25.06.2018, 20:02:01
Silverdollar - Morte (2011)
Tracklista:
1. CO2 07:30
2. Damage Done 03:50
3. Eternal Glory 03:44
4. Evil Good 03:54
5. Evil Never Sleeps 03:54
6. Hear Me 05:00
7. HF 04:18
8. Morte 04:50
9. Raging Eyes 04:19
10. Rot 04:16
11. (Still A) Rocker 05:26
12. Three Finger Man 03:15
Rok wydania: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Esa Englund - śpiew
Ola Berg - gitara
Fredrik Hall - bas
Mats Hjerp - perkusja
Ocena: 7,3/10
20.08.2011
Tracklista:
1. CO2 07:30
2. Damage Done 03:50
3. Eternal Glory 03:44
4. Evil Good 03:54
5. Evil Never Sleeps 03:54
6. Hear Me 05:00
7. HF 04:18
8. Morte 04:50
9. Raging Eyes 04:19
10. Rot 04:16
11. (Still A) Rocker 05:26
12. Three Finger Man 03:15
Rok wydania: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład zespołu:
Esa Englund - śpiew
Ola Berg - gitara
Fredrik Hall - bas
Mats Hjerp - perkusja
Srebrny Dolar jest w obiegu w Szwecji od roku 1996, przy czym przez wiele lat pełnił wyłącznie funkcje waluty dodatkowej, grając jako cover band o pół amatorskim charakterze kompozycje innych znanych zespołów. Gdzieś w roku 2006 panowie zaczęli myśleć nad stworzeniem własnego repertuaru i tak w 2007 pojawił się ich zupełnie przyzwoity debiut z melodyjnym metalem na granicy power i heavy z elementami neoklasycznymi i "Evil Never Sleeps" i jednym killerem Hollow.
Płyta większego rozgłosu nawet w Szwecji nie zdobyła, co nie przeszkodziło tej ekipie wkrótce rozpocząć prace nad drugą ponownie wydaną przez Massacre Records w sierpniu 2011 roku.
"Morte" rozpoczyna się dosyć dramatycznym wstępem do "CO2" a dalej jest zaskakująco ciężko i mrocznie. To rejony TAD MOROSE z ostatnich płyt i pokrewnych grup w podobnej zimnej mocnej gitarowej oprawie. Refren trochę lżejszy ze śladowymi elementami progresywnie ujętej neoklasyki, ale to miarowe dosyć wolne tempo dominuje i zaskakują ciekawe sola gitarowe .
Taki duch BLACK SABBBATH z "Dehumanizer" nad tym polatuje jednak przy okazji bardziej typowego dla głównego nurtu melodyjnego power metalu "Damage Done" znika Wciąż jednak to w znacznej mierze granie nastawione na posępny klimat zimnego metalu tradycyjnego i w elektronicznych aranżacjach nowoczesnego power metalu szwedzkiego. Te fragmenty są najlepsze i tu grupa ma najwięcej do powiedzenia, bo tworzenie chwytliwych melodii i refrenów przychodzi im z pewnym trudem. "Eternal Glory" w bardziej epicko rycerskim stylu wypada tu jak chropawa wersja kompozycji szwedzkiej czy nawet niemieckiej czołówki takiego grania.
Dużo do powiedzenia na tym LP ma basista Hall wzmacniając jedyną gitarę metalicznym brzmieniem swojego instrumentu i dostając dodatkowo możliwość zaprezentowania basu we wstępie do "Evil Good". To jednak numer mało interesujący w konwencji z obrzeża power i tradycyjnego heavy, jednostajny i zupełnie bez historii z wyłączeniem solo gitarowego Berga. Koniecznie trzeba tego gitarzystę wyróżnić, bo gra znakomicie po prostu rozwijając skrzydła w solówkach, które stanowiłyby ozdobę każdej płyty z metalem tradycyjnym. Nieczęsto się zdarza, aby tyle się działo w kompozycjach za sprawą samych indywidualnych popisów gitarzysty. Szybszy lżejszy, ale nadal dosyć ostro grany "Evil Never Sleeps" nawiązuje do numerów z pierwszej płyty i liczy się bardziej melodia niż klimat, dobra melodia, ale wykorzystana już mnóstwo razy w Szwecji czy Niemczech. "Hear Me" podobnie oryginalny nie jest i tu można by wskazać inspiracje debiutem BLOODBOUND. Natomiast "HF" to już taki metal na granicy progresywnego chłodnego melodyjnego power metalu z inspiracjami neoklasycznymi i orientalnymi, które jednak pojawiają się i znikają z przewidywalną regularnością... Niespiesznie i klimatycznie w "Morte", który także ma cechy epickie odpowiadające temu, co przez wiele lat grał YNGWIE MALMSTEEN i naśladujące go grupy. Szkoda, że nie wytrzymali tu do końca tym stylu i dalsza część tego utworu zanieczyszczona została chropawym topornym i nieatrakcyjnym heavy/power metalem i po raz pierwszy i jedyny ładnym, ale nie dopasowanym solem gitarowym. W "Rot" wracają do uporczywe riffowania w manierze TAD MOROSE w chodnej kompozycji zdecydowanie nastawionej na ciężar i tworzenie klimatu sekwencjami nerwowych riffów przy wykorzystaniu amerykańsko pobrzmiewającego refrenu.
W większości kompozycji słychać w cetle instrumenty klawiszowe budują niezłe tło, słychać je również w "(Still A) Rocker" i ten kawałek z kolei to wyrażenie metalowej filozofii MAJESTIC i MEDUZA.
Na koniec z lekka southernowy "Three Finger Man" odmienny stylowo od pozostałych utworów i pozostaje konkluzja - nie tak łatwo uwolnić się od swojej przeszłości.
Album jest tak dobrą sprawę zbiorem kompozycji naśladujących nagrania wszystkich niemal stylów power metalu, jakie gra się w Szwecji - od heavy power TAD MOROSE, poprzez bardziej rycerskie granie głównego nurtu melodic power aż po styl progresywny i neoklasyczny najwybitniejszych przedstawicieli szwedzkiej szkoły. Taka pozlepiana z różnych odmian power metalu płyta może nie jest nużąca, ale ten zespół praktycznie nie ma żadnej własnej tożsamości i nie da się do podpiąć pod jeden dokładnie podpisany wózek. Z tą różnorodnością dobrze co ciekawe radzi sobie wokalista Englund, mający głos na tyle wyrobiony a przy tym uśredniony, że może zaśpiewać wszystko i w każdym ze stylów wypada co najmniej dobrze.
Brzmienie to klasyczny szwedzki sound power metalowy ostatniej dekady, produkcja solidna ze wskazaniem na ustawienie basu.
Płyta większego rozgłosu nawet w Szwecji nie zdobyła, co nie przeszkodziło tej ekipie wkrótce rozpocząć prace nad drugą ponownie wydaną przez Massacre Records w sierpniu 2011 roku.
"Morte" rozpoczyna się dosyć dramatycznym wstępem do "CO2" a dalej jest zaskakująco ciężko i mrocznie. To rejony TAD MOROSE z ostatnich płyt i pokrewnych grup w podobnej zimnej mocnej gitarowej oprawie. Refren trochę lżejszy ze śladowymi elementami progresywnie ujętej neoklasyki, ale to miarowe dosyć wolne tempo dominuje i zaskakują ciekawe sola gitarowe .
Taki duch BLACK SABBBATH z "Dehumanizer" nad tym polatuje jednak przy okazji bardziej typowego dla głównego nurtu melodyjnego power metalu "Damage Done" znika Wciąż jednak to w znacznej mierze granie nastawione na posępny klimat zimnego metalu tradycyjnego i w elektronicznych aranżacjach nowoczesnego power metalu szwedzkiego. Te fragmenty są najlepsze i tu grupa ma najwięcej do powiedzenia, bo tworzenie chwytliwych melodii i refrenów przychodzi im z pewnym trudem. "Eternal Glory" w bardziej epicko rycerskim stylu wypada tu jak chropawa wersja kompozycji szwedzkiej czy nawet niemieckiej czołówki takiego grania.
