Wolf (UK)
#1
Wolf (UK) - Edge of the World (1984)

[Obrazek: R-3145761-1411410351-3429.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Edge Of The World 03:47
2. Highway Rider 02:42
3. Heaven Will Rock'n'Roll 03:27
4. Shock Treatment 04:08
5. A Soul For The Devil 05:49
6. Head Contact (Rock'n'Roll) 03:18
7. Rest In Peace 04:04
8. Too Close For Comfort 03:05
9. Red Lights 02:59
10. Medicine Man 04:36

Rok wydania: 1984
Gatunek: Heavy Metal (NWOBHM)
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Chris English - śpiew
Simon Sparkes - gitara
Bill Keir - gitara, instrumenty klawiszowe
Stewart Richardson - bas
John Shearer - perkusja

Ten zespół nie miał szczęścia zupełnie, co zresztą trochę wynikało i z artystycznej, niefrasobliwej postawy, która w twardym zderzeniu z marketingową rzeczywistością pogrzebała karierę tej grupy.
Band ten zawiązał się w roku 1977 w Carlisle jako LEVIATHAN, trochę podziałał pod tą nazwą, zmienił ją na BLACK AXE, nagrał singla, po czym, w związku z problemami z wytwórnią, zmienił ją na WOLF i przebazował się do Metalowej Twierdzy Newcastle w 1981 roku. Wybór nazwy fortunny nie był, tych Wilków było jeszcze co najmniej trzy, niemniej liczyła się przede wszystkim muzyka. Czas na nagranie pełnego LP był dogodny, ale grupa ponownie miała problemy ze sfinalizowaniem jakiegoś kontraktu, działała opieszale i ostatecznie to, co nagrali, w Anglii się nie ukazało. Album wydała belgijska wytwórnia Mausoleum, kojarzona raczej z graniem z drugiej strony Kanału La Manche i to zaważyło w dużej mierze na słabym odzewie na tę płytę w Wielkiej Brytanii. Album ukazał się też zbyt późno, bo rok 1984 był schyłkowy dla pierwszej fali NWOBHM i z grup, które startowały w tym czasie, tylko nieliczne zdobyły pewną popularność.

W przeciwieństwie do innych zespołów z Newcastle, WOLF prezentował bardziej rockowy styl, grał łagodniej i wykorzystywał tradycyjne riffowe patenty gitarowe NWOBHM, często wtrącając krótkie sola gitarowe, gdy druga gitara grała główną melodię, zazwyczaj nie za szybko, jak w bardzo dobrym "Edge Of The World" już na początku, gdzie melodia jest najważniejsza. Te melodie są dosyć proste, ale jest tu jednak coś więcej niż hard rock ze zmetalizowanymi riffami jak w RAGE. Opierają się to na czymś w rodzaju pierwotnego dla UK grania true, jak w "Highway Rider" albo w "Shock Treatment" czy też na rock'n'rollu, jak w "Heaven Will Rock'n'Roll" i "Head Contact". Tym kompozycjom brak jednak prawdziwego, rockowego polotu. Niezłe są chórki, jakie się tu pojawiają, natomiast wokal główny Englisha jest przeciętny, dosyć wysoki i czysty, ale pozbawiony charyzmy i momentami zbyt ospały do często energicznych, rytmicznych zagrań gitarowych. Utwory są krótkie, poza "A Soul For The Devil", który jest wzbogacony ciekawymi klawiszami, mocnym, wyrazistym basem i specjalnym mixem wokalu z pogłosem. Sam kawałek jest spokojny, wolniejszy, nieco tajemniczy, co podkreśla gra drugiego gitarzysty w tle. Inspiracji można szukać w hard rocku brytyjskim dekady poprzedniej i trzeba przyznać, że w połączeniu z bardzo wpadającym w ucho refrenem, ta nieco udziwniona kompozycja sprawia bardzo pozytywne wrażenie, lepsze niż proste, gitarowe młócenie z innych kompozycji. Pewne utwory brzmią jednak mało interesująco, jak "Rest In Peace" z fatalnymi wokalami w refrenie i zwraca uwagę ewidentny brak mocy, a ta przecież jest niezbędna też w "Too Close For Comfort" z bojową perkusją, fajnym prostym rytmem i zadziornymi zagrywkami gitarzystów.
Jednak czy to nieco beznamiętny wokal, czy niezbyt atrakcyjny sound gitar sprawiają, że brak jest w tym wszystkim kopa? Na odbiorze tego albumu kładzie się cieniem produkcja, niskobudżetowa, jak to miało miejsce w przypadku Mausoleum. Tragicznie nie jest, ale wszystko jest jakby za ciche i mało mięsiste. Jako band niemal speed metalowy z rock'n'rollem w tle prezentują się średnio w "Red Lights", jest to jednak zapewne najbardziej podręcznikowy przykład NWOBHM głównego nurtu na tym albumie. Rolę balladowego czy też łagodniejszego songu pełni tu "Medicine Man". Melodia typowa bardziej dla lat 70-tych, niezła, ale manieryczny tym razem śpiew wokalisty w refrenie zbyt ugładzony i zbyt wysoki jakoś psuje obraz ciekawego grania, stanowiącego wypadkową różnych stylów znanych grup angielskich z lat poprzedniej dekady.

WOLF wydaje się na tym LP grupą trochę niepewną, mimo dobrego zgrania wszystkich elementów. Być może, gdyby ten album ukazał się kilka lat wcześniej, zdołałby wywalczyć tej grupie jakieś miejsce wśród ważniejszych ekip NWOBHM, ale styl, jaki zaprezentowali, był za lekki i za mało metalowy jak na potrzeby i doświadczenia roku 1984.
Płyta cieszyła się bardzo umiarkowanym zainteresowaniem, zespół zniechęcony i trapiony problemami organizacyjnymi niebawem zaprzestał działalności.


Ocena: 7.4/10

24.07.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości