Phaethon
#1
Phaethon - Wielder of the Steel (2024)

[Obrazek: 1251604.jpg?0016]

Tracklista:
1. Eternal Hammerer 03:31
2. Vanguard of the Emperor 06:15
3. For the Greater Good of Evil 03:34
4. Tolls of Perdition 07:08
5. Blasphemers 04:08
6. Forgotten Gods 04:34
7. Phaëthon Must Fall 04:02
8. Wielder of the Steel 09:45

Rok wydania: 2024
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Vrath - śpiew, gitara
Decado - gitara, instrumenty klawiszowe
Aees - bas
Oskarath - perkusja


Nakładem włoskiej wytwórni Gates of Hell, 30 sierpnia zostaje wydany debiut założonego w 2020 roku w Londynie PHAETHON, z muzykami doświadczonymi, choć niekoniecznie w lżejszych odmianach metalu.

Coś tam Decado próbuje wprowadzać ze swoich doświadczeń z PANTHEIST, szczególnie to słychać w partii środkowej Vanguard of the Emperor. Bardziej brytyjski For the Greater Good of Evil to mało udany i niechlujny heavy metal, niesamowicie toporny, chociaż słychać próby bardziej nowoczesnej gry, jaką prezentowało na debiucie TY MORN. I pomyśleć, że to wszystko zaczyna się od Eternal Hammerer, gdzie w linii prostej próbują kopiować DOOMSWORD, ale brytyjska maniera stoi tutaj na przeszkodzie w stworzeniu czegoś godnego Deathmastera.
Vrath to wokalista poprawny, momentami bardzo niechlujny (For the Greater Good of Evil), w melorecytacjach w stylu SOLSTICE jak w Tolls of Perdition wypada przeciętnie, szczególnie, kiedy próbuje uderzać w wyższe partie. Ogólnie to kompozycja raczej męcząca, przechodząca z klimatycznego, powolnego doom do heavy metalu rozkrzyczanego, gdzie przejścia nie należą do najpłynniejszych. Coś tam z SACRED STEEL i IRON MAIDEN można usłyszeć w BLASPHEMERS. Forgotten Gods to kompozycja bardzo podobna do tego, co prezentowało na drugim LP MEGATON SWORD i bojowe okrzyki brzmią tutaj anemicznie. Phaethon Must Fall plasuje się gdzieś pomiędzy nudnym, mętnym heavy metalem końcówki lat 80. UK z bardzo niezdarnie ustawionym wokalem i tylko bardziej chce się wrócić do znakomitego debiutu SELLSWORD. Wielder of the Steel w tej całej swojej poprawności wydaje się najbardziej kompetentnie wykonany, głównie z powodu luzu i braku spiny, tylko nie musiało to trwać prawie 10 minut, kiedy ten LP zwyczajnie się dłuży w odgrywaniu pomysłów sprawdzonych i wyświechtanych.

W kwestii brzmienia postawiono na lata 80. z głośną, syczącą perkusją i typowo brytyjskimi gitarami. Dobrze dobrane do przekazu i niewiele jest tutaj do dodania.
Instrumentaliści są tutaj kompetentni, Oskarath gra tutaj szczególnie dobrze, chociaż i gitarzyści potrafią miło zaskoczyć niejednym solem. Warsztat jest, brakuje tylko dopracowania kompozycji, ale to da się naprawić.
W końcu MEGATON SWORD również zaczynało niespecjalnie, a na drugiej płycie zagrali dobrze. Może i tak będzie tutaj. Teraz to co najwyżej ciekawostka, ponieważ jakby nie patrzeć, to z UK epic heavy metal nie pojawia się zbyt często.


Ocena: 6/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości