Lucifer's Hammer
#1
Lucifer's Hammer - Beyond the Omens (2016)

[Obrazek: R-9225076-1530246878-2243.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Hammer of the Gods 05:10
2.Lucifer's Hammer 06:24
3.Dying 04:42
4.Shinning Blade 04:05
5.Black Mysteries 04:13
6.Nightmares 05:58
7.Warriors 03:31
8.Beyond the Omens 06:14

rok wydania: 2016
gatunek: heavy metal
kraj: Chlie

skład zespołu:
Hades - śpiew gitara
Hypnos - gitary
Titán - perkusja


W Santiago w roku 2012 narodził się LUCIFER'S HAMMER, by grać klasyczny heavy metal w, a jakże - brytyjskiej odmianie, bo w Chile europejski tradycyjny metal jest ceniony chyba bardziej niż amerykański. Debiut grupy został wydany jednak w USA przez dużą i cenioną wytwórnię Shadow Kingdom Records z Valley City w Ohio w marcu 2016.

Grupa występuje tu jako trio, bez stałego basisty, bo jakoś nie mieli szczęścia do basowego gitarzysty i ten instrument podzielili tu między siebie. Bardzo dobrze się słucha tego nasyconego stylistyką wczesnego IRON MAIDEN dwu gitarowego ataku w dynamicznych, heroicznych numerach przypominających czasy "Piece Of Mind" i pod tym względem wybornie się prezentuje The Hammer of the Gods, a już na pewno odegrany z wielką pewnością siebie instrumentalny flagowy Lucifer's Hammer ze świetną wymiennością funkcji gitarzystów i pełnymi gracji dialogami i pojedynkami Hadesa i Hypnosa. Tego się słucha z dużą przyjemnością i tym większą, że Hades tu nie śpiewa. Trzeba bowiem spojrzeć prawdzie w oczy i jasno to powiedzieć, że Hades śpiewać po prostu nie umie. W wyższych rejestrach nie radzi sobie zupełnie i brzmi to rozpaczliwie, w niższych nie ma do zaoferowania niczego poza entuzjazmem w stylu amatorskich wokalistów z UK z czasów NWOBHM. Jednak gdy zadziornie i epicko w rycerskim stylu prowadzą narrację w pełnym mocy Black Mysteries, to można jakoś przymknąć ucha na ten wokal.
Co do tego UK i NWOBHM... no bardzo się zbliża LUCIFER'S HAMMER do głównego Legionu Albionu w Nightmares, gdzie rock i hard rock miesza się z typowymi dla tamtego okresu zestawami riffów bardziej już metalowych. W sumie jest bardzo średnie i nieoryginalne. Z drugiej strony jednak można iw takiej konwencji zrobić muzycznie coś ciekawego, bo grając pod BLITZKRIEG i inne grupy z tego regionu Anglii dobrze prezentują się w ostrzejszym, bojowym i rytmicznym Warriors  Gdy grają wolniejszy i  bardziej odległy od IRON MAIDEN uniwersalny heavy metal w Dying i Shinning Blade, to wypada to bardzo przeciętnie i pewnie gdyby tylko takimi lekko usypiającymi jednostajnym rytmem numerami ten album był wypełniony, to nie byłby wart uwagi i wzmianki. Jeden raz i na koniec już w Beyond the Omens dodają coś ze stylistyki amerykańskiej do brytyjskiego szkieletu w szybkim i rycerskim Beyond the Omens i w dużej mierze przypomina to chociażby stary OMEN.

Płyta jest wyprodukowana dosyć dobrze, z głośną perkusją i raczej ostrymi gitarami, warto też zwrócić uwagę na niemal oddzielny plan basu, który może mógłby być nieco mocniejszy i głębszy. Nierówny album, pełen entuzjazmu, bardzo dobrej gitarowej i perkusyjnej roboty, świetnych i bardzo przeciętnych motywów i melodii i jednak w dużej mierze zdewastowany przez po prostu słaby wokal.


ocena: 6,7/10

new 4.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Lucifer's Hammer - Time Is Death (2018)

[Obrazek: R-12102182-1617032284-4876.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Time Is Death 07:01
2.Prisoners of the Night 03:38
3.Shades of Darkness 05:02
4.Garapuña 05:41
5.Lady Dark 04:01
6.Traitors of the Night 04:46
7.Dreamer 06:55

rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Hades - śpiew gitara
Hypnos - gitara
Sirius - gitara basowa
Titán - perkusja

W roku 2017 do LUCIFER'S HAMMER dołączył basista Matías Rodríguez, czyli Sirius i z nim grupa nagrała drugi album, wydany w marcu 2018 przez Stormspell Records.

Zespół muzycznie pozostaje wierny tradycji brytyjskiej z kręgu IRON MAIDEN i świetnie się prezentuje w tej konwencji w rozbudowanym, heroicznym (ponownie z czasów "Piece of Mind") Time Is Death. Dużo znanych riffów w odświeżonej formule, atrakcyjna melodia świetne natarcia gitar i basu w harrisowskim stylu, ale co najważniejsze Hades wreszcie śpiewa dobrze, chyba głosem bardziej naturalnym i teraz jest to po prostu dobry frontman, archetypowy dla classic heavy i profesjonalnego NWOBHM. A zaraz potem fantastyczny, wysokoenergetyczny i bardzo klasyczny, choć nie w stu procentach maidenowski Prisoners of the Night z wyeksponowanymi partiami perkusji. Zresztą ogólnie perkusja jest w wykonaniu Titana wysokiej klasy, także w kolejnym Shades of Darkness. Tu jest nieco wolniej, piękne sola i dostojne galopady z gęstym podkładem sekcji rytmicznej i taki IRON MAIDEN chyba nawet jeszcze z roku 1980 pojawia się tutaj wraz z bardziej uniwersalnym przesłaniem rycerskiego heavy metalu lat 80tych. Ta grupa umie galopować elegancko, umie także zagrać instrumentalny kawałek tak by słuchacz w napięciu słuchał w każdej sekundzie i takim jest Garapuña. IM oczywiście ponownie w fundamentach na miejscu pierwszym.
Można by powiedzieć - muzyka zupełnie nieoryginalna, ale przecież ta nieoryginalność jest porywająca w pełnym wdzięku i metalowego łagodnego dramatyzmu Lady Dark, z po raz kolejnym zbudowaniem wszystkiego na riffowym i aranżacyjnym fundamencie IRON MAIDEN. Świetny, epicki numer zagrany w odpowiednio szybkim tempie, by nie wydawał się nadmiernie sentymentalny. I jakby wiedząc, co wychodzi im najlepiej, brawurowo rozgrywają kolejny galopujący rycersko killer Traitors of the Night. Te powtarzające się gitarowe ozdobniki są tu przepiękne i są przepiękne we wszystkich kompozycjach, gdzie się pojawiają. Na koniec grupa trochę rozczarowuje w dobrym, ale niczym się nie wyróżniającym, nawet w części instrumentalnej, Dreamer. Trochę przedłużany na siłę, niby maidenowski, ale pozbawiony magnetyzmu przyciągania uwagi utwór.

Brzmieniowo, dosyć ostro i dosyć surowo zarazem, co się czuje w soundzie gitar, fajnie ustawiony bas oraz duże brawa za perkusję, głośną, syczącą blachami, a procesie mixu ustawioną bardzo przestrzeniie. Misterna robota utalentowanych gitarzystów, ogromne wyczucie konwencji przez basistę Siriusa i solidny wokal, tym razem naprawdę niebudzący większych zastrzeżeń.
Tak, LUCIFER'S HAMMER zrobił w krótkim czasie ogromny postęp w każdym aspekcie i album "Time Is Death" to jedna z najlepszych classic heavy metalowyc płyt z Chile w ostatnich latach.


ocena: 9,4/10

new 4.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Lucifer's Hammer - The Trip (2021)

[Obrazek: R-19185082-1624017244-7102.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Opression 03:34
2.The Forest Of Tar Tac 04:50
3.Land Of Fire 03:57
4.All Stories Come To An End 04:20
5.Illusion 05:16
6.The Winds Of Destiny 04:11
7.I Believe In You 05:27

rok wydania: 2021
gatunek: heavy metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Hades - śpiew gitara
Hypnos - gitara
Tyr - gitara basowa
Titán - perkusja


Jakoś do basistów ten zespół szczęścia nie ma i Siriusa w 2020 zastąpił Tyr (Allen Muñoz). Grupa już w roku 2018 zwróciła na siebie uwagę niemieckiej wytwórni High Roller Records, która wówczas wydała winylową wersję "Time Is Death", a teraz w czerwcu 2021 zaprezentowała nowy, trzeci LP ekipy z Santiago.

To nie jest długa płyta, to nieco ponad pół godziny muzyki, ale LUCIFER'S HAMMER potwierdza tu ponownie swoją klasę i nieugięte przywiązanie do brytyjskiej przede wszystkim, ale już nie tak bardzo maidenowskiej tradycji grania heavy metalu. Zwarte, dynamiczne i nasycone energicznymi riffami kompozycje są zagrane z fantazją i przekonaniem. Killerskie jest rozpoczęcie w postaci narastającego riffowo i w tempach The Opression i po raz kolejny lepiej niż na płycie poprzedniej śpiewa Hades. Na pewno daleko  mu nadal do Dickinsona i tych frontmanów, którzy z powodzeniem śpiewają podobnymi do jego głosami, ale być może dzięki tej odmienności Hadesa, grupa nie brzmi jak kolejny klon bez własnej tożsamości. Nie brzmią jak klon także dlatego, że potrafią zdewastować w niesamowitym ultra energetycznym w partiach natarć gitar The Forest Of Tar Tac i ta swobodna moc, jaka tu emanuje, jest po prostu zniewalająca. Ekstraklasa!
Wolniejsza partia z solówkami zrobiona kapitalnie. Hypnos i Hades to bez wątpienia czołówka chilijskich duetów heavy metalowych w całej historii classic grania z tego kraju.
Dostojne, uroczyste heavy rycerskie galopady to specjalność tej grupy i w All Stories Come To An End są po raz kolejny najwyższej klasy, ale melodia główna i zwłaszcza refren jednak nieco zawodzą. Powszedni heavy metal, gdzieś z obszarów ICARUS WITCH... Wchodzenie na bardziej uniwersalne obszary heavy metalu nie zawsze przynosi w pełni pozytywne efekty i Land Of Fire mógłby pewnie nagrać kanadyjski STRIKER w średniej dyspozycji. Podobnie sprawa ma się z poprawnym, ale dosyć monotonnym Illusion i to także efekt myślenia kategoriami NWOTHM na wzorach NWOBHM, ale surowe rytmiczne riffowanie na granicy power/thrashu to trochę za mało, by bez wyrazistej melodii przykuć uwagę na dłużej. A przecież to potrafią, bo dewastują w wybornym, szybkim The Winds Of Destiny, niszczącym jak kompozycje wszystkich Metalowych Potworów z Calgary. Zadziornie, melodyjnie, i jaka wspaniała partia unisono gitar w części instrumentalnej, jakie sola ultra klasyczne, no coś chwytającego za serce po prostu! Brawo gitarzyści! Samo zakończenie tego albumu jest nieco kontrowersyjne i heavy metal, jaki tu zagrali wI Believe In You niebezpiecznie w pewnych momentach skręca na terytoria progressive melodic heavy metal, a w tej kategorii ta grupa to jednak potentatem nie jest.

Jeśli chodzi o realizację, to jak do tej pory z tych trzech albumów jest najlepsza. Wszystko na miejscu, wszystko brzmi jak należy, z grzmiącą i eksplodującą blachami perkusją niemal na planie pierwszym. Muzyk i znany ze swoich talentów w ramach prac nad soundem metalu z Chile Sebastián Puente spisał się tutaj wyśmienicie.
Odeszli od IRON MAIDEN na rzecz NWOTHM i tu blisko NWOCanadianTM, ale jednak z południowoamerykańskim feelingiem. Trochę jednak ten materiał jest nierówny i super killery nie równoważą na tyle muzyki średnich lotów, by uznać ten album za wybitny. Jednak The Forest Of Tar Tac czy też The Winds Of Destiny  to prawdziwe Potwory z Santiago!


ocena: 8,2/10

new 4.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Lucifer's Hammer - Be and Exist (2024)

[Obrazek: 1230522.jpg?2438]

tracklista:
1.Cosmovision 01:47
2.Real Nightmares 04:10
3.Glorious Night 04:44
4.Son of Earth 04:51
5.Antagony 04:54
6.The Fear of Anubis 05:55
7.Medusa Spell 04:50
8.The Part of Being 01:05
9.Be and Exist 05:45

rok wydania: 2024
gatunek: heavy metal
kraj: Chile

skład zespołu:
Hades - śpiew gitara
Hypnos - gitara
Tyr - gitara basowa
Titán - perkusja

Tym razem to wytwórnia Dying Victims Productions z Essen przedstawi 14 czerwca czwarty album chilijskiego LUCIFER'S HAMMER.

Skład ten sam, co w roku 2021, a i przywiązanie do stylu NWOTHM podobne. Album nie jest zbyt długi, to klasyczna długość "winylowa", jest tu jednak zaskakująco dużo grania instrumentalnego, bo są i dwie miniatury, i rozbudowany The Fear of Anubis. Ciekawa kompozycja o nie do końca wykorzystanym potencjale ultra dynamicznej i nośnej części pierwszej i to jest prawdziwy popis Hadesa i Hypnosa z echami stylu... RUNNING WILD czy BLAZON STONE. I ciekawe jest to, że  ponownie wracają do odniesień IRON MAIDEN w zasadniczych riffach wybornego energicznego Real Nightmares. Ten zespół, gdy się rozpędza i ma pomysł na melodię, jest kapitalny w Glorious Night, gdzie ta romantyczna i smutna partia jest bardzo udana, ale cieszy, gdy wracają do poprzednich speed/heavy temp. Zniszczenie! A zaraz potem dostojna classic metalowa galopada w Antagony i tu jest to NWOTHM bez speedowych zapędów, a za to z melodyką amerykańskiego heroicznego grania lat 80tych. Ekstatyczny okrzyk Hadesa na początku Son of Earth zwiastuje kolejne podejście do stylu heavy z USA, ale potem nieoczekiwanie dużo łagodności, poetyki, melancholii i odrobina IRON MAIDEN w części instrumentalnej. Rozkręca się to w bardzo dobrym kierunku i zakończenie jest także świetne.
A Medusa Spell to znowu zdecydowana odpowiedź na Potęgę NWOTHM z Kanady i Calgary w pierwszym rzędzie i jest to jeszcze jeden killer z tego albumu, przy czym zagrany delikatniej i w ramach prostszej konwencji aranżacyjnego niż inne utwory z tej płyty. Bardzo ładnie stylizowane jest to na typowy NWOBHM z lat 80tych. Elegancja i rock/metalowy feeling!
A samo zakończenie, czyli Be and Exist w melodii jakieś takie powszednie i to się słyszało w USA w latach 80tych, ale i w wykonaniu STRIKER. Po prostu dobry heavy metal, ale jak na ten ogień ogólny LP jako całości, to jednak nazbyt zachowawczy.

Kapitalna dyspozycja gitarzystów jest wielkim atutem tej płyty, tu by się tych finezyjnych pojedynków, duetów i solówek słuchało i słuchało... No, ale i pochody basowe Tyra daleko wychodzące poza sekcję rytmiczną są nieraz po prostu zdumiewające. Trochę tym razem sound nie wyszedł jak należy. Jakby matowo i za bardzo pastelowo brzmią te wszystkie instrumenty przy wyraźnym wyeksponowaniu wokalu Hadesa. To tak jest, jakby w manierze vintage zrobione, ale z ostrzejszymi gitarami, to by po prostu wszystko rozdzierało na strzępy.
Niby aż tak bardzo nie odchodzą od stylu poprzedniej płyty, ale melodie są lepsze, a i spójność w ramach konwencji NWOTHM większa. Także kunszt gitarzystów został lepiej wykorzystany i wyeksponowany. Jest to album prawie tak znakomity w melodiach i wykonaniu jak "Time Is Death", ale bardziej różnorodny i z tego powodu może wielu oceni go nawet wyżej niż tamten.


ocena: 9,1/10

new 3.05.2024

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Dying Victims Productions
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości