Strident
#1
Strident - Oath  (2010)

[Obrazek: R-2553929-1290174399.png.jpg]

Tracklista:
1. Prima Lux Ante Bellum 02:06
2. Metal or Death 04:14
3. Blood Rage 04:52
4. Sacred Oath 04:32
5. Odin Be Our Guide 05:24
6. Chromatic Moonlament 05:38
7. Homeward 04:04
8. Pirates! 04:25
9. Undead Legion 04:31
10. Power Metal From Space 04:01
11. Fire of Legends 04:17

Rok wydania: 2010
Gatunek: Power Metal
Kraj: Afryka Południowa

Skład zespołu:
Deon van Heerden - śpiew
George van der Riet - gitara
Niell Schoeman - gitara
Pi Delport - gitara basowa
Daniel Vollgraaff - instrumenty klawiszowe
Christian Burgess - perkusja


O power metalu z Afryki słychać niewiele, niewiele się też tam dzieje w tej materii. Jednak jeśli się już coś dzieje, to warto się temu przyjrzeć dokładniej.
Tak było w przypadku ELEGY (obecnie RIDDARE AV KODEN) i tak jest w przypadku STRIDENT z Afryki Południowej, z Cape Town. Ich debiutancki album wydany został bez żadnego rozgłosu i medialnego szumu w maju 2010 nakładem własnym i szkoda, że promocja tej płyty była tak znikoma. To bardzo dobra płyta z melodyjnym power metalem w odmianie europejskiej, ale i z wykorzystaniem elementów epickich, rycerskich, typowych dla grania true heavy.

Symfoniczne intro jest wzniosłe i patetyczne i znakomicie wprowadza w to, co tu potem można usłyszeć. Najpierw jednak mocny powerowy "Metal Of Death", silnie akcentowany i z próbką tego agresywnego wokalu, jaki tu można usłyszeć również potem. Melodyjna, ostra kompozycja ze skromnym wykorzystaniem klawiszy i rozległymi bębnami, to zwalniająca, to znów rozpędzająca się i ta umiejętność płynnych zmian tempa jest przez zespół opanowana bardzo dobrze. "Blood Rage" to bębny i dostojny, epicko-rycerski klimat z ładnym "ooo ooo" na początku. Jest tu i trochę mroku i pewne zwrócenie się w kierunku Ameryki, no i znakomity, hymnowy refren. Fantastyczne, płynne przejście do pełnego treści solo gitarowego i gitarzysta nie po raz ostatni pokazuje, że potrafi grać takie rzeczy. W "Sacred Oath" więcej typowego euro powermetalu w galopadach, ale nadal jest tu ten epicki pierwiastek i to ponownie słychać w refrenie, śpiewanym chóralnie.
Jeśli coś jest o Odynie, to musi być monumentalne i niszczące. Inaczej nie ma się po co zabierać za ten temat. STRIDENT niszczy w "Odin Be Our Guide", gdzie duma metalowa MANOWAR jest oddana z największą starannością. Kapitalny numer i tak należy sławić Odyna właśnie. Jest surowo, z ogromną godnością i szorstko zarazem, jak przystało na Wojowników Stali. Piękne, proste solo, w tle niezobowiązujące klawisze, a wszystko współgra idealnie. "Chromatic Moonlament" jest wolniejszy, tu dużo zadumy, spokoju i refleksji i bardzo ładnie jest to zaśpiewane czystym, jasnym głosem. "Homeward" zaczyna się długo i niewinnie, aby w końcu przekształcić się we wzniosły, rycerski hymn, gdzie także słychać wyraźny wpływ MANOWAR, tu jednak utwór wypadłby lepiej, gdyby był bardziej zwarty i część druga zagrana była z większym patosem.
"Pirates!" jest o piratach, ale pirackich motywów w stylu RUNNING WILD tu nie ma. Jest taki trochę niezdecydowany power metal i ten numer, poza fajnym drugim planem, wiele tu ciekawego nie wnosi. "Undead Legion" jest niestety nieudany i w tym surowym graniu o małym poziomie melodyjności ta kompozycja zupełnie nie przystaje do charakteru tej płyty. "Power Metal From Space" to granie pod niemiecki melodic speed power z dosyć mocnymi riffami. Nieco to ograne, ale słucha się przyjemnie, zwłaszcza gitarzysty z jego motywem solowym, jaki się tu przewija cały czas.
Na zakończenie "Fire Of Legends" i po łagodnym początku mamy surowy, dynamiczny power metal w stylu niemieckim, z kontrastującym, ale bardzo dobrym, znacznie lżejszym refrenem. Niby nic takiego, a brzmi to wybornie. No i to monumentalne true zwieńczenie. Teraz rzadko się takie słyszy.

Zgrany zespół z wokalistą, który potrafi zaśpiewać w różnych konwencjach bez piszczenia i zawodzenia, bardzo solidne wykonanie instrumentalne, no i, co w przypadku takich dysponujących skromnym budżetem zespołów, znakomite brzmienie. Naprawdę i perkusja, i bas, i gitary tu świetnie są ustawione. Wszystko jest soczyste, głębokie, a klawisze w tle dodają smaku.
Kompetentny, w pełni profesjonalny zespół i uważam, że zdecydowanie ma szanse zaistnieć szerzej niż tylko w Afryce.



Ocena: 8/10

2.02.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Strident - When Gods Walken The Earth  (2016)

[Obrazek: R-8953747-1472149885-2814.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Divorum Reliquiis 02:46
2. Above the Ashes 07:32
3. The Light in the Darkness 06:25
4. Pro Patria Mori 05:41
5. Blood of the Sun 08:54
6. Lines in the Sand 07:29
7. A Pirate's Life for Me 05:02
8. Oblivion 07:01
9. Broforce Theme Song 04:29 (bonus track)

Rok wydania: 2016
Gatunek: Symphonic Power Metal/Epic Heavy Metal
Kraj: Afryka Południowa

Skład zespołu:
Deon van Heerden - śpiew, gitara, orkiestracje
Jo Ellis - gitara basowa, gitara
Pi Delport - śpiew
Christian Burgess - perkusja
Karin Pretorius - instrumenty klawiszowe


Jest to druga płyta STRIDENT, nagrana i wyprodukowana w całości w Afryce Południowej i wydana przez zespół nakładem własnym. Zmiany w składzie są bardzo duże, Pi Delport nie gra już tu na basie, zaś Deon van Heerden objął także funkcję gitarzysty. Cóż, od debiutu minęło sześć lat, a granie metalu w Afryce nie jest wcale takie łatwe...

Piękne symfoniczne intro Divorum Reliquiis rozpoczyna ten album. Naprawdę ten patos robi wrażenie i zaostrza apetyt na to, co tu może być dalej. Tak, STRIDENT ma tu dużo do powiedzenia w długich kompozycjach i "trzyminutówek" na tej płycie nie ma. Symfoniczny początek Above the Ashes jest po raz kolejny doskonały, a potem potęga epickiego podniosłego grania wciąga, niesamowicie wciąga. Patetyczny, dostojny refren jest fenomenalny, a tło symfoniczne porażające. Wokalnie po prostu niesamowicie i solo i w duecie i w chórach. Pro Patria Mori to kolejny taki pełen patosu symfoniczny epicki utwór, niemal w stylu greckim i z podobnymi do greckich bojowymi krzyczany chórkami w tle. Moc!
Lżejszy, triumfujący melodic power metal grają w The Light in the Darkness, niby w manierze niemieckiej, ale z jaką elegancją ! Grają to cieplej, z gracją i ten daleki kuzyn HELLOWEEN jest po prostu porywający. Potoczysty pełen energii power metal z wyśmienitymi gitarowymi pojedynkami. Przez ponad sześć minut ani na moment nie pozwalają się nudzić.
Na pewno zwraca uwagę znakomita produkcja. Ta symfonika jest taka soczysta, barwna, klarowna i wieloplanowa. Rzadko się słyszy podobne rzeczy... Brzmienie gitary doskonałe, głębokie, perkusja dźwięczy i szumi blachami i bojowymi litaurami. Jak zrobione są instrumenty perkusyjne, pokazuje początek Blood of the Sun i to jak to zostało wykorzystane w dalszej części. Kompozycja ta, najdłuższa na tym albumie, oparta jest na orientalnym "ancient" motywie i jest zawsze bardzo trudne, by nie popaść przy tej okazji w banał. Tu jest ciekawie, choć ten drugi, okrutny i brutalny wojenny plan wokalny jest bardziej absorbujący niż wokal główny Deona van Heerdena. Niezwykłe wrażenie robią pulsujące w sposób nietypowy dla europejskiej rytmiki i ogólnie jest w tym wszystkim dużo barw muzycznych z obszarów eksploatowanych w światowym metalu rzadko. Ogólnie jednak jest to numer minimalnie słabszy od pozostałych, choc wysiłek w jego stworzenie musiał być na pewno ogromny.
Siła epickiego symfonicznego metalu zazwyczaj ujawnia się w kompozycjach łagodnych. Tu taką jest Lines in the Sand. Absolutnie wspaniały pompatyczny i delikatnie monumentalny song o charakterze wzniosłego hymnu, z pianinem, gitarowymi ornamentacjami i technicznie bezbłędnym śpiewem. Przepiękne!
Nie zapomnieli także i tym razem o piratach. A Pirate's Life for Me to intensywny i agresywny song tawernowy i w jakimś stopniu jest to pastisz ALESTORM, ale zrobiony fantastycznie, jak mini przedstawienie z objazdowego teatrzyku. Zabawa na całego, a do tego wokale kapitalne i słychać, że się przy tym wszyscy bardzo dobrze tu bawią.
Czymś szczególnym jest Oblivion. Kompozycja ta został po raz pierwszy przedstawiona jako digital single w roku 2014 i w duecie z van Heerdenem zaśpiewała tu Grethe van der Merwe. Po prostu małe arcydzieło nastrojowego epickiego symfonicznego metalu, gdzie nie tylko wokale są urzekające, ale i klimat jest niezwykły, przypominający heroiczne kompozycje z melodyjnego battle/viking metalu, ale pozbawiony agresji i brutalności. Czysta patetyczna metalowa epika.

Jeśli na swoim debiucie STRIDENT był po prostu bardzo dobrym zespołem, który umieścił na płycie kilka mniej udanych kompozycji, to tym razem ekipa z Cape Town stworzyła metalowe arcydzieło w łączeniu grania symfonicznego i epickiego.
Świeże, nietypowe często spojrzenie i rozwiązania, wielka dbałość o szczegóły, nienaganne wykonanie.
Grupa pozostaje nadal mało znana, ale nie powinno tak być. Zdecydowanie nie powinno tak być.
Co do utworu Broforce Theme Song. Tu nie jest ważna muzyka, tylko tekst. Kto wie, jaka jest sytuacja białej ludności w tym kraju, zwłaszcza na farmach burskich, ten wie co znaczy:

"Deep inside the jungle, in the shadow of the war
There rises a sinister evil
The people live in fear, under a tyrant’s reign of terror
Who will save us now?"


ocena: 9,9/10

new 31.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości