Orion Child
#1
Orion Child - Continuum Fracture (2019)

[Obrazek: R-13800680-1561411861-3770.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Long Time Ago... 02:08              
2. The Arrival Gate 04:47                
3. Nuclear Horizons 05:36             
4. Collective Soul Warp 00:38      
5. Calibrated and Checked 05:09                
6. Sons of the Sea 05:41                
7. The Hatred of My Race 05:56                 
8. Anthem for a New Era 00:23                  
9. Unexpected Loss 06:05             
10. The Oath of the Enemies 05:02          
11. Wanderer's Summoning 00:25            
12. Under the Bleeding Stars 04:31          
13. Fight Beyond the Bane 06:07               
14. Wrath of Obliti 05:24               
15. Undying Continuum 00:59
 
Rok: 2019
Gatunek: Power Metal
Kraj: Hiszpania
 
Skład:
Víctor  - śpiew
Daedin  - gitara
Jones - gitara, śpiew
Rafi - bas
Jandro - perkusja
Jonkol - instrumenty klawiszowe, śpiew
 
To już trzeci album hiszpańskiego ORION CHILD, wydany tym razem przez uznaną, hiszpańską wytwórnię On Fire Records 29 marca 2019 roku.

Jest to concept album, chociaż w samej muzyce nie jest to tak odczuwalne i zaznaczone, jak być powinno.
The Arrival Gate jest obiecujący, z początku ostre gitarowe zagrywki inspirowane NOVERIA czy nieodżałowanego DRAGONIA. Na uznanie zasługuje praca sekcji rytmicznej, niestety elementy MDM w stylu MERCENARY wyszły tutaj bardzo przeciętne. Sola są za to na najwyższym poziomie i gitarzystom niewiele tutaj można zarzucić. Nuclear Horizons to kompromis hiszpańsko-niemiecki, melodia główna jest niezła, ale refren bardziej przywodzi na myśl naiwność FREEDOM CALL. Calibrated and Checked jako przerywnik w stylu MERCENARY wyszedł solidnie, chociaż tutaj refren wypada płasko na tle zwrotek. Zabrakło mocy i kontrastu.
Sons of the Sea to USA, coś ze SCAR SYMMETRY i dark power DARK AT DAWN, chociaż tego ostatniego to jest niewielki pierwiastek w refrenie i środkowej części. The Hatred of My Race zagrany bardzo chłodno i znów coś ze SCAR SYMMETRY, ale tym razem te partie są wykonane znacznie lepiej i są dobrze wpasowane. Kompozycja wolniejsza i bardziej miażdżąca w zwrotkach, z refrenem śpiewanym po baskijsku. Ciekawa i frapująca partia.
Unexpected Loss stoi na zapożyczeniach sceny MDM, ale jaki piękny i rozmarzony to refren. W The Oath of the Enemies jest coś z ORDEN OGAN, coś ze szwedzkiego grania i goście zaliczają tutaj bardzo dobry występ. Szkoda tylko, że Carlos Escudero nie dostał szansy zaśpiewać więcej. Ta kompozycja ewidentnie by więcej na tym zyskała.
Under the Bleeding Stars też niezłe, chociaż w tym momencie płyta zaczyna nieco męczyć swoją jednostajnością i monotonią, mimo że sama kompozycja ma przecież nieźle wplecione growle i solidny, przestrzenny refren z fajną pracą perkusji. Takie to morskie jak WINTER'S VERGE, a jednocześnie szwedzkie.
Wrath of Obliti ciekawie za to wykorzystuje pomysły CRADLE OF FILTH, jest też i DRAGONIA i jakiś pierwiastek projektów Tuomasa Saukkonena w drugiej połowie i trudno stwierdzić jednoznacznie, czy to BEFORE THE DAWN, czy może duszność BLACK SUN AEON.
Udane zakończenie, chociaż niepotrzebnie porywali się na koncept, przez co nie wyszła płyta monolityczna, a monotematyczna.

Brzmienie jest znakomite, ale za to w końcu odpowiada jeden z hiszpańskich mistrzów, Pedro J. Monge z VHALDEMAR, a on dobrze wie, jak taka kosmopolityczna muzyka powinna brzmieć.
Victor to dobry wokalista i wszechstronny wokalista, chociaż chwilami można odnieść wrażenie, że jego pełny potencjał nie zawsze jest wykorzystany. Gitarzyści zagrali świetnie i wygrywają ciekawe sola, a sekcja rytmiczna nie pozostaje im dłużna.
Problem to same kompozycje, które gdzieś w drugiej połowie zaczynają nieco męczyć swoim eklektyzmem, który tylko potęguje wrażenie monotonii.
Warsztatu odmówić nie można i to ciekawa płyta, ale niestety niespójna i za długa.
 
Ocena: 7.4/10
 
SteelHammer
Odpowiedz
#2
Orion Child - Aesthesis (2024)

[Obrazek: 3617382650128-e1706089881715.jpg]

Tracklista:
1. Revel{AI}tions 02:13     
2. Skhuldom 06:06     
3. Aesthesis 04:14     
4. When the Tide Arises 04:22     
5. My Redemption 06:31     
6. Reaching for the Stars 05:22     
7. Numbers are Law 05:08     
8. Forever 06:11     
9. Runaway 05:22     
10. Prisoners of the Past 06:37

Rok wydania: 2024
Gatunek: Power/Melodic Death Metal
Kraj: Hiszpania
 
Skład:
Víctor Hernández - śpiew
Daedin Naikedesse  - gitara
Oier Calvo - gitara, śpiew (harsh)
Jose Alberto Arriola - bas
Gabriel Barahona - perkusja
Jon Koldo Tera - instrumenty klawiszowe, śpiew


Po 5 latach studyjnego milczenia powraca Víctor Hernández z debiutującym perkusistą oraz kolejnym albumem, który zostanie wydany 17 maja 2024 roku przez Art Gates Records.

Więcej melodic death metalu, więcej Szwecji w Skhuldom niż na LP poprzednim, którego ten jest brutalniejszym następcą. Harsh Oiera Calvo znakomity, tak jak jego duety z Naikedesse, sam Víctor Hernández również w bardzo dobrej formie wokalnej. Zabrakło pomysłów i jest tutaj kilka elementów wspólnych z ostatnim albumem MERCENARY w kwestii zbędnej i źle poprowadzonej brutalizacji. Takie zagrywki pod KALMAH jak w AESTHESIS nie robią już takiego wrażenia w power metalu, szczególnie, kiedy refren jest bardzo zachowawczym kontrastem.
Od strony technicznej ta płyta jest jeszcze lepsza od poprzedniej, ale za techniką niestety nie poszły kompozycje, które są zwyczajnie niedopracowane i dobrym tego przykładem jest lżejszy w formie, ale ciężki w gitarach When the Tide Arises, gdzie chaotyczne są nawet sola gitarowe, nie mówiąc już o nie do końca dobrze wyrażonym motywie przewodnim i jednolitymi przerywnikami extreme melodic metalowymi i poza growlem na tle blastów jest tutaj niewiele. Hiszpańskie ciepło koliduje z Finlandią w My Redemption i refren na tle takich melodii brzmi fatalnie, a motyw przewodni jest kompletnie rozmyty i mało interesujący. MERCENARY uratowało się paroma tradycyjnymi dla siebie killerami, z kolei Reaching for the Stars to ciężkostrawne połączenie MISTWEAVER z ciągotami progressive metalowymi i MERCENARY. Numbers are Law budzi jakieś nadzieje, kiedy gościnnie jest tutaj Ronnie Romero, który dobrze śpiewa tutaj na tle motywu ancient i jak na razie to poza Skhuldom jedyny dobry utwór, chociaż tutaj jeden raz wątpliwości budzi forma Hernández, chociaż z drugiej strony przecież niewielu może uznać się za równego Romero. Szkoda tylko, że środkowa część jest mordowana naprawdę marną partią w stylu MAYAN.
I wtedy niespodziewanie pojawia się znakomity Forever, w którym Víctor Hernández śpiewa znakomicie, nie ma zbędnej brutalizacji i walenia na oślep blastami, tylko bardzo dobre solo Pedro J. Monge. Zaskakująco dobrze wypada również Runaway z czytelnym refrenem i jasno wyrażoną melodią w power metalowej oprawie, których tak bardzo brakowało na początku tego LP.
Zakończeniem i punktem kulminacyjnym jest najdłuższy Prisoners of the Past, który zaskakuje swoim refleksyjnym refrenem ze złotych czasów MERCENARY z podobną częścią środkową, nawiązującą do albumu z 2011 roku.

Za brzmienie odpowiada ponownie Pedro J. Monge i postawił na sound szkoły Jacoba Hansena. Mocno, selektywnie, świetna perkusja i nie za ciężkie gitary.
Pierwsza część tego albumu jest zdecydowanie słabsza od drugiej, ale największym problemem jest tutaj zupełnie niepotrzebne kontrasty, w tym niezbyt świeże pomysły na extreme melodic metal.
Album równie niespójny, jak poprzedni, ale chociaż krótszy i z garstką dobrze zagranych killerów, które ratują ten LP przed kompletną porażką.


Ocena: 7/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Art Gates Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości