Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Dynazty - Firesign (2018)
tracklista:
1.Breathe with Me 04:06
2.The Grey 04:01
3.In the Arms of a Devil 04:20
4.My Darkest Hour 03:35
5.Ascension 06:07
6.Firesign 04:01
7.Closing Doors 05:06
8.Follow Me 03:36
9.Let Me Dream Forever 04:04
10.Starfall 04:23
11.The Light Inside the Tunnel 06:09
rok wydania: 2018
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Nils Molin - śpiew
Mikael Lavér - gitara
Rob Love Magnusson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Olsson - gitara basowa
Georg Härnsten Egg - perkusja
Od czasu wydania albumu "Renatus" zastanawiam się, kiedy wyczerpią im się pomysły na te killerskie, wybijające zęby refreny, albo kiedy Nils Molin zaśpiewa chociaż jedna fałszywą nutę.
Nic z tych rzeczy, nie tym razem. Całe szczęście!
Nowa płyta DYNAZTY pojawiła się 28 września nakładem AFM Records, która nie przepuści okazji zarobienia trochę grosza na dobrej muzyce. A panowie ze Sztokholmu nagrali po raz kolejny dobry album. Dobry? Skromnie powiedziane.
Znowu mamy niesamowicie nośne, dynamiczne numery z kategorii melodic power metal, absolutnie przebojowe, wykonane z bezczelną pewnością siebie i w jeszcze większej otoczce skandynawskiego hair metalu lat 80-tych w nowoczesnej oprawie.
Zniszczenie sieje przebojowy opener Breathe with Me, zniszczenie sieje bogaty w klawisze i orientalne ornamentacje The Grey. Jak to wszystko rozkwita w refrenach! Także w tym potoczystym epickim niemal In the Arms of a Devil. Coś wspaniałego! Ciekawe, że słychać tu pewne echa słynnej kompozycji Gary Moore'a...
Przebojowa nośność tych utworów jest porażająca. Zwiększa ją jeszcze perfekcja chórków w wykonaniu pozostałych członków zespołu oraz sam Nils Molin. Jako wokalista jest wart tyle, ile waży w brylantach, a jego głos rozbrzmiewa mocno, tchnie młodzieńczą energią, pasją i perfekcją w każdym rejestrze. W każdym rejestrze i w każdym stylu. Maluje emocjami w pięknym, eleganckim My Darkest Hour przypominając najlepsze czasy innych Szwedów z SUPREME MAJESTY i w Ascension inspirowanym celtyckim folklorem i wyróżniającym się rozmachem wykonania. Zabijają klawisze w stylu dyskoteki lat 80-tych w kolejnym przebojowym hicie Firesign, no i ten szybko śpiewany przez Nilsa refren. Genialny pastisz na minioną epokę muzyczną. Drugi taki kawałek to Let Me Dream Forever. Miazga. Można się trochę obruszyć na hard rockowy początek Closing Doors i te podobne fragmenty w środku, ale w trakcie dokładają takie melodic metalowe patenty, jakie można było usłyszeć w najlepszych szybkich nagraniach MAGNUM z ich najlepszych płyt. Klasyczny power metalowy Follow Me jest także niesamowity poprzez wykorzystanie tego pompatycznego stylu refrenów MAGNUM. Nowocześnie, w nawiązaniu do SYMPHONY X, grają w mocnym i szybkim Starfall i przypominają się czasy "Renatus". Ta sama klasa, a raczej ekstraklasa. Wreszcie tak bardzo szwedzki w formie i klimacie The Light Inside the Tunnel, gdzie jest dużo miejsca dla klawiszy, sporo wolnej przestrzeni i wspaniały wokal Nilsa Molina, który stopniowo tę przestrzeń dla siebie zawłaszcza. I znowu echa MAGNUM i chyba ROYAL HUNT.
Lekkość z jaką oni to wszystko grają budzi szacunek. To nie są wirtuozi, ale być może wirtuozi by to zepsuli. Co za luz, co za rockowy feeling i wyczucie konwencji. Doprawdy, mają talent i rockowe doświadczenia minionych lat.
Po raz kolejny produkcja jest doskonała, a zbalansowanie instrumentów i ich rozmieszczenie w przestrzeni perfekcyjne.
DYNAZTY ani przez chwilę nie wchodzi w strefę kiczu czy typowej radiowej komercyjnej sieczki. Te kompozycje są majstersztykiem łączenia gitar, klawiszy, czasem nieco pokrętnej perkusji i planów dalszych w całość, jaką w ogólnych zarysach nakreślił w swoim czasie SYMPHONY X i czego w dobry sposób niewielu tylko zdołało powtórzyć. Nie ma tu sztampy, powtarzania wzorców, stosowania jednej recepty. Album zawiera muzykę zwartą stylistyczną, ale rozpoznawalna jest każda kompozycja i każda ma swój własny rys.
Odeszło w niebyt wiele szwedzkich grup grających melodyjny i porywający power metal. Jest jednak DYNAZTY i oby ta gwiazda jeszcze długo świeciła na firmamencie światowej metalowej sceny gatunku.
ocena: 9,9/10
new 10.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Dynazty - Renatus (2014)
tracklista:
1.Cross the Line 04:06
2.Starlight 03:56
3.Dawn of Your Creation 04:07
4.The Northern End 04:16
5.Incarnation 04:11
6.Run Amok 04:18
7.Unholy Deterrent 04:18
8.Sunrise in Hell 04:27
9.Salvation 07:27
10.A Divine Comedy 03:38
rok wydania: 2014
gatunek: progressive melodic power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Nils Molin - śpiew
Mikael Lavér - gitara, instrumenty klawiszowe
Rob Love Magnusson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Olsson - gitara basowa
Joel Fox Apelgren - gitara basowa
Georg Härnsten Egg - perkusja
oraz
Peter Tägtgren - śpiew ("A Divine Comedy")
Za górami, za lasami, za morzem, był sobie kompetentny hard rockowy zespół DYNAZTY. Pewnego razu coś się zmieniło w jego zapatrywaniu na muzykę. Zamiast gonić za wątpliwą sławą EUROPE, grupa nagrała w 2013 album pod tytułem "Renatus" wydany w marcu 2014 przez fińską Spinefarm Records.
Album z muzyką zadziwiającą i nawet jeśli w jakiś tam sposób mającą punkty styczne z konstrukcjami i aranżacjami SYMPHONY X, to czy Amerykanie mają taki zabójczy zestaw niesamowitych refrenów? Nie mają.
To, co gra DYNAZTY, to niewątpliwe progresywny melodyjny power metal gdzie słowo "melodyjny" nabiera szczególnie istotnego znaczenia. Czasem mówi się, że hard rock nie jest trudny do zagrania, że nie wymaga wielkich talentów od instrumentalistów. Może tak i jest, ale nie w przypadku DYNAZTY. To perfekcyjni muzycy, którzy dokonali przeskoku z radiowego grania na obszary zarezerwowane dla najlepszych. Progresywny power metal bywa czasem nieczytelny dla słuchacza, wymaga analizy, pewnego obycia. Progresywny power metal DYNAZTY jest po prostu wybitny w formie i realizacji oraz mega przebojowy w przekazie. To są po prostu przebojowe killery zagrane w wysmakowanej konwencji SYMPHONY X, choć można by się doszukać i pewnych innych inspiracji.
Rewelacyjne klawisze, rewelacyjne dyskretne wplecenie inkrustacji symfonicznych i neoklasycznych, poruszająca moc epicka, jeśli ten element występuje (a występuje wyraźnie w The Northern End). Wyborne sola gitarzystów, wyborne wyczucie klimatu w łagodniejszych i bardziej dramatycznych utworach. No i wreszcie Nils Molin. Niesamowity Nils Molin.
Czasem nawet najlepszym wokalistom zdarzają na wybitnych albumach obsuwy i wpadki. Takich tutaj nie ma. Niezwykły zasięg, nośność, siła głosu, rockowy feeling, wyczucie konwencji, elastyczność i ani jednej sekundy, o której można by powiedzieć, że on jest słabszy. Nic z tych rzeczy, jest bezbłędny, absolutnie bezbłędny, jest nieustannie w centrum uwagi.
Jeden raz podzielił się liderowaniem z zaproszonym Peterem Tägtgrenem z HYPOCRISY i też to wyszło znakomicie.
Piękny selektywny sound, taki lekko chłodnawy w klasycznej szwedzkiej manierze. Mastering wybitnego inżyniera dźwięku Thomasa "PLEC" Johanssona bardzo staranny i przemyślany.
Album zawiera dziesięć zadziwiających numerów, genialnie zagranych, genialnie zaśpiewanych. Po prostu trzeba posłuchać samemu i tyle. Dziesięć niewyobrażalnie nośnych refrenów. Dziesięć udanych prób oczarowania słuchacza.
Bez wątpienia jedna z największych, jeśli nie największa, sensacja roku 2014 w power metalu.
ocena: 10/10
new 26.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Dynazty - Titanic Mass (2016)
tracklista:
1.The Human Paradox 04:22
2.Untamer of Your Soul 03:48
3.Roar of the Underdog 03:47
4.Titanic Mass 03:40
5.Keys to Paradise 04:24
6.I Want to Live Forever 04:15
7.The Beast Inside 04:30
8.Break into the Wild 03:45
9.Crack in the Shell 04:19
10.Free Man's Anthem 04:34
11.The Smoking Gun 04:54
rok wydania: 2016
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Nils Molin - śpiew
Mikael Lavér - gitara, instrumenty klawiszowe
Rob Love Magnusson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Olsson - gitara basowa
Georg Härnsten Egg - perkusja
DYNAZTY to fenomen. To fenomen nośnych melodii i perfekcyjnego wykonania. Jeśli ktokolwiek sądził, że "renatus" to po prostu jednorazowy udany eksperyment hard rockowej ekipy, to się grubo pomylił.
W kwietniu 2016 roku Spinefarm Records wydaje "Tiatnic Mass", wydaje go także w Japonii Avalon i DYNAZTY zakłada koronę po raz drugi, przy czym elementy, które można było poprzednio uznać za progresywne, zanikają na rzecz absolutnie niepodważalnej przebojowości power metalowej w nowoczesnej oprawie i hard rockowych korzeniach.
Grają z niewyobrażalną, wręcz chuligańską pewnością siebie, korzystając z potężnych groove/modern gitar w Untamer of Your Soul, a uprzednio porażając elegancją ornamentacji w super melodyjnym killerze The Human Paradox.
Te refreny, te refreny... Ta maestria w solówkach i to cyzelowanie szczegółów i szczególików! To przeplatanie mocarnych gitar z klawiszami w dyskretny sposób w Roar of the Underdog to mistrzostwo!.
Te kompozycje nie są długie, mają typową radiową długość, ale jak mocno nasycone są treścią, jakie są barwne i jak to wszystko błyszczy! Wyborne są dumne heroiczne ataki power metalowe w nieco wolniejszym Titanic Mass i to pełne luzu, a jednocześnie wypieszczone wykonanie porywającego Free Man's Anthem. Jest to muzyka stworzona po to, by słuchacza pobudzić, by krew zaczęła szybciej krążyć, gdy słyszy się takie fantastyczne power/rockowe refreny jak ten w Keys to Paradise czy Break into the Wild, przy czym jednak to trochę ogólnie mniej atrakcyjny numer niż pozostałe.
Romantyczny DYNAZTY po prostu dewastuje, jeśli oczywiście można dewastować romantycznie. Jednak można i to słychać w kapitalnym I Want to Live Forever. Wspaniałe są te przejścia do niemal hymnowego refrenu, no i akustyczne wyciszenie. Piękne. Kolorowy nowoczesnym brzmieniem The Beast Inside buja, bardzo buja w najlepszy z możliwych sposobów. Potoczystość i rozmach Crack in the Shell oczarowuje, a na zakończenie podkreślają swoją klasę w The Smoking Gun, z doskonałym śpiewem Molina. DYNAZTY porywająco romantyczny po raz drugi!
Nls Molin należy bez wątpienia do czołówki metalowych wokalistów szwedzkich, a hard rockowa przeszłość bardzo mu tu pomaga. Cokolwiek śpiewa to jego zaangażowanie jest niebywałe, jest przepięknie rozkrzyczany przy rozpędzonych gitarach. A gdy rozbrzmiewają solówki, to ręce same składają się do oklasków. Wirtuozeria! No i sekcja rytmiczna. Ona nie podgrywa, ona tu gra, i to często swoje własne patenty tuż obok, a wszystko składa się w jedną nierozerwalną całość.Jeżeli miałbym mieć jakieś uwagi to może tylko do samego brzmienia. Jest ono bardzo nowoczesne, niemal modern w pewnych elementach (gitary, pewne wstawki elektroniczne), ale ponieważ tym zajmowali się Jonas Mats Kjellgren i Alf Peter Tägtgren to coś z tych patentów HYPOCRISY i SCAR SYMMETRY musiało tutaj przeniknąć. Niekoniecznie trzeba jednak uważać to za dobry pomysł. Może lepszym byłyby po prostu nieco masywniejsze i głębsze gitary?
Słyszałem opinię, że DYNAZTY to zespół koniunkturalny, który podczepił się pod wózek melodyjnego mocnego power metalu z hard rockowym turbodoładowaniem jaki stał się popularny w połowie drugiej dekady XXI.
Podczepił? Czyżby? Raczej był jednym z prekursorów i to tych najlepszych.
Mistrzowie ze Sztokholmu!
ocena: 9,8/10
new 14.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Dynazty - The Dark Delight (2020)
tracklista:
1.Presence of Mind 04:16
2.Paradise of the Architect 04:14
3.The Black 03:54
4.From Sound to Silence 03:53
5.Hologram 04:23
6.Heartless Madness 03:59
7.Waterfall 04:04
8.Threading the Needle 05:37
9.The Man And the Elements 04:23
10.Apex 04:28
11.The Road to Redemption 03:54
12.The Dark Delight 05:12
rok wydania: 2020
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Nils Molin - śpiew
Mikael Lavér - gitara
Rob Love Magnusson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Olsson - gitara basowa
Georg Härnsten Egg - perkusja
3 kwietnia to data oficjalnej premiery kolejnej płyty DYNAZTY w ramach kontraktu z AFM Records.
Zapewniam, że jest na co czekać. Po pierwsze, bo to po prostu DYNAZTY, a po drugie, bo to po raz kolejny imponujący zestaw kompozycji. I po trzecie, z ciekawym rysem modern...
Wspaniały, dynamiczny i właśnie lekko modern Presence of Mind otwiera ten LP i znowu ten niesamowity wokal Nilsa Molina. Kapitalny atak wokalu i potężnych nowocześnie brzmiących gitar. Fascynujące! I jeszcze ten ekscytująco podany element modern z pierwiastkiem symfonicznym w From Sound to Silence. I ten znakomicie wyeksponowany dark power... Ogólnie fascynujące, bo jest na tej płycie taka ogromna dawka melodyjnego mroku i czuje się klimaty THE FERRYMEN i LORDS OF BLACK. Tak, jak w killerach z chwytającymi za serce refrenami Paradise of the Architect, czy Waterfall, no i naturalnie Threading the Needle z większą dawką smutku i zadumy... Killery! Killery! Co za pełen spokoju i dostojeństwa rozwój akcji w prowadzonym w umiarkowanym tempie The Black i ta eksplozja fajerwerków muzycznych w refrenie. Przepiękne! Skromnie, od pianina zaczyna się balladowy Hologram z gitarami akustycznymi, a po chwili jest już mocniej, jest romantycznie, a zarazem dramatycznie i po raz kolejny pięknie. Hard rockowo na turbodoładowaniu. A zaraz potem zupełnie inne skoczne klawisze i przebojowy, rytmiczny wymiatacz Heartless Madness. Radiowy chwytliwy jak cholera, a do tego z taką specjalnie wystudiowana naiwnością. Klasa!
Nie odpuszczają ani na chwilę, zachwycają od początku do końca. Nie ukrywają słabszych numerów w cieniu najlepszych.
Porywające melodie, nieodparte w swej chwytliwości refreny, to pobrzmiewający celtyckim folkiem heroiczny The Man And the Elements (pewne novum w ich twórczości), lekko progresywny i z orientalną nutą Apex budzący asocjacje z SILENT FORCE. Jakże ciekawie prezentuje się southernowa nuta w melodyjnie dramatycznym The Road to Redemption i ładunek emocji jaki tu został zawarty w refrenie mógłby obdzielić kilka utworów. Normalnie ciarki przechodzą...
Szkoda, że The Dark Delight to ostatnia kompozycja, ale to doprawdy godne całości zwieńczenie. Jest tu wszystko. Całe DYNAZTY z tego i z wcześniejszych albumów. Łagodny monument.
Świetna, klarowna realizacja z kilkoma planami i nowocześnie brzmiącymi instrumentami, a w tym wszystkim Nils umieszczony niby nie na szpicy, ale słyszalny doskonale. A wszyscy grają kapitalnie i ta ekipa to wspaniały przykład chemii i zgrania.
W tym co robią, są niesamowici. Złoty metal i kryształowy puchar za ten album! DYNAZTY!
ocena: 10/10
new 18.03.2020
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni AFM Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Dynazty - Final Advent (2022)
tracklista:
1.Power of Will 03:53
2.Advent 03:47
3.Natural Born Killer 03:25
4.Yours 04:24
5.All the Devils Are Here 04:13
6.The White 03:49
7.Instinct 04:26
8.Heart of Darkness 04:52
9.Achilles Heel 05:18
10.Power of Now 03:41
rok wydania: 2022
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja
skład zespołu:
Nils Molin - śpiew
Mikael Lavér - gitara
Rob Love Magnusson - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Olsson - gitara basowa
Georg Härnsten Egg - perkusja
DYNAZTY nagrywa, DYNAZTY wygrywa. DYNAZTY jest na fali.
Jest na fali od roku 2014 i utrzymać się na niej do roku 2022 to zadanie bardzo trudne. Jest okazja udowodnić słuchaczom, że to nie przypadek i świetna seria trwa, bo 26 sierpnia (w Japonii 24 - Victor) wydana została kolejna płyta przez niemiecką AFM Records.
Idealne płyty są, ale czasem do ideału czegoś brakuje. Sporo jednak brakuje do ideału Natural Born Killer ze skocznymi modern pop klawiszami i refrenem miałkim, jakim operują zazwyczaj zespoły niebezpiecznie balansujące na granicy metalu i elektrycznej komercji. Czyżby zależało grupie na pozyskaniu słuchaczy o nad wyraz niewybrednych rockowo gustach? Przeciętnie i nijako... Z drugiej strony niby także radiowo brzmiący All the Devils Are Here ma refren znacznie lepszy i faktycznie metalu tu więcej. Tyle, że to jest takie prościutkie, takie łatwe jak na DYNAZTY, który modern hard rockowym bandem przestał być w roku 2014, a tu wraca do pewnych zamkniętych rozdziałów. Otwiera także inny, nazwijmy go heroiczny i Achilles Heel w tej kategorii jako bardziej classic heavy epicki numer jest dobrze zrobiony i ma nawet interesującą aranżację z elementami orientalnymi (ale nie greckimi) i uroczysty, zapadający w pamięć refren. Zresztą, ogólnie klimat jest niezły, ostatecznie jednak to jest chyba jednak obszar, w którym DYNAZTY wypada jakoś szczególnie okazale.
To jest jednak DYNAZTY. Wybornie i potoczyście rozpoczynają ten album Power of Will i tu jest odpowiedź, dlaczego Natural Born Killer wypada tak nieprzekonująco. Wybornie także w tym samym stylu zamykają całość płyty w Power of Now i jest bardziej romantyczna wersja Power of Will. Z jaką pasją śpiewa Nils Molin, jaki to jest uniwersalny i charyzmatyczny wokalista i po raz kolejny bohater Numer Jeden w DYNAZTY, która jest przecież ekipą wspaniałych instrumentalistów. I moc dynamiki w nośności melodii, z ogromnym zębem i pazurem w zagranym Heart of Darkness. Potęga melodii, maestria wykonania. Po prostu hit!
DYNAZTY jest najlepszy gdy zaskakuje. Co za fenomenalne zaskoczenie, co to za niezrównany killer ten Advent! I żeby wszystko było jasne. To nie jest cover KIUAS. Yours rozpoczyna się spokojnie, jak typowy song balladowy i nostalgiczny, a potem tak narasta ten przecudownej urody dramatyzm i grają jeden z najpiękniejszych refrenów w swojej karierze. No coś po prostu przeszywającego serce! I wybuchowy, dewastujący refren w lekko folk rycerskim w zwrotkach Instinct, gdzie stopniowo taki modern styl interpretacji i aranżacji zaczyna brać górę. Te wybuchowe refreny DYNAZTY! No nie do pobicia są Szwedzi w tym i mało kto jak oni potrafią wpleść taką gustowną i nieoczekiwaną partię instrumentalną spoza metalowego arsenału.
Zaskakują, zaskakują. Trzeba mieć nie lada głowę do komponowania, żeby zrobić taki niezwykły numer The White. To nieco przypomina niezwykłe łączenia pozornie nie zawsze do siebie pasujących motywów muzycznych, jakie wywierały piorunujący efekt na ich albumie "Renatus". Jak słychać, nie zapomnieli jak się to robi.
Mix i mastering zrobił Jacob Hansen. Nic dodać, nic ująć.
Może to i nie jest najlepszy album DYNAZTY ostatnich lat, ale kto tak gra jak oni? No kto?
ocena: 9,5/10
new 26.08.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
|