19.06.2018, 09:40:41
Damien Thorne - The Sign of the Jackal (1986)
Tracklista:
1. The Sign of the Jackal 04:13
2. Fear of the Dark 03:38
3. The Ritual 03:32
4. Grim Reaper 03:44
5. Hell's Reign 03:41
6. Escape or Die 04:06
7. Siren's Call 02:38
8. Damien's Procession (March of the Undead) 06:46
Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy/Speed Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Justin Fate - śpiew
Ken Starr - gitara
Michael Monroe - gitara
Sanders Pate - bas
Brian Michael Horak - perkusja
Ocena: 8.3/10
23.06.2009
Tracklista:
1. The Sign of the Jackal 04:13
2. Fear of the Dark 03:38
3. The Ritual 03:32
4. Grim Reaper 03:44
5. Hell's Reign 03:41
6. Escape or Die 04:06
7. Siren's Call 02:38
8. Damien's Procession (March of the Undead) 06:46
Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy/Speed Metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Justin Fate - śpiew
Ken Starr - gitara
Michael Monroe - gitara
Sanders Pate - bas
Brian Michael Horak - perkusja
Założony w Chicago w 1983 DAMIEN THORNE, mimo nazwy, wywodzącej się od Antychrysta z filmu "Omen", nie był zespołem black metalowym. Swoją szansę zaistnienia szerzej otrzymał w 1986 roku od wytwórni Roadrunner, która w owym czasie cały czas wyławiała utalentowane zespoły, głównie te grające szybko i bezkompromisowo.
Debiut DAMIEN THORNE przypadł na moment, gdy thrash metal stał u szczytu potęgi, a klasyczny speed metal powoli odchodził w cień. Krótki album, trwający nieco ponad pół godziny, to próba nieco spóźnionego zaistnienia w speed metalu, inspirowanym przede wszystkim graniem europejskim.
Niekiedy można spotkać się z opiniami, że zespół w jakiś sposób wzorował się na IRON MAIDEN i NWOBHM oraz na JUDAS PRIEST. W pierwszym przypadku można mieć bardzo poważne wątpliwości co do tego w przypadku judasów, zaś jest odniesienie o tyle, że w nieco wolniejszych partiach faktycznie echa klasycznego heavy słychać. Grupie najbliżej jednak chyba do tego speed heavy, jaki reprezentowały zespoły holenderskie czy belgijskie, gdzieś jest odrobina MANDATOR w wykorzystaniu thrashowej motoryki. Grają zazwyczaj bardzo szybko, jednak czytelnie, jak w "Fear of the Dark" i ten atak dwóch gitar jest doprawdy bezlitosny. Bezlitosny jest wokal Justina Fate, który w średnich rejestrach nie jest może zbyt mocny, ale wysokie zaśpiewy ma niesamowite i niezwykle czyste. Większość kompozycji to czysta agresja, bardzo melodyjna przy tym i tu pomysł na melodie mają lepszy niż analogiczne zespoły z Europy. Bardzo ważną rolę pełni też bas, mocny i gęsty, tonujący nieco bardzo ostre brzmienie całości, jak w "The Ritual" i "Grim Reaper". No ostro gra ta ekipa, a sola są tu superszybkie, kąśliwe choć w pewnych miejscach stają się nieczytelne. Istotą jest jednak wokalny atak na tle bezlitosnego riffowania i młócącej perkusji i można ich tu przyrównać pod tym względem do debiutującego kilka lat później AMULANCE. Jeśli doszukiwać się na siłę zagrań maidenowskich, to może coś można wyłapać w nieco wolniejszym "Hell's Reign" o znakomitej melodii, gdzie czuć rozmach w ramach przyjętej konwencji. Mocno w amerykańskiej tradycji jest umocowany "Escape or Die" w rycerskim stylu, tyle że zagrane jest to bardzo szybko, pewnie ze dwa razy szybciej niż zagrałby to BROCAS HELM. "Siren's Call" jest godny odnotowania nie tylko ze względu na wyborne partie wokalne, pełne agresji i jadu, ale kapitalne zagrywki gitarzystów z wykorzystaniem naprzemiennego grania bardzo nośnego motywu głównego. Utwory są krótkie, z wyjątkiem ostatniego "Damien's Procession".
Tu krzyżują się drogi grania amerykańskiego i europejskiego. Drapieżny, a jednocześnie pełny epickości utwór, zagrany jak na tą ekipę niezbyt szybko z melodyjnymi, klimatycznymi zwolnieniami, gdzie skojarzenia z JUDAS PREST są jak najbardziej na miejscu.
Ogólnie to kawał ostrego melodyjnego grania na bardzo solidnym poziomie. Trochę w swój czas nie trafili z tą agresywną, speed metalowa inwazją i w powodzi thrash metalowych zespołów przepadli. Pewnie najbliżej im tu było do debiutu WHIPLASH, ale takiej popularności rzecz jasna nie zdobyli. Zespół na jakiś czas zawiesił działalność, potem przechodził liczne zmiany osobowe i zdołał nagrać jeszcze sporo nowych utworów, umieszczonych na niskonakładowych płytach.
Obecnie istnieje nadal, jednak w składzie nie ma już ani jednego z muzyków, którzy nagrali ten debiutancki album poza liderem gitarzystą Kenem Starrem.
Debiut DAMIEN THORNE przypadł na moment, gdy thrash metal stał u szczytu potęgi, a klasyczny speed metal powoli odchodził w cień. Krótki album, trwający nieco ponad pół godziny, to próba nieco spóźnionego zaistnienia w speed metalu, inspirowanym przede wszystkim graniem europejskim.
Niekiedy można spotkać się z opiniami, że zespół w jakiś sposób wzorował się na IRON MAIDEN i NWOBHM oraz na JUDAS PRIEST. W pierwszym przypadku można mieć bardzo poważne wątpliwości co do tego w przypadku judasów, zaś jest odniesienie o tyle, że w nieco wolniejszych partiach faktycznie echa klasycznego heavy słychać. Grupie najbliżej jednak chyba do tego speed heavy, jaki reprezentowały zespoły holenderskie czy belgijskie, gdzieś jest odrobina MANDATOR w wykorzystaniu thrashowej motoryki. Grają zazwyczaj bardzo szybko, jednak czytelnie, jak w "Fear of the Dark" i ten atak dwóch gitar jest doprawdy bezlitosny. Bezlitosny jest wokal Justina Fate, który w średnich rejestrach nie jest może zbyt mocny, ale wysokie zaśpiewy ma niesamowite i niezwykle czyste. Większość kompozycji to czysta agresja, bardzo melodyjna przy tym i tu pomysł na melodie mają lepszy niż analogiczne zespoły z Europy. Bardzo ważną rolę pełni też bas, mocny i gęsty, tonujący nieco bardzo ostre brzmienie całości, jak w "The Ritual" i "Grim Reaper". No ostro gra ta ekipa, a sola są tu superszybkie, kąśliwe choć w pewnych miejscach stają się nieczytelne. Istotą jest jednak wokalny atak na tle bezlitosnego riffowania i młócącej perkusji i można ich tu przyrównać pod tym względem do debiutującego kilka lat później AMULANCE. Jeśli doszukiwać się na siłę zagrań maidenowskich, to może coś można wyłapać w nieco wolniejszym "Hell's Reign" o znakomitej melodii, gdzie czuć rozmach w ramach przyjętej konwencji. Mocno w amerykańskiej tradycji jest umocowany "Escape or Die" w rycerskim stylu, tyle że zagrane jest to bardzo szybko, pewnie ze dwa razy szybciej niż zagrałby to BROCAS HELM. "Siren's Call" jest godny odnotowania nie tylko ze względu na wyborne partie wokalne, pełne agresji i jadu, ale kapitalne zagrywki gitarzystów z wykorzystaniem naprzemiennego grania bardzo nośnego motywu głównego. Utwory są krótkie, z wyjątkiem ostatniego "Damien's Procession".
Tu krzyżują się drogi grania amerykańskiego i europejskiego. Drapieżny, a jednocześnie pełny epickości utwór, zagrany jak na tą ekipę niezbyt szybko z melodyjnymi, klimatycznymi zwolnieniami, gdzie skojarzenia z JUDAS PREST są jak najbardziej na miejscu.
Ogólnie to kawał ostrego melodyjnego grania na bardzo solidnym poziomie. Trochę w swój czas nie trafili z tą agresywną, speed metalowa inwazją i w powodzi thrash metalowych zespołów przepadli. Pewnie najbliżej im tu było do debiutu WHIPLASH, ale takiej popularności rzecz jasna nie zdobyli. Zespół na jakiś czas zawiesił działalność, potem przechodził liczne zmiany osobowe i zdołał nagrać jeszcze sporo nowych utworów, umieszczonych na niskonakładowych płytach.
Obecnie istnieje nadal, jednak w składzie nie ma już ani jednego z muzyków, którzy nagrali ten debiutancki album poza liderem gitarzystą Kenem Starrem.
Ocena: 8.3/10
23.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"