Challenger
#1
Challenger - Force of Nature (2024)

[Obrazek: 1261964.jpg?2014]

Tracklista:
1. Imperial Madness 04:53      
2. Under the Skin 03:49      
3. Victims of War 06:57      
4. Exhausted Earth 04:44      
5. Recurrent Universe 05:03      
6. Force of Nature 06:37      
7. Sleepless 06:22      
8. The Final Epoch 04:38

Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Słowenia

Skład zespołu:
Jakob Rejec - śpiew, gitara

Urban Železnik - gitara
Samo Stopar - bas
Toni Pleško - perkusja   


Pomysł na CHALLENGER pojawił się w 2016 roku, kiedy to Jakob Rejec miał rozegrać mecz z Urbanen Železnikem w ramach zakładu o założenie zespołu. Do meczu podobno nigdy nie doszło, za to zespół już tak.
Lata mijały, ale w końcu po 8 latach aktywności grupa zaprezentuje swój debiut 25 października 2024 roku nakładem Dying Victim Productions.

Tak jak w przypadku słoweńskiego SKYEYE, osią inspiracji jest brytyjski heavy metal, choć nie tylko i nie ma mowy tutaj o kopii SKYEYE. Od strony technicznej zostało to zagrane bardzo dobrze, na szczególną pochwałę zasługuje tutaj sekcja rytmiczna. Sopar ciekawie gra na basie i słychać, że to utalentowany i natchniony muzyk, podobnie jak energiczny Toni Pleško, którego partie perkusji są bardzo bogate. Może gra obu gitarzystów nie jest już tak interesująca, a sam Rejec to wokalista poprawny w ramach szeroko pojmowanego heavy metalu. To szczególnie słychać w niezwykle nieudanym, rockowym Exhausted Earth. Kiepski glamowy refren w parze z przesłodkimi gitarami akustycznymi we wstępie tylko uwypuklają braki, jeśli chodzi o stronę wokalną.
W żadnym razie nie jest to muzyka odkrywcza, speed metalu tutaj nie uświadczymy, ale jest VENOM z nutą pierwszych dwóch LP RUNNING WILD, co szczególnie słychać w udanych Victims of War i Under the Skin. Oczywiście nie ma tutaj takiego brudu i zła jak w VENOM, ale otoczka pierwszych LP GRAVE DIGGER i szczególnie RUNNING WILD. Rozczarowuje Recurrent Universe, który jest beznadziejną kompozycją instrumentalną, w której nie tylko instrumentaliści niewiele pokazują, ale i znacznie mniej niż w zwykłych kompozycjach. W Force of Nature próbują swoich sił w metalu bardziej epickim, zabrakło jednak bardziej nośnego motywu, który by zmusił do wzięcia topora w dłoń. Jakoś tak beznamiętnie i bezpiecznie to leci, podobnie jak punktowany basem, marszowy Sleepless. Czy The Final Epoch czymś zaskakuje? Może tylko chaosem i ciągotami to USPM z lekko thrash metalowym zacięciem. Nie potrafią pogodzić tych motywów, od strony wokalnej wyszło to bardzo niechlujnie. Szkoda, że to się tak długo rozkręca i poza niedopracowanymi kompozycjami i przeciętnymi melodiami, to sztuczne przedłużanie motywów i wstępów jest tutaj największą i najnudniejszym minusem.

Brzmienie jest znakomite i bezbłędne. Sekcja rytmiczna jest potężna, bas ustawiony wzorowo i wspaniale, tak jak bębny. Bez zbędnego, sztucznego brudu, bez kombinacji i przesterowań.
Szkoda tylko, że zabrakło energii i nie ma więcej takich utworów jak Victims of War czy Under the Skin. Takiego Kasparkowego metalu nie ma tak wiele i w tym jest jakiś potencjał. Szczególnie od strony instrumentalnej, bo ta jest bezbłędna.
Zespół obiecujący, ale mający przed sobą jeszcze sporo pracy.


Ocena: 6.6/10

SteelHammer

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Dying Victim Productions.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości