Sacred Gate
#1
Sacred Gate - When Eternity Ends  (2012)

[Obrazek: R-5213470-1387851630-1969.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Creators of the Downfall 05:13
2.Burning Wings 04:11
3.The Realm of Hell 05:26
4.When Eternity Ends 06:20
5.Freedom or Death 06:35
6.In the Heart of the Iron Maiden 04:57
7.Vengeance 05:54
8.Earth, My Kingdom 05:27
9.Heaven Under Siege 07:26

rok wydania : 2012
gatunek: heavy/ power metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Jim Over - śpiew
Nicko Nikolaidis - gitara
Peter Beckers - gitara basowa
Christian Wolf - perkusja
oraz
Jockel - instrumenty klawiszowe


Jest to debiut heavy /power metalowej grupy z Mönchengladbach, złożonej częściowo z byłych członków MADE OF IRON(Over i Nikolaidis). Gdy MADE OF IRON został rozwiązany w 2005 minęło trzy lata zanim Jim Over zdecydował się utworzyć nowy zespół, grający tradycyjny heavy/ power metal w rycerskiej otoczce.

Gdyby szukać porównań to jest to taki REBELLION pozbawiony mocy i furii.
Granie bardzo niemieckie, oparte o solidną grę gitarzysty Nikolaidisa, znakomitego w solach. Niemieckie w dosyć prostych rozwiązaniach riffowych, trochę przeciąganych kompozycjach poprzez częste powtarzanie motywów, co zostało zaczerpnięte jeszcze z czasów gdy MADE OF IRON był cover bandem IRON MAIDEN.
Jim Over ma nieco za słaby głos by zabrzmieć autentycznie epicko i Nikolaidis poniekąd wpiera go w tworzeniu klimatu długimi melodyjnymi partiami gitarowym jak w Creators of the Downfall czy Burning Wings, i tak w zasadzie we wszystkich pozostałych kompozycjach.
Te ich melodie nie są oryginalne, podobne wielokrotnie przewijały się na płytach z niemieckim heavy o epickim zacięciu, jak w SACRED STEEL czy SOLEMNITY. Na pewno jednak wyróżnia się łagodny song Freedom or Death z gitarą akustyczną i patetycznymi kroczącymi riffami, refleksyjny i poruszający. Część środkowa jest szybsza i ponownie historię dopowiada gitara solowa Nikolaidisa.
Grupa przedstawiła także kilka numerów w bardziej brytyjskim stylu, jak The Realm of Hell, szybszy i gęsto okraszony basem z wyraźnymi inspiracjami IRON MAIDEN, ale nieco ukrytymi twardym niemieckim chóralny refrenem. Jet tu nawet nieco true metalowego smutku MANOWAR na samo zakończenie. W In the Heart of the Iron Maiden jest faktycznie sporo IRON MAIDEN z drugiej połowy lat 80tych, jednak sporo tu brak w samych umiejętnościach kompozycyjnych, by zabrzmiało to w jakiś intrygujący sposób. Podobnie w Vengeance. Bardzo ładne riffowe stylizacje i ornamenty gitarowe w stylu iRON MAIDEN ale poza tym nudnawy niemiecki metal, uznawany za rycersko-epicki.
Błędem jest wytracanie tempa w potoczystym riffowo When Eternity Ends, który mógłby być znakomitym wymiataczem, gdy nie zbędne epickie ciągoty w jego ubarwieniu.
Bardzo słaby jest dosyć wolny typowo epic heavy Earth, My Kingdom. Nic tu nie ma poza skojarzeniami z niektórymi marnymi grupami greckimi w tym gatunku (nudnawe partie z gitarą akustyczną, dzwony bez uzasadnienia).
Tę bardziej epicką drugą część albumu kończy Heaven Under Siege, najdłuższy na płycie. Momentami toporny, momentami poruszający w cięższych zagraniach, lepszy niż poprzedni, jednak całościowo nieco rozmyty w sensie przekazu. Sam gitarzysta nie jest w stanie udźwignąć takiego utworu, choćby nawet grał najbardziej rycerskie lub liryczne sola.

Produkcyjnie album jest zaskakująco łagodnie zrobiony jak na niemieckie standardy. Wszystko jest bardzo miękkie, od gitary poczynając, a na perkusji kończąc. W Bardziej masywnych riffowo kompozycjach głos wokalisty trochę schowany, bas raczej cicho dudniący niż wgniatający w ziemię.
Mimo różnych niedociągnięć tej muzyki słucha się z pewną przyjemnością, głównie ze względu na urokliwą grę gitarzysty Nicko Nikolaidisa, który doprawdy bierze tu wszystko na swoje barki. Rzadko się zdarza, by jeden członek zespołu decydował o odbiorze muzycznym całego materiału.


ocena 7,6/10

new 12.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Sacred Gate - Tides Of War  (2013)

[Obrazek: R-5530922-1395766637-5455.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Coming Storm 01:50
2.The Immortal One 05:57
3.Tides of War 06:01
4.Defenders (Valour Is in Our Blood) 04:39
5.Gates of Fire 04:47
6.Never to Return 04:43
7.The Final March 05:53
8.Spartan Killing Machine 05:22
9.Path to Glory 05:24
10.The Battle of Thermopylae 12:51

rok wydania: 2013
gatunek: epic heavy metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Jim Over - śpiew
Nicko Nikolaidis - gitara
Peter Beckers - gitara basowa
Christian Wolf - perkusja


Jest to druga płyta SACRED GATE, wydana przez Metal on Metal Records w kwietniu 2013 roku i generalnie jest poświęcona Spartanom i Termopilom.

Tym razem grupa zagrała nieco ciężej, w umiarkowanych tempach pozostając jednak w kręgu niemieckiego pojmowania rycerskiego heavy/power metalu. Dominują rytmiczne, raczej proste kompozycje w rodzaju The Immortal One czy Tides of War o umiarkowanym ładunku epickiej surowości, ale także przeciągane nieco na siłę jak tytułowy Tides oF War, który realnie ma treści może na cztery minuty. Podobnie ma się rzecz z instrumentalnym The Final March.
Szczerze mówiąc gdy graja nieco szybciej to od razu prezentują się lepiej w udanym, bojowym Defenders (Valour Is in Our Blood) z bardzo dobrym solem Nikolaidisa, który ogólnie w tym elemencie jest bardzo kompetentny i to chyba najlepsze z muzyki, jaką można usłyszeć na tym albumie.
Mocnym męskim głosem śpiewa Jim Over, ostro tną mocne gitary, ale to wszystko raczej nie porywa. Grupa nie ma po prostu daru do tworzenia atrakcyjnych pompatycznych melodii rycerskich i tak to brzmi jak bardzo średniej klasy heavy metal grecki, gdzie Grecy zapomnieli o tym, czym jest hellenic metal. To słychać w Gates of Fire. Początek Spartan Killing Machine jest riffowo w znakomity i zwiastuje killer, a tymczasem sama melodia oraz refren jest blady i jakoś tej zabójczej spartańskiej machiny się tu nie czuje. Jim Over nie jest złym wokalistą, a w zagranym z gitarą akustyczną łagodnym songu epickim Never to Return prezentuje się nad wyraz okazale i być może błędem jest ten jego siłowy pseudo-rycerski wokal w pozostałych kompozycjach. a na gitarach akustycznych grają w tej kompozycji przepięknie...
Path to Glory jest naprawdę udany. Tak dopiero pod koniec albumu się budzą epicko w greckim duchu i ta dostojnie krocząca kompozycja jest pełna monumentalnej melodyjnej surowości greckiej, no i Jim Over tak mógłby śpiewać cały czas. Dwukanałowa naprzemienna gitara, patetyczne solówki Nikolaidisa. No jest epicka moc, bez wątpienia od początku do końca.
To musi zamykać epicki kolos. I zamyka trzynaście minut The Battle of Thermopylae. Nie to jeden z najlepszych metalowych Termopil jakie powstały. Surowa epicka moc, uroczysty klimat, uparte dążenie do tragicznego finału ale czegoś tu jednak zabrakło, choć są dwa głosy w dialogu. Może ponownie zbyt mało treści w stosunku do czasu trwania?
Tak czy inaczej jest to utwór bardzo dobry, zwłaszcza gdzieś od połowy i to zasługa przede wszystkim przemyślanym partiom gitarzysty. Końcówka jest smutna, bo jak może być tu inaczej, i ponownie kunsztownie ornamentowana gitarami akustycznymi.

Jak na opowieść o Spartanach brzmienie zostało dobrane bardzo dobrze. Jest i głęboko  i ostro w ustawieniu gitary, a łagodne partie wszystkich kompozycje mają wyborną klarowność. Bębny to chwilami prawdziwe bojowe litaury.
Klasyczny epicki heavy metal w tradycyjnym stylu, solidny, ale zabrakło poza częścią finałową klimatu godnego tematyki. Niemniej jest to płyta bardziej spójna i bardziej dojrzała od debiutu.


ocena: 7,8/10

new 10.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Sacred Gate - Countdown to Armageddon  (2016)

[Obrazek: R-9504577-1481732698-5018.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The End Begins 00:54
2.The Immortal One 05:57
3.Tides of War 06:01
4.Defenders (Valour Is in Our Blood) 04:39
5.Gates of Fire 04:47
6.Never to Return 04:43
7.The Final March 05:53
8.Spartan Killing Machine 05:22
9.Path to Glory 05:24
10.The Battle of Thermopylae 12:51

rok wydania: 2016
gatunek: power metal
Kraj: Niemcy

skład zespołu:
Ron Slaets - śpiew
Nicko Nikolaidis - gitara
Björn Walde - gitara
Peter Beckers - gitara basowa
Christian Wolf - perkusja


Od lutego do kwietnia 2016 w Duisburgu SACRED GATE nagrał swój trzeci i ostatni album. Wystąpił tu nowy, pozyskany w roku 2015 wokalista Ron Slaets o dobrym nośnym głosie w średnich rejestrach, ale chyba atmosfera w czasie prac nad tym LP nie była najlepsza, bo już w kwietniu zespół został rozwiązany. Kontrakt płytowy musiał być jednak zrealizowany i włoska wytwórnia Metal on Metal Records wydała tę płytę w listopadzie 2016, gdy drogi muzyków dawno się już rozeszły.

Krótki czas nagrania i realizacji tej płyty wpłynął na pewno w znacznym stopniu na jej kształt. Tak się tu czuje brak chemii pomiędzy muzykami, którzy grają bardzo sprawnie, ale duszy metalowej w tym nie za wiele, ponadto także samo brzmienie, stalowe i chłodne chyba nie było przedmiotem zbyt burzliwych debat w zespole. To solidne brzmienie, ale też takie zupełnie bez rysu własnego, jakby wydobycie cech własnych, chociażby drogą masteringu nie było celem grupy.
Jeśli były pomysły na melodie i refreny oraz wzbudzające zainteresowanie aranżacje partii instrumentalnych, to w ostatecznym rozrachunku są one sprowadzone do pewnych zachowawczych schematów power metalu środka, bez szczególnych cech epickich, jak na dwóch poprzednich albumach. Jest, owszem pewien klimat, ale bardziej w sferze trzymana się pewnych niemieckich schematów, kiedyś wyznaczonych przez BRAINSTORM. Oczywiście elementy heroiczne tu występują, chociażby w Legions of the North czy The Flames of War, ale te kompozycje to podobne tempa, podobne melodie, mało wyszukany zestaw riffów średnich tempach i pewnego rodzaju mechaniczność wykonania. Chwilami można odnieść wrażenie obcowania z bardziej ułożoną i wypolerowaną muzyką SACRED STEEL w połączeniu ze stylem narracji typowym dla niektórych niemieckich grup progressive power metalowych z kręgu IVORY TOWER. Gra dwóch gitarzystów, ale słychać to bardziej w dialogach i solach niż w pozostałym czasie, wypełnionym nieraz prostym powtarzaniem unisono typowych riffów thrashowych. Zresztą, sama rytmika też w pewnych kompozycjach zbliża się mocno do power/thrashu w łagodniej podanej formie. Dominuje sprawnie podana monotonia temp i tylko w Hellriders ożywiają to prostym bardziej melodyjnym refrenem. Under the Normandy Sky opowiadający o lądowaniu aliantów w Normandii w D-Day 1944 roku jest niezły, ale doprawdy tę historię można było opowiedzieć z większym ładunkiem dramatyzmu, który tu niby usiłują wydobyć, ale to chyba nie ta ekipa, która jest to zdolna zrobić. Co ciekawe w najdłuższym Sacred Gate ta swoista monotonia i powtarzalność bardzo przypomina styl amerykańskiego SHADOWKILLER Liszta. Pewne ocieplenie i refleksję ma to wnosić tytułowy, rytmiczny zagrany z łagodniejszymi fragmentami Countdown to Armageddon, ale i tu coś nie chwyta, pomimo starań gitarzystów i dobrze śpiewającego Rona Slaetsa.
Na zakończenie dodana została ciekawostka czyli cover MADE OF IRON, poprzedniej grupy Nikolaidisa.

Taki to trochę power metal bezduszny i powszedni pod każdym względem, ale w sumie dobry jako zestaw kompozycji power metalowego niemieckiego środka o cechach rzemiosła, a nie sztuki.
Czasem jednak i solidne rzemiosło też trzeba umiarkowanie docenić.


ocena: 7/10

new 21.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości