Emerald Eye
#1
Emerald Eye - Night Without Day (2024)

[Obrazek: 1229332.jpg?1719]

tracklista:
1.Tabula Viridis 02:08
2.Winged Woman 05:26
3.Silken Throne 06:39
4.Revenge of the Being 05:19
5.Whirlwind 05:20
6.Feast and Famine 05:11
7.Hellstar 09:38

rok wydania: 2024
gatunek: melodic power metal
kraj: USA

skład zespołu
Brett Scott - śpiew, instrumenty klawiszowe
Christopher Ashlock - gitara
Vincent Camarillo - gitara
Nick Poffinbarger - gitara basowa
Nolan Weber - perkusja


Amerykański power metalowy VANLADE zawiesił swoją działalność w roku 2020. Tymczasem do roku 2023 stopniowo w nowo formowanym w Kansas City od 2019 EMERALD EYE pojawili się praktycznie wszyscy znaczący muzycy z VANLADE. Widocznie dobrze im się razem grało. Teraz pod szyldem EMERALD EYE wydali w 31 maja w wersji CD swój pierwszy album, który przedstawiła amerykańska wytwórnia Stormspell Records.

Trochę niezdecydowany stylistycznie instrumentalny Tabula Viridis wprowadza do power metalu, jaki ci muzycy prezentowali już w VANLADE. Tak, VANLADE Bis w Winged Woman -rozpoznawalny wokal Brett Scott intensywnie, ale niezbyt ciężkie gitary. Dużo melodii, heroizmu i chyba w tej kompozycji więcej niż w nagraniach VANLADE. Są klawiszowe echa i jest bardzo dobry początek albumu. I jeszcze lepiej w chwytliwym, szybkim Silken Throne. Brawurowo gitarzyści atakują, dzielnie wspiera ich głosem i klawiszami Scott. Wyborny, mega nośny refren, wysoko zaśpiewany i wysoko polatujący ku niebu! Neoklasyczna wstawka dodaje smaku i elegancji. I zwalniają do średnich temp w miarowym Revenge of the Being i pokazują, jak można grać heroicznie power metal w takim nieśpiesznym tempie, czarując detalami, w tym drugiego, klawiszowego planu. Jeszcze jeden kapitalny, dostojny tym razem refren!
Christopher Ashlock z VANLADE chyba nic nie nagrał, ale w jego reinkarnacji pokazuje, że grać potrafi. Dużo wnosi do tych kompozycji. Swobodnie, wraz z Vincentem Camarillo, rozgrywa nostalgiczny, ale nadal power metalowy Whirlwind z partią melancholijną w stylu niemal gothic metalowym i jest to partia przepiękna. Feast and Famine to znowu coś bliższego VANLADE i ogólnie amerykańskiej estetyki power metalowej, tu w sposobie rozgrywania podobnym do CAULDRON BORN. Nie jestem fanem muzyki CAULDRON BORN i tylko natarcia gitarzystów są tu realnie godne uwagi. I na koniec kolos Hellstar z ambientowym wstępem klawiszowym. Potem tempo narasta, ale taki specyficzny klimat i rozległe plany czuje się cały czas. Trochę w tym progresywnej narracji, trochę mroku zaułków wielkiego miasta i jest to na pewno kompozycja ambitna, zdradzająca nieco inne zainteresowania zespołu. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby motyw przewodni był ciekawszy, a ten który jest, przypomina nieco styl starego QUEENSRYCHE.

W kwestii samego soundu można mieć różne opinie. To generalnie sound VANLADE i nie w każdej kompozycji się do końca sprawdza. Chodzi przede wszystkim o same gitary.
Gdyby nie odmienny Hellstar oraz Feast and Famine, to można by ich porównać do ARMORY. Inspiracje i pomysły inne niż w przypadku VANLADE, ale to jest zespół znacznie lepszy niż VANLADE. Wielki hit - Silken Throne. US/Euro Power z Kansas City godny polecenia.


ocena: 8,1/10

new 3.06.2024

Podziękowania za udostępnienie tego albumu wytwórni Stormspell Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości