20.06.2018, 08:40:02
Edge of Thorns - Ravenland (2004)
Tracklista:
1. Dark Magician 04:53
2. Lost 05:16
3. Mirror of Dreams 03:21
4. Riders of the Storm 03:12
5. Signs on the Wall 04:39
6. Ravenland 06:07
7. Shadow King 04:37
8. Revelation 05:57
9. Rose for the Dead 04:57
Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Dirk Schmitt - śpiew
Dave Brixius - gitara
Achim Sinzinger - gitara
Oliver Baumann - bas
Johannes Schütz - perkusja
Lothar Krämer - instrumenty klawiszowe
Ocena: 8/10
1.03.2009
Tracklista:
1. Dark Magician 04:53
2. Lost 05:16
3. Mirror of Dreams 03:21
4. Riders of the Storm 03:12
5. Signs on the Wall 04:39
6. Ravenland 06:07
7. Shadow King 04:37
8. Revelation 05:57
9. Rose for the Dead 04:57
Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Dirk Schmitt - śpiew
Dave Brixius - gitara
Achim Sinzinger - gitara
Oliver Baumann - bas
Johannes Schütz - perkusja
Lothar Krämer - instrumenty klawiszowe
Ten zespół, istniejący od 1996 roku, nagrywał bardzo niewiele i ten album jest pierwszym w skromnym dorobku, wydanym przez wytwórnię Twilight w marcu 2004.
EDGE OF THORNS w zasadzie jest przedstawicielem głównego nurtu power metalu z odniesieniami do heavy metalu lat 80-tych, jest klika elementów, które ich wyróżniają z tłumu podobnych, zazwyczaj rzemieślniczych ekip z różnych stron Niemiec.
Po pierwsze, Dirk Schmitt to znakomity wokalista w prezentowanej konwencji, po drugie Dave Brixius to gitarzysta bardzo wysokiej klasy, a po trzecie zespół ma na tym LP pomysł na kompozycje rasowe w gatunku, a przy tym swoiste i atrakcyjne pod względem melodii. Wystarczy posłuchać tytułowego "Ravenland" i już wszystko wiadomo. Masywne gitary, wspierane delikatnym podkładem klawiszowym, głęboki i mocny głos Schmidtta i nieustanne ozdobniki gitarowe Brixiusa. Do tego sekcja rytmiczna jak należy, aktywna i głośna z dudniącymi bębnami, niskim basem. Jest ten ujmujący, rycerski klimat i rockowy feeling lat 80-tych. To rasowe granie, pewne siebie jak "Dark Magician" czy "Lost", twardych, niemieckich w konstrukcji, ale zarazem zwiewnych i rozległych i tu na pewno klawiszowiec Krämer jest czynnikiem to determinującym. Dużo potrafią powiedzieć i przekazać w niezbyt długich kompozycjach i wszystkie one są nasycone treścią. Jest tu i pewien lekko mroczny klimat, i w "Lost" zbliżający się do tego, co proponował DARK AT DAWN. To zresztą słychać także i pozostałych kompozycjach w tym i w "Mirror of Dreams" ze specyficznie, operowo zaśpiewanym refrenem. EDGE OF THORNS nie gra dark metalu, niemniej ta smuga cienia jest to obecna. "Riders Of The Storm" jest bardziej typowym, rycerskim power metalem, opartym na szybkim, trochę nerwowym rytmie, natomiast na tle innych nieco słabiej wypada "Signs on the Wall", gdzie próbują grać trochę nowocześniej i bardziej szorstko, a nie bardzo im to wychodzi. Znacznie lepszy jest melancholijnie się rozpoczynający "Shadow King", rozwijający się w ładnie rozpędzony i obudowany klawiszami speed melodic power metal. Twardy, ale nie toporny jest "Revelation", kroczący, zwalniający i z lekka ponury, przy czym ta ponurość jest rozpraszana przez złożone melodyjne sola gitarowe Brixiusa. Zespół dołożył tu również nastrojową wysmakowaną balladę "Rose for the Dead", która byłaby może jeszcze lepsza, gdyby wokal w refrenie mnie był tak poetycko-manieryczny.
Miłe dla ucha brzmienie całości z nietypowym, delikatnym drugim planem, tworzącym kontrast z mocnym planem pierwszym gitary, wokalu i ustawionej na równi z nimi sekcji rytmicznej.
W sumie ciekawa płyta ciekawego zespołu, który jednak nękany roszadami personalnymi dał znać o sobie tylko jeszcze jednym LP "Masquerading of the Wicked " z nieco rozczarowującym, standardowym repertuarem power metalowym w niemieckim stylu w roku 2007.
EDGE OF THORNS w zasadzie jest przedstawicielem głównego nurtu power metalu z odniesieniami do heavy metalu lat 80-tych, jest klika elementów, które ich wyróżniają z tłumu podobnych, zazwyczaj rzemieślniczych ekip z różnych stron Niemiec.
Po pierwsze, Dirk Schmitt to znakomity wokalista w prezentowanej konwencji, po drugie Dave Brixius to gitarzysta bardzo wysokiej klasy, a po trzecie zespół ma na tym LP pomysł na kompozycje rasowe w gatunku, a przy tym swoiste i atrakcyjne pod względem melodii. Wystarczy posłuchać tytułowego "Ravenland" i już wszystko wiadomo. Masywne gitary, wspierane delikatnym podkładem klawiszowym, głęboki i mocny głos Schmidtta i nieustanne ozdobniki gitarowe Brixiusa. Do tego sekcja rytmiczna jak należy, aktywna i głośna z dudniącymi bębnami, niskim basem. Jest ten ujmujący, rycerski klimat i rockowy feeling lat 80-tych. To rasowe granie, pewne siebie jak "Dark Magician" czy "Lost", twardych, niemieckich w konstrukcji, ale zarazem zwiewnych i rozległych i tu na pewno klawiszowiec Krämer jest czynnikiem to determinującym. Dużo potrafią powiedzieć i przekazać w niezbyt długich kompozycjach i wszystkie one są nasycone treścią. Jest tu i pewien lekko mroczny klimat, i w "Lost" zbliżający się do tego, co proponował DARK AT DAWN. To zresztą słychać także i pozostałych kompozycjach w tym i w "Mirror of Dreams" ze specyficznie, operowo zaśpiewanym refrenem. EDGE OF THORNS nie gra dark metalu, niemniej ta smuga cienia jest to obecna. "Riders Of The Storm" jest bardziej typowym, rycerskim power metalem, opartym na szybkim, trochę nerwowym rytmie, natomiast na tle innych nieco słabiej wypada "Signs on the Wall", gdzie próbują grać trochę nowocześniej i bardziej szorstko, a nie bardzo im to wychodzi. Znacznie lepszy jest melancholijnie się rozpoczynający "Shadow King", rozwijający się w ładnie rozpędzony i obudowany klawiszami speed melodic power metal. Twardy, ale nie toporny jest "Revelation", kroczący, zwalniający i z lekka ponury, przy czym ta ponurość jest rozpraszana przez złożone melodyjne sola gitarowe Brixiusa. Zespół dołożył tu również nastrojową wysmakowaną balladę "Rose for the Dead", która byłaby może jeszcze lepsza, gdyby wokal w refrenie mnie był tak poetycko-manieryczny.
Miłe dla ucha brzmienie całości z nietypowym, delikatnym drugim planem, tworzącym kontrast z mocnym planem pierwszym gitary, wokalu i ustawionej na równi z nimi sekcji rytmicznej.
W sumie ciekawa płyta ciekawego zespołu, który jednak nękany roszadami personalnymi dał znać o sobie tylko jeszcze jednym LP "Masquerading of the Wicked " z nieco rozczarowującym, standardowym repertuarem power metalowym w niemieckim stylu w roku 2007.
Ocena: 8/10
1.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"