Ded Engine
#1
Ded Engine - Ded Engine (1985)

[Obrazek: R-4319817-1361640975-4689.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Scream 03:46
2. Kings Of The City 04:10
3. Renegade 02:55
4. Rabit 03:10
5. Bloodlust 03:50
6. Take A Hike 03:28
7. Hot Shot 03:08
8. Young Hot 03:18
9. Reign Of Terror 03:30
10. 'til Deaf Do Us Part 03:28

Rok wydania: 1985
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Marky DeSade - śpiew
Doug Horstman - gitara
Scott Litz - bas
G.H. Lorimer - perkusja

Ten zespół z East Lansing, Michigan działający w tym mieście od roku 1980 nie wiedzieć czemu zazwyczaj określany jest jako amerykański odpowiednik JUDAS PRIEST. 
Tymczasem ani Marky DeSade nie jest Halfordem, ani Horstman nie gra w stylu Tipton - Downing i tylko mocne soczyste gitarowe wybrzmiewania jakoś można odnieść do soundu z okresu "British Steel". Interesujący jest fakt, ze w USA ten album został wydany przez wytwórnię Joe Hasselvandera z PENTAGRAM.

DED ENGINE gra melodyjny, często wysokoenergetyczny heavy metal tradycyjny, ostrzejszy i bardziej chuligański niż ułożony arena rock /metal rodem z USA w takich kompozycjach jak "Scream" czy "Take A Hike" albo "Hot Shot" i "Young Hot". To bardzo proste granie, oparte na kilku riffach i nieskomplikowanych refrenach, ubarwione eksplozywnymi solami gitarowymi i rozplanowanymi na tle grzmiącej bębnami i mocnym basem sekcji rytmicznej. Wokal jest swobodny i luzacki, ujmujący swobodą rokendrolowca i pozbawiony cech epickiej true metalowej dostojności. Umiejętności Marky DeSade od Halforda, czy też czołowych heavy metalowych gardeł amerykańskich są odległe, ale w tej heavy metalowej zabawie jaką proponują, to wcale nie przeszkadza. "Reign Of Terror" oraz "Kings Of The City" to zdecydowanie klasyczne umiarkowane amerykańskie tempa US Heavy głównego nurtu, a umieszczony na zakończenie "'til Deaf Do Us Part" ma wiele wspólnego z kształtującym się surowym, ale melodyjnym power metalem z Portland i Kalifornii. Akcenty judasowskie z pewnością są słyszalne w zwartych, krótkich numerach "Renegade", "Rabid", czy też w "Bloodlust", to jednak ten JUDAS PRIEST lat 70 tych i te riffy, które potem przejęło bardzo wiele innych zespołów i równie dobrze można by "Bloodlust" odnieść do wczesnego okresu muzycznego ANVIL.

Heavy metal bardzo wtórny, ale przynajmniej szczerze to wyrażający. Ponad poziom z pewnością wyrasta Doug Horstman, znakomity w oryginalnych solówkach i doskonale radzący sobie z organizacją heavy metalowego szumu bez pomocy drugiego gitarzysty. Metalowo, rozrywkowo i bezpretensjonalnie gra ta ekipa na tej płycie. 
DED ENGINE pozostał zespołem o znaczeniu lokalnym, a europejska reedycja tego albumu przez francuską wytwórnię Black Dragon nie zaowocowała popularnością na Starym Kontynencie.
Zespół w 1988 pod tytułem "Hold a Grudge" przedstawił jeszcze jeden album. W następnych latach występowali na scenach lokalnych do roku 1994, gdy zmarł Marky De Säde. Pozostali członkowie nie zdecydowali się na poszukiwania jego następcy i działalność DED ENGINE została bezterminowo zawieszona, choć grupa nigdy nie była formalnie rozwiązana.

Ocena: 7/10

4.02.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości