Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
UltiMatium - New Dawn (2004)
Tracklista:
1. Time Requiem 09:19
2. Watching the Tower of Skies 08:09
3. Milagros Charm 05:55
4. The Aphorism 06:33
5. Brutal Mentor 05:52
6. Visions of New Dawn 06:51
7. Grand Opus 07:39
8. Interplay of Matters 02:01
9. Above and Beyond 07:09
Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
JT Partanen - śpiew
Harri Niskanen - gitara, perkusja (w utworze 6.- Tero Maijala)
Tuomo Juntunen - bas
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
Ten zespół należy do mniej znanych z fińskiej sceny melodic power metalowej i nigdy nawet nie próbował być konkurencją dla STRATOVARIUS, SONATA ARCTICA. Ten album powstał w pierwszym składzie i w okresie, gdy ten gatunek święcił czas największego triumfu. Powstał też na bazie doświadczeń z muzycznego rozwoju "wielkiej" sceny fińskiego melodic power i jest jednoznacznie płytą wtórną i pozbawioną własnej tożsamości. Wydany został przez Mastervox Records we wrześniu 2004 roku.
Początek w postaci "Follow Me" daje nadzieję na wesoły, ale zagrany z gracją melodyjny LP odnoszący się wprost to tradycyjnego skandynawskiego pojmowania takiej muzyki. Udany prosty refren, niezłe solo i w miarę słuchalny wokalista, choć tu już pojawiają się pierwsze nieśmiałe jeszcze wątpliwości i pytania.
Narastają one znacznie gdy rozbrzmiewa "New Dawn". Czemu w tekście główną rolę pełni fraza "Take My Hand"? Czemu wokalista tak beczy? Dlaczego to pianino tak plumka bez sensu w tle? No plumka i zawodnika, który obsługuje ten instrument trudno uznać za wirtuoza. Podobne rzeczy wygrywają dzieci na domowym Casio. "Cut Deep Eternally" jest w zamyśle spokojnym melodic metalowym kawałkiem, ale ten wokal jest nie do przebrnięcia w drewnianym z gruntu fałszywym stylu. "Dysfunctional" jest próbą grania bardziej ambitnego, coś jak progressive neoclassical, przy czym nie ma tu ani jednego, ani drugiego elementu w czystej postaci. "In Winter Nights" zaczyna się tradycyjnym "oooooooo", a potem następuje bardzo ugrzeczniony galopujący powerek, w stylu nagrań Tolkki we wszystkich możliwych konfiguracjach. Miła, nikomu nie wadząca pół ballada "In My Dreams" w warstwie muzycznej poprawna, ale wokalnie jest to po prostu niemożliwe do słuchania. Wychodzi tu też pewien błąd w mixie tego LP, bo ekspozycja wokalisty i tu w pozostałych utworach przesadna. No chyba, że zespół uważał go za wartego takiego wysunięcia na pierwszy plan. Ta i następna kompozycja "Rain & Storm", to sporo punktów stycznych z ALTARIA i AXENSTAR i w zasadzie ULTIMATIUM stoi pod tym względem gdzieś na granicy Szwecji i Finlandii. Dobra, bardzo dobra melodia, rytmiczne gitary i tym razem dobrze dobrane klawisze. Aż się prosi tu ktoś inny za mikrofonem. Może trochę za bardzo młóci też sekcja rytmiczna momentami, ale to taki mały, malutki killerek. "Through Winterland" to już znów irytujący speed melodic power, produkowany na tony w Skandynawii i Niemczech po dziś dzień. "Fly High, Rise To The Sky" to te obowiązkowe prawie 10 minut helloweenowego pojękiwania i galopad jakie muszą się znaleźć na niemal każdym albumie debiutanta ze Skandynawii. Jaśniejszym punktem jest lekko epicki refren i dobre solo, ale czemu takie krótkie i ciche. Krótsze od tego "oooooooo" jakie potem następuje. Ogólnie część instrumentalna, oparta na kilku powtarzanych w kółkach riffach nic nie wnosi. Gdy utwór się kończy cisza przynosi pewną ulgę. Wokalista już nie beczy, a perkusja, zagrana na tym albumie przez gitarzystę z powodu braków kadrowych nie puka półautomatycznie. Nie słychać też lekko topornej i przesterowanej gitary, pasującej bardziej do zespołu grającego typowy power metal, niż do takiego, który tylko udaje że to gra.
Podsumowując ULTIMATIUM miał tu kilka doskonałych pomysłów, zaprzepaszczonych jednak przeciętnym wykonaniem instrumentalnym i fatalnym doborem wokalisty.
Zespół dalekiego zaplecza, który ostatecznie pogrążył się drugim kompromitującym albumem "Hwainoo" w 2008. Tu kompromitacji nie ma, ale do nawet dobrego poziomu sporo brak.
Album dla fanów STRATOVARIUS, SONATA ARCTICA czy DREAMTALE, ale jakościowo pod żadnym względem nie jest w stanie konkurować z muzyką wyżej wymienionych.
Ocena: 6,3/10
20.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
UltiMatium - Hwainoo (2008)
Tracklista:
1. Fight the time 05:07
2. Dreamlife 04:31
3. Set the Sails 05:11
4. Storms 05:06
5. Descent 03:57
6. On the Edge 06:24
7. Play the Game 05:01
8. Whispers (Of the World) 08:46
Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Tomi Viiltola - śpiew
Harri Niskanen - gitara
Sauli Jauhiainen - gitara
Mikko Hepo-Oja - bas
Tony Qvick - perkusja
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
Ta płyta ukazała się w w kwietniu 2008 nakładem Mastervox Records z fińskiego Oulu. Cztery lata wcześniej, na swoim debiutanckim LP, ten zespół pokazał się przeciętnie, grając trochę szwedzkiego power metalu w riffach i dokładając fińskich melodii. Wyszło nie najgorzej, ale po kilku latach milczenia nastał rok 2008 i zespół powrócił z inną muzyką. Gdyby to był jeszcze jakiś fiński folk power, sławiący saunę i wódkę może nie byłoby tak źle, ale ULTIMATIUM powrócił z pieśnią HELLOWEEN na ustach. Co więcej, nie chodzi tu o czerpanie inspiracji do własnej muzyki, jak to było chociażby w przypadku INSANIA ze Szwecji. Finowie nagrali po prostu płytę z muzyką, kopiującą w dużej mierze stary styl HELLOWEEN i wyszła z tego totalna klapa.
Tu nie chodzi o to, czy się taką muzykę lubi, czy też nie. Ta płyta jest po prostu słaba, a momentami wręcz dramatycznie słaba w obrębie tej konwencji, której eksploatacja jest sama z siebie bardzo niebezpieczna. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, nie nagra się drugich Keeperów, bo tego zrobić już nie potrafi i HELLOWEEN w żadnym składzie. Bazowanie to jedno, a kopiowanie nieudolne i pójście po najprostszej linii oporu to inna rzecz.
Po pierwsze Viiltola, niezły w DREAMTALE, to nie jest Kiske i wokale, zwłaszcza w refrenach, są po prostu kompromitujące. Fałsz na fałszu i uszy więdną od tego nawet w przypadku odpornych na takie wysokie zaśpiewy. Co refren to wpadka, a jedna z największych to już na początku "Fight The Time". Okropność.
Jeśli coś się zaczyna w przyjemnym melodic metalowym fińskim stylu, jak "Dreamlife" z sonatowo-stratovariusowymi klawiszami, to refren po prostu wprawia w osłupienie. Szczerze mówiąc, przy trzecim takim kolejnym wyczynie już miałem chęć to wyłączyć, ale te pewne przebłyski w niezłych w sumie solach gitarowych i nie najgorszych partiach klawiszowych jakoś jeszcze dawały resztki nadziei, że będzie potem lepiej. Nawet w balladowym, mdłym zresztą, "Storms" musieli dodać te wycia i hellowenowskie wstawki, tyle że tym razem z nieco późniejszego okresu. "Descent " jest przykładem bezradności kompozycyjnej Pulkkinena, który to wszystko wymyślił, a najjaśniejszym punktem płyty są klawisze w "On The Edge", który chyba jako jedyny bardziej faktycznie jeszcze pasuje do pojęcia fiński melodic power metal. "Play The Game " to mordęgi ciąg dalszy i to wokalnie to jest już po prostu parodia. Sama kompozycja jest zaś znana ze 100 innych płyt z Finlandii i z większości albumów HELLOWEEN. "Whispers" na koniec dobija jeszcze bardziej, ale to już na szczęście wszystko.
Całkiem dobre brzmienie, może nawet lepsze niż na debiucie, nie ratuje niczego. Absolutnie bezwartościowy album z melodyjnym power metalem zespołu, który zatracił resztki jakiejkolwiek rozpoznawalności.
Ocena: 3.2/10
22.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
UltiMatium - Vis Vires Infinitus (2015)
Tracklista:
1. C’est la vie 05:32
2. I Remember 03:31
3. Departure 04:21
4. Victory Calls 03:51
5. Who Stole My Winter? 03:43
6. New Horizons 03:53
7. Never Tell 04:06
8. Curtain of Darkness 05:05
9. Shine On 03:43
10.Truth of the Universe 05:33
Rok wydania: 2015
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Tomi Viiltola - śpiew
Harri Niskanen - gitara
Juha Haipus - bas
Matti Auerkallio - perkusja
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
"Hwainoo" był albumem okropnym i wpłynął na zdecydowane zmiany zarówno na skład zespołu, jak i na jego muzyczne preferencje. Jeden tylko gitarzysta, nowa sekcja rytmiczna i prawie trzy lata pracy w studio w okresie 2012 - 2015 dały w efekcie materiał zaprezentowany przez włoską wytwórnię Underground Symphony w czerwcu 2015 roku na LP zatytułowanym "Vis Vires Infinitus".
ULTIMATIUM powraca do gra melodyjnego power metalu w stylu fińskim z kręgu SONATA ARCTICA, pozostawiając mordowanie się z demonami HELLOWEEN innym. Tomi Viiltola, uwolniony od konieczności udawania Kiske śpiewa swoim głosem, bardzo dobrze i pewnie i jego tym razem można posłuchać z przyjemnością. Śpiewa rzeczy ograne, typowe, melodyjne melodiami Sonaty, choć nie tylko, lekko melancholijne i umiarkowanie przebojowe. To melodic metal zachowawczy, przewidywalny i bezpieczny, ale przynajmniej nie drażniący manieryzmem i marnym kalkowaniem sceny niemieckiej. Interesujący jest melodyjny i refleksyjny motyw główny C’est la vie, także bardzo ładny jest refren, jednak chyba niepotrzebnie ta kompozycja została wzbogacona o pewne poboczne wątki w tym neoklasyczny, który jest tu w zupełności zbędny. To, co główne i podstawowe, broni się tu bez problemu samo. Ta ciepła melancholia to spory atut tych kompozycji. Dużo daje w I Remember i w Departure oraz w Shine On, gdzie nie ma galopad, a jedynie umiarkowanie przyspieszenia od temp średnich. Gdy ta melancholia nie występuje i zastępowana jest bardziej heroicznym graniem power metalu, to jest raczej przeciętnie, jak to w przypadku grup fińskich zazwyczaj w takim graniu bywa. Dlatego Victory Calls jest taki sobie, podobnie jak i szybki Who Stole My Winter?
Natomiast nowocześniej zaaranżowany New Horizons jest nieco bardziej interesujący w tym obszarze i plasuje się gdzieś w okolicach stylistyki THAUROROD, ale i bardziej tradycyjnego heavy metalu. Ciekawe, że w Never Tell pobrzmiewają echa późnego IRON MAIDEN i nawet sam Viiltola w stylu wokalnym zbliża się tu do Dickinsona. Oczywiście klawisze w jakiś sposób izolują tę kompozycję od stylistyki brytyjskiej jako takiej. Song balladowy przy pianinie jest oczywiście obowiązkowy i tu tak zaczyna się Curtain of Darkness, potem jednak to taki power metal dramatyczny z pewną dawką mroku i umiejętnie wprowadzonymi ornamentacjami symfonicznymi i w sumie jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, gdy te ornamentacje wysuwają się na plan pierwszy.
Na zakończenie jeszcze raz trochę mieszają różne podgatunki melodyjnego power metalu w Truth of the Universe i wychodzi z tego taki nieco bardziej epicki STRATOVARIUS. Dobre, ale jednak mało tu od siebie.
Niskanen gra na tym albumie wyjątkowo dobrze i jest bardzo kreatywny, podobnie zresztą Matti Pulkkinen. Te partie klawiszowe, jakie prezentuje są swoiste i ciekawe i na szczęście nie mają nic wspólnego z pewnymi popisami chociażby klawiszowca DREAMTALE. Wybornie gra sekcja rytmiczna, finezyjne napędzana przez Matti Auerkallio. To mocny punkt zespołu! Produkcja jest staranna, rozpoznawalna jako fińska w klawiszach i brzmieniu basu, z dosyć miękką gitarą i przemyślanymi planami dalszymi. Jussila tu nic przy tym nie robił i grupa poradziła sobie sama z Niskanenem i Pulkkinenem jako specami od mixu i masteringu.
Nie jest to album rewolucyjny ani rewelacyjny. Jest jednak w swojej kategorii dobry, a miejscami bardzo dobry. Jest także w jakiś sposób rozpoznawalny i odmienny od sztampowego naśladowania najsłynniejszych grup fińskich na literę "S".
Solidna fińska robota.
ocena: 7,8/10
new 6.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
UltiMatium - Virtuality (2020)
Tracklista:
1. Vengeance 04:13
2. Run like the Wind 03:37
3. Hall of Heroes 03:09
4. Mindcaptives 11:40
5. The Seer 04:59
6. Dark Cold Day 05:36
7. Remorse 04:50
8. (Don’t) Fear the Silence 04:48
9. Digital Tower 08:21
10.Ghost of Yesterday 05:03
11.Scream 05:18
12.Together 09:19
Rok wydania: 2020
Gatunek: progressive power metal
Kraj: Finlandia
Skład zespołu:
Tomi Viiltola - śpiew
Harri Niskanen - gitara
Matti Auerkallio - perkusja
Matti Pulkkinen - instrumenty klawiszowe
oraz:
Emily Leone - śpiew
Peter James Goodman - śpiew
Jumma Nummi - śpiew
Petteri Gullsten - gitara basowa
Na 27 listopada 2020 planowana jest premiera nowej płyty ULTIMATIUM, nakładem włoskiej wytwórni Rockshots Records.
Tym razem ekipa z Tampere proponuje koncept z cyber punkowych obszarów wirtualnej rzeczywistości w stylu progressive power i ważnym udziałem gości.
Album ten należy zdecydowanie rozpatrywać jako całość, choć tylko oddzielne fragmenty tego długiego LP zasługują na uwagę. Jest to muzyka z kręgu takiego progressive, który znajduje się na granicy chaosu, przede wszystkim powodu przeładowania wszystkiego w wielu miejscach nieczytelnymi aranżacjami i nadmiarem podziałów ról wokalnych. Może i to rozbicie partii wokalnych tak by nie raziło, gdyby Tomi Viiltola i Peter James Goodman byli w wyższej formie, a w wysokiej nie są niestety i brzmią płasko i powszednio. Wysokie zaśpiewy Viiltola są po prostu drażniące. Jedyny jasny punkt to występ Emily Leone z LOST IN GREY i tak naprawdę tylko tam gdzie odgrywa ona główną rolę, jak Run like the Wind jest moment wytchnienia od nieudanego grania progressive. Znakomity utwór w melodii i wykonaniu. Po raz drugi w świetnej partii i na pierwszym miejscu pojawia się ona także w The Seer. Co z tego jednak, skoro przeważa takie muzykowanie jak w openerze Vengeance, czy też miałkie naśladowanie późnego STRATOVARIUS w budowaniu "klimatu" w drugiej części kolosalnego, a prawie nic nie wnoszącego Mindcaptives . Barokowe potraktowanie partii wokalnych przywodzi do drażniącego chaosu, a ten słaby growl czy harsh zupełnie nic tu nie wnosi. Kompletnie nieudane są Dark Cold Day i Remorse, trudno przebrnąć przez tę lawinę przeciętnych pomysłów... Jakimś tam wytchnieniem jest łagodny, ale zarazem usypiający utwór (Don’t) Fear the Silence, ale powszedniości melodii nie jest tu w stanie zamaskować nawet Emily Leone. W sumie takie popłuczyny po NIGHTWISH i podobnych zespołach. Chyba najgorsze co może tu być to utrzymany w umiarkowanym tempie Digital Tower, tym bardziej, że jest tu zmarnowany potencjał kilku znakomitych momentów w części środkowej. Zapewne nie chodziło grupie o to, by klasyczny melodic power w fińskiej manierze potoczysty Ghost of Yesterday był najlepszym numerem na tej płycie. A tak właśnie jest. Prosty, bez kombinacji, świetna melodia, udane solo gitarowe i zagrywki klawiszowe także w ducie z gitarą. I Goodman wreszcie przekonujący i uwolniony od pośpiewywania w kącie. A zachciało się progresywności i po prostu bardzo atrakcyjny power metal w refrenach Scream rozmywa się i tyle.
Niestety finał czyli Together to wszystko co raczej gorsze na tej płycie w jednej pigułce z bardzo umiarkowanie udanym akcentem symfonicznym.
Fragmenty progressive power są zupełnie nieinteresujące, udziwniane na siłę bezsensownymi zmianami tempa . To co można zaklasyfikować jako female fronted gothic/power jest zazwyczaj bardzo dobre, ale przecież chyba idea tego wszystkiego była inna. Matti Pulkkinen poza lekko futurystycznym brzmieniem instrumentów klawiszowych nie stworzył tu ani jednego ciekawego pasażu i po prostu podgrywa tu i tam nie budząc zaciekawienia i nie zawsze w trafny sposób.
Brzmienie jest bardzo przeciętne. Sucha gitara, słabo zaznaczona sekcja rytmiczna, głosy męskie wciśnięte gdzieś w sound gitary i tylko Emily Leone potrafi się jakoś wysunąć na plan pierwszy dzięki swoim walorom głosowym.
Dwa killery w zupełnie innym stylu niż zasadniczy, pokrętny styl muzyczny albumu, czyli Run like the Wind i Ghost of Yesterday. Ta ekipa na pewno coś potrafi, potrafi nawet bardzo wiele, ale w obszarach progresywnego grania, tym bardziej konceptualnego, nie ma tu wiele do zaoferowania.
ocena: 5,8/10
new 23.10.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Rockshots Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
|