Dużo do powiedzenia na tym LP ma basista Hall wzmacniając jedyną gitarę metalicznym brzmieniem swojego instrumentu i dostając dodatkowo możliwość zaprezentowania basu we wstępie do "Evil Good". To jednak numer mało interesujący w konwencji z obrzeża power i tradycyjnego heavy, jednostajny i zupełnie bez historii z wyłączeniem solo gitarowego Berga. Koniecznie trzeba tego gitarzystę wyróżnić, bo gra znakomicie po prostu rozwijając skrzydła w solówkach, które stanowiłyby ozdobę każdej płyty z metalem tradycyjnym. Nieczęsto się zdarza, aby tyle się działo w kompozycjach za sprawą samych indywidualnych popisów gitarzysty. Szybszy lżejszy, ale nadal dosyć ostro grany "Evil Never Sleeps" nawiązuje do numerów z pierwszej płyty i liczy się bardziej melodia niż klimat, dobra melodia, ale wykorzystana już mnóstwo razy w Szwecji czy Niemczech. "Hear Me" podobnie oryginalny nie jest i tu można by wskazać inspiracje debiutem BLOODBOUND. Natomiast "HF" to już taki metal na granicy progresywnego chłodnego melodyjnego power metalu z inspiracjami neoklasycznymi i orientalnymi, które jednak pojawiają się i znikają z przewidywalną regularnością... Niespiesznie i klimatycznie w "Morte", który także ma cechy epickie odpowiadające temu, co przez wiele lat grał YNGWIE MALMSTEEN i naśladujące go grupy. Szkoda, że nie wytrzymali tu do końca tym stylu i dalsza część tego utworu zanieczyszczona została chropawym topornym i nieatrakcyjnym heavy/power metalem i po raz pierwszy i jedyny ładnym, ale nie dopasowanym solem gitarowym. W "Rot" wracają do uporczywe riffowania w manierze TAD MOROSE w chodnej kompozycji zdecydowanie nastawionej na ciężar i tworzenie klimatu sekwencjami nerwowych riffów przy wykorzystaniu amerykańsko pobrzmiewającego refrenu.
W większości kompozycji słychać w cetle instrumenty klawiszowe budują niezłe tło, słychać je również w "(Still A) Rocker" i ten kawałek z kolei to wyrażenie metalowej filozofii MAJESTIC i MEDUZA.
Na koniec z lekka southernowy "Three Finger Man" odmienny stylowo od pozostałych utworów i pozostaje konkluzja - nie tak łatwo uwolnić się od swojej przeszłości.
Album jest tak dobrą sprawę zbiorem kompozycji naśladujących nagrania wszystkich niemal stylów power metalu, jakie gra się w Szwecji - od heavy power TAD MOROSE, poprzez bardziej rycerskie granie głównego nurtu melodic power aż po styl progresywny i neoklasyczny najwybitniejszych przedstawicieli szwedzkiej szkoły. Taka pozlepiana z różnych odmian power metalu płyta może nie jest nużąca, ale ten zespół praktycznie nie ma żadnej własnej tożsamości i nie da się do podpiąć pod jeden dokładnie podpisany wózek. Z tą różnorodnością dobrze co ciekawe radzi sobie wokalista Englund, mający głos na tyle wyrobiony a przy tym uśredniony, że może zaśpiewać wszystko i w każdym ze stylów wypada co najmniej dobrze.
Brzmienie to klasyczny szwedzki sound power metalowy ostatniej dekady, produkcja solidna ze wskazaniem na ustawienie basu.
To, co zrobili muzycznie na tym albumie, zrobili dobrze, ten tort zawiera jednak zbyt dużo smaków jak na jeden wypiek. Wisienką na nim jest bez wątpienia występ gitarzysty, którego sola z całą pewnością są tu najlepszym kąskiem.
Ocena: 7,3/10
20.08.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"