Rival
#1
Rival - Prophecy (2018)

[Obrazek: R-13672478-1558728199-3814.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Retaliation 04:04
2.Vigilante 03:49
3.Black Widow 04:19
4.Prophecy 04:50
5.Paralyzed 04:11
6.Blind Fury 03:25
7.About You 03:53
8.Crash And Burn 04:54

rok wydania: 2018
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
John Johnson - śpiew, gitara basowa
Neven Trivic - gitara
Chuck McNulty - gitara
Gary Olson - perkusja


RIVAL nagrywa bardzo rzadko. Ostatnia, czyli druga płyta, to rok 2004 i chyba znaczna część fanów heavy/power w amerykańskim stylu już o nich zapomniała. Tymczasem w sierpniu grupa przypomniała o sobie trzecim LP, wydanym nakładem własnym.

Wszystko co zawsze przemawiało za tym zespołem przemawia za nim nadal,a to co spychało go drugiej ligi nadal go tam trzyma. Johnson to dobry basista lecz jako wokalista, mimo wcale nie najgorszego jest nadal  całkowicie bez wyrazu. To, że śpiewa jakby w zwolnionym tempie to jedno, ale ta ospałość w głosie.... John! Nie nagrywaj wokali jak dopiero co wstałeś i nie wypiłeś stosownej dawki kawy, energetyków czy co cię tam pobudza do życia!
Może się i stara ale całkowicie niweczy wysiłki duetu naprawdę dwóch wybornych gitarzystów Trica i NcNultego, którzy tu na tej płycie po prostu niszczą riffami solówkami. Ich styl gry to nadal mieszanka starego METAL CHURCH i RAVAGE i album ma fenomenalne otwarcie w postaci Retaliation. Jest to gitarowo totalne zniszczenie i energia tego numeru zrywa buty przechodniów cztery przecznice od miejsca gdzie ktoś odpalił ten album. Z drugiej strony jednak z powodu wokalu wszystko rozmywa się  w metalowym mydle w Paralyzed, który byłby fajnym klimatycznym kawałkiem, gdyby linia woklana była rozegrana z realnymi emocjami, a nie irytującym chwilami jęczeniem Johnsona.
Podobnie zepsuty został kapitalny pomysł na podszyty bluesem heavy/power rokendrol Blind Fury. Ogólnie to kompozycje jako takie stoją na tym LP na zaskakująco wysokim poziomie i okazuje się, że w USHeavy/Power można jeszcze sporo wymyślić atrakcyjnych melodii i ubrać w dynamiczne riffy. Tak naprawdę to w tej opcji nie ma na tym LP ani jednego utworu, który byłby mniej niż bardzo dobry, przy podgatunkowej sieczce jaką serwuje 75% amerykańskich grup jest naprawdę sporym osiągnięciem.

Poza świetną robotą gitarzystów trzeba wyróżnić perkusistę Gary Olsona (jak zawsze zresztą), który gra tu mega dynamiczne i niezwykle pomysłowo. Naprawdę warto posłuchać tego albumu po raz któryś z kolei tylko dla samej perkusji.
Realizacja jak na produkcję własną wyśmienita. Jest i klasyczny sound US Power gitar, jest metaliczny bas oraz głośna perkusja atakująca blachami. To ogólnie sound wizytówka amerykańskiego heavy/power od roku co najmniej 1984, tyle że klarowna i niezwykle czytelnia.
Gdyby był tu charyzmatyczny frontman, to ta płyta by dewastowała, a tak jest po prostu bardzo dobrze. Johnson jest liderem i zapewne wie co robi i być może chce pozostać tylko na poziomie drugiej ligi.
Ale pamiętajcie, numer Retaliation was zniszczy kaskadą melodyjnych, agresywnych riffów.
Radzę o tym pamiętać.


ocena: 8/10

new 4.09.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Rival- Modern World (2000)

[Obrazek: 40966.jpg]

tracklista:
1.Modern World 04:01
2.Half Alive 03:05
3.Death Stalker 03:44
4.Tides of Fate 03:49
5.Evil Within 06:32
6.Euthanasia 03:17
7.In Silence 04:55
8.Out of Line 02:50
9.The Chosen 05:02

rok wydania: 2000
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
John Johnson - śpiew, gitara basowa
Neven Trivic - gitara
Chuck McNulty - gitara
Gary Olson - perkusja

RIVAL powstał w roku 1990, a debiut tej ekipy z Chicago datuje się dopiero na rok 2000. Coś jednak było i jest nie tak z traktowaniem ekip heavy/power metalowych w USA, gdy grają bardziej melodyjną odmianę USPM po latach 80tych...

Album ten, wydany nakładem własnym, jest przykładem umiejętnego połączenia klasycznego stylu USPM z melodiami niebanalnymi, lekko tajemniczymi w wyrazie, dramatycznymi w przekazie w sposób wyważony i wysmakowany, bez brutalności i prymitywizmu. Z pewnością już tytułowy opener Modern World jest tu kwintesencją stylu RIVAL na tym LP i kompozycją dla rozumienia przez RIVAL pojęcia heavy/power w tym czasie kluczową.
Równocześnie z gracją potrafią nawiązać do do lat 80tych w takiej muzyce w doskonałych, pełnych rockowego i metalowego żaru zagranych w szybkich tempach Half Alive. Wyborne wokale Johna Johnsona budowane są na fundamencie zgranego i w solach i pojedynkach duetu gitarzystów, i jest to z pewnością jeden z lepszych duetów przełomu stulecie w heavy/power z USA. Cięte sola, zdecydowanie i precyzyjnie rozgrywane riffy wzajemnie się uzupełniające. Miejscami po prostu maestria i perfekcja także w instrumentalnym Euthanasia. Zresztą i partie basu Johna Johnsona są tu na wyśrubowanym poziomie i pięknie dominuje tym instrumentem w masywnym i melodyjnym Death Stalker.
Dramatyzm w takiej poetyckiej i mocnej odmianie wylewa się strumieniami z bardzo dobrego, zagranego bardziej heavy classic Tides of Fate i na pewno także z mocniejszego i nieco agresywniejszego Evil Within, na tym albumie najdłuższego i miejscami o cechach progressive power w warstwie instrumentalnej. Tu faktycznie gitarzyści pokazali klasę i Dofka wcale nie był tu potrzebny. Może jeszcze więcej tego jest i w In Silence i gdzieś miejscami nasuwa się porównanie z klimatami SAVATAGE i QUEENSRYCHE, choć środki wyrazu są prostsze i bliższe melodyjnemu heavy metalowi tradycyjnemu. Także w chłodniejszym i nieco dusznym i surowym Out of Line. Piękne, bezwzględne natarcie gitarowe...
Takie wejście basu i perkusji jak w The Chosen może powstać tylko w Ameryce i ogólnie rozegranie tego numeru budzi podziw. Niby to wszystko już było, ale nie tak, nie tak... Klasa, po prostu ekstraklasa lekko mrocznego melodyjnego USPM z wybuchową partią solową gitarzysty.

Album ten w opcji soundu zasadniczo zrealizował Chris Steinmetz. Ten utalentowany inżynier dźwięku jakoś nie mógł się wybić i zabłysnąć, a szkoda. Ten album należy do najciekawszych płyt z heavy/power z USA z początku wieku XXI. Klarowny, głęboki sound gitar i sekcji rytmicznej, sound bez skazy, sound amerykański, ale zarazem w białych rękawiczkach.
W języku angielskim jest takie określenie "underrated" i jest ono mocniejsze niż polskie słowo "niedoceniony". I lepiej określa to, że ta grupa nie uzyskała w tym czasie miejsca, na jakie bez wątpienia zasługiwała na metalowej mapie heavy/power Stanów Zjednoczonych.


ocena: 9/10

new 8.01.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości