Masters of Ceremony
#1
Masters of Ceremony - Signs of Wings (2019)

[Obrazek: R-14129861-1568386637-3099.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Time Has Come 04:14     
2. Die Just a Little 04:06     
3. Radar 03:37     
4. Where Would It Be 04:58     
5. My Anarchy 04:15     
6. Wide Awake 04:04     
7. The Path 04:23     
8. Sick 03:31     
9. Weight of the World 04:15     
10. Bound in Vertigo 04:24     
11. Signs of Wings 05:07

Rok: 2019
Gatunek: Power/Heavy Metal/Hard Rock
Kraj: Projekt międzynarodowy (USA/Niemcy)

Skład:
Adrienne Cowan - śpiew, pianino
Sascha Paeth - gitara
André Neygenfind - bas
Felix Bohnke - perkusja
Corvin Bahn - instrumenty klawiszowe

Master jest tylko jeden.
Mistrz Ceremonii też jest raczej tylko jeden, a tutaj jest kilku, i to prawie same gwiazdy, bo jest skład Avantasia z Paethem na czele we własnej osobie, a za wsparcie robi wokalistka Adrienne Cowan.
Oczywiście tak wielkie sławy mogła pomieścić tylko wielka wytwórnia i taką bez wątpienia jest Frontiers Records.

Beast in Black pokazało w tym roku, jak nagrać płytę przebojową, a jednocześnie odtwórczą i składającą hołd muzyce kilku ostatnich dekad, jednocześnie nie brzmiąc jak bezmyślny plagiat, a zostało to zagrane na nowo i z jajem, nadając kompozycjom zupełnie innej perspektywy.
Co tymczasem robi samozwańczy Mistrz Paeth?
The Time Has Come może jeszcze nie jest takie złe, bo to solidnie zagrany power. Może i motyw ograny i lepiej zagrany nawet przez Altheniko, ale wokalnie Cowan daje radę. Growle zupełnie niepotrzebne i tylko pokazują, że ona to nie demolująca wszystkie naziemne obiekty Corinne van den Brand, nie jest nawet Sabina Classen, a bardziej dolna liga, gdzie grają raczej wstydliwi i podupadli muzycy, których imion może lepiej nie wymieniać, bo komuś się zrobi przykro. Ale tutaj jest jeszcze w miarę jakiś poziom.
Die Just a Little za to... kompletnie, totalnie bezsensowny plagiat Led Zeppelin, i nie tylko ich zresztą.
Chociaż patrząc na osobę Paetha i jaki z niego jest dowcipniś... może inspiracją był Shrek?
Może lepiej właśnie tak uznać, bo dalej to kopiowanie, kopiowanie i kopiowanie różnych zespołów, nie zawsze sensownie, Radar lepiej grało Astral Doors, Civil War i cały legion innych zespołów, które wiedzą, jak znane i dobre motywy przekształcić w coś nowego i wartościowego.
Dalej jest już bezsilność kompozycyjna i może na plus wybija się The Path, który jest dość typową balladą przy pianinie, ale jak ładnie Cowan to śpiewa. I jak się tutaj marnuje...
Czy Paeth chce wypełnić lukę po Pure Inc. w Sick trudno powiedzieć, ale nie najlepiej to wygląda, szczególnie kiedy Cowen próbuje być jak Brand, ale jej to nie wychodzi. Weight of the World to taki typowy niemiecki heavy metal, że już nawet nie ma się siły tego słuchać.
Kończy to wszystko Signs of Wings i widać jednak jak im się chce, to mają pomysł na coś fajnego. Ograne, sztampowe, nieświeże aż może nawet trochę capi, ale fajne i z energią, a wokalistka nie musi się wysilać na mhok i modern.
Może i sekundami coś na tej płycie z Heavens Gate tu jest, ale przez szacunek do tego zespołu lepiej o tym nie wspominać.

Granie i brzmienie dokładnie takie, jak okładka - miało być mroczno, zuo i czarno, a jest przeciętnie. I taki zabieg raczej był po to, aby tę przeciętność przykryć. Wyszło dość średnio.
Nie grają tu za dużo ciekawego, bo i nie ma czego i do czego. Najlepiej spisała się tutaj Cowan i to godne podziwu jak się tutaj postarała, bo śpiewa świetnie i z przekonaniem, mimo że repertuar przekonujący nie jest.
Paeth przez lata w Avantasia pokazuje, że nie ma pomysłu na to, co dalej i pod tym nowym szyldem za wiele nowego nie ma.
Nadal nie wie, co dalej.


Ocena: 5.5/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości