12.12.2019, 15:17:50
Brymir – Wings of Fire (2019)
Tracklista:
1. Gloria in Regum 04:03
2. Wings of Fire 04:19
3. Ride On, Spirit 04:02
4. Sphere of Halcyon 03:33
5. And So We Age 04:10
6. Hails from the Edge 03:20
7. Starportal 04:08
8. Vanquish the Night 03:44
9. Lament of the Ravenous 05:36
10. Chasing the Skyline 05:16
11. Anew 05:11
Rok: 2019
Gatunek: Melodic Death/Extreme Metal
Kraj: Finlandia
Skład:
Viktor Gullichsen - śpiew
Sean Haslam - gitara
Joona Björkroth - gitara
Jarkko Niemi - bas
Patrik Fält - perkusja
BRYMIR powraca z trzecią płytą. Zmiany w składzie nieznaczne, bo odszedł z zespołu klawiszowiec Janne Björkroth, który pozostał w BATTLE BEAST.
Zaczyna się bezpiecznie, bo Gloria In Regnum to raczej typowa rąbanka zespołów z pogranicza AMON AMARTH i KEEP OF KALESSIN, które nie wywołuje większych emocji. Wings of Fire podobnie, bezpieczne granie i bez wychodzenia poza schemat, ale w fińskim wykonaniem, lekko nostalgicznym tłem i szkoda, że kompozycja nie poszła bardziej w tym kierunku.
Ride on, Spirit jest ciekawsze. Orkiestracje są mocno podkreślone i przypomina zagrywki z KEEP OF KALESSIN. Potem jest Sphere of Halycon… Bębny po prostu miażdżą i te połączenie stylów SEPTICFLESH z KOK sprawdza się bardzo dobrze. Do tego świetnie wykorzystane orkiestracje.
And So We Age to powrót do sztampowego grania melodic death/gothic. W tych klimatach znacznie lepiej odnajduje się MERCENARY na ostatnich płytach, MORTEMIA i INSOMNIUM. Może i solo bardzo dobre, produkcja mocniejsza przez wypolerowanie, ale zbyt wyliczone, chociaż sola bardzo dobre. W Hails from the Edge powracają do KOK, ale poza typowo fińskimi klawiszami nie dzieje się tutaj zbyt wiele. Starportal to w pierwszej połowie wszystko, co najlepsze z KOK z czasów Reptilian z wyborną melodyką LEGION OF THE DAMNED, ze świetnym solem i aż szkoda, że w części środkowej to niepotrzebnie się wycisza.
Vanquish the Night to znów coś z Reptilian, chociaż sama kompozycja wydaje się próbować inspiracji w hipnotyzowaniu ROTTING CHRIST z ostatnich płyt, ale zbyt duży przerost formy nad treścią tutaj jest, aby osiągnąć TEN typ monumentalizmu.
Lament of the Ravenous to próba ujęcia zimnej gitary z Before the Dawn i jest nieźle, chociaż nie porywa. Chasing the Skyline to zaskoczenie, bo rytmika raczej typowa dla zespołów z nurtu POISONBLACK, ale jest tutaj też nuta KALMAH przy partiach agresywniejszych i może jest też coś z przebojowości BATTLE BEAST. Frapujący misz-masz, choć może być ciężkostrawny.
Na koniec Anew, coś z INSOMNIUM, coś z POISONBLACK i SSENTENCED, smutek, melorecytacje, przecinane przez śpiew Louhimo z BATTLE BEAST
Dziwne zakończenie, ale jednocześnie pasujące i wyrażające rozstrzał stylistyczny albumu.
O produkcji nie ma co się za bardzo rozpisywać, bo oczywiście, że jest świetna, skoro mastering odpowiedzialny jest Svante Forsbäck (KIUAS, CELESTY… i umiejscowienie orkiestracji CELESTY przypomina). Zagrane to jest na wysokim poziomie, zaśpiewane również i pod względem wykonania nie ma się do czego przyczepić, tylko album jest bardzo nierówny i próbuje jednak zrobić za dużo.
Są momenty świetne, ale i słabsze. Można posłuchać, ale daleko temu do tegorocznego STORMLORD czy ROTTING CHRIST.
Płyta dobra, ale eklektyczna na siłę.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer