Servants to the Tide
#1
Servants to the Tide - Where Time Will Come to Die (2024)

[Obrazek: 1247459.jpg?0245]

Tracklista:
1. With Starlight We Ride 05:11      
2. Sunrise in Eden 08:35      
3. The Trial 05:00      
4. White Wanderer 08:09      
5. If the Stars Should Appear 10:30      
6. Towards Zero 03:13      
7. Where Time Will Come to Die 09:41

Rok wydania: 2024
Gatunek: Epic Heavy/Doom Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Stephan Wehrbein - śpiew
Katharina Großbongardt - gitara
Leonid Rubinstein - gitara
Sören Reinholdt - bas
Lucas Freise - perkusja


SERVANTS TO THE TIDE z Hamburga istnieje od 2018 roku i w skromnym, trzyosobowym składzie nagrali debiut w 2021 roku, którego wydania podjęło się amerykańskie No Remorse Records. Była to muzyka poprawna gatunkowo i niczym się nie wyróżniająca na tle konkurencji, do tego chwilami nazbyt ascetyczna.
W 2023 roku zaczęły się zmiany, do składu dołączyli nowi gitarzysta i basista, z którymi nagrany został drugi album, wydany w połowie lipca przez No Remorse Records.

With Starlight We Ride to typowy epic heavy metal z USA, włącznie z epickimi chórami w tle, gitary i refren są również zdecydowanie ciekawsze od tego, co zespół zaprezentował na debiucie. Sunrise in Eden czerpie z ATLANTEAN KODEX i to jest dobre, jednak nie tak dobre i potężne w przekazie jak u grupy z Bawarii. Stephan Wehrbein to głos zdecydowanie zbyt mocny i szorstki do epic doom tak subtelnego, jaki prezentuje sobą ATLANTEAN KODEX i ograniczony stopień ekspresji z dozą manieryczności sprawiają, że lepiej sprawdza się w surowym, bardziej amerykańskim The Trial czy właśnie otwierającym ten LP With  Starlight We Ride. The Trial to kompozycja bardzo dobra. White Wanderer to 8 minut grania bardzo ascetycznego i minimalistycznego, gatunkowo co najwyyżej poprawnego, które trudno uznać za porywające. CEMETARY i TIAMAT grały takie rzeczy lepiej.  If The Stars Should Appear to podręcznikowe granie w stylu CANDLEMASS, bez żadnych niespodzianek i ze sprawdzonymi zagrywkami i poza manieryzmem Wehrbein w pewnych partiach, to zaśpiewał on to znakomicie.
Oniryczny Towards Zero to niby standard na takich albumach, ale to tylko krótsza wersja White Wanderer i to jedynie służy za wprowadzenie do Where Time Will Come to Die. Jak dużo do tej muzyki wniosły klawisze tutaj nie da się opisać, ale od razu przestaje to być muzyka tak wyliczona i schematyczna, cieplejsza i bogatsza w aranżacjach. To nadal CANDLEMASS, ale bardziej dramatyczny, z różnymi tempami, ale spójnym klimatem. Takich kompozycji tutaj zabrakło.

Mix jest tutaj dobry, tak jak solidny jest tutaj mastering Barta Gabriela. Ustawienie gitar jest znakomite, tak jak metaliczny bas, i tylko chciałoby się usłyszeć bardziej masywną i przestrzenną perkusję.
Debiut grupy był tylko kolejnym, generycznym albumem z heavy metalem z Niemiec. Where Time Will Come to Die to solidnie zagrany epic heavy/doom metal, który pomaga wyróżnić się na tle wielu innych grup i jest to zdecydowana poprawa względem tego, co było w 2021 roku.
Perspektywiczny zespół, nawet jeśli nie odkrywają tutaj niczego nowego.


Ocena: 7.4/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości