16.06.2018, 19:43:24
Axehammer - Windrider (2005)
Tracklista:
1. Stand Up and Fight 04:16
2. Stand and Deliver 04:02
3. Destiny of Light 03:38
4. Rise Up 03:39
5. Back for Vengeance 04:18
6. Power 04:39
7. Shadowlands 04:27
8. Dancing With Demons 05:20
9. Sacred Waters 05:37
10. Windrider 04:59
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Bill Ramp - śpiew
Jerry Watt - gitara
Colin Sauers - bas
Joe Aghassi - perkusja
Ocena: 8.5/10
26.07.2009
Tracklista:
1. Stand Up and Fight 04:16
2. Stand and Deliver 04:02
3. Destiny of Light 03:38
4. Rise Up 03:39
5. Back for Vengeance 04:18
6. Power 04:39
7. Shadowlands 04:27
8. Dancing With Demons 05:20
9. Sacred Waters 05:37
10. Windrider 04:59
Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy metal
Kraj: USA
Skład zespołu:
Bill Ramp - śpiew
Jerry Watt - gitara
Colin Sauers - bas
Joe Aghassi - perkusja
Gdy MANOWAR szykował swój pierwszy LP, narodził się także w Los Angeles AXEHAMMER.
W owych czasach Potęga Stali nie była jeszcze tak wielka i pierwsze demówki tego zespołu wielbione były tylko w podziemiu. Potęga thrashu odsunęła potem w cień ten zespół, a pierwszy album, z trudem przygotowywany w połowie lat 80-tych, nigdy się nie ukazał. Grunge pogrążyło grupę całkowicie i drogi muzyków rozeszły się. Powrócili do codziennych zajęć, niezwiązanych z muzyką i rozproszyli po USA. W roku 1998 ktoś tam sobie o nich przypomniał i w zasadzie bez wiedzy wydał coś na kształt LP-kompilacji "Lord Of The Realm". Obok 5 utworów przewidzianych na ten niedoszły album z roku 1987, znalazły się tu też stare dema i pierwsza, kultowa wersja numeru "Axehammer".
W owych czasach Potęga Stali nie była jeszcze tak wielka i pierwsze demówki tego zespołu wielbione były tylko w podziemiu. Potęga thrashu odsunęła potem w cień ten zespół, a pierwszy album, z trudem przygotowywany w połowie lat 80-tych, nigdy się nie ukazał. Grunge pogrążyło grupę całkowicie i drogi muzyków rozeszły się. Powrócili do codziennych zajęć, niezwiązanych z muzyką i rozproszyli po USA. W roku 1998 ktoś tam sobie o nich przypomniał i w zasadzie bez wiedzy wydał coś na kształt LP-kompilacji "Lord Of The Realm". Obok 5 utworów przewidzianych na ten niedoszły album z roku 1987, znalazły się tu też stare dema i pierwsza, kultowa wersja numeru "Axehammer".
Życie czasem płata figle i niespodzianki... nastąpił niespodziewany ciąg dalszy.
Na płytkę natknął się syn perkusisty Aghassiego w... internecie. Spowodowało to nawrót wspomnień ojca i jakimś cudem zebrał on starą ekipę na nowo. Najwięcej problemu sprawiło odnalezienie wokalisty Billa Rampa. Po długich poszukiwaniach okazało się, że mieszka w Tampa, na Florydzie. Jak na Wojownika Stali przystało, dołączył do zespołu. AXEHAMMER odrodził się w roku 2004 i rozpoczął przygotowania do nagrania nowej płyty. Album ukazał się w listopadzie 2005 roku nakładem Sentinel Steel Records, z zabawną okładką, stylizowaną na lata 80-te. W prostej linii odnosi się też do klasycznego, amerykańskiego metalu lat 80-tych.
Stosunkowo proste, rytmiczne, melodyjne, a jednocześnie na swój sposób surowe kompozycje, grane na ogół w średnich tempach. Bez słodzenia, ale i bez brutalnej metalowości, niszczy 6 pierwszych numerów do "Power" włącznie, pokazując, że panowie, mimo upływu czasu, nic nie stracili ze swych umiejętności kompozytorskich i wykonawczych. Zespół, choć nie złożony z wirtuozów, jest zgrany i idealnie dopasowany brzmieniowo do walorów głosowych Rampa. Można się nieco przyczepić do poziomu solówek Watta w niektórych nagraniach. W kwestii rozwiązań głównych riffów - po prostu znakomite. Gdybym miał wybrać najlepszy numer, to byłby to "Back For Vengeance" - no po prostu kwintesencja klasycznego heavy metalu, pełen pędu, epickiej mocy i z niezapomnianym refrenem. Warto też zwrócić uwagę na wspaniały refren w "Power".
Druga część albumu jakby nieco słabsza. Lżejsza, nawet momentami bliższa konwencji zmetalizowanego hard rocka, a z ostatnich czterech kompozycji jakoś mocniej wyróżnia się tu tylko bardzo dobry pod względem klimatu "Sacred Waters". Sekcja rytmiczna głośna, a brzmienie całości absolutnie tradycyjne i całkowicie umiejscowione w latach 80-tych.
Na płytkę natknął się syn perkusisty Aghassiego w... internecie. Spowodowało to nawrót wspomnień ojca i jakimś cudem zebrał on starą ekipę na nowo. Najwięcej problemu sprawiło odnalezienie wokalisty Billa Rampa. Po długich poszukiwaniach okazało się, że mieszka w Tampa, na Florydzie. Jak na Wojownika Stali przystało, dołączył do zespołu. AXEHAMMER odrodził się w roku 2004 i rozpoczął przygotowania do nagrania nowej płyty. Album ukazał się w listopadzie 2005 roku nakładem Sentinel Steel Records, z zabawną okładką, stylizowaną na lata 80-te. W prostej linii odnosi się też do klasycznego, amerykańskiego metalu lat 80-tych.
Stosunkowo proste, rytmiczne, melodyjne, a jednocześnie na swój sposób surowe kompozycje, grane na ogół w średnich tempach. Bez słodzenia, ale i bez brutalnej metalowości, niszczy 6 pierwszych numerów do "Power" włącznie, pokazując, że panowie, mimo upływu czasu, nic nie stracili ze swych umiejętności kompozytorskich i wykonawczych. Zespół, choć nie złożony z wirtuozów, jest zgrany i idealnie dopasowany brzmieniowo do walorów głosowych Rampa. Można się nieco przyczepić do poziomu solówek Watta w niektórych nagraniach. W kwestii rozwiązań głównych riffów - po prostu znakomite. Gdybym miał wybrać najlepszy numer, to byłby to "Back For Vengeance" - no po prostu kwintesencja klasycznego heavy metalu, pełen pędu, epickiej mocy i z niezapomnianym refrenem. Warto też zwrócić uwagę na wspaniały refren w "Power".
Druga część albumu jakby nieco słabsza. Lżejsza, nawet momentami bliższa konwencji zmetalizowanego hard rocka, a z ostatnich czterech kompozycji jakoś mocniej wyróżnia się tu tylko bardzo dobry pod względem klimatu "Sacred Waters". Sekcja rytmiczna głośna, a brzmienie całości absolutnie tradycyjne i całkowicie umiejscowione w latach 80-tych.
Bardzo dobry zespół i bardzo dobra płyta, pokazująca młodziakom, jak grać prawdziwy, tradycyjny heavy metal.
No i jeden z najbardziej niezwykłych pod względem okoliczności powrotów z otchłani metalowej przeszłości.
No i jeden z najbardziej niezwykłych pod względem okoliczności powrotów z otchłani metalowej przeszłości.
Ocena: 8.5/10
26.07.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
"Only The Strong Survive!"