Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Into the Future (1986)
Tracklista:
1. Key to Oblivion 04:35
2. Hear Evil, See Evil, Speak Evil 04:50
3. Fuck You 03:18
4. Ice Man 04:55
Rok wydania: 1986
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Michael Jackson - śpiew
Steve Ramsey - gitara
Russ Tippins - gitara
Graeme English - bas
Sean Taylor - perkusja
SATAN. Ta nazwa przysporzyła zespołowi i problemów i była źródłem nieporozumień, także związanych z wrzucaniem tego zespołu do worka z napisem VENOM. SATAN nie był nigdy zespołem satanistycznym czy "black" metalowym. Ta grupa stanowiła jeden z najważniejszych elementów sceny NWOBHM z Newcastle, może nawet była najbardziej wpływowa i reprezentatywna dla tej sceny obok RAVEN. W pewnym momencie zespół zwątpił w swoją nazwę i swój styl gry, zmienił wokalistę i nazwę na BLIND FURY i nagrał płytę ''Out Of Reach'', która pozostała niezrozumiana i odsuwana na bok przez długie lata. Dla tej ekipy lata były za długie i w roku 1986 ponownie pojawia się SATAN w składzie z BLIND FURY, ale z nowym wokalistą, Michaelem Jacksonem. Nie, nie z tym Jacksonem. No i nie z taką muzyką, jaką grał wczesny SATAN czy BLIND FURY.
SATAN powraca najpierw tą wydaną przez Steamhammer skromną "czwórką", zawierającą nieskromną muzykę. Powraca z demoniczną grą tych dwóch gitarowych tytanów NWOBHM, Ramsey'a i Tippinsa, duetu niesamowitego i w zasadzie niemającego odpowiednika w Anglii.
Cztery kompozycje, które mimo nie najlepszej produkcji zasiały zamęt w brytyjskim metalowym światku. Heavy/power metal według SATAN. Coś z thrashu, coś ze speed metalu i zupełnie nowy wokal Jacksona. To niezwykły wokal, artykulacja i tembr głosu niespotykany w UK. Fantastyczny, rozpoznawalny głos. To słychać w "Key to Oblivion". Te melodie są znakomite, chwilami ma się jednak wrażenie, że to wszystko jest tylko pretekstem do pokazania tego, co potrafią gitarzyści. Apokaliptyczne zagrywki w solach, jak zwykle naprzemiennych i tylko może mniej tej dynamiki w "Hear Evil, See Evil, Speak Evil". Do połowy, rzecz jasna. Do dziś trwają spory, czy "Fuck You" jest kompozycją instrumentalną, czy też nie. Trudno powiedzieć, choć te dwa słowa tam padają jeden raz i zostają też użyte w tytule. Przekaz jest jasny. Zniszczyć gitarami, zetrzeć z powierzchni ziemi. Ileż w tym zła, a przy tym jak to jest lekko odegrane. Klasyka, neoklasyka... Tak to mogli zagrać tylko Ramsey i Tippins. Na koniec potoczysty "Ice Man" i tu najwięcej melodii i starego SATAN też.
NWOBHM odchodziło w cień, a SATAN znalazł nową drogę.
Ta EP nie miała dużego nakładu, była jednak bardzo słynna i spopularyzowana jeszcze na łącznych wydaniach CD z kolejnym albumem, "Suspended Sentence," gdzie moc, jaką SATAN prezentował, ujawniła się w pełnej postaci.
Ocena: 9.2/10
30.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Suspended Sentence (1987)
Tracklista:
1. 92nd Symphony 01:32
2. Who Dies Wins 06:50
3. 11th Commandment 04:49
4. Suicidal Justice 07:39
5. Vandal (Hostyle Youth) 05:17
6. S.C.U.M. (Socially Condemned Undesirable Misfits) 05:34
7. Avalanche of A Million Hearts 08:11
8. Calculated Execution (Driller Killer) 04:37
Rok wydania: 1987
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Michael Jackson - śpiew
Steve Ramsey - gitara
Russ Tippins - gitara
Graeme English - bas
Sean Taylor - perkusja
EP "Into the Future" z poprzedniego roku była preludium tej płyty, stojącej w historii brytyjskiego metalu oddzielnie i praktycznie niemającej odpowiednika. Album został wydany także przez
Steamhammer.
Surowy z odniesieniami do thrashu heavy/power SATAN nie miał nic wspólnego ani z czasami muzycznej naiwności NWOBHM ani z rockową wyspiarską tradycją. Wyrachowanie techniczne i chłód, jaki charakteryzuje ten LP, mimo niewątpliwej melodyjności kompozycji jest niepowtarzalny.
Docenić należy wszystkich w tym także rozkrzyczanego, "paranoicznego" Michaela Jacksona, ale SATAN to przede wszystkim kapitalny i niemający swojego odpowiednika duet gitarzystów Tippins - Ramsey. Chłodna, szara, złowrogo pobłyskująca stal ich riffów jest tu elementem królującym, a zadziwiające sola budzą zdumienie zaawansowaniem technicznym i wykalkulowaną finezją. Jak w "Who Dies Wins". Może i ten utwór wydaje się na tle innych nieco zwyczajny, ale na w porównaniu z tym co grały w tym czasie inne zespoły na pewno nie.
SATAN jest absolutnie swoisty. To słychać w "11th Commandment" ze słynnym melodyjnie brutalnym motywem przewodnim i w przerażającym speed power metalowym "Calculated Execution". W Europie mało zespołów w tym czasie wzmacniało heavy/power patentami thrashowymi, a jeśli już, to wstawiając po prostu thrashowe sekwencje do heavy i power metalowych konstrukcji utworów. W przypadku SATAN to wszystko jest po prostu jednością.Tak jest w surowym "Vandal" gdzie ponadto pojawiają się i chórki w thrashowej estetyce. W "S.C.U.M." zadziwia równowaga pomiędzy wyrazistą chwytliwą melodią a bezwzględnością wykonania, no i te apokaliptyczne zagrywki obu gitarzystów w wybuchowych ciętych solówkach. Wyrafinowanie tego duetu jest po prostu niezwykłe. "Suicidal Justice" to muzyczny teatr grozy, narastającej nieubłaganie panującej a przy tym jakże melodyjnej. Ta melodia w intrygujący sposób łamie się, pęka, przekształca i pada pod ciosami rwanych surowych riffów. Gitarowa wiwisekcja... Łagodności wystarcza tylko na wstęp do "Avalanche of A Million Hearts", który dalej rozwija jak najbardziej epicko i powerowo a delikatne ornamentacje tylko dodatkowo podkreślają moc tej melodii i siły gitar. Występ sekcji rytmicznej w tych trudnych wykonawczo kompozycjach jest godny podziwu. Szarże basowe Englisha i perkusyjne kanonady pojawiają się często w najmniej oczekiwanych momentach.
Sound chłodny, niemal sterylny i znacznie nowocześniejszy niż w czasach, gdy SATAN czarował w roku 1983 na swoim debiucie "Court in the Act". Wyrazistość solówek porażająca.
Tylko ta nazwa, najbardziej nieszczęśliwa, jaką mogli wtedy wymyślić.
W 1988 SATAN odchodzi w niebyt. Pojawia się zadziwiający PARIAH.
Ocena: 9,5/10
30.04.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Cruel Magic (2018)
tracklista:
1.Into the Mouth of Eternity 05:37
2.Cruel Magic 05:07
3.The Doomsday Clock 03:47
4.Legions Hellbound 05:00
5.Ophidian 04:27
6.My Prophetic Soul 04:36
7.Death Knell for a King 03:53
8.Who Among Us 06:01
9.Ghosts of Monongah 05:14
10.Mortality 06:00
rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Russ Tippins - gitara
Steve Ramsey - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
Jest to trzeci album SATAN po reaktywacji w roku 2011 i legenda brytyjskiego metalu z czasów NWOBHM nadal przyciąga i fascynuje i chyba bardziej niż BLITZKRIEG... Płyta zostałą wydana we wrześniu przez Metal Blade Reords
O ile dwa poprzednie albumy SATAN to była dominacja surowej mocy gitarowego kunsztu duetu Tippins/Ramsey nad melodią i chwytliwością, to tym razem tej melodii jest więcej. Oczywiście w ramach SATAN, bo grupa łatwej muzyki nigdy nie grała. SATAN pozostaje surowy w momentami speed/power/ thrashowym Into the Mouth of Eternity, wręcz jakby celowo uproszczonym w riffach, staje się bardziej melodyjny w chłodnym Cruel Magic o dusznej atmosferze. Akustyczny wstęp do The Doomsday Clock to tylko wstęp do melodyjnego speed metalu o epickim charakterze, naturalnie jeśli jest epickość rozumiana przez pryzmat SATAN, podobnie jak w szybkim My Prophetic Soul, gdzie jednak tę epickość przewrotnie przełamują w odmiennej, skomplikowanej części instrumentalnej. Czasem, jak w Ghosts of Monongah jest trudny, jest zmuszający do podzielenia uwagi pomiędzy wokalistę, gitarzystów i sekcję rytmiczną. SATAN niejednoznaczny jest... Aż za bardzo niejednoznaczny w Mortality i to nie jest dobry numer.
Wracając do melodii. Na pewno taką rozpoznawalną ma Legions Hellbound, z "łatwym" jak na SATAN refrenem, no i dochodzi do tego łagodna część środkowa, ociekająca specyficzną oniryczną aurą NWOBHM. SATAN nie byłby jednak sobą, gdyby nie złamał tego w metalowych natarciach gitarzystów w porywającym finale tej kompozycji. Melodyjność Ophidian przywołuje na myśl melodyjność PAGAN ALTAR czy WITCHFINDER GENERAL w nowocześniejszej oprawie, ale Death Knell for a King to już klasyczny heavy metalowy numer w głównym nurcie NWOBHM, który pasowałby do debiutu SATAN "Court In The Act" z 1983 roku. SATAN jest przewrotny, bo balladowy, epicki początek Who Among Us jest mylący i to misternie utkana z gitarowych zagrywek kompozycja w typowym dla zespołu zimnym, lekko psychodelicznym stylu.
Brian Ross jest po prostu niezniszczalny. Śpiewa doskonale w swojej manierze, jaką przyjął w SATAN od zawsze. Jest dramatyczny, trzyma się średnio wysokich rejestrów i w żadnym momencie nie wydaje się ani trochę zmęczony. Kunszt gitarzystów jest niepodważalny. Zjawiskowość tego duetu polega na jakiejś magii przyciągania się ich gitar, nakładania różnych technik gry i wybornym wyczuciu surowej konwencji. W to wszystko wpisuje się zawsze nietypowo grająca sekcja rytmiczna, rozkładająca akcenty nieraz zupełnie inaczej niż gitarzyści, czym budują specjalny odbiór własny i specyficzną czytelność. Klarowna, czytelna produkcja z głośną perkusją, wyrazistym basem i soundem gitar niezmiennym - zimnym stalowoszarym. Wydaje się, że Ross ustawiony jest na jednej linii z gitarami, ale realnie się tego nie odczuwa, bo wokal jest głośny i może nawet momentami zbyt głośny.
SATAN można uwielbiać, lubić, albo szanować za niepowtarzalny styl. Do mnie ta muzyka specjalnie nie trafia, ale szacunek się należy.
ocena: 8/10
new 25.09.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Court In The Act (1983)
Tracklista:
1.Into the Fire 01:44
2. Trial by Fire 04:18
3. Blades of Steel 05:16
4. No Turning Back 04:01
5.Broken Treaties 04:44
6.Break Free 05:20
7.Hunt You Down 03:30
8.The Ritual 04:40
9.Dark Side of Innocence 00:57
10.Alone in the Dock 06:24
Rok wydania: 1983
Gatunek: Heavy/Power Metal/NWOBHM
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Steve Ramsey - gitara
Russ Tippins - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
Tyle już napisano o tej zjawiskowej płycie... Jeśli się ceni NWOBHM, to wobec "Court In The Act" nie można przejść obojętnie.
SATAN narodził się w Twierdzy NWOBHM - Newcastle w roku 1979 i w okresie największego rozkwitu Nowej Fali pozostawał w cieniu, znany trochę z nagrań demo i koncertów na lokalnych scenach. Sytuacja zmieniła się, gdy rozpadł się BLITZKRIEG i wokalistą w miejsce Trevora Robinsona został Brian Ross. Wtedy w studio Lynx Studios w Newcastle powstała płyta, która zmieniła optykę spojrzenia na NWOBHM.
Album ten, wydany jednocześnie przez Roaddrunner, który był wytwórnią macierzysta oraz Neat, pod względem produkcji i jakości dźwięku nie błyszczał. Od pewnego czasu płyty NWOBHM produkowane były w znacznej większości znacznie lepiej. Muzyka ta jednocześnie nie nadawała się dla radia, a ponadto była trudniejsza w odbiorze niż płyty IRON MAIDEN, zawierała mniej buntu i agresji niż płyty RAVEN, nie była także tak blisko związana z rockiem i hard rockiem jak wydawnictwa licznych prezentowanych w radio grup rock/metalowych z UK. W jakiś sposób ten LP pozostawał poza głównym nurtem, dumnie wyizolowany (brytyjska "spendid isolation"!), po części niezrozumiany przez mainstream metalowy, po części zignorowany, także z powodu nietrafionej nazwy zespołu. No cóż, proto-black metal kojarzono raczej oczywiście z VENOM.
To, że Brain Ross to wyjątkowy i wybitnie utalentowany wokalista było wiadomo, ale to, że duet Ramsey - Tippins to niezwykły duet arcymistrzów gitary wiedziało wtedy tylko niewielu. To na nich i na ich pomysłach oparł się heavy metal SATAN, a właściwie mówiąc nieco współcześniejszym językiem heavy/power metal. SATAN poniekąd stał się wyprzedzającym epokę zespołem pod tym względem.
Rzecz jasna SATAN gra na tym albumie melodyjnie, jednak całkowicie bez nastawienia na typową przebojowość. Swobodnie wplata w szybki Trial by Fire motywy orientalne, w mocarny Blades of Steel elementy pierwotnego thrashu a la METALLICA w połączeniu z tradycyjnymi rockowymi partiami Rossa. Pozytywne zakręcenie i odrobina szaleństwa to bardzo nowocześnie zrobiony jak na te czasy No Turning Back i ta dopiero po latach grał w UK WOLFSBANE. Grupa przedstawia także swoją wysublimowaną, surową wizję epickiego grania w Broken Treaties. Tak na dobrą sprawę typową rytmikę NWOBHM pokazuje tylko w Hunt You Down, przypominający trochę ANGELWITCH i okraszony solami nie mniej wybuchowymi niż sola Heybourne'a. W Break Free można usłyszeć, jak Brain Ross doskonale dogaduje się wokalnie z gościnnie tu śpiewającym Alanem Hunterem z TYSONDOG. Całość wieńczy wirtuozersko odegrany, pełen podskórnego niepokoju, rozbudowany Alone in the Dock, często mylnie tytułowany Alone in the Dark.
Finezja gitarzystów ujawnia się nie tylko w niezwykłym instrumentalnym The Ritual, ale praktycznie we wszystkich kompozycjach i to zarówno w postaci bardzo zaawansowanych technicznie solówek jak i sposobu rozgrywania duetów, które niekiedy są tak potężne i zmasowane, jak w żadnym innym zespole brytyjskim tego okresu, może poza JUDAS PRIEST. Pewne niuanse giną w mętnej produkcji, szczególnie znakomite partie basowe Englisha, ale wyborne zagrywki dynamicznego perkusisty Seana Taylora są dobrze słyszalne.
Debiut SATAN nie został w pełni, gdy się pojawił na muzycznym horyzoncie i tak naprawdę sławę zyskał dopiero później, poniekąd zresztą za sprawą... BLITZTKIEG, do którego Brian Ross powrócił w ramach reaktywacji w roku 1984.
Trochę rozczarowani członkowie SATAN dokooptowali jako wokalistę Lou Taylora, który już występował w SATAN w roku 1982, zmienili nazwę na BLIND FURY i zaczęli grać heavy metal bliski radiowemu hard rockowi.
Dopiero po kilku latach wzięli srogi rewanż za swoje wcześniejsze niepowodzenia i z frontmanem Michaelem Jacksonem zdewastowali brytyjską scenę ponownie jako SATAN.
ocena: 9,5/10
new 21.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Life Sentence (2013)
tracklista:
1.Time to Die 03:43
2.Twenty Twenty Five 04:52
3.Cenotaph 04:08
4.Siege Mentality 04:03
5.Incantations 05:22
6.Testimony 03:57
7.Tears of Blood 04:16
8.Life Sentence 03:25
9.Personal Demons 04:01
10.Another Universe 06:19
rok wydania: 2013
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Russ Tippins - gitara
Steve Ramsey - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
W roku 2011 pojawiła się sensacyjna wiadomość, że SATAN reaktywuje się w oryginalnym składzie. Fani musieli jeszcze poczekać do 2013, gdy grupa wydała kolejny, a pierwszy po come backu album. Paradoksalnie wydali ją nie Brytyjczycy, a Francuzi z Listenable Records i to też wiele mówi o kondycji i orientacjach rodzimych angielskich producentów fonograficznych...
SATAN powrócił jako ekipa grająca surowo, ostro, ascetycznie niemal, heavy metal szybki i stanowczy, na granicy power metalu z nielicznymi rozsianymi tu ówdzie łagodniejszymi inkrustacjami. Powrócił nie jako zespół melodii, a jako zespół klimatu, specyficznego, bardzo chłodnego, pełnego podskórnego dramatyzmu. W jakimś stopniu są brutalni, ale to raczej brutalność skalpela chirurgicznego, a nie piły motorowej, bo Tippins i Ramsey rozgrywają wszystko jak bardzo doświadczeni chirurdzy, przeprowadzający skomplikowaną operację na mózgu pacjenta. Chyba jednak nie tak skomplikowaną jak w latach 80tych, za czasów "Suspended Sentence" i brakuje tu jednak trochę tej oszałamiającej finezji grania w duecie z roku 1987. Kompozycje są mniej lub bardziej przystępne i te bardziej przystępne nawiązują do debiutu, choc ich moc rażenia nie jest aż tak duża. Na plan pierwszy wysuwają się lekko pokręcony (sola gitarowe!) Siege Mentality, bardzo klasyczny Time to Die, no i na pewno kapitalnie zrobiony szybki i gitarowo bogaty Testimony, który można uznać za jeden z najlepszych numerów SATAN. Jest w nim zdecydowane nawiązanie do najbardziej charakterystycznych cech NWOBHM zarówno w melodii jak i konstrukcji. Na pewno takim nawiązaniem jest także Tears of Blood, ale ta kompozycja jest jednak zdecydowanie słabsza. Umiejętnym i niezwykle zgrabnym połączeniem heavy, power i speed metalu jest Life Sentence, ale tu się aż prosi o jeszcze więcej gitarowej kombinacji i pirotechniki Tippinsa i Ramsey'a. Zakończenie jest bardzo klasyczne i typowe dla heavy metalu NWOBHM w postaci Another Universe, ale to tylko dobra kompozycja, trochę poza zasadniczym stylem prezentowanym na tej płycie.
Brian jest w wybornej formie, gitarzyści w bardzo dobrej, natomiast z pewnością na szczególne wyróżnienie zasługuje tu perkusista Sean Taylor. Kapitalne partie tu rozgrywa, w najbardziej klasycznym stylu SATAN. Podkreśla to bardzo tradycyjna, wręcz z poprzedniej epoki realizacja soundu tego instrumentu tchnąca realizmem "żywego" zestawu.
Album ten zebrał na początku huragan braw, ale chyba nie należy go zanadto przeceniać. Wiadomo, że entuzjazm spowodowany powrotem legend często trochę przytępia słuch i wywołuje nadmiernie euforyczne wrażenia. Gdyby tego nie nagrał SATAN, pewnie zachwyty byłyby mniejsze. Jest to po prostu bardzo dobra płyta zespołu odnoszącego się do klasyki i reprezentującego ogólnie wysoką kulturę grania metalu. I w sumie niewiele ponadto.
Raczej nic dla Amerykanów, niewiele dla Niemców i Japończyków, a dla Brytyjczyków... No, dla tych ze starszego pokolenia na pewno.
ocena: 8/10
new 8.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Atom By Atom (2015)
tracklista:
1.Farewell Evolution 04:35
2.Fallen Saviour 04:14
3.Ruination 05:29
4.The Devil's Infantry 04:58
5.Atom by Atom 03:59
6.In Contempt 04:51
7.My Own God 04:35
8.Ahriman 04:00
9.Bound in Enmity 04:04
10.The Fall of Persephone 06:50
rok wydania: 2015
gatunek: heavy metal/power metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Russ Tippins - gitara
Steve Ramsey - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
Druga po reaktywacji płyta SATAN ukazała się w październiku 2015 nakładem Listenable Records.
Niby SATAN, a coś tu jest nie tak. Jakiś taki żałosny wokal Rossa i zupełny brak inwencji wybitnej pary gitarzystów. Do tego Taylor raczej opukuje jednostajnie swój zestaw, a sola są piskliwe i bez treści. Doprawdy, rozpoczynające ten album Farewell Evolution i Fallen Saviour są to po prostu słabe kompozycje heavy metalowe.
Coś zaczyna się w Ruination, z bardziej interesującą konstrukcją riffową, pewnym chłodnym i lekko ponurym klimatem i znakomitymi atakami basowymi Englisha. Obudził się także Taylor i ogólnie jest tu sporo uporządkowanego zgiełku, gdzie całość trzyma w garści Ross, ale ta wolna, refleksyjna partia znowu nie jest specjalnie ciekawa... Coś jest nie tak z melodiami. No nie ma pomysłu, nie ma pomimo aktywnej i finezyjnej momentami gry gitarzystów w The Devil's Infantry i w tytułowym Atom By Atom. Z tej kompozycji zupełnie nic nie wynika, poza precyzją utrzymania rytmu i rozplanowaniem tu wszystkiego od pierwszej do ostatniej sekundy z zegarmistrzowską dokładnością. Mechaniczny heavy/power trudno jednak uznać za frapujący, chyba że traktujemy to tylko w kategorii technicznej. Identyczne odczucia wywołuje In Contempt i tylko można powiedzieć, że z utworu na utwór rozkręcają się technicznie coraz bardziej, ale dobrego metalu od tego nie przybywa.
Jeśli stosować klasyczne pojęcie "nudny brytyjski heavy metal", to jak ulał pasuje ono do My Own God i niestety także do ciekawie się zapowiadającego na wstępie Ahriman. Trywialnie, trywialnie i szablonowo nawet jak tę płytę gra SATAN w Bound in Enmity... No, nic z tego pędu gitarowego i gry sekcji rytmicznej nie wynika, naprawdę nic. Gdyby bardziej szczegółowo przeanalizować najdłuższy The Fall of Persephone, to w sumie do analizy wiele nie ma. Znowu puka perkusja, basy tym razem zachowawcze, Ross coś śpiewa, niby epicko do basowego plumkania i średnio zaawansowanych riffów ultra zaawansowanych gitarzystów i suma to quasi - epicki metal z bardzo dziwną i bardzo mało wciągającą częścią instrumentalną. No, poza dobrym solami i pojedynkiem Tippins - Ramsey, jedynym godnym uwagi na tej płycie. No tak, ostatnie trzy minuty to w zasadzie najlepsze trzy minuty z całego albumu.
Do tego jakaś taka zbyt oldschoolowa produkcja. Ta perkusja to by dobrze brzmiała może w roku 1983, ale nie w 2015.
Trzeba być hard fanem SATAN, by nie dostrzegać wyjątkowej przeciętności tych kompozycji i ich mało interesującego wykonania. Może nie trzeba było nagrywać płyty, jeśli nie było weny twórczej.
Bo nie było.
ocena: 5,9/10
new 30.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 04.02.2016
Liczba postów:11.250
Satan - Earth Infernal (2022)
tracklista:
1.Ascendancy 05:04
2.Burning Portrait 05:50
3.Twelve Infernal Lords 05:16
4.Mercury's Shadow 02:50
5.A Sorrow Unspent 04:54
6.Luciferic 05:03
7.From Second Sight 03:52
8.Poison Elegy 05:11
9.The Blood Ran Deep 03:44
10.Earth We Bequeath 05:58
rok wydania: 2022
gatunek: heavy metal
kraj: Wielka Brytania
skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Russ Tippins - gitara
Steve Ramsey - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
1 kwietnia 2022 Metal Blade Records przedstawia kolejny album legendarnego SATAN.
Wydarzenie historycznie oczywiście bardzo ważne, jednak dla metalu brytyjskiego chyba bardziej niż światowego. Jakoś tym razem wszystko jest dobre, ale nic nie elektryzuje. SATAN gra heavy metal miejscami stylizowany na power metal, miejscami nawet nawiązujący do "Into the Future" (partia instrumentalna Burning Portrait), jednak nie porywa, szczególnie jeśli chodzi o melodie. Niezbyt surowo, niezbyt chłodnie, bez apokaliptycznego pierwiastka i raczej sztampowo dla własnego stylu w Ascendancy, Luciferic czy Poison Elegy, no może poza zwrotkami Twelve Infernal Lords. Tu też akurat nieco podejścia heroicznego w refrenie, solidnego, ale to nie jest ich specjalność i to słychać bardzo wyraźnie. Tym razem duet Tippins & Ramsey wydaje się współpracować rutynowo, nawet rutyniarsko i w zasadzie ani razu nie czarują techniką użytkową przekutą na dewastujące sola i duety. Mercury's Shadow to tylko blady, bezbarwny instrumentalny wypełniacz. Żywiołowo, speedowo w A Sorrow Unspent i tu jest to zrobione na poziomie oczekiwanym od nich, ale tylko w opcji gitarowej i sama melodia jakby zbudowana z segmentów, nie do końca do siebie przystających, jest taka sobie. Jeden hit w starym stylu SATAN na pewno jest. To From Second Sight. O tak, tutaj czuje się rok 1983 i ogólnie potęgę brytyjskiego NWOBHM i to bez silenia się na nowomodne ubarwienia. Klasa SATAN, klasa! Szkoda, że potencjału twórczego starczyło tylko na jeden taki killer, prosty w zamyśle, brawurowo zagrany. To wyrasta ponad poziom tego albumu bardzo zdecydowanie. The Blood Ran Deep to z kolei najszybszy numer na płycie, speed/heavy w starym stylu, tu jednak ta surowość gitar jakoś nie idzie w parze z melodią, dosyć dobrą i ostatecznie to taki powszedni numer obecnej doby w podgatunku speed/heavy, nieokreślony do końca w stylistyce. Taki niedookreślony jest także dłuższy i umieszczony na końcu Earth We Bequeath. Wolniejszy heavy metal o cechach epickich przetykany jest bardzo zgrabnymi partiami szybkimi obu gitarzystów i te się tu w zasadzie tylko wyróżniają, także w skomplikowanej partii instrumentalnej z miarową perkusją i natarciami basu. To jest lepsze niż sama oferowana tu melodia główna.
Brian Ross w formie ogólnie słabszej niż w 2018, ale z drugiej strony jak fantastycznie zaśpiewał From Second Sight. A pierwszoplanowy bohater to tym razem Sean Taylor. Fenomenalne partie perkusji w praktycznie każdej kompozycji! Oczywiście, grupa stara się być rozpoznawalna swoim specyficznym soundem i tu nie wypadało niczego zmieniać. Stalowe gitary, głośna perkusja. Taki SATAN jak zawsze. Ogólnie mówiąc ortodoksyjni fani SATAN powinni być zadowoleni, ale raczej tylko oni.
ocena: 7,3/10
new 1.04.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL
"Only The Strong Survive!"
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:969
Satan - Songs in Crimson (2024)
Tracklista:
1. Frantic Zero 04:34
2. Era (The Day Will Come) 04:40
3. Whore of Babylon 03:58
4. Sacramental Rites 04:44
5. Martyrdom 03:55
6. Turn the Tide 04:05
7. Captives 03:51
8. Curse in Disguise 04:46
9. Truth Bullet 04:55
10. Deadly Crimson 04:54
Rok wydania: 2024
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania
Skład zespołu:
Brian Ross - śpiew
Russ Tippins - gitara
Steve Ramsey - gitara
Graeme English - gitara basowa
Sean Taylor - perkusja
Wrzesień to wielkie wydarzenie dla brytyjskiego heavy metalu, ponieważ w tym miesiącu można usłyszeć Briana Rossa w dwóch zespołach - BLITZKRIEG i tydzień po premierze nowego LP w SATAN, którego wydaniem zajęła się wytwórnia Metal Blade 13 września 2024 roku.
Brian Ross śpiewa w tradycyjnej dla siebie manierze w SATAN ostatnich lat i jemu tutaj nic nie wolno zarzucić, stara się jak może śpiewać do tych powszednich kompozycji w stylu Newcastle i Frantic Zero to powtórka z Atom By Atom. Nawet powrócił pomysł na przesterowanie sol gitarowych, aby były mniej czytelne i garażowe, zapewne po to, aby ukryć rutynę gry, którą kontynuują od Earth Infernal. Era (The Day Will Come) jest zagrane bardzo zachowawczo i spokojnie, podobnie Whore of Babylon. Typowe kompozycje dla SATAN jak Sacramental Rites są po prostu typowe i nie porywają refrenami ani melodią, tylko bije od tego bardzo zachowawcza wyspiarska gra. Co się stało i dlaczego Martyrdom jest kompletnie bez pazura, a bas w zwrotkach bzyczy?
W temacie basu, to Graeme English gra tutaj bardzo dobrze, nawet coś pokazuje ciekawego w najlepszym na tym LP Turn the Tide, nawet Ross idzie w wyższe rejestry i wychodzi mu to bardzo dobrze. Zachowawczy Captives jest również niezły, głównie dzięki braku eksperymentów, chociaż klimaty IRON MAIDEN w SATAN wydaje się być czymś nowym. Curse in Disguise to kontynuacja zachowawczego i bezpiecznego grania z albumu poprzedniego i przeraża, jak Tippins i Ramsey nie mają tutaj zbyt wiele do zaprezentowania.
Gdyby ten LP kończył się w tym momencie, to można by było go uznać za nawet dobry, tak jak poprzedni, ale są jeszcze Truth Bullet oraz Deadly Crimson. Trudno uwierzyć, że to SATAN. Truth Bullet kojarzy się raczej z bezradnością ostatniego albumu PARIAH, a infantylna partia rockowa w partii środkowej wskazuje na kompletne bankructwo pomysłów. I wtedy wchodzi Deadly Crimson, fatalny eksperyment, próbujący nawiązywać do wczesnego BLACK SABBATH i heavy metalu lat 70. Coś strasznego.
Brzmienie jest przede wszystkim niechlujnie zrealizowane i wrażenie może by robiło w 1980 roku, bo chwilami brzmi to gorzej od tego, co SATAN grało pod różnymi nazwami w latach 80.
Tym razem SATAN znalazło się pod ścianą i zachowawcza gra gitarzystów oraz bezradność kompozycyjna wzięły górę.
Ten LP to raczej nic więcej tylko wydarzenie medialne i tylko w Wielkiej Brytanii, dla najbardziej zatwardziałych fanów SATAN, chociaż jestem przekonany, że nawet część z nich będzie czuć tutaj jakiś absmak.
Ocena: 5/10
SteelHammer
|