SpellBlast
#1
SpellBlast - Battlecry (2010)

[Obrazek: R-3609967-1337271454-8831.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Cold Wind Of Death 04:16
2. Drinkin' With The Gods 03:18
3. History Of A Siege - Heroes 04:01
4. Path On The Sea 04:22
5. Ragnarok (Dream Of The End) 02:55
6. Soldiers' Angels 03:03
7. Raid Day 05:24
8. History Of A Siege - Slaughter 04:00
9. Northern Star 03:24
10. Brave And Fierce 02:44
11. Command Charge 03:12
12. Battlecry 04:14
13. Swords In The Wind (Manowar Cover) bonus track 05:33

Rok wydania: 2010
Gatunek: Folk/Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Jonathan Spagnuolo - śpiew
Luca Arzuffi - gitara
Claudio Arsuffi - gitara
Xavier Rota - bas
Ivan Dellamorte - instrumenty klawiszowe
Edo - perkusja


Druga płyta SPELLBLAST wydana nakładem własnym w kwietniu, zaskoczenia nie przynosi. Grupa trzyma się swojego stylu, który jak na warunki włoskie jest dosyć nietypowy, gdyż łączy elementy folk i power metalu, a wszystko w rycerskim stylu.

 Szukając analogii, można by tu podać przykład szwajcarskiego EXCELSIS, ale takiego z połamanymi zębami. Krew na mieczach i toporach została tu zastąpiona ketchupem, a sama broń jest wyprodukowana z tworzyw sztucznych.
Coś z EXCELSIS i coś z FALCONER w "Cold Wind Of Death", fajny, melodyjny, dynamiczny "Drinkin' With The Gods", gdzie te skrzypeczki sztuczne są niezwykle sympatyczne... Miłe, skoczne "History Of A Siege - Heroes", a w "Path On The Sea" znów podjazdy pod FALCONER. Już tych Włochów nie lubię, ale bębny są tu potężne. "Ragnarok (Dream Of The End)" bardziej folkowy i nieco za słodki w melodic power refrenie. "Soldiers' Angels" to celtyckie motywy i dynamika FOREAFATHER, ale bez tej bojowej agresji. No bo jakaż może być agresja na takiej układnej i miłej dla ucha płycie? "Raid Day" to taki pół folkowy rajd jeźdźca bez głowy i słabe to po prostu. Zespół gdy zaczyna kombinować i odchodzić od prostoty zgrabnych zwrotek i starannie ułożonych refrenów natychmiast wpada na mieliznę. "History Of A Siege - Slaughter" to taki KALEDON gdzie zamiast klawiszy symfonicznych są folkowe udające prawdziwe instrumenty. Dalej jest wszystko podobne. "Northern Star" taki niby surowszy, ale ten zespół w takim graniu jakoś cienko wypada. "Brave And Fierce" jakiś ogólnie nieudany, ale nie umiem powiedzieć dlaczego. Może dlatego, bo są ostrzejsze wokale, które im nie przystoją? Znakomity początek "Command Charge" robi apetyt na większą dawkę bojowej epiki, potem jednak przechodzą od FALCONER do ubogiej wersji HUMAN FORTRESS z pierwszej płyty. Na koniec "Battlecry", bardzo grzeczny zresztą. Szczęk oręża pojawia się ogólnie na tym albumie sporadycznie i zaraz zostaje schowany, jakby nieco wstydliwie, gdzieś za delikatną ścianę sprawnych, choć nie wzbudzających swą grą sensacji instrumentalistów.
Taka ogólnie układna płyta. Coś z power, coś z folk, ale więcej z power jednak. Prawdziwego battle folk tu mało, raczej wieś potiomkinowska. Kolorowo, wesoło i turystycznie. Krużgankowa zabawa młodych rycerzy i ich dam serca. Oni jeszcze w bitwach nie brali udziału, dlatego opowieści wędrownego minstrela słuchają z uwagą i wypiekami na twarzy.

Bardzo dobra produkcja całości, czytelne to wszystko, selektywne, śpiewak w tym miękkim graniu także odnajduje się, jak należy. Dla fanów SUIDAKRA ta płyta przeznaczona nie jest, fanów FALCONER odrzuci naiwne kopiowanie pomysłów. Mimo to słucha się przyjemnie. Taka jasna strona historii Wieków Średnich.


Ocena: 7/10

23.04.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
SpellBlast - Of Gold and Guns (2018)

[Obrazek: R-12731684-1541624242-2860.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Tex Willer 04:47
2.Wyatt Earp 03:50
3.Billy the Kid 04:38
4.Jesse James 04:36
5.Sitting Bull 04:03
6.William Lewis Manly 05:06
7.Crazy Horse 05:30
8.Goblins in Deadwood 04:50
9.William Barret Travis 04:07
10.Wanted Dead or Alive (Bon Jovi cover) 04:53

rok wydania: 2018
gatunek: melodic/power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Dest Ring - śpiew
Luca Arzuffi  - gitara
Xavier Rota - gitara basowa
Manuel Togni - perkusja


Co wspólnego ze sobą mają filmy "spaghetti western" i niemiecki zespół DESPERADOZ?
W sumie dają SPELLBAST, barwny nieco kiczowaty zespół z Bergamo, który po kilku latach ciszy powraca z nowym albumem w konwencji melodic power/western metal. Skład jest mocno zmieniony, bo nowym wokalistą jest teraz Dest Ring znany z HEAVENFALL, nowy perkusista to Manuel Togni z ALEPH, a Xavier Rota odszedł po nagraniu tego nowego LP i na koncertach utwory z tej płyty zagra już ktoś inny.
Grupa wydała "Of Gold and Guns" nakładem własnym, także w wersji digital i został on zaprezentowany publiczności w marcu 2018.

Western metal w czystej postaci grywany bywa rzadko, najwięcej zapewne do powiedzenia w tej kwestii miał oczywiście wymieniony wcześniej DESPERADOZ. Włosi podjęli się trudnego zadania, zważywszy, że ich płyty często rozpatrywane były w kategorii ciekawostki folklorystycznej, którą kiedyś określiłem jako "wieś potiomkinowska".
Historii prawdziwej jest tu dużo, bo z tekstów można się co nieco dowiedzieć o słynnych rewolwerowcach, a każdy kawałek jest o innym. Kompozycyjnie to z tym wszystkim jest różnie. Przede wszystkim tak naprawdę to tu nuty westernowej jest mało.
W słabym ogólnie Tex Willer nie ma wcale, w Wyatt Earp od biedy ten motyw  symfoniczny można by za taki uznać, choć pasowałby zapewne także i do pieśni o hoplitach. Ogólnie to jest jednak fajny kawałek.
W Billy the Kid czeka się na westernowy refren, ale takiego nie ma i ostatecznie pozostaje się delektować dobrymi mocno akcentowanymi zwrotkami, oczywiście bez southern metalu.
W Jesse James fajnie galopuje koń na początku, ale i tu dalej mamy klasyczny melodic power z chwytliwym refrenem z "łoooo" i to nośne owszem jest, proste, ale nośne jak cholera. I solo gitarowe takie bezpretensjonalne.
W Sitting Bull indiańskie zawodzenie, bębenki, trochę zawstydzających spellbastowych klawiszy i mocna zachęta do podrygiwania pod ścianą na dyskotece w remizie. William Lewis Manly taki nieco epicki, z symfonizacjami daleko bardzo w tle i raczej toporną melodią, wskazującą na atak konno rycerzy na smoka, a nie na strzelanie ze strzelby w pełnym biegu na pustyni Nevada. Jest tu jednak pewien dramatyzm chwytający za serce i ładna partia łagodna, w stylistyce "wsi potiomkinowskiej" właśnie.
Crazy Horse rozkręca się długo w słuchowiskowy sposób (są konie!) tyle, że ostatecznie dostajemy modern horror metal, niezbyt straszny. Dla odprężenia zespół serwuje coś o goblinach. Goblins in Deadwood. To, co zrobili w tym kawałku, jest przezabawne i to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wodewilowy  song przy pianinie przeplatany power metalowymi łagodnymi galopadkami i oczywiście to nie jest na poważnie. Wyborny żart, w solidnej muzycznej oprawie.
William Barret Travis jest pod względem muzycznym najlepszy. Kapitalny power/thrashowy feeling wsparty symfoniką z elementami progresywnymi i to jest po prostu kawał dobrego power metalu. Kowbojskich rytmów tu także brak.
Oczywiście trudno by na takiej płycie o Dzikim Zachodzie zabrakło Wanted Dead or Alive  BON JOVI. Jest i w ten sposób album jest kompletny.

Dest Ring to dobry, niesforny wokalista i w tym zakresie trochę pogryzł tę kolorową posypaną cekinami pocztówkę  z zamkiem i różami, którą SPELLBLAST wręczał wcześniej swoim słuchaczom. Lider Luca Arzuffi  wirtuozem nie jest, ale gra jak lider, sekcja rytmiczna solidna.
Jak na self release to produkcja jest wyborna, wszystko doskonale słychać i nawet można odnieść wrażenie istnienia planów dalszych, których realnie prawie nie ma.
Czego jeszcze nie ma? Western metalu i southern metalu. A gdzie on jest?
W DESPERADOZ.


ocena: 7,2/10

new 8.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
SpellBlast - Nineteen (2014)

[Obrazek: R-7681919-1446629904-1991.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Banished 03:46
2.Eyes in the Void 04:40
3.Highway to Lud 01:41
4.A World That Has Moved On 03:45
5.The Reaping 05:11
6.Into Demon's Nest 03:51
7.Blind Rage 03:55
8.Shattered Mind 04:06
9.Until the End 04:37
10.We Ride 03:35
11.Programmed to Serve 04:07
12.Endless Journey 04:11
13.The Calling 05:36

rok wydania: 2014
gatunek: melodic power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Daniele Scavoni - śpiew
Luca Arzuffi  - gitara
Xavier Rota - gitara basowa
Michele Olmi - perkusja
oraz
Remo Baldi - orkiestracje


W końcu kiedyś trzeba wydorośleć i spoważnieć, no chyba, że się gra pod szyldem NANOWAR OF STEEL.
SPELLBLAST grał pod szyldem SPELLBLAST od roku 1999, grał różne rzeczy, ale zawsze to jakoś chyba nie było do końca na poważnie przemyślane granie...
Nadszedł rok 2014 i ekipa z Bergamo pokazała zupełnie inne oblicze. Na wydanym jako self release albumie "Nineteen" zagrali  melodyjny power metal. Niektórzy mogą się skrzywić... włoski... taki pewnie nudny i przesłodzony... e tam...

Nic z tych rzeczy.
Skład został przez Arzuffi zreformowany. Jest nowy perkusista i jest swojego rodzaju odkrycie - nowy wokalista Daniele Scavoni  o pięknej autentycznie metalowej barwie głosu z lekkim zadziorem, śpiewający rewelacyjnie, a szczególnie dobrze w naturalnych dla siebie średnich rejestrach.
W muzyce SPELLBAST nie ma już ani power/folka, ani przemykających w tle elfów i goblinów. Jest atrakcyjny power metal, powiązany z włoską szkołą grania około-progresywnego, i w ostatecznym rozrachunku zbliżony do stylu, jaki od kilku lat prezentował SECRET SPHERE. Tak, nastawienie na doskonałe, niekomercyjne, niezwiązane z radiem melodie, to największy obok wokalisty atut tej płyty. Tych killerów jest tu więcej, niż można by oczekiwać, a wszystkie oryginalne i swoiste.
Ileż pasji i energii, ile melancholijnego dramatyzmu jest w Banished, w Eyes in the Void czy też w A World That Has Moved. On. Ogromne wrażenie robi zagrany w umiarkowanym tempie The Reaping, podniosły i pełen epickiej mocy, potężnie brzmi pełen rozmachu i mrocznego klimatu Into Demon's Nest, z doskonałym, po prostu doskonałym refrenem. Moc! Blind Rage jest atrakcyjny także dlatego,  że pobrzmiewają tu echa tego co najlepsze w melodyjnym metalu alternatywnym, a kto wie, może i echa muzycznej filozofii KIUAS? Sporo tych modern rytmów i rozwiązań jest w dosyć udanym Shattered Mind, a potem grają bardzo ciepły melodic power metal heroiczny w klasycznym włoskim stylu  w Until the End i dumnym potoczystym We Ride.
Programmed to Serve jest pełen pulsujących riffów i ma konstrukcję kompozycji progresywnej, rozkwitającej w refrenie oraz chyba najbardziej mroczny klimat na całym LP. Jest to z pewnością utwór wymagający wzmożonej uwagi w odbiorze.
W nostalgicznym Endless Journey poza melodią główną przykuwa uwagę duże znaczenie basu w akcentowaniu całości i masywny drugi plan klawiszowy.
Co do zakończenia. Chyba nie można było wybrać lepszego utworu niż właśnie The Calling. To cała muzyka tego LP zawarta w pięciu minutach. Wyborne!

Luca Arzuffi jest na tym LP gitarzystą zdecydowanym, wytrwale dążącym do celu i grającym znakomite sola, wybornie wpisujące się w charakter poszczególnych kompozycji. Wspiera go sekcja rytmiczna, która doskonale się orientuje co i jak ma grać. No i ten niesamowity Daniele Scavoni. Połowa wartości tej płyty została wypracowana przez niego.
Produkcja jest fantastyczna. Remo Baldi i Luca Arzuffi bez udziału wielkich potentatów inżynierii dźwięku zrobili piękną gitarę, gustowne plany orkiestrowe na planie drugim, wyrazisty bas i ustawili perkusję z ogromnym wyczuciem umiejscowienia w przestrzeni.
Power metalowy killer z Bergamo!


ocena: 9,3/10

new 27.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
SpellBlast - Classified- V (2022)

[Obrazek: 1090212.jpg?1325]

tracklista:
1.The Wow Signal 04:46
2.The Hands Resist Him 04:17
3.The Flannan Lighthouse 04:02
4.The Roanoke Colony 03:53
5.The Dyatlov Pass 04:24
6.The Dancing Plague 03:41
7.The Yogtze Riddle 04:19
8.The Overtoun Bridge 04:19
9.The Children of Woolpit 03:37


rok wydania: 2022
gatunek: melodic/power metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Gabriele Bruno - śpiew
Luca Arzuffi  - gitara
Francesco Fisogni - gitara
Giuseppe Zani - gitara basowa


Luca Arzuffi - muzyk poszukujący. Można by zapytać, czego poszukuje od momentu wydania w 2004 pierwszego demo, ale zapewne najbliższe prawdy będzie trywialne stwierdzenie, że własnego miejsca na włoskiej mapie melodyjnego power metalu. Gdzieś tam kiedyś po debiucie zaszufladkowany do grupy melodic folk power nie może się ekipa SPELLBALST przez niego kierowana tej etykiety pozbyć. Jeden przebłysk autentycznego geniuszu w roku 2014 (album "Nineteen"), a poza tym nieustanne zmiany składu i płyty kontrowersyjne, jak poprzednia w realiach Dzikiego Zachodu.

W listopadzie 2022 Luca Arzuffi powraca z nowymi muzycznymi pomysłami i z nowym składem na "Classified V" wydanym nakładem własnym. Ci muzycy, którzy mu towarzyszą są zupełnie nieznani, natomiast tematyka i owszem, bo dotyczy niewyjaśnionych historii, które na przestrzeni wieków wydarzyły się naprawdę, były dramatyczne i do dziś stanowią pole do zażartych sporów naukowych i tych, które za naukowe uznać trudno. SPELLBLAST bardziej o nich przypomina niż usiłuje wyjaśnić i to akurat chyba dobrze. Muzycznie wszystko w oprawie melodyjnego power metalu, bez klawiszowego ambientu i budowania atmosfery pozamuzycznymi efektami. To bardzo prosta muzyka, zdecydowanie mainstreamowa i mało oryginalna, przy czym instrumentalnie lider wśród raczej przeciętnych pod względem umiejętności innych członków grupy zbyt dużego wsparcia nie znajduje. Zresztą i sam Luca gra tu rzeczy przewidywalne, patenty na melodie są ograne i jakby mniej przemyślane nawet niż na "Of Gold and Guns", bezpieczne, tak jakby Arzuffi obawiał się je powiązać z dosyć interesującymi w sumie tekstami.
Jednak w oderwaniu od nich mamy proste riffy i nieskomplikowane melodie, mało nośne jak na włoski melodic power z dobrym, a miejscami bardzo dobrym wokalem Gabriele Bruno, który na tym LP wyrasta na postać pierwszoplanową i chyba wartą lepszej muzycznej oprawy. Tak powszednio, a nawet lekko topornie brzmi ten prostolinijny power metal The Wow Signal, The Flannan Lighthouse, który ma pewne cechy opowieści para folkowej, a jeszcze więcej ma jej The Roanoke Colony, w tematyce fascynujący, ale muzycznie mało kreatywny i po raz kolejny na ogranych motywach. Niemniej, jest tu pewna power metalowa energia podana w autentyczny sposób i ta kompozycja jest nieco ciekawsza od wszystkich poprzedzających, szczególnie w refrenie. Obudził się tu także Luca jako gitarzysta w solo. Trochę alternatywnie brzmią zrobione dosyć nowomodnie The Hands Resist Him i The Yogtze Riddle, ale niczego tu nie ubarwia, jest to przeciętne. Drażniąca jest krzykliwa maniera aranżacyjna The Dyatlov Pass, gdzie ponadto niepotrzebne zupełnie akcenty neoklasyczne mieszają się narracją muzyczną z naiwnego okresu DREAMTALE. Takie pomieszanie stylów i celów... Bardzo oryginalni w teatralnym stylu próbują być w szybkim The Dancing Plague i tak nie wychodzi to najlepiej. Jakby czasem EVIL MASQUERADE w krzywym zwierciadle. Trochę klimatu nadają gitary akustyczne we wstępie do The Overtoun Bridge, ale jeśli mówić o sztampowości riffów na tej płycie, to ta kompozycja jest bardzo charakterystyczna. Przebłyski dobrej gry w udanym refrenie, ale to zmienia niewiele. I taki swoisty powrót do pierwszych lat działalności w bajkowym songu z kręgu łagodnego fantasy folk w The Children of Woolpit.

Mocne brzmienie, wyraziste, ale często nazbyt sterylne i przez to nieprzyjemne.
Luca Arzuffi jest zdolny do tworzenia znakomitej power metalowej muzyki, ale jednak nie tym razem. Jest to nad wyraz kontrowersyjna płyta, rodząca nawet pytanie o sens jej powstania w tak eklektycznej formie. Tematyka tego na pewno nie uzasadnia. Próby oryginalności rozpłynęły się niestety tym razem w aranżacyjnej i wykonawczej warsztatowej szarzyźnie.


ocena: 6/10

new 27.11.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: