Almanac
#1
Almanac - Tsar (2016)

[Obrazek: R-8266690-1567682605-6341.mpo.jpg]

tracklista:
1.Tsar 07:48
2.Self-Blinded Eyes 06:00
3.Darkness 01:17
4.Hands Are Tied 05:48
5.Children of the Future 05:19
6.No More Shadows 08:19
7.Nevermore 04:42
8.Reign of Madness 06:31
9.Flames of Fate 06:35

rok wydania: 2016
gatunek: symphonic power metal
kraj: International

skład zespołu:
Andy B. Franck - śpiew
David Readman - śpiew
Jeannette Marchewka - dodatkowe wokale żeńskie
Victor Smolsky - gitara
Armin Alić - gitara basowa
Michael Kolar - perkusja
Enric Garcia - instrumenty klawiszowe

Smolski bardzo długo wytrzymał w RAGE. Zaskakująco długo moim zdaniem, bo w pewnym momencie ta współpraca z Wagnerem straciła sens. Straciła go nawet dosyć dawno. Rozbieżności w priorytetach muzycznych były zbyt widocznie.
ALMANAC, oficjalnie założony w roku 2015 jako projekt międzynarodowy z cała pewnością jest ideową kontynuacją LINGUA MORTIS ORCHESTRA, ale jest także czymś więcej, bo definitywnym odcięciem się od pępowiny RAGE, od której Smolski zbyt długo się wahał odciąć. Jedynym personalnym elementem łączącym LMO z ALMANAC jest Jeannette Marchewka, teraz jednak Smolski nie wysuwa jej na plan pierwszy, bo na planie pierwszym jest tu Andy B. Frank i David Readman, dwaj Giganci razem, w jednej ekipie i nieraz śpiewający tu jednym głosem.
Konceptualny album o carze Iwanie Groźnym wydała Nuclear Blast w marcu 2016 roku...

Smolski potrzebował symfonicznej przestrzeni, symfonicznych planów dalszych, odejścia od ciasnych ram wokalu "Peavy" Wagnera i ograniczonego pola manewru w Rage Metal. Sama historia tu opowiedziana jest znana dosyć powszechnie, ale chwytliwa, biorąc pod uwagę określoną modę na Rosję na Zachodzie, obserwowaną od dłuższego już czasu. Historia uproszczona w sensie historycznym, ale na pewno niemuzycznym.
Smolski gra tu wyśmienicie, gra rzeczy takie, jakich w RAGE nie mógł czasem grać, wysublimowane i technicznie wyśrubowane niebotycznie, a obaj znakomici wokaliści nieustannie i niezmiennie dotrzymują mu kroku Otwierający ten album Tsar jest technicznie nienaganny, ale... brakuje tu duszy i prawdziwego dramatyzmu. Brakuje także tej ekscytującej melodii, która czyni podobne kompozycje monumentalnymi i godnymi zapamiętania. To przychodzi dopiero w Self-Blinded Eyes. Dużo tu inspiracji twórczością Petrossiego, czy może raczej jest to wejście na terytorium MAGIC KINGDOM, i zdecydowanie na to, a nie na RHAPSODY chociażby. Można też zauważyć pewne progresywne inklinacje w grze Smolskiego (co zrozumiałe) oraz ciekawe współdziałanie z Garcia, co jest z kolei po prostu piękne. Po wstępie Darkness przychodzi pora na Hands Are Tied i tu styl włoski jest bardzo słyszalny, taki od RHAPSODY po VISION DIVINE z dawką umiarkowanej łagodności w refrenie. Raz mrok, a za moment przebojowy romantyczny refren, może taki jak w LABYRINTH nawet...
Children of the Future jest kontrowersyjny. Trochę zbyt barokowo, zbyt napakowane jest to róznościami, aczkolwiek te mocne partie gitarowe akcentowane klawiszami są przepyszne! W przypadku Smolskiego takie mieszanki nie dziwią jednak i można się tu także delektować świetnym pompatycznym refrenem.
No More Shadows to punkt centralny i na wysmakowane elementy Smolski położył tu wielki nacisk. Poczynając od intrygującego intro, poprzez klimat niepokojący i tajemniczy oraz cinematic narrację, aż po pełne maestrii partie gitary.W sumie jednak wychodzi jako całość taka trochę symfoniczna dyskoteka i po bardzo obiecującym początku się to wszystko jakoś rozmywa w metalu trywialnym. Mozolnie ALMANAC odzyskuje utracone pozycje w Nevermore, który jest heavy/power metalem z klawiszami i to mocny cios między oczy, przy czym gdzieś tam z echami RAGE w tle (jednak).
Reign of Madness to w końcu więcej wokalu żeńskiego, jest to także zupełnie inny klimat niż w pozostałych kompozycjach, rock/metalowy, ciekawy, okraszony pewnym mrokiem, ale może takie granie powinno się zostawić KISKE/SOMMERVILLE?
Znowu coś z RAGE w Flames of Fate, ale i coś z takiego ogranego melodic heroic power w refrenie. Ogólnie po raz drugi tu Smolski przeładował to zbyt wieloma stylami. Bardzo dobre, ale jednak nieporywające.

Wokale są bardzo dobre, ale jednak czegoś tu brak. Większej rozpiętości skali ? Fabio Lione? Więcej Marchewki, której tu prawie nie słychać? Czegoś brak...
Nie brak natomiast maestrii w realizacji, ale Smolski nie powierza swojej muzyki w tym zakresie byle komu. Mistrzowie Dennis Köhne i Sebastian Levermann złożyli wszystko w pięknie brzmiącą całość. Bas, gitarę, perkusja, klawisze, orkiestrę symfoniczną z Barcelony i chóry ze stolicy Białorusi  - Mińska.

Generalnie jednak czegoś tu brak. Brak tej iskry geniuszu, która podobne albumy czyni wielkimi. Czy Smolski sam to zrozumiał, gdy nagrywając drugi album ALMANAC zebrał innych skład? Z czego był niezadowolony? Czy z siebie też?


ocena: 8,5/10

new 18.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Almanac - Kingslayer (2017)

[Obrazek: R-11190761-1511609447-7733.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Regicide 06:10
2.Children of the Sacred Path 04:10
3.Guilty as Charged 05:02
4.Hail to the King 05:47
5.Losing My Mind 05:33
6.Kingslayer 01:33
7.Kingdom of the Blind 06:22
8.Headstrong 06:11
9.Last Farewell 05:01
10.Red Flag 05:05

rok wydania: 2017
gatunek: modern symphonic power metal/melodic metal
kraj: International

skład zespołu:
Andy B. Franck - śpiew
David Readman - śpiew
Jeannette Marchewka - dodatkowe wokale żeńskie
Victor Smolski - gitara, instrumenty klawiszowe
Tim Rashid - gitara basowa
Athanasios Tsoukas - perkusja

Drugi album ALMANAC Smolski nagrał z nową  sekcją rytmiczną, przy czym warto zwrócić uwagę, że perkusistą został jeden z weteranów sceny niemieckiej Athanasios Tsoukas, który jeszcze w latach 1989-1995 nagrywał w znanym zespole ATTACK. Płyta została wydana przez Nuclear Blast w listopadzie 2017 roku.

Tym razem Smolski położył większy nacisk na ciężar gitary a mniejszy na elementy symfoniczne. Nadal można tu wyczuć pewien teatralny klimat narracji, ale pewne zagrywki są nowocześniejsze i w Regicide zderzenie modern-progressive riffów i zwrotek z bardzo melodyjnym, wręcz zaraźliwie chwytliwym refrenem jest zabiegiem ciekawym i nieoczekiwanym.
Coś z RAGE i takiego heavy power z klawiszami w przystępnej formie zagrali w Children of the Sacred Path i po raz kolejny słychać jak fantastycznie sobie tu śpiewają w duecie Franck i Readman. Cokolwiek by nie grał Smolski, to oni tu dodają od siebie bardzo dużo. A Smolski jak to Smolski, wyczynia na gitarze różne cuda i cudeńka. Ten refren, po raz kolejny wyborny!
Czyżby album killerskich refrenów?
Niekoniecznie w przypadku nowocześnie zaaranżowanego Guilty as Charged, bo tu akurat mocne modern riffy i motywy główne uzyskały wsparcie refrenu takiego sobie, melodyjnego, ale w stylu powszednich refrenów rock/metalowych.
Posępna dostojność kroczącego Hail to the King budowana jest przede wszystkim klawiszami, których tu jest na tym albumie znacznie mniej, niż można się było spodziewać. W tej kompozycji znowu ta melodia główna i refren jest co najwyżej dobry, to takie niemieckie pojmowanie heroicznego power metalu, ale powiedzmy w ciężkiej wersji AVANTASIA.
Trochę progresywnie, bo jakże bez tego by się mogło obyć, także w Losing My Mind z dawką elektroniki, trochę twardych krzyczanych wokali i bardzo miękki melodic power metalowy refren, wskazujący na to, że jednak pomimo pozorów ekskluzywności ta muzyka ma jednak mainstreamowy kierunek. Trochę jak austriacki DRAGONY brzmi Kingdom of the Blind i taki symfoniczny (?) heroiczny power metal fantasy to doprawdy nic szczególnego, tym bardziej w tak ogranym refrenie. Czyżby Smolski nie miał tu pomysłu na coś choć trochę bardziej oryginalnego?  Dobrze, że chociaż solo tu trzyma poziom, bo wokale są niestety tym razem rzemieślnicze.
Headstrong wskazuje, że Jeannette Marchewka to jednak powinna pozostać chórzystką w LINGUA MORTIS ORCHESTRA, bo te jej duety tutaj z klasowymi wokalistami to jest lekka kompromitacja. Sama kompozycja jest także zupełnie bezbarwna. Ot, taki nowocześniejszy melodic metal udający power metal, ale nie na tyle by odstraszyć fanów radiowego elektrycznego pop-rockowego grania. No trudno, żeby Readman źle zaśpiewał taki nastrojowy song jak Last Farewell z niemal niemetalowym instrumentarium, jednak trudno także słuchać śpiewającą u jego boku Marchewkę. Sam utwór miałki i jakby co, to już lepiej posłuchać coś z KISKE/SOMERVILLE. Marny nudny koniec albumu w bezstylowym, choć refren ma zadatki na bardzo dobry i może taki i jest, ale ginie w ogólnym braku pomysłu na coś więcej niż rytmiczne  granie po części pseudo-progresywne.

Choć Smolski gra tu bardzo dobrze, a produkcja jest nowoczesna i klarowna, to ta płyta nie jest dobra. Jest stylowo niekonkretna i jest adresowana do nieokreślonego słuchacza. W sumie im dalej, to gorzej i po Children of the Sacred Path trzeba mieć sporo cierpliwości, by się z tym mierzyć. Można, i owszem, ale jest mnóstwo znacznie lepszej modern melodic metalowej muzyki o takim komercyjnym zabarwieniu.
Co o tym wszystkim sądzili pozostali członkowie zespołu? Nie wnikając w plotki Readman i Franck zagłosowali nogami i odeszli w 2018 roku, podobnie jak perkusista. Marchewka została, no bo dokąd miałaby pójść i kto miałby ją przyjąć?
W 2018 nowym wokalistą został Patrick Sühl z GUN BARREL. Nie ta klasa co poprzednicy, ale może coś o piwie, rokendrolu i motocyklach będzie na następnej płycie?


ocena: 6,3/10

new 10.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Almanac - Rush of Death (2020)

[Obrazek: R-14888229-1583510219-3745.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Predator 04:48
2.Rush of Death 06:31
3.Let the Show Begin 01:18
4.Soiled Existence 05:18
5.Bought and Sold 05:02
6.The Human Essence 01:08
7.Satisfied 07:32
8.Blink of an Eye 04:49
9.Can't Hold Me Back 04:46
10.Like a Machine 05:52

rok wydania: 2020
gatunek: progressive power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Patrick Sühl - śpiew
Frank Beck - śpiew
Jeannette Marchewka - dodatkowe wokale żeńskie
Victor Smolski - gitara, instrumenty klawiszowe, sitar, smyczki, pianino
Tim Rashid - gitara basowa
Kevin Kott - perkusja

Trzecia płyta ALMANAC to koncept/suita osadzona w futurystycznym świecie areny walki na śmierć i życie, którą to historię można poznać dzięki marcowej premierze nakładem Nuclear Blast.  Jak to w przypadku tej wytwórni zazwyczaj bywa, wersji tej płyty jest kilka,  w tym rozszerzona o DVD ze specjalnym zestawem nagrań koncertowych. Smolski stworzył na potrzeby tego albumu niemal zupełnie nowy skład oparty o postacie znane i mniej znane, w tym Patricka Sühla z GUN BARREL i perkusistę Kevina Kotta (MASTERPLAN, AT VANCE i ex FREEDOM CALL), którego jednak na studyjnych płytach słychać jak do tej pory niewiele. Jest także Frank Beck, wokalista GAMMA RAY od 2015 roku, który również jak do tej pory epizodycznie pojawiał się w chórkach znanych ekip niemieckich w ostatnich latach.
Centralną postacią pozostaje Victor Smolski.

To, że Smolski pozostaje tu absolutnie centralną postacią jako multiinstrumentalista i szczególnie gitarzysta, ma decydujący wpływ na to, że ta płyta do udanych nie należy. Smolski gra fenomenalne partie ostrej, progresywnie potraktowanej gitary, w swoim charakterystycznym stylu, z licznymi rwanymi akordami, zmianami tempa, natarciami w niemal thrashowej manierze, gra finezyjnie i zachwycająco w solówkach. Tyle, że Smolski całkowicie przytłacza wokalistów, w tym bardzo dobrze, nadspodziewanie dobrze spisującego się Sühla i słuchając tej płyty ma się wrażenie, że to jeden wielki popis potężnie i nowocześnie brzmiącej gitary lidera, a wszystko inne to tylko jakiś dodatek, element ubarwiający, niezbędny w narracji tej historii, gdzie zasadniczo poza warstwą liryczną tylko dwa krótkie interludia spajają całość w realnie budowany koncept, ale chyba jednak nie suitę. Smolski prezentuje power metal kruszący i intensywny, cóż tego jednak, gdy po raz kolejny te melodie są mało wyraziste, dramatyzmu nie ma i dominuje modern metalowa atmosfera lekko zdehumanizowanego grania i poprawnymi refrenami, zasadniczymi melodiami wywołującymi myśl "już to gdzieś słyszałem". Szkoda, że to "już to gdzieś słyszałem" nie wywołuje kolejnego skojarzenia - "Smolski wsparł się atrakcyjnymi cudzymi pomysłami na melodie". W sumie, po zakończeniu każdej z tych kompozycji w głowie prawie nic nie pozostaje, poza oczywistym wnioskiem, że Smolski wielkim gitarzystą jest. Są rzecz jasna momenty, fragmenty i przebłyski wspaniałe i fantastyczne, ale to tylko sekundy i czasem minuty. Te sekundy i minuty to raz uczta dla fanów progressive power, a raz melodic heavy/power w mocnym wydaniu i tak naprawdę trudno powiedzieć, do kogo skierowana jest ta muzyka. Taki modern futurystyczny progressive power jest jednak jak na gatunek zbyt ubogi i jednostronny gitarowo, a melodic heavy/power, to co najwyżej druga liga niemiecka w ogranych i często bladych motywach.

Brzmieniowo jest to rozwiązane bardzo dobrze, w stylu "sharp & clear", a gitara Smolskiego ma sound nowoczesny i soczysty. Mocno wysunięta do przodu, chwilami nawet w układzie planów spycha wokal na plan drugi, a czasem to jest jakby rozgrywane w dwóch równoległych płaszczyznach i wówczas nie prezentuje się to zbyt dobrze. No, ale realizacja jest taka, by to Smolski był postacią na piedestale.

Smolski odszedł z RAGE, by tworzyć własną muzykę oderwaną od rage-schematów, zdołał to zrobić w 2016 roku, ale już w 2020 ugrzązł we własnym schematyzmie i w zasadzie ani na moment nie potrafi się na tym albumie z tego wyzwolić. Byłoby krzywdzące, gdyby uznać tę płytę za mniej niż dobrą, bo kunszt Smolskiego stawia poprzeczkę wystarczająco wysoko, jednak jeśli chodzi o same kompozycje, to Smolski ma już w swoim dorobku znacznie ciekawsze.


ocena: 7,3/10

new 8.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości