09.02.2022, 21:57:12
Flames of Fire - Flames of Fire (2022)
Tracklista:
1. New Dawn 01:23
2. Gloria 04:06
3. Flames of Fire 03:10
4. Madness 03:47
5. I Am 04:22
6. Time To Live 03:58
7. Solution 09:38
8. Soldiers of the King 04:55
9. End Theme 01:30
Rok wydania: 2022
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Christian Liljegren - śpiew
Jani Stefanovic - gitara, instrumenty klawiszowe, perkusja
Mats-Åke Andersson - gitara
Stephen Carlson - gitara
Per Schelander - bas
Ocena: 8.9/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Melodic Passion Records.
Tracklista:
1. New Dawn 01:23
2. Gloria 04:06
3. Flames of Fire 03:10
4. Madness 03:47
5. I Am 04:22
6. Time To Live 03:58
7. Solution 09:38
8. Soldiers of the King 04:55
9. End Theme 01:30
Rok wydania: 2022
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja
Skład:
Christian Liljegren - śpiew
Jani Stefanovic - gitara, instrumenty klawiszowe, perkusja
Mats-Åke Andersson - gitara
Stephen Carlson - gitara
Per Schelander - bas
Christian Liljegren stał się bardzo aktywny w ostatnich latach i po bardzo dobrym debiucie THE WAYMAKER i równie dobrym, choć innym debiucie sygnowanym własnym nazwiskiem, powstał trzeci już projekt, FLAMES OF FIRE, złożony z muzyków znanych z otoczenia Liljegrena, jak jego wieloletni muzyczny towarzysz Jani Stefanovic.
Album zostanie wydany przez Melodic Passion Records 18 marca 2022 roku.
Tym razem jest to muzyka bliska fanom Rivela, bo główną osią inspiracji są tutaj NARNIA i GOLDEN RESURRECTION, bez eksperymentów, zagrane na bardzo wysokim poziomie. Ostatnie nagrania NARNIA świadczyły raczej o wypaleniu kompozycyjnym, tymczasem Gloria to wspaniałe i eleganckie połączenie NARNIA i GOLDEN RESURRECTION. Wyborny, charakterystyczny dla kompozycji Rivela refren z wybornymi, tradycyjnymi chórkami, nadające refrenom ogromnej przestrzeni i prosta, zapadająca w pamięć melodia.
Bardziej rockowy w stylu drugiego albumu GOLDEN RESURRECTION Flames of Fire to wyborny hymn i moc, której w bardziej rockowych kompozycjach GR brakowało. Pięknie płynie Madness w typowo szwedzkiej, nostalgicznej w wydźwięku realizacji, ciekawy jest również I Am, który stoi na fundamencie GR, chociaż tutaj refren ma już pewne znamiona power rockowego christian kiczu.
Wyborna, mistrzowska, bezbłędna NARNIA jest w Time to Live. Podręcznikowy przykład szwedzkiego metalu, rivel metalu. Wspaniała kompozycja pełna energii i słychać i czuć tutaj, że każdy przy realizacji tego utworu bawił się świetnie. I ta basowa szarża Per Schelandera! Cudo!
Punktem kulminacyjnym jest niemal 10 minutowy Solution, potężny i powolny, dumny heavy metal, oparty na motywie ancient. Na ile to jest GOLDEN RESURRECTION, a na ile doświadczenia Rivela wyniesione z 7DAYS każdy może ocenić sam. Najbardziej tutaj wybija się ekspozycja gęstego, metalicznego basu oraz znakomita, chóralna partia środkowa. Aż żal, że jest tego tutaj tak mało, bo to znacznie bardziej by uatrakcyjniło kompozycję. Wspaniałe zakończenie i pokazujące, jak ogromny potencjał mogła mieć ta kompozycja, który nie został w pełni wykorzystany.
Zakończenie Soldiers of the King to 100% szwedzkiego metalu w szwedzkim metalu. Rivel w najlepszym wydaniu, bez power rockowych zapędów.
Christian Liljegren to gwiazda tego albumu i głównie o niego tutaj chodzi. Na wcześniejszych albumach oczywiście śpiewał bardzo dobrze, ale mam wrażenie, że z każdym rokiem śpiewa coraz lepiej. Wyborna forma wokalna, zero sztuczności czy zmęczenia, pełne przekonanie, energia i niesamowity żar. Po prostu moc.
Jani Stefanovic to ciekawy gitarzysta, tak jak Mats-Åke Andersson i Stephen Carlson, ale słychać, że tutaj głównie skoncentrowano się na jak najmocniejszym podkreśleniu melodii. Stefanovic i Carlson można by uznać, że się ograniczają, bo ich występy są raczej skromne. Szczególnie Carlson, jeśli porówna się to, co jest tutaj z tym, co grał na solowym albumie Rivela.
Tutaj cel był inny i nie były nim popisy gitarowe, których może trochę jednak zabrakło.
Produkcja tradycyjna dla Rivel Metalu, metaliczny bas, dobrze ustawiona perkusja i jakże charakterystyczny sound gitary dla jego projektów. Zarzutów brak i to jest dokładnie to, czego należało się spodziewać i oczekiwać. Żadnych niespodzianek.
Poza drobnymi potknięciami to jest zaskakująco dobry album, równy i wciągający, przy którym te ledwo 36 minut mija bardzo szybko i ma się ochotę na więcej.
Lew zaryczał dumnie i mam nadzieję, że to dopiero początek.
Chociaż skoro Lew tyle razy zaryczał i poniosło się echo niesłusznie zapomnianego GOLDEN RESURRECTION, to może już czas na powrót DIVINEFIRE?
Ocena: 8.9/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki wytwórni Melodic Passion Records.