowym motywem, wrzuconym nie zawsze w najlepszym do tego miejscu. Ponadto wokal kładzie wszystko. I tak już do końca płyty. "Down Town" lekko galopuje w jak zwykle ospałym tempie, a na koniec w równie tradycyjnym heavy metalowym nudzą jak poprzednio i tylko nagły okrzyk w prawym kanale nieoczekiwanie wyrywa z odrętwienia, lecz tylko na chwilę.
Album jak na ówczesne warunki jest nieźle wyprodukowany, może jedynie gitary mogły by być mniej ryczące. Przy jednostajnym riffowaniu to ich brzmienie jest mocno męczące.
Niestety, mimo że zespół nie kopiował w prosty sposób grup brytyjskich, to ta próba wypracowania własnego stylu jest nieudana. Najbardziej zabrakło tu atrakcyjnych melodii i wokalisty, który by rozwiał ogólna monotonię. AXE WITCH tym albumem nie zdołał dołączyć do szwedzkiej czołówki, jednak mimo to otrzymał kolejną szansę i zaprezentował dalsze płyty.
Ocena: 4.7/10
23.08.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"