Seventh One
#1
Seventh One - Sacrifice (2002)

[Obrazek: R-426168-1513416681-9328.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Spiritual Awakening 01:26
2. Eternal Life in Lies 03:51
3. Sacrifice 05:24
4. Seventh Eye 05:31
5. Hollowed Ground 07:07
6. Eternally 04:14
7. Kingdom Falling 04:51
8. Remembeance 04:46
9. Crimson Sky 06:18
10. Shadow of your Soul 05:58

Rok wydania: 2002
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Rino Fredh - śpiew
Christoffer Hermansson - gitara
Johannes Losbäck - gitara
Jörgen Olsson - bas
Tobias R. Kellgren - perkusja

SEVENTH ONE to jeden ze starszych zespołów szwedzkich grających power metal, aktywny w pierwszych latach XXI wieku i złożony z muzyków mniej znanych, choć i Losbäcka i Kellgrena niektórzy zapewne kojarzą z WOLF. Grupie nigdy nie udało się zdobyć większej popularności, co w sumie nie dziwi, zważywszy na średni raczej poziom, jaki reprezentowała.
Ten ich pierwszy album wydała wytwórnia Massacre Records w październiku 2002 roku.

Jest to płyta z melodyjnym, szybkim power metalem, zdradzającym wpływy nie tylko skandynawskie, ale i niemieckie. Z jednej strony mamy tu pewną liczbę udanych kompozycji jak dynamiczny Eternal Life in Lies, ale niestety też sporo sztampowej power łupaniny, czego przykładem jest Eternally i Crimson Sky.
Najbardziej zapada na tym LP w pamięć fantastyczny chuligańsko-garażowy refren Seventh Eye. Ta też kompozycja jest na tym albumie najlepsza i zespół brzmi najlepiej, gdy gra na luzie. Na albumie jest sporo dobrych przyspieszeń, ale utwory grane wolniej nudzą monotonią, jak Hollowed Ground, albo teoretycznie bardziej epicki Kingdom Falling, który jest bardzo niemiecki w melodii. Remembeance jako power metalowa ballada także przypomina nagrania grup niemieckich, niestety w znacznie mniej atrakcyjnym wydaniu. Pewnym przykładem bezradności grupy jest całkowicie bezbarwny Shadow of your Soul, z masą niepotrzebnych zwolnień tempa.
Drażnić może wokal Rino Fredha, który pod żadnym względem do wybitnych nie należy, dosyć chaotyczne chórki, gdzie niestety udzielają się wszyscy członkowie zespołu i nieco suche brzmienie. Płyta wyprodukowana została w Niemczech i może dlatego sound jest mało szwedzki. Najlepsze wrażenie pod tym względem sprawia metaliczny, dudniący bas. Ogólnie brzmi to często jakoś mało profesjonalnie, natomiast partie perkusji są w wykonaniu Tobiasa R. Kellgrena wręcz wyborne - nie dziwi więc fakt, że był na trasie koncertowej z IN FLAMES. Dobre są również sola gitarowe, zarówno Losbäcka jak i drugiego gitarzysty. Niekiedy obaj prowadzą dialogi i słychać, że dobrze się przy tym bawią.
Płyta ogólnie jest gitarowa i zaproszeni gościnnie klawiszowcy do roboty tu mieli bardzo niewiele.

Całościowo album sprawia wrażenie mixu niemieckiego speed metalu lat 80-90tych i form melodic power wypracowanych od czasu debiutu HELLOWEEN do debiutu NOCTURNAL RITES. Ten brak jasno sprecyzowanego kierunku muzycznego tu na dobre nie wyszedł i album jest co najwyżej przeciętny, choć muzycy solidni.
SEVENTH ONE zaprezentował jeszcze w roku 2004 drugi LP "What Should Not Be", ale po odejściu w 2005 Losbäcka jego kariera załamała się. Dziś członkowie z nim związani zajmują się innymi projektami muzycznymi.



Ocena: 6/10

4.10.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Seventh One - What Should Not Be (2004)

[Obrazek: 57290.jpg?2310] 

Tracklista:
1. Eyes of the Nation 05:23
2. How Many Years 04:18
3. Mercenaries Call 06:09
4. Ancient Oath 04:38
5. Gallows Pole 04:49
6. Awaken Visions 05:39
7. What Should Not Be 04:24
8. Where Infinity Ends 05:49
9. Shattered Glass 04:51

Rok wydania: 2004
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Rino Fredh - śpiew
Christoffer Hermansson - gitara
Johannes Losbäck - gitara
Jörgen Olsson - bas
Tobias R. Kellgren - perkusja

Słaby wynik sprzedaży płyt spowodował, że SEVENTH ONE utracił kontrakt z Massacre Records, grupa się tym jednak nie zraziła i przygotowała nowy zestaw kompozycji, ostatecznie wydany nieco po znajomości przez inną niemiecką wytwórnię Armageddon Music, głównie dzięki temu, że producentem był Lars Ratz, basista METALIUM, znanej ekipy, która w tym czasie miała kontrakt właśnie z tą firmą fonograficzną.

"What Should Not Be" okazał się zestawem podobnych do siebie szybkich kompozycji power metalowych, tym razem opartych głównie o doświadczenia STEEL ATTACK (Eyes of the Nation, Ancient Oath, What Should Not Be), jednak grupie SEVENTH ONE zabrakło i talentu i umiejętności, by stworzyć równie ekscytująca muzykę. Na pierwszy plan wysuwa się ponownie znakomita gra perkusisty Kellgrena, natomiast jakoś Losbäck niczym się nie wyróżnia, odrabiając pańszczyznę w ramach współpracy z pozbawionym pomysłów na dobre riffy Hermanssonem. Fredh żadnych postępów wokalnych nie zrobił i jest to śpiew nad wyraz przeciętny. Wspierany przez innych członków zespołu słabo sobie radzi w niezłym heroicznym Mercenaries Call, która to kompozycja jest na tej płycie najbardziej wartościowa i przemyślana. Czasem próbują grać nieco wolniej i z melancholijnymi akcentami, jak w How Many Years, ale dodawane brutalizacje wokalne i zbyt ostre do tego riffy niweczą próby zbudowania klimatu lub jak w Gallows Pole wychodzi z tego metal ospały i pozbawiony mocy, albo też jak w Awaken Visions melodia jest słabym odbiciem melodyjnego progresywnego power metalu, jaki w tym czasie zaczął w Szwecji budować swoją potęgę. W tej klimatycznej konwencji najwięcej udanych momentów jest w dostojnie rozgrywanym Where Infinity Ends, ale tylko właśnie w tych mocno akcentowanych gitarowo dostojnych momentach. Na pewno za udany nie można uznać semi balladowy Shattered Glass, gdzie chcieli powiedzieć dużo więcej, niż stać ich było jako metalowy kolektyw.
Producent Lars Ratz jako także twórca soundu zupełnie się nie popisał. Brzmienie tej płyty jest fatalne, gitary suche, perkusja też, wokal ustawiony raz na planie pierwszym, raz gdzieś wciśnięty między gitary. Ani to sound szwedzki, ani niemiecki, bo gdyby tak zabrzmiał album METALIUM, to pewnie wybuchłby mały skandal.

Album na tle potężnej sceny szwedzkiej prezentował się nieszczególnie i zespół nie zyskał nim popularności, która zresztą była nieco większa w Niemczech. Jako pierwszy odszedł związany już wcześniej z WOLF Johannes Losbäck w roku 2005, zabierając niebawem ze sobą Tobiasa Kellgrena, co spowodowało rozwiązanie zespołu wkrótce po tym fakcie. Jörgen Olsson w tym samy roku wystąpił z Heimanem na jedynym albumie HEED.
SEVENTH ONE był przykładem zespołu stworzonego na fali odbudowy popularności power metalu przez muzyków sceny death metalowej. Jak się jednak okazało, nie każdy może być drugim NOCTURNAL RITES.


ocena: 5,9/10

new 31.08.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości