25.06.2018, 10:42:17
Roland Grapow - The Four Seasons of Life (1997)
Tracklista:
1. Prelude No. 1 / Presto 01:31
2. The Winner 05:51
3. No More Disguise 04:42
4. Show Me the Way 03:45
5. I Remember 04:33
6. Dedicated to... ? 04:33
7. Searching for Solutions 04:43
8. Strange Friend 05:35
9. Bread of Charity 04:56
10. The Four Seasons of Life 09:30
11. Finale de Souvenir 01:06
Rok wydania: 1997
Gtaunek: Melodic Neoclassical Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Roland Grapow - śpiew, gitara, sitar
Markus Grosskopf - bas
Uli Kusch - perkusja
Ferdy Doernberg - instrumenty klawiszowe
oraz
Ralf Scheepers - śpiew ("Searching for Solutions")
Axel Rudi Pell - gitara ("The Winner")
Ocena: 6.2/10
18.03.2010
Tracklista:
1. Prelude No. 1 / Presto 01:31
2. The Winner 05:51
3. No More Disguise 04:42
4. Show Me the Way 03:45
5. I Remember 04:33
6. Dedicated to... ? 04:33
7. Searching for Solutions 04:43
8. Strange Friend 05:35
9. Bread of Charity 04:56
10. The Four Seasons of Life 09:30
11. Finale de Souvenir 01:06
Rok wydania: 1997
Gtaunek: Melodic Neoclassical Power Metal
Kraj: Niemcy
Skład zespołu:
Roland Grapow - śpiew, gitara, sitar
Markus Grosskopf - bas
Uli Kusch - perkusja
Ferdy Doernberg - instrumenty klawiszowe
oraz
Ralf Scheepers - śpiew ("Searching for Solutions")
Axel Rudi Pell - gitara ("The Winner")
Czasem trzeba umieścić swoje nazwisko na afiszu... czy raczej okładce płyty, niezależnie od tego, że się gra z kolegami z macierzystych formacji. Tu jeśli spojrzeć na skład, to taka ekipa z HELLOWEEN/GAMMA RAY plus dostojni goście. Goście z Niemiec, ale płyta została wydana przez brytyjską wytwórnię Snapper Music w maju 1997.
Grapow jednak klasyczne rytmy i melodie zazwyczaj kojarzone z hansenowskim metalem wzbogaca o elementy innych gatunków, co w przypadku neoklasycznie potraktowanego keeperowskiego "The Winner" daje efekt raczej komiczny, ale i sam Grapow na okładce bije egocentryzmem garniturowym nawet Yngwie Mamsteena. Grapow to bardzo dobry gitarzysta, tu próbuje jednak swoich sił w stylach raczej zarezerwowanych dla zawodowych dumnych shrederów i czasem mu nie wszystko wychodzi. Tu na dodatek wciąga w to wszystko Axella Rudiego Pella. Po prostu oj. Jako wokalista dosyć nieudolnie wskakuje w buty Kiske, a niepotrzebnie, bo jego głos naturalny jest przynajmniej naturalny. Dlatego lepiej się słucha skrzyżowania DIONYSUS z AT VANCE w "No More Disguise", gdzie chyba słychać Hayera, ale nie na pewno.Na pewno słychać za to Scheepersa w "Searching for Solutions" i tu jest mocno przećwiczony w neoklasycznym śpiewie i gdyby potrenował więcej, mógłby wystąpić u boku Dushana Petrossi. Sam numer taki nawet dobry, ale cały czas pozostaje się pod wrażeniem, że tu neoklasycznym graniem zajmują się niewłaściwi ludzie. Tak jak w chłodno-ciepłym akademickim i zarazem radiowym "Show Me the Way", który można by przypisać MAJESTIC, gdyby nie to, że GAMMA RAY tu śmiało wyskakuje zza pleców zresztą jak i w "Strange Friend", ale tu przynajmniej pomysł na refren jest przyzwoity, a solo dramatyczne i z fasonem. No i jedyny raz na tym LP odnalazł się Ferdy Doernberg. "I Remember" wywołuje rumieniec zażenowania. Dansingowy neoclassical melodic metal, a Grapow męczy się straszliwie jako wokalista. Znacznie lepiej to wszystko wyszło w "Bread of Charity", ale lepiej by było posłuchać covera tej kompozycji w wykonaniu AT VANCE z Hartmannem i solem Lenka. Malmsteenowi Grapow pozazdrościł sitara i ten instrument pojawia się w quasi progresywnej najdłuższej kompozycji "The Four Seasons of Life", z której bardzo mało wynika pod względem muzycznym, bo żaden z wątków nie wywołuje żywszych reakcji. A i sitar Malmsteena lepszy.
Jeden konkretny, bezpretensjonalny numer instrumentalny w tradycji RAINBOW/Japanese sentimental instrumental metal z echami bluesa "Dedicated to... ? ". Brawa na stojąco.
Za resztę skromne, uprzejme oklaski.
Nawet za niespecjalnie dobrze dobrane brzmienie, odrobinę chaotyczne w ustawieniu głośności poszczególnych instrumentów ze zbyt głośnym basem, nieczytelnymi klawiszami i jakąś tak pukającą perkusją, odrobinę rozmytą. Wysokiej klasy elektrycy wzięli się za montaż kranu, bo "widzieli jak to się robi". Może i widzieli, ale tu również trzeba czuć taki neoklasyczny styl melodic power. Tego zabrakło. Wyczucia, uczucia i autentycznej elegancji formy i treści.
Grapow jednak klasyczne rytmy i melodie zazwyczaj kojarzone z hansenowskim metalem wzbogaca o elementy innych gatunków, co w przypadku neoklasycznie potraktowanego keeperowskiego "The Winner" daje efekt raczej komiczny, ale i sam Grapow na okładce bije egocentryzmem garniturowym nawet Yngwie Mamsteena. Grapow to bardzo dobry gitarzysta, tu próbuje jednak swoich sił w stylach raczej zarezerwowanych dla zawodowych dumnych shrederów i czasem mu nie wszystko wychodzi. Tu na dodatek wciąga w to wszystko Axella Rudiego Pella. Po prostu oj. Jako wokalista dosyć nieudolnie wskakuje w buty Kiske, a niepotrzebnie, bo jego głos naturalny jest przynajmniej naturalny. Dlatego lepiej się słucha skrzyżowania DIONYSUS z AT VANCE w "No More Disguise", gdzie chyba słychać Hayera, ale nie na pewno.Na pewno słychać za to Scheepersa w "Searching for Solutions" i tu jest mocno przećwiczony w neoklasycznym śpiewie i gdyby potrenował więcej, mógłby wystąpić u boku Dushana Petrossi. Sam numer taki nawet dobry, ale cały czas pozostaje się pod wrażeniem, że tu neoklasycznym graniem zajmują się niewłaściwi ludzie. Tak jak w chłodno-ciepłym akademickim i zarazem radiowym "Show Me the Way", który można by przypisać MAJESTIC, gdyby nie to, że GAMMA RAY tu śmiało wyskakuje zza pleców zresztą jak i w "Strange Friend", ale tu przynajmniej pomysł na refren jest przyzwoity, a solo dramatyczne i z fasonem. No i jedyny raz na tym LP odnalazł się Ferdy Doernberg. "I Remember" wywołuje rumieniec zażenowania. Dansingowy neoclassical melodic metal, a Grapow męczy się straszliwie jako wokalista. Znacznie lepiej to wszystko wyszło w "Bread of Charity", ale lepiej by było posłuchać covera tej kompozycji w wykonaniu AT VANCE z Hartmannem i solem Lenka. Malmsteenowi Grapow pozazdrościł sitara i ten instrument pojawia się w quasi progresywnej najdłuższej kompozycji "The Four Seasons of Life", z której bardzo mało wynika pod względem muzycznym, bo żaden z wątków nie wywołuje żywszych reakcji. A i sitar Malmsteena lepszy.
Jeden konkretny, bezpretensjonalny numer instrumentalny w tradycji RAINBOW/Japanese sentimental instrumental metal z echami bluesa "Dedicated to... ? ". Brawa na stojąco.
Za resztę skromne, uprzejme oklaski.
Nawet za niespecjalnie dobrze dobrane brzmienie, odrobinę chaotyczne w ustawieniu głośności poszczególnych instrumentów ze zbyt głośnym basem, nieczytelnymi klawiszami i jakąś tak pukającą perkusją, odrobinę rozmytą. Wysokiej klasy elektrycy wzięli się za montaż kranu, bo "widzieli jak to się robi". Może i widzieli, ale tu również trzeba czuć taki neoklasyczny styl melodic power. Tego zabrakło. Wyczucia, uczucia i autentycznej elegancji formy i treści.
Ocena: 6.2/10
18.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"