Perpetual Legacy
#1
Perpetual Legacy - A New Symphony for Him (2015)

[Obrazek: MTgtMTU3Ny5qcGVn.jpeg]

Tracklista:
1. Lost in Darkness 01:00     
2. Looking for the Endless Light 04:33       
3. Inside Your Secret Chest 05:07       
4. A Beautiful Truth 04:11     
5. A New Symphony for Him 05:25     
6. Metonymy 05:58     
7. Kairos in Aeternum 04:09     
8. Our Pride 05:47     
9. Singing Forever 06:49       
10. Blood Tears 04:30       
11. I Looked Up High 05:35

Rok wydania: 2015
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Michelle Braglia Rodovalho - śpiew
Bruno de Souza - gitara
Matheus Maia - bas
Gabriel Pedroso - perkusja
Rafael Lobo  - instrumenty klawiszowe


Brazylijski PERPETUAL LEGACY powstał w 2014 roku i bardzo szybko zebrał skład, tak jak materiał na album debiutancki, który wydany został 10 września 2015 roku przez brazylijską wytwórnię Metal Survivor.

Nie ma zbyt wielu grup christian metalowych w kręgach Female Fronted Metal i tym PERPETUAL LEGACY wyróżnia się na tle wielu innych zespołów, chociaż jako całość niczym konkretnym. Zwiewny Looking fot the Endless Light w stylu fińskiego HB i NIGHTWISH jest bardzo dobry, ale mniej atrakcyjnie wyszedł wolniejszy utrzymany w klimacie fantasy Inside Your Secret Chest. Takie metalizowanie BLIND GUARDIAN lepiej zostawić THE STORYTELLER. W tych kompozycjach brakuje interesujących refrenów, ale i przejścia budzą wątpliwości, jak bardzo kontrastujący, tytułowy A New Symphony of Him czy krużgankowy, bardowy Blood Tears. Brakuje w nich wyrazistych refrenów i melodii.
Kompozycje są proste i nieskomplikowane, dlatego też od strony wykonawczej nie ma za bardzo kogo wyróżnić, może poza Rafael Lobo, bo jego plany klawiszowe są tutaj ciekawe, chociaż niezaskakujące jak skromne sola gitarowe Bruno de Souza. Michelle Braglia Rodovalho śpiewa dobrze, nie śpiewa zbyt wysoko, a już na pewno nie na tyle, aby jej sopran irytował, chociaż chwilami słychać tremę debiutanta, którą najbardziej słychać w Metonymy. Słychać jednak, że ma talent w znakomitym A Beautiful Truth.
Zabrakło przede wszystkim konsekwencji i wyszedł album synkretyczny i kolejną cegiełką do tego jest jest Kairos In Aeternum z echami AFTER FOREVER i KATRA, w którym jest coś frapującego, ale nie na tyle, aby uznać to za więcej niż ciekawostkę. Our Pride z dodatkiem EPICA jest za to zaskakująco udany, szczególnie w przyspieszeniach i chóralnym refrenie. Najdłuższy Singing Forever na fundamencie AFTER FOREVER jest poprawny, ale refren, jak i melodia nie są tutaj zbyt atrakcyjne, wychodzi tutaj nieporządek kompozycyjny, gdzie wokalistka, jak i główna melodia są kompletnie zagłuszane przez sekcję rytmiczną.
Kończący ten LP I Looked Up High za to bardzo dobry i w końcu killer godny uwagi, świetnie wyważony power metal w klimacie VISIONS OF ATLANTIS. Prawdziwa przygoda i w tych klimatach to najlepsza kompozycja tego albumu.

Za brzmienie odpowiada brazylijski inżynier dźwięku Caio Duarte i stworzył bardzo masywny, jeśli chodzi o sekcję rytmiczną, ale do tej muzyki chwilami to jest za mocne i brak uporządkowania planów w mixie jest słyszalny.
Całkiem udany debiut, który w żaden sposób nie jest powiązany z Rivelem.
Po wydaniu debiutu o grupie zrobiło się cicho, ale po niemal 10 latach zapowiedział swój drugi album, którego premiera ma się odbyć w sierpniu 2024 roku.


Ocena: 7.6/10

SteelHammer
Odpowiedz
#2
Perpetual Legacy - Teodrama (2024)

[Obrazek: 1250024.webp?3645]

Tracklista:
1. The Trinity – Puritan Pray 01:05          
2. Ex Nihilo 04:30         
3. Glorious Creator 04:32         
4. Before Creation 05:08         
5. Grace 03:32         
6. Imago Dei 05:09        
7. In the Cool of the Day 05:19         
8. All Have Sinned 04:11         
9. No Innocents Here 04:35         
10. Look at the Cross 06:37         
11. The Mediator 01:08        
12. Above the Sun 04:42         
13. Redemption 05:16         
14. Justified by Faith 06:17         
15. Hero of Humanity 05:09         
16. Tetélestai 04:14         
17. Waiting for You 04:19         
18. Babylon the Great 04:22         
19. Judgment and Triumph 03:32        
20. The End Is Just the Beginning 06:45

Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Brazylia

Skład zespołu:
Michelle Braglia Rodovalho - śpiew
Lucas Fernandes - gitara
Matheus Maia - bas. śpiew
Renan Costa - perkusja
Rafael Lobo  - instrumenty klawiszowe


Przez prawie dziesięć lat milczenia, w składzie trochę się pozmieniało i do zespołu dołączył nowy gitarzysta oraz perkusista. Drugi LP grupy wyda brazylijska wytwórnia Enhakkore Records 20 września 2024 roku.

Po tak długiej przerwie można spodziewać się różnych rzeczy i PERPETUAL LEGACY nie próżnowało, przygotowując niemal 20 kompozycji, bardzo bogato zaaranżowanych i z różnymi inspiracjami. To nie jest ten delikatny PERPETUAL LEGACY z debiutu, nadal jednak trzyma się tematyki christian metalowej.
Jest tutaj spory rozstrzał inspiracji, od AMARANTHE i TEMPERANCE po NIGHTWISH i SIRENIA, wszystko jest zagrane ze sporą pewnością siebie i co najbardziej zdumiewające, jest to materiał spójny. Zmiany słychać już w The Trinity – Puritan Pray, w którym jest nuta gotyckiego mroku w chórach, ale przede wszystkim aranżacje są mocniejsze i bogatsze. To nie jest tylko dodatek i może Ex Nihilo zaczyna się krużgankowo, aby zaraz zaprezentować ostrą jak żyleta gitarę i potężną sekcję rytmiczną, której nie powstydziłoby się IRON MASK. Lucas Fernandes okazuje się gitarzystą bardzo wszechstronnym i jego sola są tutaj dobre i bardzo dobre. Te popisy są idealnej długości i to nie jest tylko przedłużenie motywu przewodniego, jest zdecydowanie bardziej żywiołowy i swobodny w grze od swojego poprzednika.
Michelle Braglia Rodovalho na debiucie mogła się wydawać skromną debiutantką, tutaj śpiewa bardzo dobrze, trzymając się średnio-wysokich tonów. To głos ciepły i zdecydowany, bez dozy nieśmiałości, jaka była na debiucie i bez problemu przebija się przez potężną, dudniącą sekcję rytmiczną i potężne orkiestracje.
Dwadzieścia kompozycji to sporo i dogłębna analiza "track by track" zajęłaby cały dzień i byłaby raczej bezowocna, ale przez ten czas zespół przeszedł ogromną przemianę. Nie boją się zagrać mocniej i odważniej w stylu EPICA jak w bardzo dobrym Imago Dei oraz jeszcze lepszym No Innocents Here, w mrocznym jak TRISTANIA In the Cool of the Day również dają sobie radę, kontrastując gęsty klimat subtelnymi tłami klawiszowymi. W All Have Sinned idealnie wykorzystują wszystkie atuty SIRENIA, dodając do tego modern zagrywki AMARANTHE. Pierwszą część albumu kończy w stylu EPICA masywny Look at the Cross i to jest również niezłe, jednak tutaj już zaczyna się uwypuklać zmęczenie materiału i brak kompozycji prawdziwie rozpoznawalnych. To wszystko jest skomponowane na dobrym poziomie, jednak nie ma tutaj takich kompozycji, które by utrzymały uwagę słuchacza przez niemal 90 minut. Dobrym przykładem jest Grace, które jest poprawną kompozycją akustyczną, ale blednie w porównaniu z Justified By Faith, który może stricte balladą nie jest, ale jest zdecydowanie lepszy, bardziej bogato zaaranżowany. Przy takim porównaniu Grace czy poprawne Redemption nie mają racji bytu. Szczególnie cierpi na tym środkowa część tego LP. W części drugiej więcej jest NIGHTWISH, chociaż Tetélestai w stylu BATTLELORE jest jedną z najlepszych kompozycji tego LP. Waiting for You to próby grania w stylu TEMPERANCE, ale zabrakło włoskiego romantyzmu, ale i natłok tych wszystkich kompozycji i pomysłów nie pozwala w pełni rozwinąć niektórych melodii. Babylon the Great zaczyna się już zlewać z EPICA i trudno dostrzec różnicę w Judgment and Triumph.
The End Is Just the Beginning wyróżniają akcenty christian metalowe oraz progressive metalowe ciągoty i recytacje. Dlaczego akurat teraz? Trudno powiedzieć.

Produkcja jest mocna i bardzo dobra, selektywna i z potężnymi bębnami. Absolutnie nie mam tutaj nic do zarzucenia, tak jak od strony technicznej, bo jest to bardziej interesujące od debiutu.
PERPETUAL LEGACY okazało się zespołem dojrzałym i bardzo pomysłowym, trudno jednak jest nagrać LP, który przez 90 minut by trzymał równy i równie interesujący poziom bez zabrzmienia generycznie i wtórnie. Takich zespołów jest niewiele, a te, co są, często prezentują już poziom nie z tego świata. 
Środkowa część zaczyna już być zbyt generyczna i kompozycje zaczynają się ze sobą zlewać w jedno, nadal jednak jako całość trudno tutaj nie docenić pomysłowości i współpracy zespołu.
Ten LP jako całość jest lepszy od debiutu, ale materiału jest tutaj zdecydowanie za dużo.
Czasami lepiej najeść się łyżką, niż się zadławić chochlą.


Ocena: 7.9/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Enhakkore Records.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości